Paula Susik, która skargę złożyła, wskazała na szereg nieprawidłowości w funkcjonowaniu placówki. Te dotyczące przemocy, u każdego normalnego człowieka powinny pobudzić przynajmniej żywsze bicie serca. U zdecydowanej większości naszych radnych wywołały co najwyżej znużenie. Trudno się dziwić, skoro w czasie obrad komisji rewizyjnej radna Anna Kieliszek zapytała nawet: co to jest przemoc.
Komisja rewizyjna postanowiła (za namową prawników), że problemem rzekomej przemocy wcale nie będzie się zajmować, bo sprawą zajmuje się prokuratura. Radni więc mogli, niczym Poncjusz Piłat, umyć ręce. W ten sposób temat najistotniejszy stał się w Starostwie Powiatowym tematem tabu. Wystarczyło by ktoś zaczął o nim wspominać, by został w sposób ostentacyjny i brutalny uciszanym.
Komisja obradowała przez kilka miesięcy (co wielokrotnie relacjonowaliśmy na łamach naszego portalu) a na koniec stwierdziła, że niczego nie stwierdziła, mimo że jednak jakieś nieprawidłowości stwierdzono. Zarekomendowano więc, aby skargę pani Susik uznać za bezzasadną.
Dzisiejsze posiedzenie Rady Powiatu w części dotyczącej skargi to ciąg następujących po sobie kompromitujących wydarzeń.
Zacznijmy jednak od tego, że po wielu miesiącach okazało się, że Rodzinny Dom Dziecka, o którym mowa w skardze, wcale nie jest Rodzinnym Domem Dziecka. Czym więc jest? Placówką wychowawczo - opiekuńczą o charakterze rodzinnym. Niby podobne ale jednak nie to samo.
Generalnie przy powoływaniu do życia tego rodzaju placówki powinno preferować się małżeństwa z doświadczeniem rodzicielskim. Nie jest to obowiązek, ale tak nakazywałby zdrowy rozsądek i dobro dzieci. Wie o tym każdy, kto przykłada się do wychowywania chociażby własnych dzieciaków. Dlaczego w Tomaszowie opiekę, nad często trudnymi dziećmi, powierza się samotnym matkom? Tego pytania żaden z radnych oczywiście nie zadał. Bo i po co? Nie ich dzieci, nie ich problem…
Zanim jednak zaczęto omawiać „bezzasadność” skargi, przewodniczący Mirosław Zieliński postanowił zapoznać radnych z treścią ulotki jaka trafiła do skrzynek pocztowych na większości osiedli mieszkaniowych. Jej treść zapowiadała nie tylko posiedzenie szanownych rajców ale także reportaż na temat RDD, jaki ma ukazać się 23 września w programie „Express Reporterów”.
Ogłoszono nawet kilkuminutowa przerwę a następnie przez kilkanaście kolejnych minut rozmawiano o ulotce oraz o programie telewizyjnym, którego de facto jeszcze nie ma. Wicestarosta Szewczyk odgrażał się nawet, że autorów pisemka być może trzeba będzie ścigać za pomocą odpowiednich służb, tak jakby nie miały one nic innego do roboty. Zachowanie mało poważne ale wcale nie odosobnione.
Wreszcie do mównicy podszedł Wiesław Boroń, który zaczął od osobistej dygresji, podkreślając, że jego zdaniem temat ze względu na swój charakter nie powinien być nadmiernie nagłaśniany w mediach. Boroniowi przykro jest, że sprawa ujrzała światło dzienne i była rozpatrywana „na oczach całego miasta”.
Przewodniczący Komisji Rewizyjnej raz jeszcze przypomniał, że nie wszystkie zarzuty mogłyby być przez to gremium rozpatrywane. Dlatego radni zajmowali się jedynie sprawami nadzoru, finansowymi itd. Wśród nich znajdowało się zatrudnienie w charakterze wychowawcy według niewłaściwej kategorii zaszeregowania wynikającej z przepisów a także kierowcy na wniosek dyrektorki placówki, która pełniła funkcję również funkcje wychowawcze, mimo braku odpowiednich kwalifikacji.
Obie te osoby, to oczywiście członkowie rodziny prowadzącej RDD. Pierwsza to jej syn a druga to siostra.
Żaden z radnych nie zauważył oczywiście, że tak bardzo potrzebny do rzekomego wożenia dzieci kierowca, po kilku miesiącach stał się zbędny i przeszedł na etat wychowawcy. Czy mamy do czynienia z nepotyzmem? Ależ skądże, to przecież instytucja o charakterze rodzinnym.
Radny Boroń odczytał stanowisko Komisji, z którym od samego początku nie zgadzała się Małgorzata Nowak. Jej próba przedstawienia własnych argumentów w czasie dyskusji spotkała się z oporem ze strony Marka Olkiewicza oraz Mirosława Zielińskiego. Ich zdaniem jedyną opinią w tej sprawie, którą można prezentować w czasie obrad jest opinia Komisji Rewizyjnej a radni mają jedynie prawo zadawać pytania.
- Opinie to nas nie interesują – stwierdził Olkiewicz.
Tego rodzaju „kneblowanie” radnych możliwe jest tylko w Tomaszowie Mazowieckim. Jednak spotyka się je tylko w czasie obrad Rady Powiatu, podobnie jak wnioski o zakończenie dyskusji, które oczywiście bezmyślna i znudzona większość w sposób totalitarny akceptuje. To kolejny przykład kompromitujący dzisiesze obrady. Zapytany o opinię w sprawie możliwosci swobody wypowiedzi prawnik, wił się niczym piskorz i nie był w stanie w sposób jasny i zdecydowany odpowiedzieć na zadane pytanie.
Małgorzaty Nowak broniła Barbara Klatka, zdaniem której każdy radny ma prawo do udziału w dyskusji a nie jedynie do zadawania pytań. Salomonowe rozwiązanie znalazła w tej sytuacji Ewa Wendrowska, dzięki której radna Nowak mogła podzielić się własnymi przemyśleniami dotyczacymi omawianej skargi. Przytaczała argumenty, które jej zdaniem, świadczą o zasadności skargi złożonej przez Paulę Susik. W ocenie radnej w placówce brakowało nadzoru zarówno ze strony PCPR, jak i samej dyrektorki nad pracownikami (członkami jej rodziny).
W dyskusji wzięła udział radna Wendrowska, która zaczęła zadawać pytania przewodniczącemu Boroniowi. Przewodniczący Komisji Rewizyjnej najwyraźniej się zdenerwował i zaczął odpowiadać radnej mocno podniesionym głosem. – To nie jest moje zdanie ale zdanie komisji rewizyjnej – wykrzyczał. Jednak na zadane pytanie konkretnie nie odpowiedział.
Radną wspierała Małgorzata Wałach. Wróciła do tematu kategorii zaszeregowania syna dyrektorki RDD. Urzędnicy starostwa spróbowali temat sprowadzić jedynie do wysokości wynagrodzenia. Jej zdaniem o zasadności skargi świadczy nie rozmiar "wykroczenia" ale sam fakt jego wystąpienia.
W trakcie dyskusji pytano także kto dokładnie zgłosił organom ścigania podejrzenie stosowania przemocy wobec małych wychowanków RDD. Odpowiadał członek zarządu Kazimierz Baran, który stwierdził, że pierwsze takie powiadomienie skierował Zarząd Powiatu w lutym. Jednak radne, które zajmują się od poczatku sprawą twierdzą, że z treści wysłanego do tomaszowskiej Policji pisma nie wynika, by zawiadamiało ono o czymkolwiek. Stanowiało jedynie zapytanie, czy prowadzone są jakiekolwiek postępowania dotyczące stosowania przemocy w placówce, której dotyczyła skarga,.
Mimo wątpliwosci siedemnastu radnych uznało, że nie ma podstaw do uznania skargi za zasadną. Wśród nich radni PiS (z wyjątkiem mariusza Węgrzynowskiego) oraz radni SLD (z wyłączeniem Małgorzaty Wałach). Głosu nie zabierali nauczyciele i dyrektorzy szkół Marek Parada i Sławomir Żegota, mimo że przynajmiej od nich moglibyśmy oczekiwac większego zaangażowania w sprawy opieki zastępczej.
Do tematu powrócę przy okazji kolejnego felietomu z cyklu "Prawym okiem"
Napisz komentarz
Komentarze