Wśród wielu jeszcze żyjących pionierów rock’n’rolla, znalazł się występujący do dziś, choć bardziej utemperowany przez „wesołe” życie i wiek, największy skandalista obyczajowy tamtej epoki, zwany „The Killer”, 78-letni Jerry Lee Lewis. Największy ze skandali, jakie muzyk wywołał, to ożenek 13-letnią kuzynką, Myrą Brown. Jego efektem był zakaz koncertowania na amerykańskich dużych scenach. W ślad za nim przyszedł zakaz nagrywania a w konsekwencji spadek sprzedaży płyt. A był to przecież okres najbardziej rock’n’rollowo płodny dla Jerryego. Działania estblishmentu zmusiły artystę do zejścia w muzyczne podziemie. Tak powstał płytowy tryptyk, właśnie pod tytułem „Killer”. Jerry Lee cieszy się nadal największą popularnością w świecie rock’n’rolla, nie tylko wśród jego fanów i miłośników. Również w Polsce i w Tomaszowie Mazowieckim.
O jego wielkiej popularności świadczyć mogła ciągła walka o każdą płytę z jego nagraniami. Nie jeden organizujący prywatkę, fajfy, starał się za wszelką cenę zdobyć krążki Lewisa. Utarło się powiedzenie wśród jego fanów, że kto miał na prywatce płyty Elvisa, Fatsa czy Jerrego, może uważać ją za udaną. Nie bez znaczenia miał miejsce fakt, że pierwszy Fan Club jaki powstał w naszym mieście to właśnie klub Jerry Lee Lewisa w mieszkaniu nieżyjącego dziś, Sławka Ronka, przy ulicy Konstytucji 3-go Maja, o czym opowiedziałem w 17 części, pt „Fun Club”.
Pewnego jesiennego wieczoru 2007 roku przedzwonił do mnie przyjaciel z Gdańska, Czarek Francke, - Antek wejdź na You Tube na stronę Jerry Lee Lewis - Last Man Standing albo na jego stronę w Wikipediach i zobacz jaką obłędną płytę Jerrego reklamują? Faktycznie, Czarek miał rację, pierwszy klip na jaki natrafiłem na tej stronie to niesamowite wykonanie,
w duecie z Kid Rockiem i fantastycznym chórkiem dziewcząt, super utwór Honky Tonk Woman. Kolejne utwory na tej stronie, promujące płytę CD i DVD, właśnie pod tym samym tytułem Last Man Standing były wykonane w szokujących mnie duetach. Wymienię niektóre w tej części Historii; z piękną, jedyną kobietą w tym muzycznym show, Norah Jones w Crazy Arms, z Ivanem Neville What’d Say, z Johnem Fogerty Good Golly Miss Molly czy z Tomem Jonesem w wielkim przeboju 1966 roku, Green Green Grass Of Home.
Potrzeba „Mieć” w swoim skarbcu wymienione krążki, jeszcze tego wieczoru spowodowała, że opisałem wszystko co przeżyłem po przesłuchaniu kilku klipów, na pocztę mailową Wojtka Szymona. Do porozumiewania się z nim, jeszcze nie posiadałem urządzenia, skype.
Jako ciekawostkę wspomnę, że nagrania do tej płyty, powstawały w 71 urodziny Lewisa, w dniu 29 września 2006 roku, już po śmierci Sama Phillipsa. Planowano nagrywać na 70 urodziny Jerryego Lee, ale kłopoty zdrowotne spowodowały odroczenie tego przedsięwzięcia. Już następnego dnia, rankiem, miałem od Wojtka szybką odpowiedź w temacie, w którym pisze, że jest w posiadaniu płyty CD i DVD, że był w studio na sesjach nagraniowych, kiedy powstawały te płyty, że w niedługim czasie wszystko mi o tym wydarzeniu opowie w oddzielnym liście;
Last Man Standing
Ponieważ kilkakrotnie, jak wcześniej wspominałem ci, rozmawiałem z managerem Jerry Lee Lewisa w sprawie ewentualnych koncertów w Polsce, otrzymałem emaila, że Jerry Lee będzie nagrywał nową płytę w Nowym Yorku, i jeśli chcę to mogę wpaść do studia TV PBSony Music na Manhattanie, gdzie odbędzie się nagrywanie. Będzie to robione z udziałem publiczności, jak to się mówi „with live audience” dzięki temu artysta ma dodatkowy doping, pomaga mu to uzyskać w nagraniach odpowiedni wyraz, klimat.
Dowiedziałem się, że dodatkowo będą tam inni muzycy, wokaliści, którzy będą wykonywali z Jerrym duety. Oczywiście nie mógłbym coś takiego przeoczyć. Zwołałem więc jeszcze kilku znajomych i całą paczką pojechaliśmy pod studio TV PBSony Music na Manhattanie. Tu była już spora grupa ludzi oczekujących na otwarcie drzwi, za chwilę podjechała czarna limuzyna, z której wysiadł Jerry Lee ze swoją młodszą o 13 lat, siostrą Linda Gail. Jerry podpisał kilka autografów i osłaniany przez swoich „goryli” zniknął we wnętrzu studia.
Za niespełna pół godziny, a może dłużej, otwarto drzwi i do środka dostało się około 150/200 osób. Była to mała salka z małym podium, na którym stał fortepian, żadnych miejsc siedzących, cała publika na stojąco. Grupa muzyczna z najwyższej półki. Jerryego wprowadzają z boku sceny, siada za fortepianem i po kilku uderzeniach w klawisze wydobyło się wprowadzających kilka taktów. Zrobił się nastrój country & western, w utworze You Win Again wykonany w duecie z Don Henleyem. Po chwili w pomieszczeniach studia po utworach Chantilly Lace i Roll Over Beethoven, całkowicie zapanował rock’n’roll. Po zaśpiewaniu dwóch utworów na scenę wjeżdża na wózku inwalidzkim, czarnoskóry Percy Sladge i razem z Jerrym śpiewają przebój Percyego I Ave Been Loving You Too Long.
Później na scenę wchodzą Ronnie Wood, Bruce Springsteen, Buddy Guy, Don Henley, John Fogerty, George Jones i na widowni naprawdę zaczyna żyć muzyka razem z jego wykonawcami. Gdy wszystko się rozkręciło, nagle zza kulis wbiega energicznie na scenę Tom Jones, to już lepiej nie można sobie wyobrazić co się będzie działo, a kiedy dołączył Keith Richards, gitarzysta z The Rolling Stones, wszyscy westchnęliśmy, - „Brakuje tylko Elvisa !!!”
Utwory, które śpiewają są fantastyczne, Release Let Me Go, Rocking My Life Away, Bad Moon Rising aby wymienić tylko kilka. Kiedy Kid Rock zaczyna Honky Tonk Woman publika szaleje, Kid wskakuje na fortepian, jak za dawnych lat na swoich koncertach, Jerry Lee. Ten nie jest dłużny, wstaje ze stołka i kopiąc go w bok, bębni w klawisze z całych sił. Jesteśmy tuż przy scenie, jest dość duża grupa bardzo atrakcyjnych „lasek” i widać, że kamera cały czas skierowana jest na nie, aby pokazać, że młodzież też przychodzi posłuchać Jerryego.
W tym momencie zauważyłem, że Ronnie Wood grając na gitarze co chwilę zerka w stronę grupy dziewcząt, pewnie którąś osobiście zna albo podrywa, upatrując kolejną dziewczynę na swoją „ofiarę”. Nieco spokojniej zrobiło się gdy na scenę weszła Norah Jones i utworami Crazy Arms i Your Cheatin’ Heart wprowadziła trochę refleksji nad minionym czasem.
Nowojorskie „Jam Session” miało swój tytuł Last Man Standing (Ostatni stojący mężczyzna). Ten dygresyjny tytuł odnosił się do Jerryego Lee jako ostatniego, żyjącego z wielkiej CZWÓRKI (Jerry Lee, Elvis, Carl Perkins, Johnny Cash), którzy w maleńkim studio SUN RECORDS w Memphis rozpoczynali swoje wielkie kariery. Mogło się tak stać, mogło dojść do tych nagrań i nadania takiego tytułu (Last Man Standing) tylko po śmierci właściciela studia SUN RECORDS, 80-letniego Sama Phillipsa (2003 rok).
Obok mnie stoi Peter Goralnick (słynny dziennikarz polskiego pochodzenia) jeden z najbardziej znanych, współczesnych dziennikarzy muzycznych, autor kilku doskonałych książek na temat wczesnego rock’n’rolla, takich tytułów jak na przykład, Last Train To Memphis, (Ostatni pociąg do Memphis). Z Peterem zamieniam kilka zdań. Mówię, że mam wszystkie jego książki i opowiadam mu o planach sprowadzenia do Polski, Jerry Lee Lewisa. On uważa, że „Jerry chyba nie będzie mógł się wybrać, ze względu na stan zdrowia, tak daleko, do Europy ale może powstanie jakieś europejskie tourne, to może wtedy? Zobaczymy”.
Zanim zauważyliśmy minęło już dobrych kilka godzin. Cały koncert, z małą, półgodzinną przerwą trwał ponad cztery godziny. Ponieważ całe spotkanie było przez kamerzystów z TV nagrywane, wiele utworów było powtarzane na życzenie producenta, który chciał trochę inaczej ustawić niektóre utwory, w innej inscenizacji czy muzycznej interpretacji, dlatego wszyscy uczestnicy tego show przeżywali kilka doskonałych bisów.
To był bardzo ciekawy i mocno podniecający koncert, życzyłbym sobie by jeszcze w moim życiu tu w Stanach takich wydarzeń było jak najwięcej, czego i wam w Tomaszowie coś podobnego do przeżycia, życzę. Jutro czy pojutrze wysyłam ci z tego spotkania płytę CD i DVD zapewne wykorzystasz je w swoich spotkaniach w Galerii.
Nowy Jork dn. 30.10.2007 rok
Wojtek „Szymon” Szymański
* * *
Minął miesiąc a może i więcej a płyty zza Oceanu, do mojego domu nie dotarły. W swoim cyklu Herosi Rock’n’Rolla w Galerii ARKADY dawno zapowiedziałem spotkanie z Jerrym Lee Lewisem pod tym prowokującym a zarazem egzotycznym tytułem, Last Man Standing. Wojtek Szymon zaskoczony zaginięciem przesyłki wykonał i wysłał ponownie do Polski, duplikaty tych płyt. W międzyczasie Czarek z Gdańska przysłał mi (ukazały się w trójmiejskich Empikach) płytę CD (niesamowita), którą otwiera nomen omen hit nad hity, Rock’n’Roll, który jak później okazało się nie znalazł miejsca na płycie DVD. Poinformował mnie jednocześnie, że w okresie najbliższym na półki Empików z Wybrzeża, trafi płyta DVD z tego koncertu. Tak się złożyło, że
z tych wydarzeń, równocześnie otrzymałem z Gdańska i Nowego Jorku, zapowiadane od dawna przesyłki filmowe.
Płyta ta, chyba najpiękniejsza i najważniejsza w karierze blisko osiemdziesięcioletniego killera, według mojej oceny, w panteonie światowego rock’n’rolla, jest muzycznym brylantem.Kiedy doprowadziłem do ponownego spotkania z Jerrym Lee Lewisem w Galerii, dotarł, tak jak się wcześniej spodziewałem, nadkompletludzi. Miałem ogromne problemy z pomieszczeniem wszystkich chętnych. Dziś uważam, nie tylko ja, że dwugodzinny koncert z nowojorskiej TV PBS, Last Man Standing, był w historii spotkań w naszym mieście najbardziej znaczącym wydarzeniem.
Napisz komentarz
Komentarze