Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 22 stycznia 2025 16:57
Reklama Sklep Medyczny Tomaszów Maz.
Reklama

Subiektywna historia roc'n'rolla Antoniego Malewskiego cz. 45 - Marek „Zarzyk” Zarzycki I

Antoni Malewski jak zawsze w formie. Kolejna odsłona jego subiektywnej historii okraszonej szczyptą pikantnego rock'n'rolla

 

Po felietonie poświęconym ALABASTRO i braciom Jochan, przysłowiowo wracam „na ziemię” do wcześniej zaprogramowanych, retrospektywnych wspomnień oraz ludziach biorących udział w utrwalaniu,  i rozpowszechnianiu rock’n’rolla w Tomaszowie Mazowieckim. Dotychczas przedstawiałem na łamach „Nasz Tomaszow” osoby urodzone i mieszkające w naszym mieście, przynajmniej w okresie dorastania, młodości, które działały w  rock’n’rollowej branży. Dziś chciałbym opowiedzieć o człowieku, nie tomaszowianinie, nie mającym nic wspólnego z naszym miastem, który jednak przyczynił się swoim bezinteresownym występem podczas jubileuszowego koncertu (50 lat Rock’n’Rolla w Tomaszowie Maz.) uratował honor organizatorów imprezy, miasta i rock’n’rolla. O tym szczególnym dla naszego grodu wydarzeniu, opowiedziałem w kolejnych odcinkach (42 i 43), niniejszej „Subiektywnej Historii R&R”. Tą osoba jest warszawianin, lider byłego, młodzieżowego zespołu, Kawalerowie, który swoją świetność przeżywali w połowie lat sześćdziesiątych minionego wieku – to, Marek „Zarzyk” Zarzycki.

 

Marek urodził się, wychował i większą część swojego życia (młodość) spędził w warszawskiej dzielnicy Mokotów. Jako kilkuletni chłopak przejawiał skłonności do muzykowania, do gry na instrumentach. W tej dzielnicy istniał u zbiegu ulic Dąbrowskiego i Alei Niepodległości klub harcerski Sezam, w którym istniało kółko muzyczne gdzie młodzi warszawiacy nie tylko z dzielnicy Mokotów, mogli pobierać nauki gry na różnych instrumentach.

 

Marek również, jako nastoletni chłopak (był jeszcze w podstawówce)  trafił do tego klubu ucząc się gry na gitarze basowej przez okres pięciu lat, będąc jeszcze uczniem szkoły średniej (do matury). Z Sezamu wyszło wielu wspaniałych muzyków, instrumentalistów, którzy w latach 1962/70 zasilali powstające jak grzyby po deszczu, niczym brytyjska eksplozja lat 60-tych, warszawskie, rock’n’rollowe zespoły jak; Big Beat Sextet (pierwszy warszawski zespół działający przy studenckim klubieStodoła), Chochoły, Kawalerowie, Dzikusy, Bardowie, Tajfuny, Pesymiści, Warszawskie Kuranty, Pięciu czy Klan.

 

W 2009 roku Polskie Nagrania MUZA wydały okolicznościową płytę, by ocalić od zapomnienia tamte, złote lata polskiego rock’n’rolla pt Warszawski Rock’n’Roll lat 60, na której znalazło się 21 utworów w kolejności jak wyżej, wymienionych zespołów. Na tym krążku zamieszczona jest krótka historia o wymienionych powyżej zespołach, przedstawiona  przez Piotra Miksa, muzyka z tamtych lat zespołu Bardowie - piosenkarz, autor tekstów, kompozytor - Wspomnienia warszawskiego wokalisty big beatowego.

 

Marek jak wielu polskich muzyków, miał kłopoty ze zdobyciem profesjonalnej, elektrycznej gitary i sprzętu nagłaśniającego. Często z domu po kryjomu, na próby czy mini koncerty, wynosił jedyne radio bo miało silne wejście, tak zwane adapterowe, do którego można było podłączyć  gitarę z tak zwaną przystawką. Dzisiaj, kiedy opowiadam o takich sytuacjach brzmi to jak muzyczny anachronizm. Podobnych Markowi muzycznych zapaleńców, było w naszym kraju, wielu. Takie sytuacje doprowadzały do częstych konfliktów z rodzicami. W Polsce początkujący muzycy z trudem gromadzili skromne fundusze w postaci kieszonkowego czy innych datków  na profesjonalne instrumenty. Przeważnie grali na dostępnych w kraju czeskich gitarach, Yolana, co uważano za duży, instrumentalny postęp w tej dziedzinie. Taką gitarą dysponował Marek Zarzyk i jego kolega Jurek Szcześniak, z którym wspólnie założyli muzyczną grupę, Kawalerowie.

 

Kawalerowie, to młodzieżowy, na w pół amatorski, studencki zespół w skład którego weszli: Jurek Szcześniak – gitara prowadząca, śpiew, Marek Zarzycki – gitara basowa (grał również na perkusji), śpiew, Piotr Raczew (bardzo dobry kolega Wojtka Szymona) – gitara rytmiczna, na perkusji znana postać w stolicy, jedyny z zespołu, studiujący na Wyższej Szkole Muzycznej – Marek Rosiński.

 

Zespół przez długi czas grywał, dwa razy w tygodniu na tak zwanych fajfach, w Studenckim Klubie CENTON. W tym czasie koledzy, przyjaciele, nadali Markowi przydomek Zarzyk. Zespół grywał również na studniówkach, balach maturalnych w różnych, warszawskich szkołach średnich. Grywali również w klubie Relax na warszawskim AWF. W tym czasie studentka tej uczelni, Maryla Rodowicz, rozpoczynała swoje, pierwsze, publiczne występy. Grając na bielańskiej uczelni, bliżej poznał dobrze zapowiadającego się saksofonistę Zygmunta Smogorzewskiego.

 

Lata świetności zespołu to 1965/66 rok, w których nagrali kilka utworów dla tak zwanej, popularnej radiowej trójki czy najbardziej dostępnej w radiowej  jedynce, młodzieżowego Popołudnia z młodością, wydając jedyne w czasie istnienia zespołu, trzy czwórki, które do dzisiaj są unikatowymi. Próbę czasu przetrwało kilka znaczących dla tamtej epoki przebojów,  między innymi; To ty w moim mieście, Jeszcze nic nie wiem o tym, Piosenka o dziewczynach, Małgorzato jeśli chcesz czy popularny do dziś klip (zamieszczony na You Tube), pastisz na uzależnionych od tytoniu, Palcie tylko sporty.

 

 

Jako zespół, akompaniowali Michałowi Hochmanowi, przy nagraniu w 1965 roku słynnego do dziś przeboju, granego na różnego rodzaju tanecznych zabawach, fajfach, dyskotekach, Konik na biegunach (w latach 80-tych spopularyzowała ten cover gwiazda polskiej estrady, Urszula). Michał Hochman nieznany szerszej publiczności, wykonawca tego super przeboju, tuż po nagraniu (1965) z Kawalerami wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Od tego momentu ślad po nim zaginął. Nikt by nie pamiętał o Michale czy prototypie tej piosenki gdyby nie wspomniana Urszula uczyniła z niej, dzięki nowej, wspaniałej, rockowej aranżacji, ponowny powrót na rynek płytowy, stając się tym samym super przebojem dla kolejnych pokoleń.

 

 

W 1967 roku studiującemu na Wydziale Prawa UW, Markowi Zarzyckiemu, nadarzyła się okazja wyjazdu do Londynu. Przerywa więc studia i podczas pobytu w Anglii, zarobkuje na czarno, by kupić nową, profesjonalną gitarę. Po ponad pół roku pobytu na wyspach brytyjskich wraca w wakacje 1967 roku do kraju. W tym czasie Kawalerowie rozwiązali swoja działalność a muzycy załapali się do innych, ciągle powstających zespołów. Podjął naukę po przerwanych studiach i załapał się, grając na gitarze basowej, do zespołu Pięciu. W tym zespole ponownie zetknął się z saksofonistą Zygmuntem Smogorzewskim, studyjnym muzykiem, z którym później często tworzyli muzyczny duet. W warszawskiej Stodole, Pięciu, przygrywało do tańca na fajfach, a latem czynili to samo w Międzyzdrojach. W 1968 roku Zarzycki zakłada na bazie muzyków ze starych Kawalerów, zespół Grupa X, z którym grają wieczorki taneczne w studenckim klubie Medyk, w składzie trzy gitary i perkusja. Marek w nowym zespole tylko śpiewał wykonując znane covery z repertuaru Animalsów, Rolling Stonesów, Jerryego Lee, Elvisa czy Fatsa Domino.

 

W 1969 roku Zarzycki ponownie wyjeżdża do Londynu. Po powrocie do kraju, jesienią tegoż roku, definitywnie zrywa z muzykowaniem, stwierdzając, że nie daje mu ona satysfakcji i nie rokuje żadnej przyszłości. Pod koniec lat 70-tych emigruje do Stanów Zjednoczonych. Tu spotyka się, przebywając często na nowojorskiej Long Island, z Wojtkiem Szymonem. Ich przyjaźń trwa od wczesnych lat 60-tych, od momentu, kiedy Szymon opuścił Tomaszów Mazowiecki wyjeżdżając na studia. Zamieszkał wtedy na stałe na warszawskiej Saskiej Kępie.

 

Podczas pobytu w Stanach doszło do ciekawego incydentu. Pewnego wieczoru Marek wybrał się z kolegą, warszawianinem, przebywającym dłuższy czas w Nowym Jorku do baru w polskiej dzielnicy, Greenpoint. W tym lokalu przygrywało do tańca polskie trio, grając kiepsko, coś w stylu disco polo. Najsłabszym muzykiem w zespole okazał się gitarzysta. Po wypiciu kilku drinków, lekko podchmielony kolega Marka, w przerwie grania, nie uprzedzając nikogo, podszedł do mikrofonu i oznajmił, że w barze znajduję się znakomity muzyk, gitarzysta ze znanego w Polsce zespołu, Kawalerowie. Po czym wskazał na stojącego, bardzo zaskoczonego przy barze Marka Zarzyckiego, zapraszając go na małą scenkę lokalu. Zarzyk, by zachować fason i uwiarygodnić przesadną zapowiedź kolegi, wszedł na scenkę, uprzednio uzgadniając z muzykami swoje wejście. Sięgnął nie po swoją gitarę i po raz pierwszy, oficjalnie zagrał na gitarze prowadzącej, akurat przećwiczone wcześniej, trzy utwory z repertuaru (Midnight, Wonderful Land iCosy) zespołu wszechczasów, The Shadows.

 

Ponownie pokochał uroki gry na gitarze, przeprosił się z instrumentem, i do końca pobytu w Stanach Zjednoczonych, to jest do późnej jesieni 1999 roku (w tym właśnie roku w maju zmarł w Chicago mój przyjaciel, Andrzej Tokarski), przygrywał na gitarze prowadzącej, śpiewając w podrzędnych, nowojorskich klubach czy knajpach środowisk polonijnych. Po powrocie ze Stanów Zjednoczonych związał się ponownie z kolegą saksofonistą, Zygmuntem Smogorzewskim. Razem stworzyli ciekawy duet, przy dobrze wykonanym mini playbacku, występowali, koncertowali, grali na tak zwane zamówienie, będąc wiernym, swojemu ukochanemu rock’n’rollowi i rhythm and bluesowi. Wiele informacji o Marku Zarzyckim uzyskałem od naszego, wspólnego przyjaciela Wojtka Szymańskiego.

 

W radiowej trójce, w dniu 18 stycznia 2013 roku w audycji Trójkowy wehikuł czasu, wystąpił współtworzący zespół Kawalerowie, Marek Zarzycki i w wywiadzie wypowiedział te oto słowa, - „Kawalerowie” to był zespół typowo studencki. Gdybyśmy związali się z jakąś agencją, dobrym menadżerem może coś by z tego wyszło ale nie mieliśmy wówczas co do tego złudzeń, do przebicia się przez gąszcz administracji, by zaistnieć. Nigdy nie zaproszono nas na opolski festiwal polskiej piosenki, nie zaproponowano nagrania większej płyty, a przecież wszystko było w rękach państwa. Nasza działalność nie była zarobkowa, cieszyliśmy się, grając dla przyjemności, że możemy wejść do studia i coś nagrać. Dobrze, że to co kiedyś robiliśmy zyskało drugie życie i dalej po 40 latach trafia do ludzi, do nowych pokoleń.

 

Tymczasem z dzisiejszej perspektywy ta muzyka brzmi niezwykle nowocześnie, przyciągając do siebie nowe rzesze odbiorców, a tym samym, integruje z sobą starych z młodymi. O czym mogli się przekonać uczestnicy  mini recitalów Marka Zarzyka w naszym mieście, a były to aż cztery spotkania w rytmie rock’n’rolla, o czym opowiem w kolejnym odcinku Subiektywnej Historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

zbigniew. krygier @gmail. com 28.04.2021 14:17
Ze smutkiem przeczytałem dzisiaj, Ze Pan Marek Zarzycki od dwóch lat już nie żyje. Wiążą mnie z Nim miłe wspomnienia, To od niego kupiłem w 1968 lub 1969 legendarnego WOX AC/TB 30 na którym grałem przez wiele lat. Pan Marek grał wtedy w "Grupie X" w warszawskiej "Stodole", gdzie przychodziłem z kolegami z zespołu, żeby łyknąć dobrej muzyki. Do dziś posiadam spisaną na serwetce umowę kupna tego wspaniałego wzmacniacza, za który zapłaciłem 37.000 tysięcy. To były wspaniałe, niezapomniane czasy. Mam 74 lata i cały czas gram na gitarze, ale już tylko w domu. Serdecznie pozdrawiam i życzę Panu Dużo Zdrowia.

Antek Malewski 14.05.2013 21:02
Przedstawiam osoby na zamieszczonych powyżej FOTO; 1. Mój brat Tadek po lewej, po prawej Marek Zarzycki w Galerii "ARKADY' 2. Przed Galerią "ARKADY" od lewej; Wojtek Szymański, Marek Zarzycki i Mirek Orłowski 3. Na pomoście sceny w kinie "Włókniarz" od lewej; Barbara Goździk, Wojtek Szymański, Marek Zarzycki i była Naczelnik Wydziału Kultury UM Katarzyna Rutkowska - Biernacka

Opinie
Igor MatuszewskiIgor Matuszewski Chce skutecznie kontrolować, czy jedynie więcej zarabiać? Radny Piotr Kucharski może to robić i nie trzeba do tego pełnić żadnej funkcji. Można być zwyczajnym radnym, ale może to też robić każdy obywatel. Takie prawo daje ustawa o dostępie do informacji publicznej. Więc pisanie o jakiejś próbie blokowania czegoś jest dość śmieszne i przypomina próbę udowodnienia, że ziemia jednak jest płaska. Jak widać za 350 złotych miesięcznie można wywołać burzę w szklance wody. Jednymi z najbardziej istotnych uprawnień, jakie posiadają radni samorządowi są możliwości sprawowania kontroli nad działalnością miasta lub powiatu. Można je realizować za pomocą organu ustawowego, jakim jest komisja rewizyjna w danym samorządzie, ale także indywidualnie. Co ciekawe zmiany w ustawodawstwie wprowadzone przez PiS dają większe uprawnienia kontrolne radnym indywidualnie, niże wtedy, kiedy działają oni w formie komisji. Każdy radny ma prawo wstępu niemalże wszędzie oraz żądania wszelkich dokumentów związanych z realizacją zadań nałożonych ustawami. Co ważne (bo część urzędników próbuje to robić) jedyne ograniczenia muszą wynikać bezpośrednio z ustawy. W tomaszowskiej Radzie Miejskiej funkcję przewodniczącego Komisji Rewizyjnej pełni Piotr Kucharski. Okazuje się jednak, że inni członkowie tego gremium mają go dosyć i zamierzają odwołać. Czy chodzi o to, że jak sam twierdzi, jest niewygodny dla Prezydenta? Czy tylko o 350 złotych diety więcej. Radny już w poprzedniej kadencji dał się poznać, jako główny samorządowy śledczy. Badał nawet kaloryczność węgla w spółce ZGC. Usilnie poszukiwał nieprawidłowości w TTBS, a następnie próbował załatwiać mieszkania dla własnych kłopotliwych lokatorów. Analiza aktywności radnego z ubiegłej kadencji pokazuje dużą liczbę interpelacji i małą liczbę konkretnych i merytorycznych wniosków.
Reklama
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Walentynkowe Ale Kino Walentynkowe Ale Kino Tuż przed walentynkami Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza do sali kinowej Kitka w MCK Tkacz na czarną komedię "Tylko kochankowie przeżyją". Będzie romantycznie, ale i trochę strasznie, bo tytułowi kochankowie, to... para wampirów. Projekcja odbędzie się 12 lutego o godz. 18. Bohaterowie „Tylko kochankowie przeżyją” to wampiry zmęczone setkami lat życia i zdegustowane tym, jak rozwinął się świat. Nie są jednak typowymi przedstawicielami swojego wymierającego gatunku: wprawdzie żywią się krwią i preferują mrok nocy, ale najważniejsza jest dla nich sztuka, literatura, muzyka – i trwająca od wieków miłość. To wyrafinowani smakosze życia, wytworni dandysi zatopieni w XXI wieku, wciąż pamiętający jednak intensywność romantyzmu.Adam (Hiddleston) jest unikającym rozgłosu i słonecznego światła undergroundowym muzykiem, skrzyżowaniem Syda Barreta i Davida Bowiego z Hamletem. Mieszka w odludnej części Detroit, kolekcjonuje gitary, słucha winyli i tworzy elektroniczną muzykę końca świata. Melancholijną samotność rozjaśnia długo oczekiwany przyjazd jego ukochanej, Ewy (Swinton). Razem jeżdżą nocami po wyludnionym Detroit w hipnotycznym rytmie muzyki, celebrując każdą spędzaną razem chwilę. Jednak spokojne życie zakochanej pary zostanie wystawione na próbę, kiedy niezapowiedzianie dołączy do nich nieobliczalna i wygłodniała siostra Ewy – Ava (Wasikowska).Film Jima Jarmuscha to pytanie o nieśmiertelność, o siłę uczucia i moc obietnic w obliczu nieskończenie płynącego czasu. Piękne, wysmakowane zdjęcia nocnych miast w połączeniu z atmosferą melancholii, mroczną muzyką Black Rebel Motorcycle Club, ale i charakterystycznym dla Jarmuscha wyrafinowanym, subtelnym humorem, dają w efekcie stylową, dekadencką perełkę. (Opis filmu za Gutek Film.)Bilety w cenie 10 zł jak zawsze można kupić w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 lub online przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Tylko-kochankowie-przezyja/Tomaszow-Mazowiecki). Zapraszamy. Data rozpoczęcia wydarzenia: 12.02.2025
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kolejna osoba odchodzi ze szpitala. Już czwarta. Tym razem jest to Konrad Borowski, dyrektor ds. pielęgniarstwa w Tomaszowskim Centrum Zdrowia. Złożył już wypowiedzenie i obecnie przebywa na urlopie. Jak sam twierdzi na chwilę obecną nie widzi możliwości współpracy zarówno z Prezesem szpitala, jak i Starostą Mariuszem Węgrzynowskim. Pojawia się więc wakat na kolejne stanowisko. Kto je zajmie. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że Starosta na tę funkcję chce powołać bliską mu politycznie Ewę Kaczmarek zastępca Pielęgniarki Koordynującej Oddz. Chorób Wewnętrznych. Na liście nazwisk pojawia się też córka radnego Szczepana Goski, która zdaniem pracowników TCZ ma zostać umieszczona w roli odchodzącego Borowskiego lub osoby koordynującej tomaszowskie ratownictwo medyczne. Zapewne wkrótce dowiemy się czy pogłoski ze szpitalnych korytarzy się potwierdzą. W ten sposób pełnię odpowiedzialności nad szpitalem przejmuje "ośrodek decyzyjny" w postaci Mariusza Węgrzynowskiego oraz Adrian Witczak, którego w spółce reprezentuje prokurent Glimasiński. Otwarte zostaje pytanie: kto następny: dyrektor - główna księgowa Alina Jodłowska? Z całą pewnością zostaną dyrektorzy, którzy sami nie wiedzą co w spółce robią.Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Wczorajsza sesja Rady Powiatu Tomaszowskiego zawierała co prawda tylko jeden punkt merytoryczny, ale dyskusja (jeśli można ją tak nazwać) trwa ponad 3 godziny. Jak opisać, to co się działo, by oddzielić własne opinie od prezentacji zdarzeń? Jest to w moim przypadku niezwykle trudne ponieważ sam byłem aktywnym ich uczestnikiem. Dlatego czytelnicy będą mieli możliwość przeczytania dwóch tekstów. Jeden z subiektywną oceną, w formie felietonu, mojego autorstwa. Drugi współpracującej z portalem dziennikarki. Gotowi?
Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Od kilku lat głośno krytykowana jest polityka kadrowa Starosty Mariusza Węgrzynowskiego. Mówi się nawet, że przerost zatrudnienia sięga ok 100 osób przy równoczesnym niedoborze profesjonalnej kadry urzędniczej wyspecjalizowanej w zakresie budownictwa, geodezji, gospodarowania nieruchomościami itd. Piotr Kagankiewicz szacuje, że nadmierne wydatki sięgają nawet czterech milionów złotych. Kolejne umowy miały być podpisywane z początkiem tego roku, a więc kolejne setki tysięcy złotych. Zatrudnienie znajdują członkowie rodzin polityków PiS. Dla przykładu do Wydziału Promocji trafiła córka wójta gminy Będków, Dariusza Misztala, podobnie jak Mariusz Węgrzynowski działacza PiS oraz bliskiej osoby Antoniego Macierewicza. Wójt w ubiegłej kadencji zatrudniał z kolei radnych przyjaznych Staroście. Informacja o tym, co robi konkretnie dany pracownik, okazała się być najbardziej strzeżoną przez wójta tajemnicą. Promocja pęka w szwach. Pracuje w niej kilka osób więcej niż 10 lat temu. Czy jakieś efekty działania można uznać za spektakularne? Chyba tak. Należą do nich niespotykane nigdzie indziej zakupy dewocjonaliówUmorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Umorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie w 2016 roku wszczęła śledztwo w sprawie Bartłomieja Misiewicza, byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej i szefa gabinetu politycznego szefa MON Antoniego Macierewicza. Sprawa dotyczyła tego, że 30 sierpnia tamtego roku w bełchatowskim starostwie podopieczny Antoniego Macierewicza miał obiecywać dobrze płatną pracę powiatowym radnym Platformy Obywatelskiej, w zamian za ich poparcie w głosowaniu nad powołaniem wicestarosty bełchatowskiego.
Reklama
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama