- Naszym zdaniem rodziny zastępcze są źle traktowane w naszym powiecie - mówi trzymając plakat krytykujący starostę Kagankiewicza w ręku. - Polega to na tym, że nie respektuje się obowiązującego prawa. Są ustawy, które od 1 kwietnia wchodzą w życie i powinny być z nami podpisywane umowy o pracę. Nie są one jednak realizowane, ponieważ pan Więckowski interpretuje prawo po swojemu. Jeśli ma furtkę, że można ustalać limity, to ustalił limit na zero.
Nieco inaczej sytuację przedstawiają władze Powiatu Tomaszowskiego. Wyznaczone limity, określone przez Starostwo dotyczą trzech rodzin zastępczych, które pełnią równocześnie funkcję pogotowia opiekuńczego dla najmłodszych dzieci. Wynagrodzenie na podstawie umów zawartych z Powiatem pobierają natomiast osoby prowadzące rodzinne domy dziecka.
- Nie chcę negować sensu protestu pani Anny Kuli ani odnosić się do haseł, które napisała na swoich plakatach ani do pisma, które do nas przesłała, ponieważ jest ono pełne emocji i zarzutów - mówi Starosta Piotr Kagankiewicz. - Ja z tego pisma nie będę nic czynił, chociaż się z nim nie zgadzam w całej rozciągłości. Co do samych rodzin zastępczych, to stoimy na stanowisku, że nie będziemy wypłacać pensji, ponieważ tych rodzin mamy u nas w powiecie 150, w tym 120 spokrewnionych. Można sobie wyobrazić skutek finansowy, czyli przyjmując najniższą pensję krajową, a więc 2000 złotych brutto, pomnożyć przez 150 i wyjdzie nam 300 tysięcy miesięcznie i 4 miliony złotych rocznie. Powiat takimi funduszami nie dysponuje
Piotr Kagankiewicz nie ma wątpliwości, że mimo tego, że na dzień dzisiejszy wpłynęły wnioski o podpisanie umów tylko od dwóch osób, to przyznanie pensji chociażby jednej rodzinie wywoła lawinę kolejnych roszczeń. - I wtedy byłyby one rzeczywiście uzasadnione - dodaje starosta.
Przewodniczący Zarządu Powiatu Tomaszowskiego uważa też, że kierowany przez niego samorząd jest liderem w zakresie pomocy społecznej w województwie łódzkim. Przywołuje na pomoc statystyki, które mówią, że na 8 rodzinnych domów dziecka w województwie aż 4 zlokalizowane są w naszym powiecie. - Otwieramy teraz piąty i prowadzimy też własny Dom Dziecka. - tłumaczy. - Naprawdę wydajemy duże kwoty własnych środków na pomoc dzieciom ale nie jesteśmy w stanie zaspokoić wszystkich potrzeb. Przy czym, chylę czoła przed panią Anną Kula, która podjęła się wyzwania wychowania czwórki nie swoich dzieci.
Starosta podkreśla, że od 1 kwietnia, na każde dziecko przebywające w rodzinie zastępczej, otrzymuje ona 1000 złotych. - Nie wiem czy to dużo czy to mało ale z drugiej strony mam mnóstwo młodzieży w szkołach średnich, gdzie dochód na członka rodziny jest poniżej 500 złotych.
Niestety Starosta zapomina, że de facto w całej sprawie nie chodzi o wynagrodzenie na poziomie najniższej krajowej pensji. Protestująca kobieta wraz z mężem wychowują łącznie sześcioro dzieci. Przy takiej gromadce, matce trudno jest podjąć jakąkolwiek pracę zawodową. W efekcie osoba okazująca wiele serca opuszczonym dzieciakom sama na starość pozostaje bez środków do życia, ponieważ system zapomniał o niej i nikt nie odprowadza na jej rzecz składek na ubezpieczenie społeczne. Tysiąc złotych na dziecko przeznaczone jest na jego utrzymanie i ZUS-u nie da się z tej kwoty opłacić. Na te argumenty Piotr Kagankiewicz przyznaje, że konieczne są zmiany systemowe i dodaje, że ze swojej roli powinny się też wywiązywać Sądy, które powinny badać status materialny osób, do których kierowane są dzieci w ramach rodzin zastępczych.
Przy okazji urzędnicy wskazują, że wiele osób stworzyło sobie z instytucji rodziny zastępczej źródło dodatkowego dochodu. W skrajnych przypadkach zdarza się, że babcia przejmuje formalnie opiekę nad dziećmi od matki tylko po to, by pobierać dodatkowe pieniądze jako rodzina zastępcza.
Nie dotyczy to jednak pani Anny Kuli. Rodziną zastępczą jest od 9 lat a o status zawodowej rodziny zastępczej ubiega się od sześciu lat. - Na dzień dzisiejszy pan Więckowski powiedział mi, że skoro już sobie dzieci odchowałam to mogę sobie pójść do pracy. Ja uważam, że są one jeszcze na tyle małe i wymagają tyle uwagi, że do pracy żadnej pójść nie mogę. Nie miałabym serca ich zostawić. Są one w wieku od 8 do 16 lat.
Protest prowadzony w holu Starostwa oraz skarga do radnych ma na celu zwrócenie uwagi na problemy, z jakimi na co dzień borykają się rodziny zastępcze w całym kraju. - Chcę też przestrzec inne osoby, które z potrzeby serca chciałyby zaopiekować się dziećm - dodaje.
Pani Anna czuje się w całej sprawie pokrzywdzona i dyskryminowana. Zapowiada też skierowanie sprawy na drogę sądową, ponieważ jej zdaniem, rodziny zastępcze niczym nie różnią się od pogotowia opiekuńczego.
Być może radni, którzy dzisiaj zajmowali się problemem pani Anny Kuli i słuchali wyjaśnień urzędników Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie zamiast podejmować absurdalne stanowiska w sprawie prywatnej stacji telewizyjnej pochyliliby czoła nad sytuacją wszystkich rodzin zastępczych w Polsce i uchwalili apel do polskiego Rządu o zapewnienie zabezpieczenia składki emerytalno rentowej kobietom, będącym zastępczymi matkami.
Napisz komentarz
Komentarze