Wiele ze stron zainfekowanych jest wirusami. Jedno nieprzemyślane kliknięcie i system operacyjny komputera znajduje się w proszku. Do ściągania pornografii używa się także sieci P2P (per to per).
Okazuje się, że i jej wykorzystanie może być niebezpieczne i narazić osobę korzystająca na spore nieprzyjemności. Do Powiatowego Rzecznika Konsumentów wpłynęła ostatnio duża liczba spraw od osób, których "zaintrygowało" w Internecie hasło "podrywacze".
Zacznijmy może od tego, że ściąganie (także chronionych prawem autorskim) plików z Internetu nie jest w Polsce nielegalne. Karą zagrożone jest natomiast ich udostępnianie. Stąd biorą się problemy internautów przed którymi ostrzega Agnieszka Drzewoska-Łuczak, Powiatowy Rzecznik Konsumentów. Używając sieci P2P nie tylko pobieramy pliki ale równocześnie je udostępniamy, "rozsiewając" wśród osób, pobierających i udostępniających dany plik równocześnie.
- Skargi, jakie są do mnie kierowane, dotyczą pism zatytułowanych "przedsądowe wezwanie do zapłaty" wysyłanych przez firmę, która w nazwie w swej nazwie sugeruje, że jest kancelarią prawną - wyjaśnia Agnieszka Drzewoska-Łuczak. - Tymczasem wrażenie jest złudne, ponieważ adwokaci, zgodnie z obowiązującym prawem nie mogą prowadzić swojej działalności w ramach kapitałowych.
W swoich pismach, spółka jako podmiot posiadający wyłączne prawa do dystrybucji pornograficznych filmów z cyklu "Podrywacze" domaga się polubownej zapłaty kwoty 750 złotych tytułem naprawienia szkody z tytułu naruszenia majątkowych praw autorskich. Firma straszy też, że w przypadku braku wpłaty na wskazany numer konta, użytkownik zostanie obciążony kwotą 4.5000 (ilość zer w piśmie autentyczna) złotych. Amator erotycznych filmików zostanie też obciążony kosztami ewentualnego postępowania sądowego.
Spółka straszy również zgłoszeniem sprawy do organów ścigania oraz sądów zarówno z powództwa cywilnego jak i w ramach postępowania karnego. Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa uzupełnione ma być o wniosek o przeszukanie miejsca z którego dokonywano nielegalnej "dystrybucji" filmu.
- Nic dziwnego, że wiele osób decyduje się to 750 złotych zapłacić - mówi Powiatowy Rzecznik Konsumentów. - Nikt nie chce być narażony na nieprzyjemności związane z rewizją w mieszkaniu. W dodatku wielu panów nie jest zainteresowanych tym, aby ich żony dowiedziały się w jaki sposób spędzają oni czas w Internecie. Samo roszczenie jest jednak dosyć wątpliwe.
Podobnie jak tomaszowski rzecznik uważa najwyraźniej Policja, która umarza postępowania przygotowawcze ponieważ "brak jest dostatecznych danych uzasadniających podejrzenie popełnienie przestępstwa"
Zdaniem specjalistów mamy tu do czynienia z tzw. cybertrollingiem, działaniem, w którym przepisy prawa, wymagające często pracy organów ścigania, stają się narzędziem do zarabiania. Zorganizowane grupy cwaniaków wykorzystują zapisy ustawy o ochronie praw autorskich, jako pretekst do wysłania profesjonalnie wyglądających pism z żądaniem zapłaty za kradzież własności intelektualnej. Często trafiają do przypadkowych osób, które nigdy filmu, czy utworu muzycznego nie widziały ani nie słyszały. Oszuści polegają na efekcie skali i zastraszeniu. Szacuje się, że w sprawie "podrywaczy" przedsądowe wezwania do zapłaty otrzymało nawet kilkanaście tysięcy osób. Jak podkreśla sama spółka postępowania dotyczą kilkudziesięciu tysięcy adresów IP a zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożono w kilkunastu prokuraturach.
Firma, o której mowa nie jest kancelarią adwokacką. Na swojej stronie internetowej określa własny profil działalności m.in. w następujący sposób:
* Korzystając z zaawansowanego oprogramowania informatycznego, oferujemy usługę monitoring sieci Bittorrent, for internetowych, grup dyskusyjnych, blogów, serwisów informacyjnych oraz portali społecznościowych, w celu wykrywania i zwalczania naruszeń praw autorskich oraz praw pokrewnych. Wykrywamy i dokumentujemy w czasie rzeczywistym, naruszenia praw do wykorzystywania:
- utworów muzycznych,
- produkcji filmowych,
- działalności wydawniczej,
- oprogramowania komputerowego.
- Warto pamiętać jednak, że niezależnie od naszej oceny tego konkretnego przypadku, udostępniania utworów objętych prawem autorskim za pomocą sieci BiTorrent jest nielegalne i rzeczywiście może wiązać się z odpowiedzialnością zarówno karną, jak i cwyilną - podsumowuje Agnieszka Drzewoska-Łuczak.
Napisz komentarz
Komentarze