Sławek Ronek - urodził się w 1946 roku. Zamieszkiwał wraz z rodziną w kamienicy przy ulicy Konstytucji 3-go Maja 18. Pragnę nadmienić, że w tym domu przez okres 9 lat mieszkała też rodzina Karewiczów. Na jednym podwórku, bracia Ronkowie, Daniel (starszy) i Sławek, wychowywali się rzem z Markiem Karewiczem. Sławek często opowiadał, choć był dużo młodszym, o swoim sławnym sąsiedzie, kiedy wszystkie kolorowe biuletyny, magazyny ilustrowane, dzienniki i tygodniki w Polsce piszące o muzyce rozrywkowej, jazzie, rock’n’rollu zamieszczały fotografie autorstwa pana Marka Karewicza.
Pierwszy Fan Club nie powstał w domu przy Placu Kościuszki 17, w którym była największa muzyczna baza w mieście a właśnie w prywatnym mieszkaniu przy ulicy Konstytucji 3-go Maja 18 u Sławka Ronka, który posiadał nieco skromniejszą płytotekę niż Szymon. Sławek do momentu powstania Fan Clubu, nie uczestniczył w sesjach muzycznych przy Placu Kościuszki 17, choć jego starszy brat Daniel (rówieśnik Szymona) często bywał na chacie u Wojtka z kolegami z jednej klasy nowo powstałego w Tomaszowie Technikum Budowlanego, Wojtkiem Marczułajtisem, Januszem Mieszczankowskim czy Januszem Szczęsnym.
Fan Club – Jerry Lee Lewis, powstał na początku 1964 roku, Sławek był wówczas uczniem I LO. Członkowie tego klubu to uczniowie I i II LO oraz koledzy mieszkający w dzielnicy takich ulic jak Barlickiego, Kołłątaja, Krzywa, Borek, Warszawska, Długa czy Krucza. Kilku kolegów, członków klubu zapamiętałem. W większości byli to moi przyjaciele: Michał Marciniak, Waldek Waldi Szymański, Grzesiek Gajak, Czarek Francke, Wiesiek Zieliński, Zdzisiek di Wawrzon Wojnowski czy mój młodszy brat, Tadek.
Największą aktywnością w klubie wyróżniali się Sławek Ronek i Wiesiek Zieliński. Najbardziej muzycznie osłuchanym był Wiesiek. Słuchał nie tylko tradycyjnego Radia Louxemburg ale również innych stacji (w tym pirackich) zachodnich nadających muzykę młodzieżową (BBC, Głos Ameryki czy Wolnej Europy). Miał dokładną rozpiskę wszystkich audycji muzycznych radia Wolna Europa, wiedział np., że o godz. 16.10 dla Polski Hity Tygodnia, o godz. 17.10 dla Czechosłowacji Teenage Party, o godz. 18.10 dla Węgier Muzyczne Rande Vouse. Jak to się mówi miał wszystko w jednym paluszku, dzieląc się tym na spotkaniach z klubowiczami.
Pomysłem, Wiesia Zielińskiego było stworzenie legitymacji członka Fan Klubu. Miała ona kształt i wymiary dzisiejszych dowodów osobistych z zachowaniem liczbowej kolejności. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że mój brat Tadek miał legitymację z numerem jeden.
Wnętrze klubu (pokój Sławka) to ściana główna, przy której stał tapczan, od sufitu do podłogi na całej szerokości była wyłożona kolorowymi FOTOSAMI z różnych czasopism, tygodników (również zagranicznych, w tym zachodnich), folderami, plakatami czy atrakcyjnymi artykułami poświęconymi najwybitniejszym piosenkarzom i zespołom epoki lat 50/60-tych (Elvis Presley, Paul Anka, Brenda Lee, Connie Francis, The Beatles, The Rolling Stones, Cliff Richard, Eddie Cochran, Buddy Holly czy Jerry Lee Lewis). Na ścianie również widniał, przyciągając wzrok, duży napis, The Polish – Jerry Lee Lewis – Fan Club. Obok tapczanu stało biurko a na nim maszyneria do odtwarzania muzyki (magnetofon i radioadapter). Na ścianie przeciwległej stał ławo stół z kilkoma miejscami do siedzenia. Dziś odważnie mogę powiedzieć, że wynalazek pod tytułem magnetofon, przyczynił się nie tylko do rozwoju i rozpowszechniania rock’n’rolla ale również do powstawania Fan Clubów. Nad biurkiem wisiała szeroka, dwupoziomowa półka a na niej sporo płyt oraz pudełko na krążki taśm magnetofonowych.
Prawdziwie duży, muzyczny zasób utworów zapisany został na klubowe ścieżki magnetofonu kiedy przez mojego brata Tadeusza zapoznałem Sławka z Szymonem. Byłem przy kilku nagraniowych sesjach z płyt na taśmy magnetofonu, jak również całe ścieżki (strony) z magnetofonu Wojtka na magnetofon Sławka. Oczywiście, jak przystało na patrona w nazwie Fan Clubu, Sławek najbardziej koncentrował się na nagraniach utworów Jerry Lee Lewisa. Dwa nagrane hity Jerryego Lee przez Sławka na magnetofon, przybliżyły nas bardzo do siebie to Crazy Arms a szczególnie przepięknie wykonany przez Lewisa countrowy przebój Cold Cold Heart. Bisowaliśmy je kiedyś bardzo długo i trwało by to w nieskończoność gdyby nie interwencja Wojtka babci, - Panowie dość już tego dobrego, pora spać, idźcie do domu. W późniejszym czasie, kiedy Szymon studiował i zamieszkał w Warszawie, Sławka magnetofonowe szpule zasilały fajfy w Literackiej.
Sławek Ronek prowadził szeroką korespondencję z innymi, krajowymi jak również zagranicznymi klubami. Roman Washko w swojej, stałej rubryce Od waltorni do saksofonu, w sobotnio niedzielnym wydaniu Sztandaru Młodych często zamieszczał adresy krajowych jak i zagranicznych Fan Clubów. Również tygodnik Radar prowadził rubrykę poświęconą muzyce młodzieżowej, w tym jazzowi i rock’n’rollowi. Często zamieszczał na tych szpaltach adresy wielu Fan Clubów w Polsce, Europie i na świecie. Ta forma porozumiewania się z innymi "działaczami" rock’n’rollowych gremiów owocowała tym, że często dochodziło do różnego rodzaju transakcji, wymian muzycznych gadżetów czy możliwość zakupu po przyzwoitej, dostępnej cenie.
Wspominając miejsca, wydarzenia i ludzi, którzy poświęcili część swojego życia muzycznej, zakazanej paskji, nie sposób jest nie wspomnieć Sławka Ronka, i nie opowiedzieć o jego zamiłowaniu. Działalność klubu, tak jak wszystko co powstało w latach młodości, wygasła sama, w sposób naturalny. Część chłopaków poszła do wojska, część na studia, część zmieniła swój stan cywilny a jeszcze inni wyjechali z miasta za sprawą serca czy do bardziej atrakcyjnej pracy, w której łatwiej było zdobyć mieszkanie (w Tomaszowie po wpłaceniu pełnego wkładu do Spółdzielni Mieszkaniowej oczekiwało się 15 lat). Sławek całe dorosłe życie pracował w zawodzie – cukiernik. Zmarł nagle w 1998 roku w wieku 52 lat zaskakując swą śmiercią rodzinę, kolegów i przyjaciół. Zapisał się w historii miasta jako pionier w tworzeniu, tak ważnych dla młodzieży mojego pokolenia, Fan Clubów.
Cześć Jego Pamięci.
Napisz komentarz
Komentarze