Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 22 stycznia 2025 18:01
Reklama
Reklama

Subiektywna historia rock'n'rolla Antoniego Malewskiego - GOŁOWKIN I (51)

Na przełomie lat 50/60-tych minionego wieku jeżeli ktoś z mojego pokolenia interesujący się rock’n’rollem wypowiedział w naszym mieście słowo – GOŁOWKIN - natychmiast termin ten kojarzył się z młodzieżową, rock’n’rollową awangardą i był synonimem - pomimo panującej, szarej gomułkowszczyzny - osobistej wolności. Nazwisko to nie należało do żadnego lokalnego trybuna, zbuntowanego rewolucjonisty czy miejskiego zakapiora, chuligana ale do młodego człowieka z tak zwanego dobrego domu, ucznia tomaszowskich szkół średnich (I LO, II LO, Technikum Budowlane).

 

Przystojny, o nieprzeciętnej urodzie, zawsze elegancko ubrany w dobrze skrojone garnitury, modne ciuchy (oryginalne jeansy Levis Strauss, koszulki polo czy zachodnie kurtki), niesłychanie inteligentny i prawy (mówiło się o nim bystry), o dużej, historycznej (nie tylko szkolnej, ale zawsze prawdziwej) wiedzy zdobytej w domu. Był stałym bywalcem pierwszych (w latach 1961/62), pionierskich fajfów w naszej kawiarni Literacka. Uczestniczył w rock’n’rollowych seansach na chacie Wojtka Szymona przy Placu Kościuszki 17. Był jego przyjacielem. Mowa oczywiście o Jurku Gołowkinie.

 

By czytający ten felieton mógł sobie uzmysłowić jego sylwetkę, konstrukcję psychiczną, fizyczną przybliżę rodzinne, maleńkie drzewko genealogiczne. Jurek wywodził się z rodziny inteligenckiej, ojciec Konstanty Gołowkin, maturę kończył w 1939 roku w Korpusie Kadetów w Rawiczu. Od 1 września miał iść do Szkoły Artylerii w Toruniu, ale wybuchła wojna. Po wojnie chciał studiować na Politechnice na Wydziale Budowlanym. Komuna nie uznawała jednak matur ukończonych w szkołach wojskowych. Musiał dodatkowo jeszcze dwa lata uczyć się w PRL-u by zdać maturę i podjąć studia. Ukończył je na początku lat 50-tych zostając budowlanym inżynierem. W Tomaszowie Mazowieckim na przełomie lat 40/50-tych minionego wieku prowadził budowę wodociągu Pilica – Łódź. Prowadził wiele poważnych budów nie tylko w naszym mieście. Nauczał w Technikum Budowlanym, na różnych kursach branżowych, w pomaturalnych, dwuletnich PSZ-tach - Państwowa Szkoła Zawodowa, przedmiotów o charakterze budowlanym. Wychował setki świetnych techników i fachowców.

 

 Pra, pra, pradziad pana Konstantego niejaki Gawrył Gołowkin był najbliższym kuzynem Marii Naryszkiny, matki cara Rosji, Piotra I Wielkiego. Piotr I był jednym z największych  carów, po Iwanie Groźnym. Gawryła mianował Pierwszym Kanclerzem Rosji. Razem podróżowali po Zachodniej Europie (Francja, Niemcy, Belgia, Holandia). Ciekawostką jest to, że Gawrył Gołowkin, w drewnianej Rosji, wybudował pierwszy w Piotrogrodzie murowany dom (Piotr I, wielki reformator Rosji, niczym nasz Kazimierz Wielki, zastał Rosję drewnianą, za swego panowania rozpoczął budowę domów z kamienia). Na początku XIX wieku Gołowkinowie osiedlili się na ziemiach polskich asymilując się z polską historią, kulturą, katolicyzmem, stając się wiernymi tym zasadom – Bóg, Honor, Ojczyzna - patriotami.

 

Natomiast  matka Jurka, pani Halina z domu Kudelska, urodziła się, wychowała i wykształciła jako magister farmacji w Wilnie. Po przybyciu do Tomaszowa przez długi okres czasu była kierowniczką apteki przy Placu Kościuszki. Zamieszkiwali (do dziś mieszka w tym domu najmłodszy brat Jurka) w jednym z trzech bloków przy ulicy Smugowej (krańcówka autobusu nr.13) przeznaczonych dla pracowników pionu techniczno - administracyjnego należącego kiedyś do Zakładu Wodociągów przy Jana Pawła II.

 

Rodzina Gołowkinów miała poglądy antysowieckie, antykomunistyczne i w takim duchu wychowywany był Jurek. Bliskim stryjem Jurka (od strony matki Haliny) był ksiądz Zdzisław Peszkowski (herbu Jastrzębiec). Żołnierz kampanii wrześniowej. Po klęsce dostał się do niewoli w ZSRR. Jako jeniec obozów sowieckich, udało mu się zbiec z obozu Ostaszkowo. Zaciągnął się do powstającej w ZSRR Armii Polskiej generała Andersa. Po wojnie zamieszkał na Zachodzie, do kraju wrócił po 1989 roku. Ksiądz Peszkowski został duchowym kapelanem rodzin żołnierzy (podoficerów i oficerów) polskich wymordowanych w Katyniu wiosną 1940 roku przez Armię Czerwoną. Z wielkim zaangażowaniem walczył o to, by w Katyniu powstał cmentarz żołnierzy polskich, tam zamordowanych. To od niego po powrocie do kraju (zamieszkał w Warszawie w Pałacu Prymasowskim przy ulicy Miodowej), często odwiedzając wujka, Jurek poznawał prawdziwą historię narodu i państwa polskiego.

 

 

 

Dziadek Jurka (ojciec matki Haliny) major Stanisław Kudelski w latach 20/30-tych minionego wieku był wojskowym Głównym Sędzią Orzekającym w Wilnie. Zasłynął ze skazującego wyroku na pięć lat pozbawienia wolności (1927/31), wcześniej zdegradowanego majora WP, Michała Rolę Żymierskiego (w PRL-u Marszałek Polski, Minister Obrony Narodowej), który w II RP pełnił wysokie funkcje finansowe w WP. Wraz z dwoma generałami, oskarżeni i skazani za finansowe malwersacje zaopatrzenia polskiej armii w francuski sprzęt chemiczny. Po wyjściu z więzienia, Rola Żymierski współpracował z KPP i komunistami sowieckimi. Pan major Marian Kudelski zamordowany został w 1942 roku w obozie Auschwitz – Birkenau.

 

Pani Emilia Kudelska (babcia Jurka), poczciwa, wykształcona kobieta, żona majora, w dworku rodzinnym w Wilnie, oprócz własnych dzieci wychowywała kilkoro innych, osieroconych. Wśród jej wychowanków był Tadeusz (Tadzio) Konwicki przyszły, silnie związany z byłym peerelowskim systemem, pisarz i reżyser filmowy.

 

Jurka, choć nie osobiście, poznałem w październiku 1959 roku, na koncercie zespołu Rhythm and Blues w kinie Mazowsze. W kolejnym 1960 roku widziałem go w kinie Włókniarz na koncercie Czerwono Czarnych, jak w rock’n’rollowym szaleństwie, wywijał ponad głową marynarką. Jego nadaktywność w zachowaniu, postępowaniu, nie tylko na koncertach rock’n’rolla, przysparzała mu wiele szkolnych kłopotów. Choć nie miał nigdy problemów z nauką, wiedzą przewyższał wielu innych kolegów, to szczególny sposób bycia jaki reprezentował nie zawsze był akceptowany przez szkolnych pedagogów. Często w sprawie swojego zachowania stawał na dywaniku w gabinecie dyrektora, co przeważnie kończyło się wezwaniem rodziców do szkoły. Niejednokrotnie, choć postępował merytorycznie słusznie, występujące nieścisłości etyczne (według szkoły tak zwane przestrzeganie socjalistycznej moralności)) po obu stronach, zawsze kończyły się negatywną oceną, karą jednej strony, ze wskazaniem na … Gołowkina.

 

Jurek był kolegą o rok starszym ode mnie. Kiedy zaprzyjaźniłem się z Szymonem  zacząłem uczestniczyć w słynnych, rock’n’rollowych seansach, na które często z przyjaciółmi przychodził Gołowkin. Zaprzyjaźniliśmy się. Zaimponował mi inteligentnym dowcipem, robieniem subtelnych kawałów ale szczególnie muzycznym osłuchaniem i dużą wiedzą nie tylko o rock’n’rollu ale o muzyce w ogóle. Spotkania z Jurkiem na seansach u Szymona były dla mnie znaczące, w dyskusjach i rozmowach z nim rozwijałem wiedzę i doświadczenie. Jurek brał lekcję gry na fortepianie, miał wielkie wyczucie rytmu, świetnie tańczył, był chłopakiem muzykalnym.

 

Kiedy był uczniem I LO był wezwany do dyrektora, idąc do gabinetu rozmyślał, - Co ja takiego znowu zrobiłem, o co chodzi? Strach ma wielkie oczy, okazało się, że u pana dyrektora była grupa łódzkich filmowców od filmu dokumentalnego, zaproponowała Jurkowi udział w castingu, co pozwoliło zagrać mu w filmie opowiadającym o nieostrożnym zachowaniu się młodzieży z ogniem w lesie, w wyniku czego spłonął las. Zdjęcia kręcono w Puszczy Spalskiej. Oprócz Jurka w filmie zagrało jeszcze trzech kolegów z innych klas I LO. Film był dodatkiem do filmu fabularnego w kinie Mazowsze. Młodzież nie tylko I LO i II LO ale z innych tomaszowskich szkół wypełniała widownię na wszystkich seansach. Dzięki dokumentalnemu filmowi, Jurek stał się jeszcze bardziej popularnym w Tomaszowie, nie tylko wśród dziewcząt ale całej młodzieży miasta.

 

Będąc w drugiej licealnej zmienił ogólniak na II LO. W tej szkole, w porównaniu do I LO kadra była młodsza, bardziej tolerancyjna na wszelkie nowości, modę, w której odczuwało się (jak mówią byli uczniowie) więcej „wolności”. Za sprawą pana Dobrosława Pytla, powstał uczniowski kabaret (słownomuzyczny). Zrobiono spektakl coś w rodzaju musicalu, w którym zespół uczniów wykonywał wiele piosenek, skeczów, było sporo dixlandu, były też elementy rock’n’rolla. Jurek Gołowkin również brał w tym spektaklu udział. Prowadził konferansjerkę, prezentował w nim również swoje dowcipne monologi, coś w stylu sołtysa Kierdziołka. Było to pierwsze, uczniowskie tego typu przedsięwzięcie w tomaszowskich szkołach, które pobudzało młodzież do samoorganizowania się.

 

Podczas spotkań "na chacie" u Wojtka Szymona, największym kłopotem było wniesienie do mieszkania alkoholu. Tu na prohibicyjnym posterunku zawsze stała gospodyni domu, Wojtka babcia. Układ mieszkań był taki, że by dostać się do pokoju Wojtka trzeba było przejść przez kuchnię, która była królestwem babci Zofii. Nie znaczy to, że na rock’n’rollowe seanse nie udawało się nam, różnymi sposobami, przemycać nektar chmielowo gronowy. Gorzej było z pozbywaniem się opakowania po alkoholu. Schowkiem na butelki stał się kaflowy, wysoki piec stojący w narożniku pokoju. Układaliśmy je (między ścianę pokoju a piec) w pionie aż po sufit. Opróżnialiśmy piecowy prześwit kiedy (do skupu opakowań) babcia Zofia wyjeżdżała z miasta lub dłużej nie przebywała w domu. Chciałem opowiedzieć o pewnym, zabawnym incydencie związanym z „pozbywaniem się” poalkoholowego opakowania.

 

 

 

 

 

Pewnego, letniego popołudnia przyszedłem do Wojtka, kiedy przemieszczałem się przez kuchnię babcia Zofia akuratnie z napełnioną wazą zupy chciała dostać się z obiadem do pokoju, z którego dobiegały odgłosy kolegów i cudowny dźwięk klarnetu Acker Bilka w utworze Stranger On The Shore. Babcia poprosiła mnie bym otworzył drzwi do pokoju co szybko uczyniłem.

 

Gdy je otworzyłem, nagle rozległ się potężny huk i rumor. Zobaczyłem Jurka spadającego (z podstawionego krzesła) z wysokości pieca na podłogę pełną toczących się butelek. Jurek z prędkością światła przemieszczał się na butelkowym pojeździe przez cały pokój, waląc głową w przeciwległą ścianę. Wyglądało to makabrycznie. W tym momencie, będąca w szoku babcia, wypuszcza z rąk wazę i … Wojtek został bez obiadu. Jurek po wypiciu wina marki wino z Andrzejem Zeusem i Wojtkiem, podstawiając krzesło, usiłował opróżnioną butelkę umieścić na blisko dwumetrowej wysokości, w prześwicie pieca. Przestraszony otwieranymi drzwiami od kuchni, runął w opisany sposób na podłogę. Na szczęście, poza drobnym potłuczeniem, Jurek nie odniósł większej kontuzji.

 

Kolejne, spowodowane awangardowym zachowaniem Jurka, szkolne kłopoty doprowadziły do tego, że zmuszony został przenieść się (pomógł mu ojciec) z liceów (I i II LO) do Technikum Budowlanego, w którym długo miejsca nie zagrzał. Kochani i cierpliwi rodzice, którzy przez cały okres dorastania Jurka załamywali ręce, załatwili mu ogólniak z internatem dla trudnej młodzieży, w Warszawie. Wreszcie odetchnęli z ulgą bo Jurek, o dziwo, z dala od domu, wbrew wszelkim, złym prognozom ukończył maturę. Jurka sukces, długo będę pamiętać, bo zakończył się wielką, taneczną balangą na dancingu w Jagódce.

 

Przyszedł czas na organizowanie fajfów w Literackiej. Zanim nastąpił oficjalny, historyczny, sierpniowy dzień 1962 roku, wcześniej, jesienią 1961 roku czyniliśmy, taneczne przymiarki na parkiecie kultowej kawiarni. Właśnie w tymże roku odbyło się w polskim sejmie pamiętne plenum KC PZPR, na którym I Sekretarz partii,  towarzysz Wiesław Gomułka wypowiedział znamienne słowa, przeciw Zachodniej kulturze; … żadnej zachodniej kultury przenikającej do naszej ojczyzny nie będę tolerował … To właśnie Jurek, wbrew wypowiedziom przywódcy narodu, podczas odtwarzania taśm magnetofonowych, w wypełnionym młodzieżą lokalu (ferie zimowe), nie wytrzymuje wewnętrznego napięcia słuchając rock’n’rollowych rytmów i jako pierwszy eksperymentuje na parkiecie w dzikich tańcach.

 

Dochodziło do nich, pomimo interwencji barmana, codziennie przez okres trwania ferii. Mimo tłumienia dzikich tańców, niejednokrotnie udało się przetrwać na parkiecie niejednej, tańczącej parze. Te wszystkie, państwowe zakazy Jurek łamał, kształtując wśród młodych osób, opór do władzy. Chytrym lisim sposobem przekonywał „górę” do akceptacji fajfów. Do wyrażenia zgody na tańce, strony, my i oni, musiały dojrzeć, dać czas czasowi, co w konsekwencji już w niedługim czasie w wakacje następnego, 1962 roku, nastąpiło.

 

Nigdy nie zapomnę pierwszego fajfu w Literackiej. Było upalne, sierpniowe popołudnie 1962 roku. Do lokalu przybyły tłumy młodzieży (większość, sądząc po kusych ubiorach, prosto z plaży). Równo, gdy wybiła godzina 17.00 (obsługiwałem pierwszy fajf) puściłem magnetofon w ruch, szalone dźwięki Splish Splesh Bobby Darina. Wydobywający się rock’n’rollowy czad z muzycznego mebla, natychmiast przywołał na parkiet Jurka Gołowkina (partnerki nie pamiętam), który pociągnął za sobą kolejne, tańczące pary. Zrobiło się tłoczno na parkiecie. Następny utwór Yakety Yak zespołu The Coasters to taneczny, niesamowity popis rock’n’rolla w wykonaniu Jurka i jego partnerki (najprawdopodobniej była to Basia Kobylakówna). Tańczące pary zatrzymały się, ustępując miejsca szaleńczym krokom Gołowkina a sami klaszcząc w dłonie dopingowali ich. Tak działo się codziennie (oprócz sobót i niedziel) do końca sierpnia.

 

 

Skończyły się wakacje i zaczęła się kolejna, szkolna udręka tym razem ze studiami. Najpierw była ekonomia polityczna na UW, potem matematyka na Studium Nauczycielskim w Zgierzu, potem dział muzyczny na tym samym SN-ie i … jeszcze coś tam po szkolnej drodze… wreszcie przychodzi zawiadomienie o stawieniu się na poborową, komisję wojskową. Po twardej, męskiej rozmowie z ukochanym i cierpliwym ojcem, zapadła decyzja, Wyższa Szkoła Artylerii w Toruniu. Była to ta sama szkoła w której miał studiować, gdyby nie wybuchła II Wojna, pan Konstanty. To był szok, nie tylko dla Jurka ale dla wszystkich jego kolegów. Znając Jurka, jego stosunek do armii, do systemu, do wolności nikt z nas nie wyobrażał sobie Gołowkina w wojsku. W naszych, koleżeńskich gremiach mówiło się, - Jurkowi odbiło, chyba zwariował, ale o tym opowiem w kolejnym odcinku.

 

 

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

JerzyGolowkin 12.06.2013 20:14
Wow ! To rzeczywiście tak było..... ?. Myśmy po prostu byli sobą, młodzi, z gorącymi łbami, "przedzieraliśmy się" przez tą parszywą komunę z młodzieńczą fantazją ! Mam nadzieję, że moi młodzi tomaszowianie, nowe pokolenie ma tą samą iskrę i zapał, żeby się nie dać, żeby zostać sobą, żeby robić swoje.....przyznam, że wtedy było łatwiej, wtedy było wiadomo kto był kto. Smutno mi kiedy wiem, że setki tysiące moich rodaków musi szukać pracy gdzieś tam.... kto przy tym majstruje.........? PS. Moderator ma perfekcyjne wyczucie wstawek muzycznych. Dzieki.

radza 10.06.2013 15:07
Tak nawiązując, Tadeusz Konwicki był żołnierzem Wileńskiego AK (jeśli mówimy o tym samym człowieku - autorze m.in. Małej Apokalipsy) po operacji Ostra Brama udało mu się dostać na tereny na zachód od Bugu i szukał wtedy kontaktu do leśnych oddziałów WiN wtedy (zgodnie z polityką WiN) odmówiono mu kontynuowania walki a zalecono ucieczkę na tzw. Ziemie Zachodnie i wypełnienie rozkazu Okulnickiego o rozwiązaniu AK - praca, twórczość, dawania świadectwa. Jak sam mówił zagubił się i uwierzył w komunizm, na szczęście na niezbyt długo i zawdzięczamy mu też kilka ważnych książek i filmów będących w mocnej opozycji do systemu.

JRG 10.06.2013 16:09
... mówimy, mówimy. Tadziu w 39 roku miał 13 lat. Proszę nabrać trochę perspektywy !. Natomiast jak już wydoroślał to zdecydowanie wybrał czerwone dywany komuszej władzy. W jednym ze swoich "płomiennych" utworów, skrzętnie wydawanych i promowanych przez tzw. władzę ludową opisał spotkanie ze swoim dowódcą AK z Kolonii Wileńskiej, który wówczas przygarną tego półsierote a którego spotkał w Nowym Jorku. Obrzydliwy, śliski pastiż. Jakiś czas temu oglądałem spotkanie Konwickiego z Michnikiem, jak "pili sobie z dzióbków" i ma się rozumieć w zgodnych poglądach na temat np. tej dziwnej dawnej sanacyjnej polskości.... dużo by mówić....

kiki 09.06.2013 08:27
No i co mości Czerwoni Baroni zarazy czerwonej sługusy ?... Lata kłamstwa hućpy masonerii żydobolszewickiego nadania i komuszego zbratania nic nie dało,bo oto z historii rokendrola prawda o ludobójstwie w Katyniu się wyłania. Czerwonej zarazy potomki i mutanty w Tomaszowie nie wiedzieli o tak zacnych osobach i prawdy której to w kłamstwo zamienić nie chcieli...wiedzieli.Dobrze wiedzieli,to można odczytać w treści publikacji udokumetowanej zdjęciami osób dla których prawda jest świętością.

Antek Malewski 09.06.2013 05:50
Nie jestem anglistą, choć kiedy wymieniam np. tytuły utworów w innym języku, zawsze piszę i sprawdzam ich pisownię. Tym razem w tytule piosenki Bobby Darina jest błąd. Powinno być "SPLISH SPLASH", a jest Splesh. Rutyna, niedopatrzenie, chochlik? Nie dywaguję - dlaczego. Za błąd przepraszam wszystkich czytających, nie tylko tych znających język angielski.

Antek Malewski 08.06.2013 22:02
Przedstawiam osoby, opisując wyżej załączone FOTO; FOTO - 1,3 - Jurek Gołowkin już po zdanej maturze w Parku "Solidarność". FOTO - 2- Major Stanisław Kudelski (dziadek Jurka) wojskowy Sędzia Orzekający w Wilnie. Zasłynął tym, że w II RP wyrokiem sądowym skazał na 5 lat więzienia za malwersacje finansowe w WP, Michała Rolę Żymierskiego (w PRL Marszałek Polski, Minister Obrony Narodowej). Po wyjściu z więzienia wstąpił do KPP, współpracował z sowiecką agenturą. FOTO - 4 - Ksiądz Zdzisław Peszkowski, duchowy kapelan rodzin katyńskich. Wujek Jurka, kuzyn jego mamy, bardzo ważna postać w jego życiu. To od księdza (byłego więźnia z Ostaszkowa) Jurek uczył się "prawdziwej historii" Polski.

Opinie
Igor MatuszewskiIgor Matuszewski Chce skutecznie kontrolować, czy jedynie więcej zarabiać? Radny Piotr Kucharski może to robić i nie trzeba do tego pełnić żadnej funkcji. Można być zwyczajnym radnym, ale może to też robić każdy obywatel. Takie prawo daje ustawa o dostępie do informacji publicznej. Więc pisanie o jakiejś próbie blokowania czegoś jest dość śmieszne i przypomina próbę udowodnienia, że ziemia jednak jest płaska. Jak widać za 350 złotych miesięcznie można wywołać burzę w szklance wody. Jednymi z najbardziej istotnych uprawnień, jakie posiadają radni samorządowi są możliwości sprawowania kontroli nad działalnością miasta lub powiatu. Można je realizować za pomocą organu ustawowego, jakim jest komisja rewizyjna w danym samorządzie, ale także indywidualnie. Co ciekawe zmiany w ustawodawstwie wprowadzone przez PiS dają większe uprawnienia kontrolne radnym indywidualnie, niże wtedy, kiedy działają oni w formie komisji. Każdy radny ma prawo wstępu niemalże wszędzie oraz żądania wszelkich dokumentów związanych z realizacją zadań nałożonych ustawami. Co ważne (bo część urzędników próbuje to robić) jedyne ograniczenia muszą wynikać bezpośrednio z ustawy. W tomaszowskiej Radzie Miejskiej funkcję przewodniczącego Komisji Rewizyjnej pełni Piotr Kucharski. Okazuje się jednak, że inni członkowie tego gremium mają go dosyć i zamierzają odwołać. Czy chodzi o to, że jak sam twierdzi, jest niewygodny dla Prezydenta? Czy tylko o 350 złotych diety więcej. Radny już w poprzedniej kadencji dał się poznać, jako główny samorządowy śledczy. Badał nawet kaloryczność węgla w spółce ZGC. Usilnie poszukiwał nieprawidłowości w TTBS, a następnie próbował załatwiać mieszkania dla własnych kłopotliwych lokatorów. Analiza aktywności radnego z ubiegłej kadencji pokazuje dużą liczbę interpelacji i małą liczbę konkretnych i merytorycznych wniosków.
Reklama
Reklama
Walentynkowe Ale Kino Walentynkowe Ale Kino Tuż przed walentynkami Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza do sali kinowej Kitka w MCK Tkacz na czarną komedię "Tylko kochankowie przeżyją". Będzie romantycznie, ale i trochę strasznie, bo tytułowi kochankowie, to... para wampirów. Projekcja odbędzie się 12 lutego o godz. 18. Bohaterowie „Tylko kochankowie przeżyją” to wampiry zmęczone setkami lat życia i zdegustowane tym, jak rozwinął się świat. Nie są jednak typowymi przedstawicielami swojego wymierającego gatunku: wprawdzie żywią się krwią i preferują mrok nocy, ale najważniejsza jest dla nich sztuka, literatura, muzyka – i trwająca od wieków miłość. To wyrafinowani smakosze życia, wytworni dandysi zatopieni w XXI wieku, wciąż pamiętający jednak intensywność romantyzmu.Adam (Hiddleston) jest unikającym rozgłosu i słonecznego światła undergroundowym muzykiem, skrzyżowaniem Syda Barreta i Davida Bowiego z Hamletem. Mieszka w odludnej części Detroit, kolekcjonuje gitary, słucha winyli i tworzy elektroniczną muzykę końca świata. Melancholijną samotność rozjaśnia długo oczekiwany przyjazd jego ukochanej, Ewy (Swinton). Razem jeżdżą nocami po wyludnionym Detroit w hipnotycznym rytmie muzyki, celebrując każdą spędzaną razem chwilę. Jednak spokojne życie zakochanej pary zostanie wystawione na próbę, kiedy niezapowiedzianie dołączy do nich nieobliczalna i wygłodniała siostra Ewy – Ava (Wasikowska).Film Jima Jarmuscha to pytanie o nieśmiertelność, o siłę uczucia i moc obietnic w obliczu nieskończenie płynącego czasu. Piękne, wysmakowane zdjęcia nocnych miast w połączeniu z atmosferą melancholii, mroczną muzyką Black Rebel Motorcycle Club, ale i charakterystycznym dla Jarmuscha wyrafinowanym, subtelnym humorem, dają w efekcie stylową, dekadencką perełkę. (Opis filmu za Gutek Film.)Bilety w cenie 10 zł jak zawsze można kupić w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 lub online przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Tylko-kochankowie-przezyja/Tomaszow-Mazowiecki). Zapraszamy. Data rozpoczęcia wydarzenia: 12.02.2025
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kolejna osoba odchodzi ze szpitala. Już czwarta. Tym razem jest to Konrad Borowski, dyrektor ds. pielęgniarstwa w Tomaszowskim Centrum Zdrowia. Złożył już wypowiedzenie i obecnie przebywa na urlopie. Jak sam twierdzi na chwilę obecną nie widzi możliwości współpracy zarówno z Prezesem szpitala, jak i Starostą Mariuszem Węgrzynowskim. Pojawia się więc wakat na kolejne stanowisko. Kto je zajmie. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że Starosta na tę funkcję chce powołać bliską mu politycznie Ewę Kaczmarek zastępca Pielęgniarki Koordynującej Oddz. Chorób Wewnętrznych. Na liście nazwisk pojawia się też córka radnego Szczepana Goski, która zdaniem pracowników TCZ ma zostać umieszczona w roli odchodzącego Borowskiego lub osoby koordynującej tomaszowskie ratownictwo medyczne. Zapewne wkrótce dowiemy się czy pogłoski ze szpitalnych korytarzy się potwierdzą. W ten sposób pełnię odpowiedzialności nad szpitalem przejmuje "ośrodek decyzyjny" w postaci Mariusza Węgrzynowskiego oraz Adrian Witczak, którego w spółce reprezentuje prokurent Glimasiński. Otwarte zostaje pytanie: kto następny: dyrektor - główna księgowa Alina Jodłowska? Z całą pewnością zostaną dyrektorzy, którzy sami nie wiedzą co w spółce robią.Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Wczorajsza sesja Rady Powiatu Tomaszowskiego zawierała co prawda tylko jeden punkt merytoryczny, ale dyskusja (jeśli można ją tak nazwać) trwa ponad 3 godziny. Jak opisać, to co się działo, by oddzielić własne opinie od prezentacji zdarzeń? Jest to w moim przypadku niezwykle trudne ponieważ sam byłem aktywnym ich uczestnikiem. Dlatego czytelnicy będą mieli możliwość przeczytania dwóch tekstów. Jeden z subiektywną oceną, w formie felietonu, mojego autorstwa. Drugi współpracującej z portalem dziennikarki. Gotowi?
Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Od kilku lat głośno krytykowana jest polityka kadrowa Starosty Mariusza Węgrzynowskiego. Mówi się nawet, że przerost zatrudnienia sięga ok 100 osób przy równoczesnym niedoborze profesjonalnej kadry urzędniczej wyspecjalizowanej w zakresie budownictwa, geodezji, gospodarowania nieruchomościami itd. Piotr Kagankiewicz szacuje, że nadmierne wydatki sięgają nawet czterech milionów złotych. Kolejne umowy miały być podpisywane z początkiem tego roku, a więc kolejne setki tysięcy złotych. Zatrudnienie znajdują członkowie rodzin polityków PiS. Dla przykładu do Wydziału Promocji trafiła córka wójta gminy Będków, Dariusza Misztala, podobnie jak Mariusz Węgrzynowski działacza PiS oraz bliskiej osoby Antoniego Macierewicza. Wójt w ubiegłej kadencji zatrudniał z kolei radnych przyjaznych Staroście. Informacja o tym, co robi konkretnie dany pracownik, okazała się być najbardziej strzeżoną przez wójta tajemnicą. Promocja pęka w szwach. Pracuje w niej kilka osób więcej niż 10 lat temu. Czy jakieś efekty działania można uznać za spektakularne? Chyba tak. Należą do nich niespotykane nigdzie indziej zakupy dewocjonaliówUmorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Umorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie w 2016 roku wszczęła śledztwo w sprawie Bartłomieja Misiewicza, byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej i szefa gabinetu politycznego szefa MON Antoniego Macierewicza. Sprawa dotyczyła tego, że 30 sierpnia tamtego roku w bełchatowskim starostwie podopieczny Antoniego Macierewicza miał obiecywać dobrze płatną pracę powiatowym radnym Platformy Obywatelskiej, w zamian za ich poparcie w głosowaniu nad powołaniem wicestarosty bełchatowskiego.
Reklama
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama