Przez wiele lat nikt nie wiedział, kim jest i jak wygląda. Muzyka była dla niego ważniejsza niż popularność. Miał szansę zostać jednym z najbardziej znanych muzyków na świecie. Zaskoczył branżę muzyczną tym, że "olał" sławę i fortunę, czyli atrybuty popularności najistotniejsze dla innych artystów muzycznych. Jego filozofia pozwoliła mu żyć mniej wygodnie, za to na jego warunkach – unikając przy tym powierzchownych atrybutów gwiazdorstwa i skupiając się na tym, co było dla niego najistotniejsze: muzyce.
Chociaż urodził się w Oklahoma City, lata młodzieńcze spędził w Tulsa. Jako młody chłopak występował w przeróżnych zespołach rock and rollowych i swingowych. W 1959 roku, w wieku 21. lat, pracował w Nashville w firmie koncertowej Grand Ole Opry, która nadawała audycje radiowe z muzyką country. W 1964 roku wraz z przyjaciółmi z Tulsa – pianistą Leonem Russellem i grającym na basie Carlem Radle – przenosi się do Los Angeles. Tam zaczynają grać z bardzo popularnymi wówczas Dalaney and Bonnie. Grupa ta, jak okazało się później, miała ogromny wpływ na wielu wykonawców rockowych, w tym chociażby Erica Claptona.
W 1965 roku Cale nagrywa swój najbardziej znany w przyszłości utwór "After Midnight". Sam wspominając tamte czasy mówi:
"Próbowałem grać po klubach. Zająłem się realizacją dźwięku. W dzień pracowałem, w nocy grałem. Starałem się pisać piosenki, żeby coś sprzedać na boku, ale nic mi nie szło. Tak się w końcu spłukałem, że wróciłem do Oklahomy z gitarą na plecach. Machnąłem ręka na cały ten show-business".
J.J. Cale klepie nadal biedę i grywa w małych klubach. Pewnego dnia włącza radio i słyszy własną piosenkę "After Midnight" w wykonaniu Erica Claptona. Jest to pierwszy solowy singiel Claptona wydany w 1970 roku z utworem nieznanego nikomu artysty. Piosenka trafia na amerykańską listę przebojów Top Twenty. J.J. Cale podpisuje swój pierwszy kontrakt z wytwórnią płytową Mercury. Rozwija wciąż swój styl muzyczny, będący mieszanką country, bluesa, rock and rolla i cajun, który zaczęto określać jako "laid-back" (z angielskiego: wyluzowany, niespieszny). On sam opisuje swoją muzykę jako oszczędną, łagodną i.... niedopracowaną.
Mimo że debiutancki singiel ukazał się w 1958 roku, dopiero 14 lat później ujrzał światło dzienne pierwszy album artysty, "Naturally". Otwierał go utwór "Call Me the Breeze", który stał się sztandarowym utworem Lynyrd Skynyrd. Grupa ta umieściła go na płycie z 1974 roku, "Second Helping", obok swojego wielkiego przeboju "Sweet Home Alabama".
Mnie oczarowała całkowicie płyta "5" z 1979 roku. Stała się od tego czasu moją ulubioną płytą J.J.Cale'a i myślę, że wówczas zostałem jego fanem. Utwory z tej płyty to czysta magia: mieszanka soulu, bluesa, country i funku. Są to najlepsze kompozycje z dorobku artysty. Wystarczy tylko posłuchać: "Don't Cry Sister" czy "Sensitive Kind", utworu, za który wzięli się m.in. Carlos Santana i John Mayall.
J.J. Cale był wolnym artystą: nagrywał i koncertował wtedy, gdy miał na to ochotę. Odmawiał występów z playbacku w programach telewizyjnych, twierdząc, że jest muzykiem, a nie aktorem.
W 2004 roku Eric Clapton zaprasza J.J.Cale'a na Crossroads Guitar Festival, a w 2006 roku nagrywają razem płytę "The Road to Escondido" – album ten otrzymał nagrodę Grammy jako najlepsza płyta bluesowa. Na temat tej współpracy Clapton powiedział, iż było jego największą ambicją nagranie muzyki z człowiekiem, który inspirował go tak długo, odkąd sięga pamięcią.
Jeżeli znajdzie się ktoś, kto nie słuchał J.J. Cale'a to na początek polecam płytę "5" i oczywiście album "Troubadour". Na pewno stwierdzicie wówczas, że muzyka Dire Straits i Marka Knopflera nie jest taka nowatorska i nie ma tak odkrywczego brzmienia, jak mogłoby sie wydawać.
Wspominając o popularyzowaniu utworów J.J.Cale'a, byłoby błędem pominąć grupę Widespread Panic, kontynuatora muzyki Grateful Dead, która od 30 lat wykonuje na swoich koncertach utwór "Travelin Light" oraz Lucindę Williams, która na swojej ostatniej płycie zamieściła utwór "Magnolia".
PS. Z okazji pierwszej rocznicy śmierci J.J. Cale'a w 2014 roku Eric Clapton wraz z przyjaciółmi nagrali płytę "The Breeze: An Appreciation of J.J. Cale".
PPS. Wypada też uściślić:
Clapton, Eric – gitarzysta, nie napisał „Kokainy”, ale substancja nie była mu obca
Cocaine – klasyk, napisał J.J. Cale, ale sam daleki był od uzależnienia
PW
Napisz komentarz
Komentarze