Stefczyk.info: Termin zebrania 500 tysięcy podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie ogólnopolskiego referendum edukacyjnego został wyznaczony na 1 czerwca. Tymczasem pół miliona podpisów pod tym wnioskiem udało się zebrać przed czasem. O czym to świadczy?
Tomasz Elbanowski: Jesteśmy poruszeni, jak mocno rodzice włączyli się w tę akcję. Listy z podpisami nadchodzą z całej Polski – zarówno z małych, jak i dużych miejscowości. Są to przesyłki różnych rozmiarów – zawierające listy z wieloma podpisami, jak i mniejsze, z zaledwie kilkoma czy kilkunastoma. Otrzymujemy też wiele relacji w jaki sposób zbierano listy. Jedna z mam w miasteczku liczącym kilkanaście tysięcy mieszkańców, chodziła od domu do domu zbierając podpisy. Udało jej się zebrać półtora tysiąca podpisów. A takich historii jest więcej. Rodzice stworzyli prawdziwe społeczeństwo obywatelskie w obronie jakości edukacji.
Jakie emocje towarzyszą osobom włączającym się w tę akcję?
Akcja trwa już od stycznia. Wszyscy jesteśmy zaskoczeni, jak szybko udało się zebrać te pół miliona podpisów. Na 12 czerwca jesteśmy umówieni w Sejmie. Do tego czasu zbieramy jeszcze podpisy i odbieramy pocztę. Wszystkich, którzy chcą jeszcze włączyć się w tę akcję, serdecznie do tego zachęcamy. Należy w tym celu na stronę www.rzecznikrodzicow.pl i pobrać formularz. Akcja dotyczy nie tylko projektu posłania sześciolatków do szkół, ale także innych zmian wprowadzających chaos w systemie edukacji – zwłaszcza fali likwidacji polskich szkół. W przesuwaniu sześciolatków z przedszkoli do szkół chodzi jedynie o oszczędności, na pewno nie o dobro dzieci. Konieczność przeprowadzenia referendum dotyczy także programu oświaty – na wszystkich etapach. Został on bardzo niekorzystnie zmieniony – od poziomu przedszkola po słynny już projekt drastycznego ograniczenia edukacji w liceach, nie tylko historii ale też innych przedmiotów. Będziemy domagać się przywrócenia pełnego poziomu kształcenia na poziomie ogólnokształcącym.
Akcja zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum zjednoczyła całą Polskę. To uprawniona teza?
Zdecydowanie tak. Rozmawiam z wieloma rodzicami. Mają oni różne poglądy polityczne, wywodzą się z rozmaitych środowisk, są mieszkańcami większych i mniejszych miejscowości, ale w sprawie konieczności przeprowadzenia referendum mówią jednym głosem. Rodzice zjednoczyli się ponad podziałami w imię dobra dzieci. Tak potężnej reakcji społecznej nie sposób zlekceważyć. Rząd nie może zlekceważyć pół miliona głosów. 12 czerwca złożymy wniosek w Sejmie i będziemy czekać na jego rozpatrzenie.
Jak ocenia Pan szanse powodzenia tego projektu?
Od dawna powtarzamy sobie w kręgu osób zaangażowanych w akcję, że ta szkodliwa reforma nie wejdzie w życie. Nie ma na to szans – po pierwsze: istnieje ogromny sprzeciw społeczny wobec tego projektu, a po drugie – samym autorom reformy sypie się ona w rękach. Sami nie wiedzą, czego chcą, premier powiedział ostatnio, że połowa 2008 rocznika nie będzie objęta obowiązkiem szkolnym w wieku sześciu lat. Widać chaos i niepewność - zmiany są wprowadzane w sposób niepoważny. Wszystkie sondaże mówią, że polskie społeczeństwo jest przeciwne obniżeniu wieku szkolnego. Według sondażu „Głosu nauczycielskiego” ponad 2/3 nauczycieli sprzeciwiło się tej reformie. Jeszcze większy odsetek przeciwników reformy jest wśród rodziców – przy istnieniu w tej kwestii wolnego wyboru, tylko kilkanaście procent rodziców zdecydowało się posłać swoje dzieci do szkoły już w wieku sześciu lat. Większość zdecydowała się pozostawić swoje dzieci w zerówkach. Rząd nie może przeprowadzać tej reformy sam dla siebie. Debata na temat reformy edukacyjnej trwa już od pięciu lat. Myślę, że już wystarczy. Oczekujemy poważnych rozwiązań, a nie kolejnego przesuwania problemu o kolejne pół roku, rok czy kilka lat.
Rozmawiała Agnieszka Żurek
źródło: Stefczyk.info
Napisz komentarz
Komentarze