Na początku lat siedemdziesiątych George Harrison przeżywał najlepsze dni w swojej solowej karierze. W roku 1970 wydał znakomitą płytę "All Things Must Pass". Rok 1971 przyniósł z kolei jego świetny, nie tylko pod względem charytatywnym, ale także muzycznym, projekt: "The Concert for Bangladesh".
Utwór "Bangla Desh" – wydany przez Harrisona jako pozaalbumowy singiel w lipcu 1971 roku – rozpoczynają słowa:
"Przyszedł do mnie przyjaciel, miał w oczach smutek, prosił o pomoc, bo jego kraj umiera. Proszę was wszystkich, pomóżcie uratować tym ludziom życie".
1 sierpnia 1971 roku w nowojorskim Madison Square Garden odbyły się dwa koncerty – oba na rzecz Bangladeszu. Ich inicjatorem był Ravi Shankar, a sam George Harrison wcielił ten projekt w życie. Były to pierwsze rockowe koncerty charytatywne w historii.
Ravi Shankar, urodzony w Bengalu indyjski kompozytor i wirtuoz gry na sitarze, a równocześnie autorytet Harrisona, poprosił go o pomoc. W Pakistanie Wschodnim (dzisiejszym Bangladeszu) od 4 lat toczyła się wojna o autonomię kraju. Konflikt był tak poważny, że liczba uchodźców osiągnęła 10 milionów. W głównej mierze były to kobiety i dzieci – i to dla nich potrzebna była pomoc. Brakowało im środków do życia.
Shankar zwrócił się do najbogatszego i najbardziej wpływowego człowieka, jakiego znał – eks-Beatlesa. Dzięki kontaktowi z Harrisonem, Ravi Shankar znany był już bywalcom festiwali muzycznych, jak choćby Monterey w 1967 roku i Woodstock w 1969 roku. Jego muzyka miała ogromny wpływ na hippisowską rewoltę lat 60-tych, ewolucję brzmienia zarówno The Beatles, jak i Johna Coltrane'a. W tym wypadku, to jednak przede wszystkim status Harrisona pozwolił na rozmach: zorganizowanie koncertów z niepowtarzalną listą gości oraz zawrotnymi, w całości przeznaczonymi na zamierzone cele, wpływami.
Choć czasu na przygotowania nie było wiele, koncert odbył się bez większych przeszkód. Zwiastunem imprezy było jedynie ogłoszenie w New York Times. Mimo to w przededniu sprzedaży biletów słynną halę Madison Square Garden otoczyło koczowisko ludzi. W dniu koncertu czarnorynkowa cena wejściówek osiągnęła niebotyczną kwotę 1 tysiąca dolarów – sumę, za którą można było wtedy kupić nowego Harley'a Davidsona. Bilety rozeszły się w niesamowitym tempie. Ostatecznie popołudniowy i nocny koncert obejrzało 50 tysięcy ludzi, a dochody ze sprzedaży biletów wyniosły 250 tysięcy dolarów. Tę kwotę przekazano na konto UNICEF. Dalsze, w wysokości 15 milionów dolarów, przyniosła sprzedaż albumu płytowego z koncertu i dystrybucja filmu.
W 1990 roku George Harrison mówił o sumie 50 milionów dolarów wpływów. Koncerty okazały się wielkie nie tylko ze względu na ogromny sukces finansowy. Realizatorem dźwięku był sławny Phil Spector. Występy rozpoczynał Ravi Shankar (sitar), Ali Akbar Khan (sarod) i Alla Rakha (tabla). W drugiej części obok Georga Harrisona wystąpili miedzy innymi: Eric Clapton, Bob Dylan, Billy Preston, Leon Russell, Ringo Starr, Jim Keltner, zespół Bedfinger, Carl Radle i Klaus Voorman – muzyczne creme de la creme.
Mimo tego, że Eric Clapton odgrywał drugoplanową rolę, spowodowaną jego złym stanem zdrowia (za co winić można paskudną pochodną metadonu, którą wspomógł się uzależniony podówczas Clapton), dał z siebie wszystko. Niektórzy do dziś przysięgają, że nad Madison Square Garden uniósł się dach, gdy George Harrison zapowiedział lakonicznie: "A teraz stary przyjaciel nas wszystkich: Bob Dylan". Żeby zrozumieć rangę tego wydarzenia, musimy pamiętać, że Dylan – wtedy zaledwie 30-latek – od kilku lat konsekwentnie odcinał się od nadanego mu przez opinię publiczną tytułu "legendy". Od jego ostatnich koncertów minęło wówczas 5 lat. Po wypadku w Woodstock, Dylan wystąpił tylko dwa razy z grupą The Band. Tej nocy pozwolił sobie na trzeci wyjątek. Jeden z krytyków napisał: "Jezus i Ghandi wykonujący w duecie 'Satisfaction' nie otrzymaliby owacji na miarę Dylana!". Obok śpiewającego Dylana stał George, Leon Russell i Ringo.
A na koniec: na całym świecie ludzie nadal się mordują a klęska goni klęskę. Wsłuchując się w "Concert for Bangladesh", można przenieść się do czasów, gdy muzycy naprawdę myśleli, że mogą pomóc uratować świat i uczynić go lepszym.
PS. Olivia Harrison przejęła dziedzictwo swojego nieżyjącego męża i kontynuuje w ramach George Harrison Found for UNICEF charytatywną działalność dla krajów trzeciego świata, zbierając ogromne środki na pomoc głodującym i potrzebującym dzieciom.
PW
Napisz komentarz
Komentarze