Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 6 kwietnia 2025 15:42
Reklama

Gdy muzycy naprawdę myśleli, że mogą pomóc uratować świat

Jako młody chłopak marzyłem o tym, aby zobaczyć film "The Concert for Bangladesh". Stało się to dopiero na początku lat osiemdziesiątych w domu studenckim przy ulicy Lumumby w Łodzi. Był to jeden z seansów w ramach cyklu prezentacji (trudno dostępnych wówczas) filmów muzycznych. Chociaż niewiele widziałem i niewiele słyszałem – film wyświetlany był z taśmy video fatalnej jakości – nabrałem pewności już wtedy, że składające się na film nagrania koncertowe są zupełnie wyjątkowe.

Na początku lat siedemdziesiątych George Harrison przeżywał najlepsze dni w swojej solowej karierze. W roku 1970 wydał znakomitą płytę "All Things Must Pass". Rok 1971 przyniósł z kolei jego świetny, nie tylko pod względem charytatywnym, ale także muzycznym, projekt: "The Concert for Bangladesh".

Reklama

 

Utwór "Bangla Desh" – wydany przez Harrisona jako pozaalbumowy singiel w lipcu 1971 roku –  rozpoczynają słowa:

 

"Przyszedł do mnie przyjaciel, miał w oczach smutek, prosił o pomoc, bo jego kraj umiera. Proszę was wszystkich, pomóżcie uratować tym ludziom życie".

 Tym przyjacielem był Ravi Shankar.

 

1 sierpnia 1971 roku w nowojorskim Madison Square Garden odbyły się dwa koncerty – oba na rzecz Bangladeszu. Ich inicjatorem był Ravi Shankar, a sam George Harrison wcielił ten projekt w życie. Były to pierwsze rockowe koncerty charytatywne w historii.

 

Ravi Shankar, urodzony w Bengalu indyjski kompozytor i wirtuoz gry na sitarze, a równocześnie autorytet Harrisona, poprosił go o pomoc. W Pakistanie Wschodnim (dzisiejszym Bangladeszu) od 4 lat toczyła się wojna o autonomię kraju. Konflikt był tak poważny, że liczba uchodźców osiągnęła 10 milionów. W głównej mierze były to kobiety i dzieci – i to dla nich potrzebna była pomoc. Brakowało im środków do życia.

 

Shankar zwrócił się do najbogatszego i najbardziej wpływowego człowieka, jakiego znał – eks-Beatlesa. Dzięki kontaktowi z Harrisonem, Ravi Shankar znany był już bywalcom festiwali muzycznych, jak choćby Monterey w 1967 roku i Woodstock w 1969 roku. Jego muzyka miała ogromny wpływ na hippisowską rewoltę lat 60-tych, ewolucję brzmienia zarówno The Beatles, jak i Johna Coltrane'a. W tym wypadku, to jednak przede wszystkim status Harrisona pozwolił na rozmach: zorganizowanie koncertów z niepowtarzalną listą gości oraz zawrotnymi, w całości przeznaczonymi na zamierzone cele, wpływami.

 

Choć czasu na przygotowania nie było wiele, koncert odbył się bez większych przeszkód. Zwiastunem imprezy było jedynie ogłoszenie w New York Times. Mimo to w przededniu sprzedaży biletów słynną halę Madison Square Garden otoczyło koczowisko ludzi. W dniu koncertu czarnorynkowa cena wejściówek osiągnęła niebotyczną kwotę 1 tysiąca dolarów – sumę, za którą można było wtedy kupić nowego Harley'a Davidsona. Bilety rozeszły się w niesamowitym tempie. Ostatecznie popołudniowy i nocny koncert obejrzało 50 tysięcy ludzi, a dochody ze sprzedaży biletów wyniosły 250 tysięcy dolarów. Tę kwotę przekazano na konto UNICEF. Dalsze, w wysokości 15 milionów dolarów, przyniosła sprzedaż albumu płytowego z koncertu i dystrybucja filmu.

 

W 1990 roku George Harrison mówił o sumie 50 milionów dolarów wpływów. Koncerty okazały się wielkie nie tylko ze względu na ogromny sukces finansowy. Realizatorem dźwięku był sławny Phil Spector. Występy rozpoczynał Ravi Shankar (sitar), Ali Akbar Khan (sarod) i Alla Rakha (tabla). W drugiej części obok Georga Harrisona wystąpili miedzy innymi: Eric Clapton, Bob Dylan, Billy Preston, Leon Russell, Ringo Starr, Jim Keltner, zespół Bedfinger, Carl Radle i Klaus Voorman – muzyczne creme de la creme.

 

 

Mimo tego, że Eric Clapton odgrywał drugoplanową rolę, spowodowaną jego złym stanem zdrowia (za co winić można paskudną pochodną metadonu, którą wspomógł się uzależniony podówczas Clapton), dał z siebie wszystko. Niektórzy do dziś przysięgają, że nad Madison Square Garden uniósł się dach, gdy George Harrison zapowiedział lakonicznie: "A teraz stary przyjaciel nas wszystkich: Bob Dylan". Żeby zrozumieć rangę tego wydarzenia, musimy pamiętać, że Dylan – wtedy zaledwie 30-latek – od kilku lat konsekwentnie odcinał się od nadanego mu przez opinię publiczną tytułu "legendy". Od jego ostatnich koncertów minęło wówczas 5 lat. Po wypadku w Woodstock, Dylan wystąpił tylko dwa razy z grupą The Band. Tej nocy pozwolił sobie na trzeci wyjątek. Jeden z krytyków napisał: "Jezus i Ghandi wykonujący w duecie 'Satisfaction' nie otrzymaliby owacji na miarę Dylana!". Obok śpiewającego Dylana stał George, Leon Russell i Ringo.

 

 

A na koniec: na całym świecie ludzie nadal się mordują a klęska goni klęskę.  Wsłuchując się w "Concert for Bangladesh", można przenieść się do czasów, gdy muzycy naprawdę myśleli, że mogą pomóc uratować świat  i uczynić go lepszym. 

 

PS. Olivia Harrison przejęła dziedzictwo swojego nieżyjącego męża i kontynuuje w ramach George Harrison Found for UNICEF charytatywną działalność dla krajów trzeciego świata, zbierając ogromne środki na pomoc głodującym i potrzebującym dzieciom.

 

                                                                                                                       PW

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
zachmurzenie umiarkowane

Temperatura: 4°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1018 hPa
Wiatr: 28 km/h

Reklama
Reklama

Wasze komentarze

Autor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Szanowny Panie Prezydencie. To pańskie wyjaśnienie w sprawie tej S12 jest trochę mętne. Wystarczyło napisać ludziom om tym, co decyduje o pewnym odrzuceniu tzw. wariantu północnego i o zdecydowanym dążeniu do jednego z wariantów południowych (tych wariantów południowych było dwa, lub trzy). Przy okazji: pewien poseł robi akcję, aby ludziska zaprotestowali przeciwko wariantom południowym (listy, sms-y), Ciekawe, czy pewien minister też dostał taki anons.Źródło komentarza: M. Witko - o inwestycjach i trasie S12Autor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Szanowny Panie Komendancie Marcinie Dulas: i o to chodzi!!! moje najlepsze gratulacje - chłopcze!!!Źródło komentarza: Marcin Dulas nowym komendantem wojewódzkim PSP w ŁodziAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Mój wredny dodatek: apeluję do tych przeciwników tego powiatowego, debilowatego PiS-u: zróbcie wreszcie, do kur.y nędzy, porządek z tymi ciemniakami!!!Źródło komentarza: Kataklizm w powiatowym samorządzieAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Ja, wszem i wobec zawsze pisałem i mówiłem, że jestem zawziętym pisiorem. Tak, to jest prawda. Ale za taką moja deklaracja jest to, że owszem: PiS - tak, ale nie za wszelką cenę. Tę granicę przyzwoitości przekraczają obecni przedstawiciele PiS-u w naszym powiecie. Więc mówię i pisze tak: dosyć tej pisowskiej kołtunerii w naszym powiecie. To są bezmózgi, bezmyślni, lokalni cwaniacy, którzy mają w du.ie jakiekolwiek ideały. Ich jedynym ideałem jest: "wadza, wadza" i jeszcze raz "wadza". To jest tragedia, nawet na lokalnym poziomie.Źródło komentarza: Kataklizm w powiatowym samorządzieAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: No i to jest bardzo dobry komunikat tego radnego dla normalnych ludzi. Do tych normalnych ludzie nie zaliczam szefostwa powiatu na czele z powiatowym katechetą i jemu podobnych. Ci, którzy cieszą się z rezygnacji tego radnego, sami - durnie, nie wiedzą, z czego się właściwie ci durnie cieszą. Totalna żenada i totalna bryndza...Źródło komentarza: Jeszcze jedna rezygnacjaAutor komentarza: Mariusz StrzępekTreść komentarza: To bardzo dobry pomysł, ale chyba jednak będzie pani ZwolakowaŹródło komentarza: Jeszcze jedna rezygnacja
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklama