Z okazji tego dnia, obchodzonego co roku 5 lutego, baloniki z życzeniami wypuściły w czwartek w Białymstoku w niebo rodziny małych pacjentów, ich przyjaciele, wolontariusze.
"Aby rodzina była zdrowa", "Chcę do domu" - takie m.in życzenia znalazły się na balonikach. Były też marzenia o wycieczkach. W niebo wzbiły się też baloniki z imionami dzieci, którym walki z chorobą nie udało się wygrać.
Życzenia napisały dzieci, mali pacjenci Kliniki Pediatrii Onkologii i Hematologii Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego (UDSK) w Białymstoku. Akcję zorganizowała współpracująca z kliniką Fundacją Pomóż Im. Fundacja prowadzi też m.in. domowe hospicjum dla dzieci.
Onkolog dziecięcy, zastępca kierownika tej kliniki prof. Katarzyna Muszyńska-Rosłan i jednocześnie przewodnicząca rady Fundacji Pomóż Im, powiedziała PAP, że dzień dziecka z chorobą nowotworową na całym świecie służy wsparciu chorych i ich rodzin, ale też szerokiej edukacji i podnoszenie świadomości społecznej.
"To zwiększenie świadomości nie tylko jeśli chodzi o nas, onkologów dziecięcych - bo my dużo rzeczy wiemy. Natomiast chodzi o zwrócenie uwagi również tym, którzy organizują i finansują służbę zdrowia na to, że ten problem istnieje, mimo że się mówi, że to są choroby rzadkie - bo tak pewnie jest. Ale na tyle ważkie, że mając tak dobre wyniki leczenia, ale jednak nie 100 proc. trzeba pamiętać o tym, że ta dziedzina medycyny wymaga bezwzględnie wsparcia finansowego po to, żebyśmy mieli 100 proc. wyleczeń" - powiedziała prof. Muszyńska-Rosłan.
Z danych onkologów dziecięcych wynika, że każdego roku około 1-1,3 tys. kolejnych dzieci w Polsce słyszy diagnozę choroby onkologicznej. Ta liczba mniej więcej utrzymuje się na tym samym poziomie, ale zmieniają się rodzaje dominujących w danym roku nowotworów, choć bezwzględnie najwięcej jest białaczki i to się nie zmienia.
Udaje się wyleczyć ok. 80 proc. małych pacjentów onkologicznych. "Ale oczywiście zależy to od stadium zaawansowania, od rodzaju rozpoznania, od wieku dziecka, od wielu innych czynników" - powiedziała Muszyńska-Rosłan. Dodała, że w przypadku np. białaczki udaje się wyleczyć 90 proc. pacjentów.
Onkolodzy apelują przy okazji do lekarzy rodzinnych o zachowanie tzw. czujności onkologicznej i reagowanie w sytuacjach, gdy np. dziecko nie reaguje na podane mu leczenie, są wątpliwości. "Onkologia niestety dotyka też dzieci i w ich codziennej praktyce warto pamiętać, że pacjent, który się nie układa diagnostycznie, terapeutycznie, nie odpowiada na pomysł leczenia - może warto pomyśleć, skierować go na jakieś badania, pomyśleć o tym, że może się wydarzyć choroba nowotworowa" - zaznaczyła prof. Muszyńska-Rosłan.
Zaapelowała także do rodziców, aby zwracali uwagę na np. guzy czy stwardnienia na skórze u dziecka, asymetrie, natychmiast zgłaszali się do np. lekarza rodzinnego. Dodała, że chodzi też o to, aby uczulić rodziców, aby nie bali się skierowania do onkologa dziecięcego. "Dlatego, że naszym zadaniem jest wykluczyć chorobę nowotworową i tak robimy w 90 proc. przypadków dzieci, które są do nas kierowane do poradni, ale żebyśmy wychwycili ten maleńki odsetek dzieci, u których jednak rozwinęła się taka choroba, to warto zgłosić się" - podkreśliła profesor.
Klinika onkologii i hematologii w UDSK jest jedyną taką w Podlaskiem. Co roku trafiło niej ok. 30 nowych pacjentów, cały czas ma pod opieką pacjentów po leczeniu, dzieci kontynuujące leczenie. Od stycznia do kliniki trafiło sześcioro nowych chorych.(PAP)
Napisz komentarz
Komentarze