Nie znano wtedy terminu rock alternatywny, posługiwano się jedynie łatką college rock. Amerykańskie stacje radiowe raczyły wówczas słuchaczy niewadzącymi i niewnoszącymi niczego nowego hitami w mocno mainstreamowym wydaniu, a gatunki "niepopularne" jak new wave, punk rock i cały muzyczny underground można było usłyszeć dzięki "college radios", czyli niekomercyjnym rozgłośniom powstającym przy uniwersyteckich kampusach. R.E.M. znieśli ten podział. Wraz z Sonic Youth i kilkoma innymi niepokornymi zespołami utorowali drogę na listy przebojów grupom niezależnym.
Początkowo teksty R.E.M., mówiące niechcianą prawdę o sprawach społecznych i politycznych, zyskiwały uznanie w amerykańskich środowiskach akademickich. Utwory zespołu grano w radiach studenckich i dopiero stamtąd trafiały na krajowe listy przebojów. Wiele osób wspomina, że w latach osiemdziesiątych był to jedyny zespół gitarowy z południa USA, którego słuchanie nie było obciachem.
Peter Buck, Michael Stipe, Mike Mills i Bill Berry poznali się w Athens, mieście oddalonym o półtorej godziny jazdy samochodem od stolicy stanu Georgia, Atlanty. Athens liczyło wówczas 50 tysięcy stałych mieszkańców, a wśród nich nie brakowało zarówno mieszkającej na ulicy biedoty, pozamykanych w willowych dzielnicach krezusów, a także 20 tysięcy studentów. Miasto do dziś jest wielkim kampusem i siedzibą Uniwersytetu Staniu Georgia jednocześnie.
Z końcem lat 60-tych wydział sztuk pięknych na tym uniwersytecie zyskał renomę przystani niespokojnych duchów. Tam właśnie spotkali się wszyscy członkowie R.E.M. Pomiędzy imprezami, studiowaniem i występami zaczęli komponować muzykę. Mills i Berry kochali braci Allmanów, a Buck i Stipe słuchali na okrągło Velvet Underground i Television, a na dokładkę nie odpuszczali żadnego koncertu Patti Smith. (Warto wspomnieć, że po latach Patti pojawi się na ich dwóch albumach, "New Adventures in Hi-Fi" z 1996 roku, a także na ostatniej płycie z 2011 roku, "Collapse into Now".) Muzyczne fascynacje młodych artystów udało się łatwo pożenić: „Poszło nam z górki: czołem, jak ci leci, no to gramy! A po dwóch dniach byliśmy zespołem”.
R.E.M. w 1980 roku stali się w Athens gwiazdą pierwszej jasności. Ale nie chcieli zrezygnować z rynkowego sukcesu i rozpoczęli nieustającą trasę koncertową. W wywiadzie dla Rolling Stone Michael Stipe porównał okres niekończących się tras do idei bycia "w drodze" Kerouaca. Wszystkim "kerouacofilom" radził założyć grupę rockową i zbliżyć się do swojego ideału.
W 1981 roku światło ujrzał pierwszy singiel zespołu, "Radio Free Europe", a później "Chronic Town". Ta ostatnia EP-ka przez 3 miesiące utrzymywała się na szczytach list przebojów studenckich radiostacji.
Ale wszystko dobre, co się dobrze kończy. Na szczęście dla R.E.M., z chwilą ukazania się ich pierwszej płyty długogrającej "Murmur", albumu prawdziwie odjazdowego, grupa zapewniła sobie ogólnokrajową popularność. W lipcu 1983 roku płyta znalazła się w czołowej 50-ce listy magazynu Billboard. Rolling Stone uznał "Murmur" za album roku.
Czas pokazał, że grupa wykorzystała swoją szansę. Nagrali wiele wspaniałych płyt. Wypełniony treściami politycznymi pierwszy album miał tylko jedną miłosną piosenkę, "The One I Love" – i to właśnie ona stała się największym przebojem.
Lecz to, co najlepsze miało dopiero nadejść. Kiedy osiągnęli niebywały sukces w latach 90-tych wraz z wydaniem płyty „Out of Time”, zapraszali na swoje koncerty grupy jeszcze nieznane, w tym Radiohead i Wilco. Jestem im za to wdzięczny.
Tymczasem gdy w amerykańskich mediach jednym z najbardziej eksploatowanych tematów stała się Generacja X [termin odnoszący się do młodych ludzi urodzonych na przełomie lat 60-tych i 70-tych, którzy nie odnajdywali się w nastawionej na sukces kulturze USA], to właśnie R.E.M. stali się głosem pokolenia.
R.E.M. można uważać też za współautorów sukcesu płyty „Nevermind”, którą w 1991 nagrała Nirvana – i równocześnie kilku innych grup: Soundgarden, Pearl Jam, Alice in Chains, Screaming Trees, które zapoczątkowały światową popularność grunge'u. To videoclip do „Losing my Religion” utorował drogę do MTV „Smells Like Teen Spirit”. Płyta „Out of Time” i wydana rok później w 1992 roku „Automatic for the People” sprzedały się w 30 milionach egzemplarzy, mimo że zespół po nagraniu ich nie zagrał żadnej trasy koncertowej. W 1992 roku zgarnął za krążek trzy statuetki Grammy.
Wisienką na torcie było podpisanie z wytwórnią Warner kontraktu, wartego w 1994 r. zawrotną sumę 80 milionów dolarów – najwyższą w historii muzycznego biznesu. W ten sposób R.E.M. osiągnęli sukces, o jakim wiele grup muzycznych może wciąż tylko pomarzyć. Mogli nagrywać to, co chcieli i tworzyć muzykę, jaką uważali wyłącznie za swoją. Zostali do końca grupą niezależną.
Po 31 latach – i ponad 3 dekadach działalności – grupa przestała istnieć. Na stronie internetowej zespołu napisano: „Dziękujemy wszystkim, którzy chcieli nas słuchać. Zbudowaliśmy razem coś niezwykłego, ale teraz czas wyjść z tej imprezy”.
A to wszystko bez kłótni, skandali i gwiazdorzenia.
P.S. W 2003 roku odwiedzili Polskę. Moja córka wyciągnęła mnie wówczas na ich koncert na warszawski Torwar. I dziękuje jej za to. Okazało się, że był to jeden z najlepszych koncertów, na jakim byłem.
*R.E.M.: z ang. Rapid Eye Movement – faza snu, w której występuje wysoka aktywność mózgu i występują marzenia senne.
PW
Napisz komentarz
Komentarze