Zacznę więc od samego początku, czyli gróźb pod moim adresem kierowanych przez Mariusza Węgrzynowskiego. Zachowanie Starosty skandaliczne, co gorsza ze skarg, jakie zgłaszają do mnie pracownicy urzędu, nie jestem jedyną ofiarą jeśli o to chodzi. Nikt się oficjalnie nie skarży, bo jak powiedział mi jedna z wieloletnich pracownic: panie Mariuszu, ja muszę pracować. Smutne i straszne zarazem. Osoby, które śledzą mój profil internetowy zauważyły zapewne kilka wzmianek o tropieniu mnie przez dzielnych pisowskich funkcjonariuszy. Zabawne, bo tropią mnie też ci drudzy i nadziwić się nie mogą, że nic wytropić nie mogą. Tym razem jednak akolici Starosty i on sam, postanowili dokuczyć w bolszewicki sposób mojej rodzinie.
Starosta na wygrażanie w stosunku do mojej osoby pozwolił sobie nie po raz pierwszy. Robi to za każdym razem, kiedy zadaję niewygodne pytania. Napuszcza też na mnie swoich radnych, takich jak Martyna Wojciechowska, czy Szczepan Goska. Ci wszyscy ludzie, kiedy przychodzi do dyskusji na poważne tematy niewiele mają do powiedzenia. Z drugiej strony sam starosta unika udzielenia odpowiedzi na pytania, jakie mu zadaję nie tylko dotyczące jego pracy w powiecie, ale też wcześniejszej "kariery" zawodowej.
A dotyczyły one jego relacji z dziećmi, które uczył religii w Gimnazjum numer 3 oraz powodów, dla których religii przestał uczyć. Co ma do ukrycia? Z maili, jakie otrzymuję od uczniów z tej szkoły wynika, że wcale nie mało. Uważacie, że historie z przeszłości nie mają znaczenia? Moim zdaniem mają i kiedy już przygotujemy artykuł na ten temat, zrozumiecie dlaczego. Posłużę się tylko na koniec tego wątku słowami świętej pamięci księdza Grada, który mawiał, że ten nikczemny człowiek (Węgrzynowski) nigdy nie powinien pełnić żadnej poważnej funkcji.
Podstawowym pytaniem, jakie radni próbowali zadać samemu Staroście było: dlaczego nie przedłużył umowy z dr n. med. Wiesławem Chudzikiem. Zadawałem je ja, zadawał Piotr Kagankiewicz, Dariusz Kowalczyk, Rafał Wolniewicz i Marek Kubiak. Odpowiedzi brak. Trudno uznać za taką, że pan Starosta uważał, że ośrodek decyzyjny w przypadku doktora Chudzika leżał gdzieś indziej.
Gdzie? Tego nie dopowiedział. Może taki właśnie cel przyświecał powołaniu na jego miejsce byłego wiceszefa SKW. Jest szansa, że te ośrodki wytropi. Oby nie przy udziale pana Macierewicza, bo wtedy być może będą one szukane w Moskwie. Przepraszam... nie mogłem powstrzymać się od złośliwości. Z odpowiedzi Mariusza Węgrzynowskiego wynikało, że celem nie było polepszenie pracy szpitala, jakości zarządzania nim, ale pozbycie się Chudzika, który zaczął okazywać własną niezależność. Głośno też negował decyzje starosty przymuszające go do zatrudniania niepotrzebnych w szpitalu prokurentów i dyrektorów.
Próbowałem zapytać o to samo członkinię Zarządu, panią Teodorę Sowik. Na moje pytania "odpalił się" starosta, mówiąc do niej... nic nie mów... nic nie mów.... powiedz, że ja już odpowiedziałem. Cyrk... Pani Teodora zatrudniona została chyba tylko po to, by Mariusz Węgrzynowski miał z kim tańczyć na studniówkach, z wicestarostą Włodzimierzem Justyną mu raczej nie wypada, nawet jeśli bardzo by tego chciał,
Jedyna co Mariusz Węgrzynowski ma do powiedzenia to: Pan kłamie. Pokrzykuje tak do mnie, do Dariusza Kowalczyka, czy Rafała Wolniewicza. Tymczasem jest chyba jedyną na sali osobą, która nie mówi prawdy.
Jednego z takich dyrektorów, Marka Sarwę mieliśmy okazję poznać w czasie obrad. Próbowaliśmy się dowiedzieć, czym się właściwie zajmuje. Prezes twierdził, że jakąś "materiałówką". Byliśmy zdziwieni, bo szpital usług krawieckich nie prowadzi, ale biorąc pod uwagę pomysły radnego Goski, to kto wie. może za pół roku uruchomimy szwalnię, w której szyć będziemy ornaty dla księży i zakonników z Torunia i Jasnej Góry. Będziemy przekazywać je nieodpłatnie a oni w formule Bóg Zapłać, będą modlić się za zdrowie pacjentów. Może jest to jakaś strategia zarządcza.
Sam Marek Sarwa, chyba też nie do końca wiedział czym się w szpitalu zajmuje. Odczytał jakiś zakres rzekomych obowiązków służbowych z regulaminu organizacyjnego. Zamiast tego usłyszeliśmy o ścieżce "kariery" zawodowej. Zadziwiające, że ktoś niemal całe życie zajmuje stanowiska z nadania politycznego i twierdzi, że dzięki nim zna się na służbie zdrowia. Dowiedzieliśmy się natomiast, że dyrektor... sprawdza faktury.... To nie żart. Do czegoś, co w normalnej firmie robi zwykły pracownik, a następnie księgowa, zatrudniono.... dyrektora. Może byłoby to śmieszne, gdyby nie było.... straszne.
Drugi z dyrektorów zajmuje się z kolei logistyką, chociaż nie jestem pewien czy wie na czym zarządzanie tą sferą funkcjonowania spółki polega i czym w ogóle jest logistyka. Z moich obserwacji wynika, że na przemieszczaniu się razem z Markiem Sarwą suvem BMW między szpitalem a Starostwem. Nie żartuję. Stałem niedawno ponad godzinę na parkingu Starostwa i ci panowie dwa na zmianę podjeżdżali i odjeżdżali. Konfrontacji z radnymi nie chciał jednak ryzykować, na sesji się nie pojawił.
Były natomiast trzy dyrektorki, Alina Jodłowska, Aneta Czupryniak, Monika Białas. Pierwsza z pań zajmuje się finansami szpitala i prezentowała przybliżone wyniki placówki na koniec roku. Druga odpowiada za funkcjonowanie szpitala od strony świadczenia usług medycznych. Trzecia zajmująca się wnioskami o dofinansowanie (mówiła o złożonych wnioskach, do których wrócę w innym tekście). Z przyjemnością można było posłuchać kobiet, które wiedzą o czym mówią, znają się na swojej pracy i są przygotowane do dyskusji merytorycznej. Smutne jest to, że dwie z nich już zrezygnowały ze swoich stanowisk, a trzecia nosi się z tym zamiarem. Do rezygnacji z pracy przymierza się też Konrad Borowski. Na jego miejsce zapewne pielęgniarki i położne dostaną panią Ewę Kaczmarek. Szkoda, że Pan Prezes na samym początku próbował wprowadzić nas w błąd, nie przyznając się do tego, że panie nie będą już pełnić swoich funkcji.
Szkoda tracić fachowy personel. Tym bardziej, że odejścia jednych wiążą się często z odejściami innych.
Sam Prezes Marek Utracki... już po dwóch pierwszych zdaniach zrozumiałem, że mógłbym się nad nim "pastwić" przez kolejne kilka godzin. Wcale nie żartuję. O zarządzaniu spółkami a służbą zdrowia w szczególności nie wie na tę chwilę nic. Mam wrażenie, że wsadzono go na stołek "z łapanki", bo musiał koniecznie być ktoś swój, a byłego funkcjonariusza SKW może ktoś się będzie bał. Mogłem zadać kilkadziesiąt pytań, które zresztą miałem przygotowane.... tylko po co? Tym razem odpuściłem. Zobaczymy jak będzie układała się współpraca. mam nadzieję, że przynajmniej poprawnie, bo o jakimś wzajemnym zaufaniu raczej trudno tu mówić. W każdym razie, niezależnie od wszystkiego, ja deklaruję jakąś współpracę, bo nie chodzi o moje osobiste sympatie ale dobro pacjentów.
Na dzień dzisiejszy mam wrażenie, że ten człowiek nie wie w co się wpakował. To nie jest tak jak w dowolnym urzędzie czy instytucji państwowej, gdzie szef (np. Starosta może być kompletnym ignorantem). To nie jest nawet tak, jak w każdej innej spółce. Ja zalecam Prezesowi daleko idącą ostrożność w słuchaniu podszeptywaczy.
Na sesji obecny był Prezydent Miasta, który bezpośredniego wpływu na funkcjonowanie szpitala nie ma, ale dzięki któremu sporo dobrego się w TCZ zadziało. kiedy Starosta bezradnie rozkładał ręce Marcin Witko z Rafałem Ambrozikiem jeździli i załatwiali pieniądze (co powinno być zadaniem Węgrzynowskiego) i doprowadzili że jesteśmy SOLO II w sieci szpitali onkologicznych.
Zabrakło natomiast głównego koalicjanta Mariusza Węgrzynowskiego, posła Adriana Witczaka, który zawsze zapewnia o chęci wspierania miasta i powiatu i który jak wieść powiatowa niesie był jedyną (poza Macierewiczem) osobą, z którą Węgrzynowski konsultował powołanie nowego szefa TCZ. Czy to prawda? Nie wiem. Tak twierdzą radni PiS.
To, co mnie przeraża najbardziej, to brak zainteresowania w zapewnieniu bezpieczeństwa zdrowotnego mieszkańców ze strony radnych. Strzępek, Kagankiewicz, Kowalczyk... a gdzie inni. Głupstw opowiadanych przez pana Goskę nawet nie warto komentować. Radny Feliński w czasie dyskusji znudzony mówi: do brzegu.... Cóż brzeg zobaczy zapewne, jak trafi na neurologię z udarem. Ale będzie on jedynie światłem w dłuuuugim tunelu... za którym nie będzie już nic. Żenujące
Radni Koalicji Obywatelskiej wcale nie lepiej. Fachowej wiedzy: zero. A już stwierdzenie Michała Jodłowskiego o ujemnym bilansie zjeżyło mi włosy na głowie.
Piotr Kagankiewicz natomiast zdecydowanie przesadził, Zwrócił bowiem uwagę na możliwość ustanowienia wynagrodzenia dodatkowego dla prezesa w związku wyznaczeniem celów zarządczych. Premia może sięgać 50% wynagrodzenia. Starosta chyba nawet nie wiedział, że tak można, więc teraz już wie i prezes zamiast 24 będzie zarabiać 36 tysięcy,
***
Krótkie podsumowanie.
Wczorajsza sesja Rady Powiatu Tomaszowskiego to kompromitujący obraz zepsucia, pogardy i nieprzyzwoitości. Można było poruszyć wiele wątków, gdyby nie to, że arogancja i pycha starosty Mariusza Węgrzynowskiego przekracza wszelkie granice. Osoby, które oglądały sesję pisały do mnie wczoraj wieczorem zniesmaczone i przerażone zarazem. Zniesmaczone zachowaniem Starosty a przerażone obrazem niekompetencji
Napisz komentarz
Komentarze