Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 grudnia 2024 13:15
Reklama
Reklama

Różnice - dzielą czy zbliżają? Szok kulturowy w teorii i praktyce

Przyjeżdżamy do nowego miejsca, do nowego kraju i nagle okazuje się, że ludzie jakoś inaczej wyglądają, inaczej mówią, inaczej się ubierają, słuchają innej muzyki i oglądają inne filmy. Jakby tego było mało, w lokalnych knajpach, po wnikliwej lekturze menu zapisanego jakąś dziwną czcionką - jakby wręcz narysowanego, nie możemy znaleźć naszego ulubionego żurku czy barszczyku ukraińskiego, w kioskach nie ma naszych ulubionych gazet a nasi nowi sąsiedzi nie ukrywają zdziwienia na nasz widok; nawet dobrze nam znana coca-cola smakuje jakoś tak inaczej..... dobrze, że chociaż nie jesteśmy do góry nogami. Jeśli inność nowego miejsca nie motywuje nas do niczego innego jak do odwrotu, oznacza to, że padliśmy właśnie ofiarą tzw. szoku kulturowego, w najbardziej powszechnym tego słowa znaczeniu.

Mało kto, zdaje sobie sprawę, że szok kulturowy występuje zawsze przy konfrontacji z nowym środowiskiem - nawet jeśli ta konfrontacja wypada dla nas pozytywnie. Niezawsze koniecznie trzeba się w tym celu ruszać zbyt daleko z miejsca. Nowa klasa, nowa szkoła, nowa praca, nowe miasto, nowi znajomi, nowa żona.... każda grupa społeczna ma swoje, ustalone już zasady, a Wchodząc do niej, wstępujemy na nowy, nieznany nam dotąd grunt. Możemy doświadczyć jednego, kilku, lub przejść kolejno przez wszystkie etapy szoku kulturowego, określane jako "miesiąc miodowy", "negocjacje", "przystosowanie/asymilacja" i "opanowanie".

 

Jeśli nowy świat widzimy w różowych barwach, a jego niedoskonałości wydają się do nas nie docierać, znajdujemy się na etapie miesiąca miodowego. Sielanka jednak nie trwa wiecznie. Wcześniej, czy później dosięgnie nas siła grawitacji i zostaniemy ściągnięci spowrotem na na ziemię. Upadek może być albo bolesny, albo niedostrzegalny.

 

Jeśli na początku czujemy jakby motylki w brzuszkach unosiły nas nad chmurkami, znaczy to, że albo cierpimy na niestrawność, albo przeżywamy "miesiąc miodowy".

 

Jeśli, kiedy pojawiają się pierwsze problemy, nagle docierają do nas wyraźne różnice kulturowe, które zamiast działać na nas stymulująco, zaczynają nas denerwować, to najprawdopodobniej nieco zbyt mocno uderzyliśmy makówką w grunt. Podczas fazy negocjacji, zdajemy sobie sprawę, że oto właśnie staliśmy się członkami nowej społeczności, która niekoniecznie nas musi akceptować. My, za to nie mamy wyjścia - musimy przetrwać. Nagle, przy konfrontacji z prostymi, codziennymi czynnościami, inność nabiera istotnego znaczenia. Zaczyna nam brakować czegoś co znamy na wylot - czegoś, co, w odróżnieniu od nowego otoczenia byłoby przewidywalne, przez co, czulibyśmy się bezpiecznie. Musimy znaleźc złoty środek - czy asymilować się zupełnie, czy pozostawić u siebie trochę cech właściwych dla środowiska, z którego pochodzimy? Czasem, te poszukiwania wiążą się z nieprzyjemnymi doświadczeniami.

 

Wcześniej, czy później, znajdziemy właściwą drogę - obyśmy tylko nie trafili w ślepy zaułek.

 

Na szczęście, po jakimś czasie zaczynamy powoli ogarniać chaos. Jeżeli nasze lądowanie było miękkie, nawet nie dostrzegamy, kiedy udało nam się rozwinąć strategie radzenia sobie z niekoniecznie już nowymi sytuacjami. Podczas etapu "przystosowania", przyzwyczajamy się też do życia codziennego w nowym miejscu, wśród nowych ludzi. Wyrabiamy sobie pewne nawyki - nieważne czy złe, czy dobre - ważne, że skuteczne. Przez to, że wiemy już czego się spodziewać, rzeczy, które wcześniej nas zachwycały albo denerwowały, wydają się nam być całkiem zwyczajne.

 

Nie trzeba długo by zacząć powoli mieszać się z otoczeniem.

 

 

 

Po kilku latach, jesteśmy już w stanie wspinać się po społecznej drabinie nowego kręgu kulturowego. Nie czujemy się już jak ałtsajderzy - jesteśmy pełnymi przedstawicielami nowej społeczności. Niekoniecznie, jednak, musimy wyrzekać się korzeni - niektórzy tworzą unikatową mieszankę kultur, inni niczym kameleon, zakładają pełen kamuflaż.

 

W zależności od czasu, jaki dany jest nam spędzić w nowym miejscu, możemy przejść przez wszystkie etapy, lub tylko przez niektóre. Od naszych indywidualnych zdolności adaptacyjnych zależy, które nasz mózg sobie upodoba, i czy w którymś z nich przypadkiem nie utkwimy. Powszechnie, pod pojęciem szok kulturowy, kryje się właśnie przez faza negocjacji, której niekoniecznie trzeba doświadczyć w pełni. Również skutki szoku kulturowego są trudne do przewidzenia, a niektóre mogą być bardzo zabawne. Możemy nagle rozstroić sobie zegarek biologiczny i zacząć przesadnie spać - albo w drugą stronę -  możemy sobie uświadomić, że sen wcale nie jest aż tak do szczęścia potrzebny. Niektórzy reagują złym samopoczuciem i problemami żołądkowymi. Cóż, szok kulturowy, nie dotyczy tylko sfery psychicznej, ale i fizycznej - inna flora bakteryjna może się okazać nie do zniesienia. Szczególnie dla tych, którzy w dzieciństwie chowani byli w kokonach (obierane jabłka, odkażanie smoczka, antybiotyki, odkażanie i zaklejanie plasterkiem każdego obtarcia, itp.).

 

Inny rodzaj, konsystencja i flora bakteryjna w posiłkach też mogą być przyczyną szoku kulturowego.

 

Ciekawą rzeczą jest to, że ci, którzy byli nadmiernie zagubieni w nowej rzeczywistości, będą zagubieni również po powrocie do starej. Podczas doświadczania tzw. "odwrotnego szoku kulturowego", nagle, trzeba odgrzebać w ciemnych zakamarkach zwojów mózgowych zaniedbane już, i nie zawsze aktualne, sposoby radzenia sobie z dniem powszednim.

 

Mnie również, kilka razy, udało się doświadczyć negatywnych skutków szoku kulturowego. W Jukeju, jazda po lewej stronie wydawała mi się czystym absurdem. Niby wiedziałem jak to wygląda, ale wiedzieć, a widzieć na własne oczy to dwie różne rzeczy. Kiedy, pierwszy raz, wsiadłem tam za kierownicę samochodu, omal się nie rozbiłem, gdy podczas odwożenia znajomych z imprezy, mimo trzeźwego, lecz nieco zmęczonego ze względu na porę dnia, stanu umysłu, wjechałem na niewłaściwą stronę kilkupasmowej jezdni. 
 

Jazda po lewej stronie - wiedzieć, a widzieć na własne oczy to dwie różne rzeczy. Nawet podczas niedawnej wizyty w Hong Kongu, musiałem się "przestawiać".

 

Z kolei Po przyjeździe do Pakistanu, pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy to - "Gdzie tutaj jest CTRL-Z?  Wracam do Iranu" (mogłem tylko skorzystać z operacji "cofnij" bo niestety, moja wiza irańska przewidywała tylko rozstania i żadnych powrotów). Po kilku godzinach, polubiłem ten kraj i, muszę przyznać, że z sentymentem wspominam część z rzeczy, które mnie tam spotkały. 

 

Po przyjeździe do Pakistanu, miałem ochotę wcisnąć CTRL-Z. Kilka godzin później, zaczęło mi się tam podobać.

 

 

W Chinach, mój wstępny szok kulturowy polegał na tym, że nie pokrywały się one z moim stereotypem. Spodziewałem się nieco zacofanego kraju, z bardzo ostrym prawem, w którym nic nie wolno. Szybko jednak oswoiłem się z tym, że jestem w najszybciej rozwijającym się państwie Świata, w którym podejście do życia jest jeszcze bardziej wyluzowane niż gdziekolwiek indziej.

 

Chiny, które zastałem, trochę nie pokrywały się z moim stereotypem, który przywiozłem z Polski.

 

 

Zresztą, jak można mówić o szoku kulturowym w Państwie Środka, kiedy nieobchodzący Świąt uczniowie, przypomnięli mi o zbliżającym się Bożym Narodzeniu już pod koniec listopada? Na ostatnich zajęciach w przedszkolu, zaś, od każdej z grup dostałem kartki świąteczne:

 

- Przecież w Chinach podobno nie obchodzi się Świąt, powiedziałem.
- No tak, ale Ty je obchodzisz - odpowiedziała jedna z wychowawczyń.

 

To, że nauczyciel języka musi również poruszyć istotne sprawy kulturowe jest rzeczą oczywistą. Ale tego, że moja własna kultura przyjdzie do mnie na południu Chin, się nie spodziewałem - na ostatnich zajęciach z przedszkolakami, dostałem od każdej z grup kartki świąteczne.

 

Kiedy podczas apelu, wszyscy śpiewali We Wish you a Merry Christmas, a wychowawczynie i nauczycielki, kolejno składały mi życzenia, mówiąc przy tym najlepiej jak mogą po angielsku, przez chwilę, czułem się jakbym był w kilku miejscach jednocześnie. Ilu Europejczyków czy Amerykanów pamięta by złożyć życzenia z okazji np. Nowego Roku swoim chińskim, perskim, czy prawosławnym znajomym?

 

 

Kluski śląskie z szynką parmeńską polane sosem sojowym i doprawione kurkumą - czyli kulturowa pizza. Wszyscy życzą sobie Wesołych Świąt, a tylko dwie osoby, jejują*, przy czym, jedna z jejujących osób jest z kraju niejejującego.*

 

Mój szok kulturowy zazwyczaj przebiegał bardzo łagodnie głównie dlatego, że w żadnym z odwiedzonych miejsc, nie izolowałem się od ludzi. Człowiek jest istotą społeczną, więc podróżując samemu, w praktyce, nigdy nie jesteśmy sami. Ba, wydaje mi się, że będąc w grupie, zamykamy się w małym kręgu społecznym i wszystko co poza nim, wydaje nam się dziwne. Wszyscy zdają sobie dokładnie sprawę, że obcokrajowiec w nowym miejscu będzie miał spore problemy ze znalezieniem właściwego adresu, wysłaniem listu na poczcie czy zrobieniem szybkich zakupów w markecie, żeby nie powiedzieć - w aptece. Fakt - w często odwiedzanych przez turystów miejscach będą ci, którzy to zakłopotanie wykorzystają - ale tam są punkty informacyjne i funkcjonariusze publiczni mówiący po angielsku. W miejscach i sytuacjach, gdzie, pozornie, zdani jesteśmy tylko na siebie, zawsze znajdzie się ktoś, kto chętnie nam pomoże. Trzeba tylko poprosić lub chwycić już wyciągniętą dłoń i okazać odrobinę zaufania.
 

 

Grunt to, nawet na odludziu, nie izolować się od ludzi

 

 

*Jejować - rozkładać dwa palce - środkowy i wskazujący na kształt litery V podczas pozowania do zdjęć. W Chinach, robi się to wykrzykując głośne JEEEEE.

 

 

Przyjeżdżamy do nowego miejsca, do nowego kraju i nagle okazuje się, że ludzie jakoś inaczej

wyglądają, inaczej mówią, inaczej się ubierają, słuchają innej muzyki i oglądają inne filmy.

Jakby tego było mało, w lokalnych knajpach, po wnikliwej lekturze menu zapisanego jakąś dziwną

czcionką - jakby wręcz narysowanego, nie możemy znaleźć naszego ulubionego żurku czy

barszczyku ukraińskiego, w kioskach nie ma naszych ulubionych gazet a nasi nowi sąsiedzi nie

ukrywają zdziwienia na nasz widok; nawet dobrze nam znana coca-cola smakuje jakoś tak

inaczej..... dobrze, że chociaż nie jesteśmy do góry nogami. Jeśli inność nowego miejsca nie

motywuje nas do niczego innego jak do odwrotu, oznacza to, że padliśmy właśnie ofiarą tzw.

szoku kulturowego, w najbardziej powszechnym tego słowa znaczeniu.

Mało kto, zdaje sobie sprawę, że szok kulturowy występuje zawsze przy konfrontacji z nowym

środowiskiem - nawet jeśli ta konfrontacja wypada dla nas pozytywnie. Niezawsze koniecznie

trzeba się w tym celu ruszać zbyt daleko z miejsca. Nowa klasa, nowa szkoła, nowa praca, nowe

miasto, nowi znajomi, nowa żona.... każda grupa społeczna ma swoje, ustalone już zasady, a

Wchodząc do niej, wstępujemy na nowy, nieznany nam dotąd grunt. Możemy doświadczyć jednego,

kilku, lub przejść kolejno przez wszystkie etapy szoku kulturowego, określane jako "miesiąc

miodowy", "negocjacja", "przystosowanie/asymilacja" i "opanowanie".



Jeśli nowy świat widzimy w różowych barwach, a jego niedoskonałości wydają się do nas nie

docierać, znajdujemy się na etapie miesiąca miodowego. Nic jednak nie trwa wiecznie.

Wcześniej, czy później dosięgnie nas siła grawitacji i zostaniemy ściągnięci spowrotem na na

ziemię. Upadek może być albo bolesny albo możemy go nawet nie dostrzec.



Jeśli, kiedy pojawiają się pierwsze problemy, nagle docierają do nas wyraźne różnice

kulturowe, które zamiast działać na nas stymulująco, zaczynają nas denerwować, to

najprawdopodobniej nieco zbyt mocno uderzyliśmy makówką w grunt. Podczas fazy negocjacji,

zdajemy sobie sprawę, że oto właśnie staliśmy się członkami nowej społeczności, która

niekoniecznie nas musi akceptować. My, za to nie mamy wyjścia - musimy przetrwać. Nagle, przy

konfrontacji z prostymi, codziennymi czynnościami, inność nabiera istotnego znaczenia. Zaczyna

nam brakować czegoś co znamy na wylot - czegoś, co, w odróżnieniu od nowego otoczenia byłoby

przewidywalne, przez co, czulibyśmy się bezpiecznie. Musimy znaleźc złoty środek - czy

asymilować się zupełnie, czy pozostawić u siebie trochę cech właściwych dla środowiska, z

którego pochodzimy? Czasem, te poszukiwania wiążą się z nieprzyjemnymi doświadczeniami.



Na szczęście, po jakimś czasie zaczynamy powoli ogarniać chaos. Jeżeli nasze lądowanie było

miękkie, nawet nie dostrzegamy, kiedy udało nam się rozwinąć strategie radzenia sobie z

niekoniecznie już nowymi sytuacjami. Podczas etapu "przystosowania", przyzwyczajamy się też do

życia codziennego w nowym miejscu, wśród nowych ludzi. Wyrabiamy sobie pewne nawyki - nieważne

czy złe, czy dobre - ważne, że skuteczne. Przez to, że wiemy już czego się spodziewać, rzeczy,

które wcześniej nas zachwycały albo denerwowały, wydają się nam być całkiem zwyczajne.



Po jakimś czasie, jesteśmy w stanie wspinać się po społecznej drabinie nowego kręgu

kulturowego. Nie czujemy się już jak ałtsajderzy - jesteśmy pełnymi przedstawicielami nowej

społeczności. Niekoniecznie, jednak, musimy wyrzekać się korzeni - niektórzy tworzą unikatową

mieszankę kultur, inni niczym kameleon, zakładają pełen kamuflaż.




W zależności od czasu, jaki dany jest nam spędzić w nowym miejscu, możemy przejść przez

wszystkie etapy, lub tylko przez niektóre. Od naszych indywidualnych zdolności adaptacyjnych

zależy, które nasz mózg sobie upodoba, i czy w którymś z nich przypadkiem nie utkwimy.

Powszechnie, pojęcie szok kulturowy rozumie się właśnie przez fazę negocjacji, której

niekoniecznie trzeba doświadczyć w pełni. Skutki szoku kulturowego są również trudne do

przewidzenia. Niektóre mogą być bardzo zabawne. Możemy nagle rozstroić sobie zegarek

biologiczny i zacząć przesadnie spać - albo w drugą stronę - nagle, możemy sobie uświadomić,

że sen wcale nie jest aż tak do szczęścia potrzebny. Niektórzy reagują złym samopoczuciem i

problemami żołądkowymi. Cóż, szok kulturowy, nie dotyczy tylko sfery psychicznej, ale i

fizycznej - inna flora bakteryjna może się okazać nie do zniesienia. Szczególnie dla tych,

którzy w dzieciństwie chowani byli w kokonach (obierane jabłka, odkażanie smoczka,

antybiotyki, odkażanie i zaklejanie plasterkiem każdego obtarcia, itp.).

Ciekawą rzeczą jest to, że nadmiernie zagubieni w nowej rzeczywistości, będą zagubieni również

po powrocie do starej. Podczas doświadczania tzw. "odwrotnego szoku kulturowego", nagle,

trzeba odgrzebać w ciemnych zakamarkach zwojów mózgowych zaniedbane już, i nie zawsze

aktualne, sposoby radzenia sobie z dniem powszednim.



Mnie również, kilka razy, udało się doświadczyć negatywnych skutków szoku kulturowego. W

Jukeju, jazda po lewej stronie wydawała mi się czystym absurdem. Niby wiedziałem, że tak to

się tam odbywa, ale wiedzieć, a widzieć na własne oczy to dwie różne rzeczy. Kiedy, pierwszy

raz, wsiadłem tam za kierownicę samochodu, omal się nie rozbiłem, gdy podczas odwożenia

znajomych z imprezy, mimo trzeźwego, lecz nieco zmęczonego ze względu na porę dnia, stanu

umysłu, wjechałem na niewłaściwą stronę kilkupasmowej jezdni. 



W Pakistanie również nie było lekko. Po przyjeździe do tego kraju, pierwsza myśl, która

przyszła mi do głowy to - "Gdzie tutaj jest CTRL-Z - wracam do Iranu" (mogłem tylko skorzystać

z operacji "cofnij" bo niestety, moja wiza irańska przewidywała tylko rozstania i żadnych

powrotów). Po kilku godzinach, polubiłem ten kraj i, muszę przyznać, że z sentymentem

wspominam część rzeczy, która mnie tam spotkała. 




W Chinach, mój wstępny szok kulturowy polegał na tym, że nie pokrywały się one z moim

stereotypem. Spodziewałem się nieco zacofanego kraju, z bardzo ostrym prawem, w którym nic nie

wolno. Szybko jednak oswoiłem się z tym, że jestem w najszybciej rozwijającym się państwie

Świata, w którym podejście do życia jest jeszcze bardziej wyluzowane niż gdziekolwiek indziej.
Zresztą, jak można mówić o szoku kulturowym w Państwie Środka, kiedy nieobchodzący Świąt

uczniowie, przypomnięli mi o zbliżającym się Bożym Narodzeniu już pod koniec listopada? Na

ostatnich zajęciach w przedszkolu, zaś, od każdej z grup dostałem kartki świąteczne:

- Przecież w Chinach podobno nie obchodzi się Świąt, powiedziałem.
- No tak, ale Ty je obchodzisz - odpowiedziała jedna z wychowawczyń.

Kiedy podczas apelu, wszyscy śpiewali We Wish you a Merry Christmas, a wychowawczynie i

nauczycielki, kolejno składały mi życzenia, mówiąc przy tym najlepiej jak mogą po angielsku.

Przez chwilę, czułem się jakbym był w kilku miejscach jednocześnie. Ilu Europejczyków czy

Amerykanów pamięta by złożyć życzenia z okazji Nowego Roku swoim chińskim, perskim, czy

prawosławnym znajomym?


Mój szok kulturowy przebiegał bardzo łagodnie głównie dlatego, że w żadnym z odwiedzonych

miejsc, nie izolowałem się od ludzi. Człowiek jest istotą społeczną, więc podróżując samemu, w

praktyce, nigdy nie jesteśmy sami. Ba, wydaje mi się, że będąc w grupie, zamykamy się w małym

kręgu społecznym i wszystko co poza nim, wydaje nam się dziwne. Wszyscy zdają sobie dokładnie

sprawę, że obcokrajowiec w nowym miejscu będzie miał spore problemy ze znalezieniem właściwego

adresu, wysłaniem listu na poczcie czy zrobieniem szybkich zakupów w markecie, żeby nie

powiedzieć - w aptece. Fakt - w często odwiedzanych przez turystów miejscach będą ci, którzy

to zakłopotanie wykorzystają - ale tam są punkty informacyjne i funkcjonariusze publiczni

mówiący po angielsku. W miejscach i sytuacjach, gdzie, pozornie, zdani jesteśmy tylko na

siebie, zawsze znajdzie się ktoś, kto chętnie nam pomoże. Trzeba tylko poprosić lub chwycić

już wyciągniętą dłoń i okazać odrobinę zaufania.


 

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

kicay 27.12.2011 22:58
qwasq wbrew pozorom kuchnia orientalna mając do dyspozycji tak ogromną gamę wszelakich ziół i przypraw nia ma sobie równych wśród innych.

? 14.09.2017 02:02
Żryj w takim razie, po co tyle gadać?

25.12.2011 12:01
Eno, jedzonko wygląda dosyć fajnie, ciekawe jak to się przekłada na smak w tych potrawach :)

Opinie
Rząd nie dostrzega systemowej luki - a mógłby zyskać ponad miliard złotych z podatków i uchronić Polaków przed szeregiem zagrożeń. Teraz tracą wszyscy - państwo i konsumenci – alarmuje WEI w nowym raporcie Rząd planuje na 2025 rok rekordowy deficyt w finansach publicznych. Szukając dodatkowych źródeł i oszczędności, władze ignorują zjawisko, o którym od kilku lat alarmują eksperci – szarą strefę na rynku kasyn online. Tylko w zeszłym roku obrót na nielegalnych witrynach hazardowych oferujących kasyna online wyniósł prawie 26 mld zł, pieniądze Polaków trafiły do firm zarejestrowanych w rajach podatkowych, m.in. Curacao oraz na Malcie – podaje WEI w raporcie.Data dodania artykułu: 16.12.2024 13:47 Ruszyło głosowanie na Samochodową Premierę Roku OTOMOTO. Wybierz faworyta i wygraj 20 000 zł W ramach konkursu TYTANI OTOMOTO 2024/2025 pojawia się nowa kategoria - Samochodowa Premiera Roku OTOMOTO. To jedyna kategoria, w której zwycięzcę wybiorą fani motoryzacji w otwartym plebiscycie. Za udział w głosowaniu mogą zdobyć nagrodę w wysokości 20 tysięcy złotych. Głos można oddać do końca stycznia 2025 r. za pośrednictwem strony konkursowej w serwisie OTOMOTO News.Data dodania artykułu: 16.12.2024 13:19 Od 30 lat na straży bezpieczeństwa oszczędności Polaków 14 grudnia 1994 roku Sejm RP zdecydował o powstaniu Bankowego Funduszu Gwarancyjnego (BFG) – instytucji, która stoi na straży bezpieczeństwa oszczędności Polaków. Od początku działania BFG jest gotowy, by – jeśli zajdzie taka konieczność – wypłacić klientom banku lub spółdzielczej kasy oszczędnościowo-kredytowej środki do ustawowego limitu gwarancji, który od 2010 roku wynosi równowartość w złotych 100 tys. euro.Data dodania artykułu: 16.12.2024 11:54
Reklama
Reklama
Sztuka – Sport – Olimpiada Na wystawie zatytułowanej „Sztuka – Sport – Olimpiada”, prezentowane są obrazy oraz sylwetki tomaszowskich olimpijczyków którzy reprezentowali nasze miasto, a tym samym nasz kraj, na olimpijskich stadionach, w różnych dyscyplinach sportowych. Tematyka sportu została przedstawiona w malarstwie, nurcie pop artu. Na płótnach przedstawione są różne dyscypliny lekkoatletyki i nie tylko. Prezentujemy dzieła Niny Habdas (1942–2003), łódzkiej malarki i graficzki, Wiesława Garbolińskiego (1927–2014), Andrzeja Szonerta (1938–1993) i Benona Liberskiego (1926–1983). Płótna powstały w latach siedemdziesiątych XX wieku, podczas Pleneru Olimpijskiego zorganizowanego w Spale koło Tomaszowa Mazowieckiego. Prezentowane obrazy zostały przekazane w darze tomaszowskiemu Muzeum w latach 70. XX wieku przez Wydział Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi. Wystawę uzupełniają informacje o Tomaszowskich Olimpijczykach, pamiątki Stanisławy Pietruszczak z XII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Innsbrucku (1976) oraz znaczki poczty japońskiej wydane z okazji XVIII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Nagano (1998), podarowane Muzeum przez Pawła Abratkiewicza. Wystawa przypomina nam o pięknej tradycji umacniania więzi pomiędzy ideą sportu olimpijskiego a twórczością artystyczną, która może kształtować humanistyczne wartości sportu i kreować jego wizerunek w społeczeństwie. Zapraszamy do zwiedzania wystawy w dniach 1 sierpnia – 27 października 2024 r., w godzinach otwarcia Muzeum: od wtorku do piątku od godz. 9.00 do 16.00, w soboty i niedziele od godz. 10.00 do 16.00 (w poniedziałek nieczynne). Data rozpoczęcia wydarzenia: 01.08.2024
Helios zaprasza na Maraton Sylwestrowy  Jak co roku kino Helios zaprasza na nietuzinkowego sylwestra w filmowych klimatach. Tym razem oprócz gwiazd kina, będą nas bawić również giganci muzyki. W zależności od zestawu na który się zdecydujemy, na wielkim ekranie zobaczymy Nicole Kidman, Antonio Banderas’a, a potem jeszcze Celeste Dalla Porta i Gary’ego Oldman’a lub Robbie’go Williams’a we własnej osobie oraz Boba Dylana, zagranego przez Timothée Chalamet’aW zestawie pierwszym, na początek w doskonały nastrój wprowadzi nas ROBBIE WILLIAMS, czyli prawdziwa „sceniczna małpa”. Ten film to porywający, niebanalny portret zwykłego brytyjskiego chłopaka, który podbił świat rozrywki najpierw w zespole Take That, a potem w karierze solowej. Po przerwie na powitanie Nowego Roku, jego miejsce zajmie Timothée Chalamet, który wcielił się w rolę wielkiego Boba Dylana! Gwarantujemy, że nie zabraknie doskonałej muzyki, wspaniałych emocji, zabawy i dobrego smaku, a to wszystko w niepowtarzalnej kinowej atmosferze. swoich pasażerów do ich domu…Z kolei w zmysłowym zestawie drugim gwarantujemy zabawę w towarzystwie zniewalająco pięknych kobiet i nie mniej przystojnych mężczyzn, ich nieposkromionych żądz i romansów. Na początek Nicole Kidman w filmie „BABYGIRL”, a po przerwie na noworoczny toast, również przedpremierowo film mistrza Paolo Sorrentino, „BOGINI PARTENOPE”. Będzie energetycznie, romantycznie, ale przede wszystkim bardzo zmysłowo... Wszystko to w niepowtarzalnej kinowej atmosferzeCałość dopełni skromny sylwestrowy poczęstunek przygotowany przez Puchatek obiady na dowóz oraz lampka szampana o północy.Bilety na Sylwestrową odsłonę cyklu Nocne Maratony Filmowe dostępne są na stronie: www.helios.pl, w kasach kin Helios w całej Polsce oraz w aplikacji mobilnej. Dokonując zakupu wcześniej, można wybrać najlepsze miejsca, a także – zaoszczędzić. Do zobaczenia na nocnych seansach!Data rozpoczęcia wydarzenia: 31.12.2024
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
zachmurzenie duże

Temperatura: 4°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1007 hPa
Wiatr: 11 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama