Czy na wycinance można zarobić?
Chyba sobie pani żartuje.
Nie ma pan żadnych dochodów z tej działalności?
Nie. Mam tylko problem w domu. Rodzina narzeka, że nigdy mnie nie ma, bo albo siedzę na zamku, albo w galerii (przyp. red. - w galerii na ul. Brzustowskiej 21 w Inowłodzu). Kultura ludowa sama na siebie nie zarabia, żeby się nią zajmować, trzeba mieć pieniądze z innego źródła. Osobiście mnie to cieszy, bo nie chciałbym, żeby kultura ludowa była handlem.
Czym zatem miałaby być?
Ja traktuję wycinankę jako współzawodnictwo. Reprezentuję region rawsko-opoczyński i stanowię konkurencję dla łowickiego. Chcę się przekonać, jak wypadnę w porównaniu z Łowiczem, czy dam radę, czy nie. Robię to z szacunku dla miejsca, z którego pochodzę. Dla lokalnego patriotyzmu.
Czy młodzi ludzie interesują się wycinanką?
Tak, zwłaszcza dzieciom podoba się to co robię. Jestem zapraszany do szkół na lekcje plastyki i warsztaty. Nieskromnie powiem, że młodzi ludzie mówią czasem, że robię kawał dobrej roboty.
Czy sława dotyczy twórców ludowych? Jest pan rozpoznawaną osobą?
Czasami ludzie mnie rozpoznają, czy to w okolicy, czy w Tomaszowie. Ale nie robię wycinanek dla rozgłosu. Nie w tym rzecz, żebym ja był znany, tylko to, co robię.
Sztuka ma przemawiać za pana?
Dokładnie. Kiedy moja ciotka Siwkowa jeździła gdzieś ze swoimi pracami, nikt nie zapamiętywał jej nazwiska. Ale ludzie pamiętali jej prace i mówili „o, to ta pani, co takie piękne kilimki robiła”.
Ile czasu zajmuje panu wykonanie jednej wycinanki?
To zależy, jaki jest wynik meczu.
Wynik meczu?
Kiedy polska reprezentacja przegrywa w piłkę nożną, to się wkurzam i wycinam najszybciej. Czas wykonania zależy od detali, bo sam kontur można wyciąć bardzo szybko. W ciągu jednego dnia można zrobić 5-6 wycinanek.
Jak długo trwa nauka wycinania?
Niektórzy uczą się bardzo szybko, inni w ogóle tego nie czują.
To kwestia zdolności manualnych?
Same zdolności manualne nie są najistotniejsze. To jak sprawnie poruszamy nożyczkami jest kwestią wprawy i treningu, można się tego nauczyć. Ale najważniejsze to poczuć klimat, poczuć z czego wycinanka się wywodzi. Trzeba wejść do starych chałupek i posłuchać „dziadkowych” opowieści.
Pańska rodzina zajmuje się twórczością ludową od XIX wieku. Czy najmłodsze pokolenie również zajmuje się wycinanką?
Moja młodsza córka potrafi wycinać, manualnie nieźle sobie rodzi. Ona czuje tę wieś, jednak przede wszystkim interesuję ją muzyka ludowa. Starsze dziecko natomiast bardzo ładnie pracuje w plastelinie. Trudno powiedzieć, jak te zainteresowania się rozwiną. Ktoś kiedyś obliczył, że u nas w rodzinie co drugie pokolenie na poważnie zajmuję się sztuką ludową.
Zależy panu na tym, żeby przekazać dzieciom wiedzę i umiejętności?
Chciałbym, żeby dzieciaki wiedziały skąd pochodzą, żeby potrafiły cokolwiek zrobić, żaby nie wstydziły się swoich dziadków.
W jakiej kondycji pana zdaniem jest obecnie sztuka ludowa? Umiera czy ma się dobrze?
Sztuka ludowa radzi sobie, choć wielu omija ją szerokim łukiem. A przecież regiony Polski trzeba znać, wiedzieć, gdzie jest łowickie, a gdzie rawskie; gdzie Pilica płynie i gdzie do Wisły wpada. Dobrze byłoby, gdyby każdy przyjrzał się swoim korzeniom, zapytał babci na jakiej podłodze oberki tańczyła. Trzeba pamiętać o tym, skąd się pochodzi i przede wszystkim się tego nie wstydzić.
Wystawę wycinanek ludowych Aleksandra Dutkiewicza można oglądać na zamku Kazimierza Wielkiego w Inowłodzu w dniach 18 lipca – 30 września.
Napisz komentarz
Komentarze