Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 grudnia 2024 21:04
Reklama
Reklama

Wietnam (Sajgon) - Wietnam w pigułce

Po kawowej ekstazie w wietnamskiej ojczyźnie tego napoju, przyszedł czas pokierować się trochę bardziej na południe kraju. Miałem do wyboru - cofnąć się do drogi numer 1 lub skorzystać z zaznaczonej na mojej mapie szerszą linią i kolorem różowym 14-stki, w magiczny sposób przechodzącej później w "trzynastkę".

 

Jakoś tak, w mój wyjazdowy poranek, średnio byłem zmotywowany do ruszania moich czterech liter w jakąkolwiek stronę. Dlatego kontakt z kimkolwiek na couchsurfingu zostawiłem sobie do czasu porannej kawy. Pozostała mi tylko mała rozkminka polegająca na określeniu daty przyjazdu. Na dojazd do najbardziej ruchliwego i zatłoczonego miasta, Ho Chi Minh, zwanego dawniej, oraz obecnie w potoczny sposób, Sajgonem, dałem sobie trzy dni.

 

Kiedy wychodziłem na drogę, jak to w Wietnamie, nie wiedziałem, czego się mogłem spodziewać. Mimo mżawki, nie musiałem jednak czekać długo by zatrzymać pierwszy transport. Po wyciągnięciu tabliczki z nazwą Buon Ma Thuot, zatrzymał się busik. Kierowca, widząc mój dopisek "za darmo", tylko się uśmiechnął i zaprosił mnie do środka. Tu czekało mnie bardzo miłe zaskoczenie - trzech, spośród pięciu pasażerów mówiło po angielsku.

 

Po zwycięstwie północy nad południem, miasto Sajgon zostało nazwane imieniem prezydenta Ho Chi Minha.

 

W miłej atmosferze dojechałem do mało urzekającej stolicy prowincji Dak Lak. Dawniej, była to niewielka wioska. Ale sprzyjające produkcji kawy warunki, sprawiły, że dzięki rozwojowi przemysłu i handlu, miasto napompowało się do takich rozmiarów, że, obecnie, ma ono ponad 300.000 mieszkańców. W samym Buon Ma Thuot, odwiedzający nie znajdą nic dla siebie - chyba, że lubią oglądać domki, fabryki, ulice i ruch. Dlatego też, jeszcze tego samego dnia, stwierdziłem, że pojadę dalej. Wychodząc na właściwą drogę, znów złapałem busika i znów trafiła mi się podobna sytuacja - nie tylko kierowca nie chciał pieniędzy, ale również, biletowy poczęstował mnie dwoma krosancikami i butelką chłodzonej, zielonej herbaty. Dobry start busikowego dnia.

 

Wyjeżdżając z miasta, nie dało się niezauważyć, że wyjechaliśmy również z daklakowego mikroklimatu. Znów znalazłem się w słonecznej, gorącej i suchej, w zimie, części Wietnamu. Przed wyjazdem, zastanawiałem się co oznacza specyficzny kolor i grubość linii, którą pociągnięta była droga, którą sobie obrałem. Zaraz za granicą z bardzo mało zurbanizowaną prowincją Dak Nong, sprawiającą wrażenie jeszcze bardziej wyluzowanej i naturalnej niż Dak Lak, okazało się, że moja wrodzona nieśmiałość, przez którą nie poprosiłem nikogo o pomoc w tłumaczeniu legendy, znalazłem się na trasie szybkiego ruchu, która była dopiero w budowie. Myślałem, że serce wietnamskiej kawy będzie miało znacznie lepsze tętnice. Niestety, te istniejące były nie tylko zapchane pomarańczowym i czerwonym, cholesterolem, ale również, znajdowały się w trakcie operacji wstawiania bypassów. Za to widoki plemiennych osad znajdujących się tuż pod granicą z Kambodżą i świecące słońce, rekompensowałły wszystko.

 

Droga, która wyglądała na mapie jak autostrada, okazała się być dopiero w budowie.

 

Wczesnym wieczorem, dojechałem na rogatki Gia Nghia. Musiałem się zatrzymać, chociażby dlatego, że powoli zachodziło słońce. Pierwszy hotel, który znalazłem okazał się być strzałem w dziesiątkę. Do wejścia zachęcił mnie ogromny napis WiFi, a do zostania w nim - cena.

 

Po zameldowaniu się, wyszedłem rozejrzeć się, gdzie się w ogóle znalazłem. W okolicy, oprócz kilku lasów sosnowych, było dość mało ciekawie. Swoje kroki pokierowałem więc na rynek by kupić kilka owoców przypominających przywołujących obrazy z Avatara.

 

Kolejna sprzeczność - targ może i nie wygląda zbyt czysto, ale pachnie kwiatami i świeżymi owocami.

 

 

Następnego dnia po śniadaniu złożonym, tym razem, z samej kawy i skondensowanego mleka podanych w jednej filiancę, wróciłem spowrotem na główną "trasę". Miałem dużo szczęścia bo od razu zatrzymała się terenowa Toyota. W środku siedziała rodzina. Kierowca, choć sprawiał wrażenie jakby bardzo mu się spieszyło, po drodzę do oddalonego o ok. 150 kilometrów Dong Xoai, robił dużo przystanków. A to na toaletę, a to na podziwianie widoków, a to na.... drzemkę w hamaku. W południowym Wietnamie, w wielu wioskach, w prowizorycznie, ale również egzotycznie, wyglądających kawiarniach można wybrać pomiędzy krzesełkiem a zaczepionym o pale, na których spoczywa uplecione z liści palmowych zadaszenie, hamakiem. Druga opcja jest bardzo wygodna szczególnie w rejonach znajdujących się daleko od morza, przy pogodzie, w której nie ma ani jednego, najmniejszego, podmuchu wiatru.

 

 

W południowym Wietnamie, w przydrożnych kawiarniach można wybrać pomiędzy krzesełkiem a hamakiem.

 

Dojazd do Dong Xoai, zajął nam blisko 5 godzin, ale było jeszcze wcześnie - wystarczająco wcześnie by dostać się bliżej Sajgonu.

- Gdzie idziesz? Usłyszałem za plecami, człeptając sobie wzdłuż drogi
- A tak, sobie idę, odpowiedziałem myśląc, że to mototaksówkarz
- A gdzie?
- No tam... przed siebie
- Chcesz, to Cię podrzucę, wskakuj
- Nie, dziękuję
- Ale gdzie idziesz?
- Do Sajgonu
- No to Cię zawiozę w dobre miejsce, to nie jest dobre miejsce.


Okazało się, że kierowca skuterka, nie tylko nie był mototaksówkarzem, ale jeszcze przewiózł mnie kolejne 50 kilometrów. Mało tego, miejsce w którym mnie wysadził było idealne. Wyboista droga, nagle zamieniła się w dwupasmową, równiutką nawierzchnię. Do tego, od razu, gdy wyciągnąłem kciuka, zatrzymał się busik.


- Chodź weźmiemy Cię. Gdzie jedziesz? zapytała jedna z pań.
- Do Sajgonu
- My nie do Sajgonu, ale podrzucimy Cię kawałek. 


Wszyscy w busie mówili po angielsku. Wydawało mi się to naturalne, biorąc pod uwagę to, że znajdowaliśmy się w pobliżu najbardziej amerykańskiego niegdyś miasta Wietnamu.

- Wiesz, za nami jedzie taki busik, który jedzie do Sajgonu. - powiedziała pani po odłożeniu słuchawki

Po chwili, przesiadłem się do drugiego busa. Imprezowe towarzystwo w środku, składało się z pracowników jednej z międzynarodowych firm importujących maszyny rolnicze, a obydwa busiki, należały właśnie do przedsiębiorstwa.

 

Do nieoficjalnej stolicy Wietnamu, dojechałem więc zatem jeden dzień wcześniej niż przypuszczałem. Po wyjściu z busa, odszukałem kawiarnię z Wifi, otworzyłem pocztę i zauważyłem, że na moją skrzynkę trafiły dwie akceptacje z couchsurfingu. Widząc profil Ankura z Indii, nie miałem wątpliwości do kogo się odezwać. Pozostała tylko kwestia próby wproszenia się o jeden dzień wcześniej, która została rozwiana od razu po wykonaniu telefonu. Przez kolejne dni, moja, jak najbardziej dobra opinia o Hindusach, nie zmieniła się ani trochę. Choć, ze względu na jego napięty grafik godzin w agencji reklamowej, w której pracuje Ankur, nie mieliśmy dla siebie wiele czasu i Ho Chi Minh, przyszło mi zwiedzać samemu, wszystko zostało zrekompensowane przez kuchenne eksperymenty w postaci dań hinduskich, włoskich i... nijakich, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Po prostu, losowo łączyliśmy w całość składniki które mięliśmy pod ręką. Wszystko dlatego, że Ankurowi, popsuła się lodówka, a w tropikalnym klimacie, nic nie może zbyt długo stać w temperaturze pokojowej, dlatego, musięliśmy ją jak najszybciej opróżnić.

 

Już pierwszego dnia, patrząc na szerokie bulwary i drapacze chmur po jednej stronie rzeki oddzielającej dzielnicę pierwszą od czwartej, miałem wrażenie, że znalazłem się zupełnie gdzie indziej. Z kolei, prowizoryczne, blaszane domki ustawione po drugiej stronie i ciemne, ciasne uliczki, sprowadzały mnie spowrotem na ziemie. Sajgon to Wietnam w pigułce - esencja Wietnamskich kontrastów, kilka poziomów życia w jednym miejscu.

 

Sajgon to nowoczesność, klasyka i naturalność w jednym.

 

 

 

Obok niewiadomoilegwiazdkowych hoteli, znajdują się niewielkie pensjonaty oferujące dość przyzwoity standard za ułamek ceny. Podział społeczeństwa pod względem stylu życia, można śmiało przyrównać do kast. To miasto jest miejscem, w którym jedni muszą przeżyć dzień za dwa dolary, inni ledwo mieszczą się w budżecie ponad 200 dolarów. Mimo wszystko, i jedni, i drudzy, żyją obok siebie. Najlepsze jest to, że nikt na tę sytuację specjalnie nie narzeka. Nawet ci biedni są przyjaźnie nastawieni, choć zdarza się oczywiście przestępczość uliczna na niewielką skalę, jak i nadużycia pod względem "wyceny" możliwości finansowych klienta. 

 

Różnice społeczne w Sajgonie zauważalne są na każdym kroku. Mimo to, wszyscy są przyjaźnie do siebie nastawieni i nikt nie narzeka.

 

Każdy zwolennik miejskiego trybu życia, znajdzie tutaj coś dla siebie - są restauracje oferujące jedzenie z całego Świata, są pchle targi, są kasyna, salony masażu i "masażu", kasyna, spa i "spa", itp.  Z drugiej strony, osoby odwiedzające Sajgon turystycznie mogą być jednak rozczarowane. To jest miejsce, w którym robi się biznes, i to bardzo duży biznes. Globalizacja, szybko rozwijający się rynek, wysoka produkcja kraju i niskie koszty utrzymania, oraz, brzydko, ale prostolinijnie, określając, "siły roboczej" (Wietnamczycy zarabiają wiele mniej niż ekspatrianci zatrudnieni na tych samych lub podobnych stanowiskach), sprzyjają inwestycjom w Wietnamie, a Sajgon, jako największe miasto tego kraju przyciąga i klientów i kapitał. Zakupoholikom spodoba się rynek Benh Thanh, który ja jednak osobiście odradzam. To jest miejsce typowo turystyczne, więc ceny są też typowo turystyczne - niby o niższe niż w krajach zachodnich, ale nie pokrywają się z cenami Wietnamskimi.

 

Rynek Ben Thanh jest warty odwiedzenia, ale nie dla zakupów. To najstarszy targ w Ho Chi Minh.

 

Do tego, oferta tego targowiska, ukierunkowana jest na klientów szukających suwenirów, a nie tych, którzy chcą zaopatrzyć się w bardziej oryginalne produkty. Żeby zrobić bardziej autentyczne zakupy, polecam odejść nieco od ścisłego centrum i poszwędać się po tematycznych targowiskach w bocznych uliczkach. W Sajgonie, da się znaleźć rzeczy niedostępne w innych miejscach. Można również być mile zaskoczonym znajdując manufakturkę obuwia i za niecałe 10 dolarów, stać się właścicielem pary skórzanych butów robionych na naszych oczach. Ho Chi Minh jest również dobrym miejscem na zakup garniturów. Nigdy nie widziałem tyle krawców na tak niewielkiej powierzchni. Tutaj, za 50-100 dolarów, można kupić ubranie szyte na idealną miarę. Kapryśnym pod względem materiałowym, przyjdzie oczywiście wyłożyć więcej, ale i tak, biorąc pod uwagę rynek zachodni będzie to cena akceptowalna. Usatysfakcjonowani będą również amatorzy zdrowej żywności. Owoce południa są najlepsze w całym Wietnamie; łącznie z kokosami. Próbowałem kokosów z północy i sok był strasznie kwaśny i mętny. Orzechy dostępne w Sajgonie i okolicach mają słotki sok i delikatny aromat wiórków. Słowem - jeśli kogoś stać na lot do Ho Chi Minh, jest to idealne miejsce nie tylko na wakacje, ale i na zbiorcze zakupy na zapas.

 

Coś dla amatorów zdrowej żywności - kokosy na południu Wietnamu są najlepsze w całym kraju.

 

 

 

Ciekawa i bogata oferta muzeów i parków, może z początku przytłaczać, ale, z jednej strony, ile można szwędać się po parku, a z drugiej, każde muzeum jest urządzone również pod daną grupę odbiorców. Jeśli nie interesuje się, np. kostką brukową, nie pójdę do muzeum kostek. Dlatego, z miejsc typowo turystycznych, dla siebie wybrałem na, jak się okazało, dołującą wycieczkę do muzeum wojny wietnamskiej.
Dzięki bardzo ewokatywnym zdjęciom i dużej liczbie informacji w języku angielskim, była to dla mnie pouczająca i, zarazem, bardzo dołująca wizyta. Na szczęście, pomysł, przyszedł mi do głowy dopiero pod sam koniec mojego pierwszego dnia w Sajgonie.

 

 

Muzea, parki, kawiarnie? A może - katedra Notre Damme?


Jak dla mnie, najlepsze w rozrywkowej ofercie zatłoczonego Ho Chi Minh to bezpłatne pokazy tańca współczesnego, które można podziwiać zajmując jakiekolwiek dogodne miejsce na większości skrzyżowań przy większości głównych ulic. Nie ma w tym tańcu melodii, nie ma ustalonych kroków, nie ma ćwiczonych do perfekcji układów. Nie ma też znaczenia, czy tańczy się w parach czy solo. Zamiast podkładu muzycznego jest nierównomierne wycie wysokoobrotowych dwusuwów i stukoty dwusuwów, a chaotyczny, nierównomierny, takt wyznacza kakofonia klaksonów. Mimo wszystko, dosiadający skuterów Wietnamczycy, wydają się mieć doskonałe poczucie równowagi, zasad, które pozornie nie istnieją, oraz kreatywnością w wymyślaniu niezliczonej ilości spektakularnych figur wzbogacających, jakże szary krok podstawowy. Nie zamierający ani na chwilę ruch uliczny Sajgonu z towarzyszącymi mu głośnymi dźwiękami to spektakl, który może nie tylko hipnotyzować, ale i wciągać na długie godziny.
 

Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to cóż - podobnie jak w większości miejsc odwiedzanych przez turystów, przyjezdni powinni zachować szczególną ostrożność. Motozłodzieje są bowiem czujni. Już pierwszego wieczoru, chwilę po rozgoszczeniu się w mieszkaniu Ankura, mieszkająca z nim Niemka, Marie, ostrzegała mnie bym trzymał torbę z aparatem po stronie zatłoczonego chodnika. Powiedziała mi o koleżance, której torebka miała tak mocny pasek, że dziewczyna została wciągnięta do ruchu ulicznego i skończyła z poważnymi obrażeniami.

 

Biorąc pod uwagę skuterki, które nadjeżdżają w każdym czasie, z każdej strony, trzeba uważać na motozłodzieji.

 

Mając to szczęście, że w Iranie, w podobny sposób straciłem telefon komórkowy, oraz słysząc ostrzeżenia, że w Ho Chi Minh dzieją się podobne rzeczy, byłem bardziej wyczulony. Może dlatego, kiedy pokazywałem jednemu z "mototaksówkarzy", który jeździł za mną przez kilka ulic, przesłany mi przez Ankura smsem adres miejsca, w którym miałem do niego dołączyć podczas sobotniej imprezy, dziwny sposób trzymania przez mojego rozmówcę ręki na manetce w momencie gdy próbował przybliżyć wzrok do małych literek na wyświetlaczu, sprawił, że wyczułem sytuację. Nie myliłem się. Kiedy mocno chwycił mój telefon i zaczął gwałtownie ruszać, w porę złapałem go za nadgarstek i odepchnąłem w taki sposób, że wylądował  na boku w bezpiecznej odległości ode mnie. Nie mając ochoty na spalanie kalorii na nic pozytywnego do życia nie wnoszącą bójkę, przeszedłem w miarę szybkim krokiem kilka przecznic i wziąłem mototaksówkę stojącą w pobliżu policjanta kierującego ruchem. Następnego dnia, robiąc zdjęcia na ruchliwej ulicy, podbiegł do mnie funkcjonariusz policji turystycznej i gestem pokazał by obwiązać sobie pasek wokół nadgarstka.

 

Cyklosy, to obok nieopuszczających nas na krok ulicznych sprzedawców, jedna z wizytówek Ho Chi Minh

 

W bliskich okolicach Sajgonu, znajdują się pamiętające wojnę, ciasne podziemne tunele Cu Chi i słynący ze spokojnego trybu życia obszar Delty Rzeki Megong. Można zorganizować sobie kilkudniową wycieczkę z jednym z biur podróży, można wynająć motocykl; nawet z przewodnikiem, taksówkę, a także, na własną rękę, skorzystać z tanich ofert jednej z firm przewozowych, których publiczne autobusy bardzo często opuszczają stację w pobliżu rynku Benh Thanh.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie
Kongres Sportu Powszechnego na PGE Narodowym - Inwestycja w Zdrowe Społeczeństwo W minionym tygodniu, 12 grudnia 2024 r.  w Centrum Konferencyjnym PGE Narodowy odbył się Kongres Sportu Powszechnego, organizowany przez Fundację Orły Sportu w ramach programu Aktywna Szkoła, przy wsparciu Ministerstwa Sportu i Turystyki, Ministerstwa Edukacji Narodowej oraz Partnera Strategicznego - ORLEN S.A.Data dodania artykułu: 18.12.2024 12:53 e-Doręczenia obowiązkowe już w 2025 r. Już od 1 kwietnia wszystkie firmy wpisane do KRS będą miały obowiązek posiadania adresu do e-Doręczeń. Urzędy oraz zawody zaufania publicznego (m.in. adwokaci, radcy prawni, notariusze) mają jeszcze mniej czasu, bo niecały miesiąc, ponieważ ten obowiązek obejmie je już od 1 stycznia 2025 r.Data dodania artykułu: 17.12.2024 10:04 Narzędzia diagnostyczne wspierające pracodawców w promocji zdrowia personelu Ponad 53% średnich i dużych firm w Polsce deklaruje, że dba o to, by ich kultura organizacyjna znacząco sprzyjała zdrowiu pracowników. Wynika to z deklaracji kadry zarządzającej zdrowiem i dobrostanem w tych firmach, zebranych w ogólnopolskim badaniu Krajowego Centrum Promocji Zdrowia w Miejscu Pracy Instytutu Medycyny Pracy im. prof. J. Nofera, zakończonym w listopadzie br. Reprezentatywna próba badawcza liczyła 1032 organizacje i odzwierciedlała ich strukturę branżową, kategorię wielkości zatrudnienia oraz lokalizację w podziale wojewódzkim.Data dodania artykułu: 17.12.2024 10:01
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Reklama
Sztuka – Sport – Olimpiada Na wystawie zatytułowanej „Sztuka – Sport – Olimpiada”, prezentowane są obrazy oraz sylwetki tomaszowskich olimpijczyków którzy reprezentowali nasze miasto, a tym samym nasz kraj, na olimpijskich stadionach, w różnych dyscyplinach sportowych. Tematyka sportu została przedstawiona w malarstwie, nurcie pop artu. Na płótnach przedstawione są różne dyscypliny lekkoatletyki i nie tylko. Prezentujemy dzieła Niny Habdas (1942–2003), łódzkiej malarki i graficzki, Wiesława Garbolińskiego (1927–2014), Andrzeja Szonerta (1938–1993) i Benona Liberskiego (1926–1983). Płótna powstały w latach siedemdziesiątych XX wieku, podczas Pleneru Olimpijskiego zorganizowanego w Spale koło Tomaszowa Mazowieckiego. Prezentowane obrazy zostały przekazane w darze tomaszowskiemu Muzeum w latach 70. XX wieku przez Wydział Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi. Wystawę uzupełniają informacje o Tomaszowskich Olimpijczykach, pamiątki Stanisławy Pietruszczak z XII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Innsbrucku (1976) oraz znaczki poczty japońskiej wydane z okazji XVIII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Nagano (1998), podarowane Muzeum przez Pawła Abratkiewicza. Wystawa przypomina nam o pięknej tradycji umacniania więzi pomiędzy ideą sportu olimpijskiego a twórczością artystyczną, która może kształtować humanistyczne wartości sportu i kreować jego wizerunek w społeczeństwie. Zapraszamy do zwiedzania wystawy w dniach 1 sierpnia – 27 października 2024 r., w godzinach otwarcia Muzeum: od wtorku do piątku od godz. 9.00 do 16.00, w soboty i niedziele od godz. 10.00 do 16.00 (w poniedziałek nieczynne). Data rozpoczęcia wydarzenia: 01.08.2024
Helios zaprasza na Maraton Sylwestrowy  Jak co roku kino Helios zaprasza na nietuzinkowego sylwestra w filmowych klimatach. Tym razem oprócz gwiazd kina, będą nas bawić również giganci muzyki. W zależności od zestawu na który się zdecydujemy, na wielkim ekranie zobaczymy Nicole Kidman, Antonio Banderas’a, a potem jeszcze Celeste Dalla Porta i Gary’ego Oldman’a lub Robbie’go Williams’a we własnej osobie oraz Boba Dylana, zagranego przez Timothée Chalamet’aW zestawie pierwszym, na początek w doskonały nastrój wprowadzi nas ROBBIE WILLIAMS, czyli prawdziwa „sceniczna małpa”. Ten film to porywający, niebanalny portret zwykłego brytyjskiego chłopaka, który podbił świat rozrywki najpierw w zespole Take That, a potem w karierze solowej. Po przerwie na powitanie Nowego Roku, jego miejsce zajmie Timothée Chalamet, który wcielił się w rolę wielkiego Boba Dylana! Gwarantujemy, że nie zabraknie doskonałej muzyki, wspaniałych emocji, zabawy i dobrego smaku, a to wszystko w niepowtarzalnej kinowej atmosferze. swoich pasażerów do ich domu…Z kolei w zmysłowym zestawie drugim gwarantujemy zabawę w towarzystwie zniewalająco pięknych kobiet i nie mniej przystojnych mężczyzn, ich nieposkromionych żądz i romansów. Na początek Nicole Kidman w filmie „BABYGIRL”, a po przerwie na noworoczny toast, również przedpremierowo film mistrza Paolo Sorrentino, „BOGINI PARTENOPE”. Będzie energetycznie, romantycznie, ale przede wszystkim bardzo zmysłowo... Wszystko to w niepowtarzalnej kinowej atmosferzeCałość dopełni skromny sylwestrowy poczęstunek przygotowany przez Puchatek obiady na dowóz oraz lampka szampana o północy.Bilety na Sylwestrową odsłonę cyklu Nocne Maratony Filmowe dostępne są na stronie: www.helios.pl, w kasach kin Helios w całej Polsce oraz w aplikacji mobilnej. Dokonując zakupu wcześniej, można wybrać najlepsze miejsca, a także – zaoszczędzić. Do zobaczenia na nocnych seansach!Data rozpoczęcia wydarzenia: 31.12.2024
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Reklama
Reklama
Łóżko rehabilitacyjne Elbur PB 533DB Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów oraz montaż gratisCzy łóżko rehabilitacyjne można otrzymać od nas niemal za darmo? Tak. Pomożemy załatwić wszelkie formalności  Na zdjęciu: Obudowa PB 533 DB w kolorze orzech, z dwoma wkładami PB 521 wraz z okrągłymi podstawami łóżka.Obudowa PB 533 DB wraz z wkładami PB 521, to nasza propozycja rozwiązania umożliwiającego korzystanie z łóżka przez oboje partnerów przy zachowaniu wszystkich jego istotnych funkcji. To jedyne w swoim rodzaju łóżko umożliwia stałe wsparcie i obecność opiekuna/partnera, co stanowi istotny czynnik w rekonwalescencji i opiece nad chorym.Więcej informacji Kolory standardowe: Kolory niestandardowe*:DETALE PRODUKTU:1. Aplikacje z drewna bukowego4. Indywidualne sterowanie leżami2. Możliwość konfiguracji z barierką składaną5. Podwójny system podnoszenia3. Różne wymiary leża 6. Okrągłe podstawy łóżkaOPCJE:zmiana długości i szerokości leża • zmiana kolorystyki • możliwość zastosowania okrągłych podstaw kółPODSTAWOWE DANE TECHNICZNEBezpieczne obciążenie robocze330 kgMaksymalna waga użytkownika2 × 140 kgRegulacja wysokości leża:od 39 do 80 cmRegulacja segmentu oparcia pleców:0 ÷ 70°Regulacja segmentu oparcia podudzi:0 ÷ 20°Wymiary zewnętrzne długość × szerokość:206 × 165 cmPrześwit pod łóżkiem:ok. 16 cmCiężar całkowity:
Skarpety zdrowotne, z przędzy bambusowej Skarpetki bambusowe, antybakteryjne.Naturalne skarpety z bambusa, antyzapachowe.Skład:wiskoza bambusowa 72%, poliamid 25%, elastan 3%, apretura Sanitized®Wielkości:35-38, 39-42, 43-46, 47-50 (tylko w kolorze czarnym)        (według ZN-JJW-P-005)Konstrukcja:Skarpetki DEOMED® Bamboo to naturalne i komfortowe skarpetki antybakteryjne, antygrzybicze oraz skarpetki antyzapachowe, które posiadają również szereg prozdrowotnych właściwości.Do produkcji tych skarpetek została zastosowana delikatna, ale bardzo wytrzymała przędza z naturalnej wiskozy bambusowej. Wspomaga ona skuteczną wentylację stóp, pozwalając na pochłanianie nadmiaru wilgoci i dzięki temu są one tak komfortowe w używaniu przez cały dzień.Materiał ten został wzbogacony o apreturę Sanitized® o właściwościach antybakteryjnych i antygrzybicznych. Ze względu na zastosowanie tego dodatku to także wyjątkowo komfortowe skarpety antyzapachowe – zapobiegają pojawianiu się nieprzyjemnego zapachu. Dodatkowo, bardzo dobrze sprawdzają się jako skarpety antybakteryjne i antygrzybicze, a także wspomagają leczenie infekcji stóp.Dodatek poliamidu i elastanu powoduje, że te skarpetki są elastyczne i dobrze dopasowują się do stóp, a także nie uciskają ich.Skarpety z bambusa DEOMED® Bamboo posiadają specjalną konstrukcję, która zapewnia bardzo dobre dopasowanie do kształtu stopy i nogi, a przy tym są to skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dzięki temu skarpetki bambusowe Bamboo nie zaburzają naturalnego przepływu krwi w tętnicach i żyłach kończyn dolnych i polecane są dla osób z cukrzycą, obrzękami, niewydolnością żylną nóg.Skarpetki DEOMED® Bamboo dostępne są w wielu kolorach i rozmiarach do wyboru.Skarpetki bambusowe Bamboo marki DEOMED® to sprawdzony wybór dla wielu osób, którym zależy na zdrowiu i maksymalnym komforcie przez cały dzień.SKARPETKI ZAREJESTROWANE JAKO WYRÓB MEDYCZNYTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama