Lepiej wrócić do moich rowerowych eskapad, które pomagają utrzymać się w formie i dają sporo frajdy, która niestety na dłuższą chwilę znika, kiedy wjeżdżam na odcinek „chodnika” na wysokości wojskowego stadionu i koszar. Jeżdżę tędy kilka razy w tygodniu i przyznam, że cholera mnie bierze, kiedy widzę w jakim stanie jest to coś, co powinno być eleganckim chodniczkiem (połączonym koniecznie z drogą dla rowerów).
Zastanawiam się jak trzeba być bardzo bezmyślnym i absolutnie niekompetentnym, by planując remont (przebudowę) całego odcinka ulicy Piłsudskiego od Placu Kościuszki aż do zjazdu na „ósemkę” nie uwzględnić chodnika w tym miejscu.
To, że starosta pochodzący spod tomaszowskiej wsi nie może pamiętać, jak na niedzielne spacery w kierunku lasu chodziły tędy setki rodzin, niekoniecznie wyposażonych w gumofilce, można jeszcze jakoś od biedy zrozumieć. Nie musi przecież wiedzieć, że „lasy za koszarami” to jeden z najatrakcyjniejszych spacerowych zakątków Tomaszowa Mazowieckiego. Podobnie mieszkający poza Tomaszowem dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych topografii miasta znać wcale nie musi. Są jednak przecież inne osoby w powiecie, które czasy świetności tego miejsca powinny jeszcze pamiętać. Zadaje więc retoryczne pytanie: gdzie są radni i co oni właściwie robią, skoro nie dopilnowują tak z pozoru prostych i błahych ale jednak istotnych spraw.
Napisz komentarz
Komentarze