- Dzisiejsi dyrektorzy stracą swoje stanowiska, co nie znaczy, że nie mogę się o nie ubiegać powtórnie - przekonywał Witko. Mówił również o szeregu spotkań, jakie odbyły się ze wszystkimi radami pedagogicznymi, szkół i przedszkoli, których połączenie zaplanowano. - Na siedemnaście placówek, trzynaście nie wnosiło żadnych zastrzeżeń i pozytywnie zaopiniowało akty założycielskie zespołów.
Negatywne opinie wystawiły przedszkola numer 5, 7 i 19, które mają tworzyć zespół wspólnie ze Szkołą Podstawową numer 12. W sumie powstać ma pięć zespołów szkolno - przedszkolnych i jeden zespół przedszkolny.
- Dzieciom nie dzieje się krzywda, nauczycielom również - twierdzi prezydent. - Natomiast tak, jak nikt nie jest prezydentem zawodowym, tak nikt nie jest dyrektorem zawodowym. nauczycielem się jest, a dyrektorem się bywa.
Witko podkreślał raz jeszcze, że zmiany mają służyć lepszej organizacji tomaszowskiej oświaty, a dokładnie mówiąc przedszkoli. Przypomniał artykuły prasowe, w których poruszano koszty funkcjonowania i jakość oświaty w naszym mieście.
- Spotkałem się z opiniami, że jest to w Tomaszowie tak skostniała struktura, której nie da się w żaden sposób zmienić. Zapowiadałem w swojej kampanii, że nie będziemy bali się zmian - tłumaczył. - Zmienia się Polska i zmienia się nasze otoczenie. Została też zreformowana oświata. W Tomaszowie w tym zakresie nic się nie działo, a chcemy aby zaczęło się dziać i to zaczęło się dziać dobrze.
Prezydent zauważył też, że przedszkolne placówki publiczne, prowadzone przez miasto, niejednokrotnie "odstają" od przedszkoli niepublicznych, w których jest znacznie większy wachlarz zajęć. Planowane zmiany mają zapewnić, że środki finansowe skierowane zostaną przede wszystkim do maluchów.
- Chcemy aby we wszystkich przedszkolach odbywały się zajęcia muzyczne, rytmiczne, zajęcia z logopedą, żeby można było korygować wady postawy i inne zajęcia dodatkowe - wyliczał.
Tomaszów Mazowiecki wydaje na przedszkola ponad 19 milionów złotych rocznie. Dotacja na ten cel z budżetu państwa to 2,6 miliona złotych. Opłaty wnoszono przez rodziców to 1,8 miliona złotych. Oznacza to, że prawie 15 milionów złotych pochodzi bezpośrednio z kasy miejskiej.
Dla porównania w roku 2003 wydatki na podobną liczbę przedszkoli oraz uczęszczających do nich dzieci wynosiły 8 milionów złotych.
- Chcemy wydawać pieniądze w sposób racjonalny i przemyślany - podsumował wyliczenia Witko.
Prezydent krytykował również fakt, że w Tomaszowie dyrektorzy przedszkoli zwolnieni są z tzw. pensum, czyli godzin nauczycielskich (dydaktycznych). Generuje to straty na poziomie 200 złotych rocznie. Podobne zwolnienia posiadali jedynie dyrektorzy największych placówek szkolnych (ZS 4).
Marcin Witko uspokajał też rodziców, twierdząc, że nic złego się nie dzieje, a wręcz przeciwnie, można szybo oczekiwać pozytywnych zmian jakościowych. Jego zdaniem dyrektorzy wykorzystują rodziców do protestów w obawie o własne miejsca pracy.
Prezydent przyznał natomiast, że na chwilę obecną nie przygotowano kalkulacji, dotyczących skutków finansowych planowanych zmian. Twierdzi jednak, że nie będą miały one negatywnego charakteru, co oznacza, że koszty funkcjonowania oświaty w mieście nie wzrosną.
Wiceprezydent Zofia Szymańska dodała, że oszczędności finansowe nie są przyczyną "reformy" oświatowej. -Mamy świadomość, że oświata to nie jest dziedzina, gdzie takich oszczędności należy poszukiwać. Zmiany mają charakter administracyjny, a naszym zadaniem jest wydatkować pieniądze na edukację a nie do końca na administrowanie edukacją. Będziemy poszukiwać więc racjonalizacji wydatków.
Władze miasta nie obawiają się także odpodmiotowienia dzieci, ponieważ przedszkola będą w dalszym ciągu funkcjonować we własnych budynkach.
Napisz komentarz
Komentarze