Na Plac Kościuszki zwieziono działaczy PiS z ościennych powiatów. Dominowali oczywiście tomaszowscy prominenci i ich oddani klakierzy. Zjechali też posłowie i europarlamentarzyści.
Całość uzupełniał elektorat w wieku emeryckim. Agresywni, czerwonolicy kolesie, cuchnący wódą, kojarzący się jedynie ze stadionowymi bandziorami. Pospolite łobuzy płci obojga w wieku od lat 30 do 70. Miała być promocja miasta, był pokaz lokalnej politycznej żulerii.
Poza mną chyba tylko jedna kobieta i szef tomaszowskich struktur partii KORWiN zareagowali na próby pobicia i szarpaniny młodego chłopaka, trzymającego w ręku megafon. Trzeba przyznać, że pani ta zachowała się nad wyraz przyzwoicie. Tłuszcza przyglądała się scence z dziką satysfakcją w oczach.
Na Placu Kościuszki oczywiście zabrakło Policji i służb porządkowych. Kilku miejskich strażników ukryło się za sceną. Zjawili się dopiero wtedy, kiedy poprosiłem o reakcję. Strażniczka, od której zażądałem, by spisała agresywnego i ubliżającego mi jegomościa, nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Na szczęście jednego agresywnego i pijanego lumpa udało się obezwładnić i odprowadzić.
Zajście podsumować można tylko w taki sposób, że skoro służba ta jest nieskuteczna i służy jedynie jako osobista ochrona politycznych dygnitarzy, to może przyszła w Tomaszowie pora na zorganizowanie referendum, które postawiłoby znak zapytania nad sensem jej istnienia.
Napisz komentarz
Komentarze