Wtedy to zacząłem szerzej patrzeć na sztukę i na tworzących ją ludzi, także tych żyjących w Tomaszowie. Zobaczyłem, jak różne i inne od mojego, a często zaskakujące jest ich artystyczne widzenie otaczającego nas świata. Była to również świetna okazja do konfrontacji swojego warsztatu plastycznego. Taką możliwość dawały zwłaszcza organizowane przez SAP doroczne wystawy prac jego członków. Po raz pierwszy w takim towarzystwie mogłem szerzej zaprezentować swoje prace na III Wystawie Stowarzyszenia w 1969 roku.
Pamiętam, że odbyła się ona w dużej sali tomaszowskiego muzeum, a otwarciu nadano uroczystą oprawę. Zaproszono na nie m.in. przedstawicieli Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, z którą tomaszowski SAP nawiązał bliską współpracę. Przedstawiciel tej uczelni był członkiem komisji kwalifikującej prace zgłoszone na tę wystawę. To, że znalazła się na niej moja olejna martwa natura z bukietem chryzantem było dla mnie dużym wyróżnieniem. Sporą satysfakcją było dla mnie sąsiadowanie na wystawie z takimi autorami, jak: sławny później piosenkarz - Bogusław Mec, czy niemniej znany dzisiaj reżyser filmowy - Arkadiusz Drabiński. Obydwaj pochodzący autorzy z Tomaszowa zaprezentowali swoje szkice portretowe, wykonane na studiach plastycznych.
Z kolei na IV dorocznej wystawie SAP, odbywającej się w 1970 roku w sali na I piętrze MzDK „Włókniarz”, miałem przyjemność pokazać swoje prace obok moich, wcześniej wspomnianych mentorów z plastycznej niwy: Stanisława Wilczyńskiego i Marii Cieślik-Bunzel. Cieszyłem się ze sporego zainteresowania, jaki wzbudził wtedy wykonany przez mnie węglem szkic do planowanego porteru mojej babci – Katarzyny Kobalczyk. Bardzo żałuję, że do tej pory nie udało mi się spełnić tego zamiaru…
Pamiętam, że te pierwsze SAP-owskie wystawy charakteryzowała wyjątkowa różnorodność w podejściu do plastycznej materii. Obok prac wykonanych tradycyjnymi technikami malarskimi i graficznymi trafiały na nie formy na poły użytkowe, a nawet ocierające się o prymitywizm, jak np. okazy tzw. korzenioplastyki wykonywane przez Damazego Wołosewicza. Duże, emocjonalne wrażenie na widzach wzbudzało wykonane w gipsie przez Franciszka Pośpiecha portretowe popiersie jego tragicznie zmarłego syna. Autor umieścił na nim… pozostawione przez syna autentyczne okulary.
Takiej swobodzie artystycznej ekspresji hołdował ówczesny Prezes Zarządu SAP, ale też artystyczny opiekun Stowarzyszenia – znany i ceniony artysta plastyk Jerzy Kustrzyński. Jako początkujący adepci plastyki bardzo liczyliśmy się z jego opiniami, których, zresztą, mimo mocno szwankującego zdrowia nigdy nam nie skąpił. Z wdzięcznością wspominam życzliwe oceny moich prac, jakie uzyskiwałem od Pana Ryszarda w jego mieszkaniu w bloku przy ulicy Polnej. Na podobne wsparcie tomaszowski SAP mógł wtedy liczyć także ze strony innego tomaszowskiego malarza-profesjonalisty, Stanisława Pawłowskiego.
[reklama2]
Inną, poza dorocznymi wystawami, okazją do integracji członów SAP, jak też poznania działań na niwie plastycznej w innych ośrodkach były wycieczki organizowane przez Stowarzyszenie. Jeździliśmy autokarem do Warszawy, Łodzi, Piotrkowa Trybunalskiego i Radomska, by zapoznawać się z prezentowanymi tam wystawami malarstwa czy rzeźby. Pamiętam, jak zazdrościliśmy działającym w tych miastach środowiskom plastycznym, tak profesjonalnym, jak i amatorskim, obiektów i pomieszczeń służących im za pracownie i sale wystaw.
Ich brak w tamtych latach był największą bolączką tomaszowskiego SAP, który musiał korzystać z okazjonalnie użyczanych pomieszczeń w miejskich placówkach kultury. Poprawę sytuacji przyniosła dokonana w 1969 roku adaptacja zabytkowego budynku dawnych jatek miejskich na obiekt kultury pod nazwą „Galeria Pod Arkadami”. Formalnie stał się on filią tomaszowskiego muzeum, ale udostępniono go również naszemu Stowarzyszeniu.
W tym czasie moje związki z SAP nieco się rozluźniły, ale nie ustały zupełnie. Życiowe losy rzuciły mnie poza Tomaszów; najpierw do Gdyni, a potem do Piotrkowa. Nie traciłem jednak więzi z moim rodzinnym miastem i tutejszym środowiskiem plastycznym, w czym bardzo pomocna była moja wieloletnia praca dziennikarska. Wielokrotnie na łamach regionalnej prasy pisałem o kolejnych osiągnięciach tomaszowskiego SAP i jego członków. Szczególnie dogodnym forum do tego stał się stworzony przeze mnie w 1995 roku „Piotrkowski Informator Kulturalny”.
Na łamach tego popularnego miesięcznika, wydawanego do 1999 roku przez ówczesny Wojewódzki Dom Kultury w Piotrkowie, tomaszowski SAP był stałym gościem. W każdym niemal wydaniu PIK-u pojawiały się informacje o plenerach, wystawach i innych przedsięwzięciach tomaszowskiego Stowarzyszenia. Prace jego członków były często również prezentowane w stałej „Galerii PIK-u”, zajmującej kolorową okładkę. W 1996 roku w istniejącej przy PIK-u oficynie wydawniczej miałem przyjemność redagować katalog wydany na 30-lecie tomaszowskiego SAP. Z kolei w 1999 roku pod jego egidą odbyła się w Dzielnicowym Ośrodku Kultury w Tomaszowie-Białobrzegach wystawa moich rysunków. I dzisiaj, mimo upływu lat wciąż czuję się członkiem naszej SAP-owskiej rodziny. Cieszę się z tego, że dołączają do niej kolejne pokolenia ludzi owładniętych, tak jak ja, twórczą pasją i wyznających przyświecające naszemu Stowarzyszeniu już od 50 lat credo: ARS LONGA VITA BREVIS!
Brzustówka, w listopadzie 2016 roku.
Kobalczyk Andrzej
Napisz komentarz
Komentarze