Życie wirtualne staje się często drugim (a nawet pierwszym!) życiem użytkowników Internetu, zgodnie z zasadą, że czego nie ma w necie, tego nie ma w ogóle. Są tacy, którzy prowadzą wideo-blogi w więzieniach, we własnym aucie, mieszkaniu.
A nasza progenitura? Dla pokolenia Z (ludzi urodzonych w drugiej połowie lat 90-tych poprzedniego stulecia i młodszych), my userzy popularnego Fejsa jesteśmy już anachroniczni. Więcej nawet – tkwimy wciąż w analogowym świecie. Nasze dzieci poczynając od wczesnego gimnazjum streamują swoje życie od chwili, gdy otworzą swe śliczne błękitne oczęta, aż do momentu gdy zasną znużone. Robią to bez cenzury, nie czując obciachu, za pomocą aplikacji Snapchat.
Czym jest Snap, dowiedziałam się bardzo niedawno. Aplikacja z rysunkiem duszka powstała niecałe 4 lata temu i miała swój debiut w lipcu 2011 roku pod nazwą Picaboo.
Snapchat to komunikator wykorzystujący fotografie i filmy. Obecnie korzysta z niego ponad miliard osób. Polega na wysyłaniu komunikatów w formie zdjęć i filmików, które znikają po najdłużej 10 sekundach. Te znikające obrazki powodują wrażenie intymności i momentalności, a moda na nie dopiero się rozkręca. Gdy ja ściągnęłam Snapchata pół roku temu, ani jedna osoba z mojej książki adresowej nie używała aplikacji. Dawała ona wrażenie wolności i luzu, gdyż zdjęcia nie były przesyłane, by zbierać lajki ( lub "żebrolajki").
Dziś młodzi ludzie poczynając od gimnazjum zamiast cieszyć się wiosną w plenerze streamują swoje życie robiąc snapy wszystkiego. Są nawet badania, które pokazują, że 60% wysyłanych treści, to głupie miny. Głównymi użytkownikami Snapa są osoby w wieku 18-24 lat, a ta granica przenosi się w wiek określany jako "późna podstawówka- wczesne gimnazjum". Kontakt i poczucie wspólnoty rodzi się nie w realu (nie mylić z nazwą sklepu), tylko w sieci.
Jest jeszcze inny aspekt przesyłania zdjęć: seksting. Podobno już co 9-ty nastolatek (nastolatka) w Polsce wysłał swoje rozebrane zdjęcie korzystając z Internetu lub telefonu. Większości z nich wydaje się, że pozostają anonimowi, bezimienni i bezpieczni. Są również wysyłane zdjęcia uwieczniające wpadki koleżanek i kolegów. Mamy tu do czynienia z "efektem kabiny pilota". Sprawca, często bardzo młody nie widzi cierpienia ofiary – wysyłając zdjęcie przez Internet lub na telefon, przestaje być jego właścicielem, nie ma wpływu, jak zostanie wykorzystane i przez kogo.
Być może, my – rodzice, demonizujemy technologię w obawie przed tym, że nasze dzieciaki będą wyautowane społecznie. Być może to mit, że współczesne nastolatki wolą nawiązywać relacje poprzez urządzenia mobilne. A Snapchat jest odpowiedzią na kulturę przesytu – samousuwające się wiadomości pozwalają ujarzmić chaos i nadmiar informacji. Jednak nasze dzieci – pokolenie Z – rośnie w zupełnie innej rzeczywistości, niż ta, w której dorastaliśmy my. Jakie zagrożenia i możliwości są z tym związane? O tym opowiada film dokumentalny znanej blogerki i badaczki nowych form komunikacji.
Film nie jest badaniem w dokładnym rozumieniu tego słowa. Pokazuje trend społeczny w komunikacji nastolatków i dzieci. Być może rozwieje stereotypy i obawy jakie tkwią w nas – rodzicach. Pamiętajmy jednak, że z dzieckiem jest jak z walizką : tyle wyjmiesz ile włożysz!
IW
Napisz komentarz
Komentarze