Ulica Legionów dawniej znana z PRLu pod nazwą ulicy Świerczewskiego, jest jedną z głównych ulic w mieście, będąc naturalną zachodnią obwodnicą miasta, którą odbywa się spory ruch tranzytowy (także samochodów ciężarowych i autobusów), kierujących się w stronę Piotrkowa Trybunalskiego lub jadących do trasy S8.
O ile sam początek tej ulicy przy rondzie Generała Andersa czy końcówka od strony ulicy Podleśnej i ronda z ulicą Zieloną, wyglądają jeszcze możliwie, to niestety główny odcinek tej mocno uczęszczanej drogi (zwłaszcza po zamknięciu Placu Kościuszki) jest w stanie opłakanym. O chodniku od ronda gen. Władysława Andersa do mostu na Wolbórce już pisano i to rzeczywiście woła o pomstę do nieba, tak samo jak nawierzchnia pseudo chodnika na samym moście, pamiętającego chyba czasy Gierka. „Chodnik” ten wylany jest z asfaltu z którego lata użytkowania uwidoczniły kamienie, znajdujące się w podłożu i po których w zasadzie trudno chodzić, nie mówiąc o przejechaniu np. rowerkiem dziecięcym, bo mogłoby się to skończyć wypadkiem malucha.
Czytaj: Na obcasach nie w gumofilcach
W ulicy, obecnie eksploatowanej do granic wytrzymałości, nie ma kanalizacji deszczowej na całej jej długości, co powoduje po opadach powstawanie gigantycznych rozlewisk, w które wjeżdżają samochody i rozchlapują wodę i błoto na przechodniów.
Ulica dysponuje momentami asfaltowymi a momentami betonowymi chodnikami o bardzo wąskiej szerokości, którymi do kilku szkół usytuowanych w pobliżu podążają uczniowie. Wąską ulicą jeżdżą samochody ciężarowe i autobusy ogromnych rozmiarów, wyprzedzające rowerzystów, motocyklistów i motorowerzystów, że strach patrzeć na ekwilibrystyczne wyczyny jednych i drugich, by nie doszło do tragicznego wypadku. Jednym słowem, z bezpieczeństwem drogowym ta ulica nie ma nic wspólnego.
Dodatkowo, ostatnio przy moście na Wolbórce (patrz grafika) spostrzegłem dziwną samowolkę to znaczy dziki dojazd do działek pracowniczych. Ja rozumiem, że dojazd jakiś musi być, ale wjeżdżanie na ścieżkę gruntową poprzez chodnik (jedyny jeszcze istniejący) i jego notoryczne niszczenie chyba zakrawa na przestępstwo przeciwko mieniu publicznemu. Oczywiście nie jest winą działkowców, że nie wytyczono drogi i nie zbudowano normalnego wjazdu (np. z kostki brukowej). To ewidentne zaniedbanie Zarządu Dróg Powiatowych i niedopatrzenie Komisji Ruchu Drogowego.
Czy radnym i wszelkim zarządom wszystko trzeba pokazać palcem? Kto zarządza tymi drogami powiatowymi (niestety też w mieście) rodzi się pytanie?
Jak wynika z zeszłorocznych danych prasowych i z BIP Starostwa Powiatowego w Tomaszowie Mazowieckim w Powiatowym Zarządzie Dróg pracuje około 20 osób, z tego około połowy w nowym budynku starostwa.
http://bip.powiat-tomaszowski....?cms_id=80
Instytucją kieruje Dyrektor Pan mgr inż. Jacek Killman i to jest jeden z najdłużej pracujących w powiecie kierowników jednostek podległych Staroście Tomaszowskiemu od początku istnienia tej jednostki samorządowej po reformie w 1999 roku. Jak przyjrzymy się osobie czytając BIP i oświadczenia majątkowe kierowników jednostek powiatowych z roku 2012 to zobaczymy, że osoba od tylu lat kierująca PZD nie ma praktycznie żadnej własności osobistej poza samochodem i częścią altanki (sic!) z rocznym dochodem łącznym powyżej 150 000 złotych. Oczywiście każdemu wolno dowolnie rozpisywać swoją własność na rodzinę i wprowadzać rozdzielność majątkową, po prostu czasem w przypadku wysoko usytuowanych osób wygląda to komicznie.
http://www.bip.powiattomaszows...illman.pdf
Zapewne więc tak sytuowana osoba organizacyjnie i finansowo nawet nie zauważy tragicznej sytuacji tomaszowskich dróg w tym „drobiazgów” na ulicy Legionów. Przynajmniej jednak powinna się wykazać przy jak rozumiem (takie zawsze jest tłumaczenie) małej ilości środków na remonty i modernizacje dróg i ulic – chęcią i inicjatywą oraz kreatywnością w pozyskiwaniu środków zewnętrznych na swoje cele statutowe. Oglądając strukturę Powiatowego Zarządu Dróg nie widać w niej specjalnej komórki/osoby która mogłaby zajmować się takimi sprawami. Można zatem domniemywać, że PZD skupia się wyłącznie na środkach pochodzących z dotacji i subwencji drogowych przydzielanych powiatowi z budżetu państwa.
Temat dróg będzie zawsze drażliwy, bo bezpośrednio dotyka on naszego poruszania się i po prostu funkcjonowania w codziennej rzeczywistości, dlatego cyklicznie postaram się przynajmniej główne ulice (ale nie tylko) zlustrować i trochę podpowiedzieć (jakby taki wolontariat :)) urzędnikom i radnym przyrośniętym do krzesełek na wygodnych posadach finansowanych z naszych, samorządowych pieniędzy.
Napisz komentarz
Komentarze