Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 22 stycznia 2025 22:02
Reklama
Reklama

Kici kici, czyli obyczaje kulinarne a białopośladkowy imperializm.

Nie lubię chodzić tymi samymi ścieżkami. Nie lubię również zgiełku i hałasu głównych ulic. Dlatego, zdarza mi się wrócić z pracy ciemną nocą po bocznych, wąskich i nieoświetlonych uliczkach. Na filmie, wydawałyby się one straszne. Prawda jest taka, że można się tutaj bać jedynie szczurów, które są jak najbardziej naturalne dla tej strefy klimatycznej, a które mogą byc wektorami wielu niezbyt przyjemnych chorób. Rządni przygód, mogą ewentualnie bać się własnego cienia i szelestów spod butów przechodniów idących za lub przed nimi. Często, podczas takich spacerów, może się zdarzyć, że nie wrócimy do domu na czas, bo ktoś z nielubiących wcześnie chodzić spać, lecz niezmiernie gościnnych Chińczyków, zaprosi nas do swojego dobrze oświetlonego, czystego i nienagannie urządzonego mieszkania na herbatę.

Nocą, tego typu uliczki mogłyby budzić strach. Nie ma co się jednak bać - Chiny są bezpieczne, a mimo, że Kung Fu jest tutaj bardzo popularne, Chińczycy nie są konfliktowymi ludźmi.

 

Wszechogarniające gadżeciki technologiczne i poczucie bezpieczeństwa, są doskonałym dowodem na to, że Chiny to, wbrew wyobrażeniu wielu osób, cywylizowany kraj. Chińczycy mają dużo skomplikowanych systemów komputerowych, dobre drogi, czyściutkie i sterylne miasta i fajne, kolorowe neonki, przez które, czasem, można pogubić się ocenie, czy zegarek, pokazujący drugą, ma na myśli drugą w południe czy drugą rano.

 

Lubię te kolorowe neonki na głównych ulicach.

 

Ostatnio jednak, spacerując po targu, byłem świadkiem sceny jakby żywcem wyjętej z horroru. Wyobraźcie sobie dwie niewielkie klatki, a przed nimi faceta w średnim wieku, przekładającego siłą z jednej do drugiej koty, przy użyciu jakiegoś długiego, metalowego narzędzia z półksiężycowatą końcówką, które miało przytrzymać im kark. Zadowolony ze swojego dzieła mężczyzna, nie przejmował się zbytnio progiem bólu zwierząt ani tym, czy nie połamie im kręgosłupów. Koty miały się znaleźć w drugiej klatce i koniec. Łatwo się domyślić, jakie było ich ostateczne miejsce przeznaczenia.

 

Na pierwszy rzut oka, scena ta, wydała mi się okrutna, niecywilizowana, nieludzka, be-be, fuj i trzykropek. Możnaby jeszcze długo wymieniać kolejne niehumanitarne przymiotniki. Na sprawcę całego zamieszania, patrzyłem jak na kata pozbawionego jakichkolwiek uczuć. Po krótkim czasie jednak, aż splunąłem sobie pod nogi, w pogardzie dla swojego toku myślowego - "Chiny to JEST przecież cywilizowany kraj" - pomyślałem do siebie. Tyle tylko, że w czasach, gdy rozwój ludzkości, po obu stronach globu, odbywał się nieco wolniej, ze względu na znaczną odległość, zachód i wschód rozwijały się niemal niezależnie od siebie. Naturalną i całkiem pozytywna rzeczą jest, że niektóre aspekty tych cywilizacji będą różnić się od siebie. Odrazę, może budzić jednak nastawienie Europejczyków czy Amerykanów, próbujących na siłę zagarnąć Bardzobliski, Bliski i daleki Wschód, a nawet kosmos i wprowadzić swoje własne reguły gry w cudzych domach. Myślenie "Jaki to sadysta", jest właśnie oznaką bladopośladkowych skłonności imperialistycznych, które jednak da się leczyć niekoniecznie psychiatrycznie, przyjmując odpowiednie nastawienie. To, że kotom się nie podobało, co się z nimi działo, nie oznacza, że było to jakieś bestialskie zachowanie. Nie było ono również, zatem, obiektywnie złe. Mężczyzna nie chciał zobaczyć, co się stanie jak troszkę sobie podziubie pałąkiem zamknięte w klatce zwierzaki. Nie znęcał się nad nimi również dla zabawy. Ten facet, wykonywał swoją ciężką pracę (praca w handlu w Chinach często wykracza poza 12 godzin na dobę i przeważnie nie jest to system zmianowy). Stanowczość jego ruchów nie wynikała z sadyzmu, lecz z konieczności uniknięcia ran i zminimalizowania ryzyka zarażenia się tężcem czy wścieklizną.

 

 

Każdego dnia, na świecie, do rzeźni trafia tysiące krów. Nikt z tego nie robi jednak wielkiego halo. Człowiek, bezwstydnie uzurpuje sobie prawo do decydowania, która śmierć jest dobra, a która zła.

 

 

 

Zdaję sobie sprawę, że puryści mogliby w tym miejscu podnieść wielki, zgodny głos sprzeciwu i zażenowania. Te koty jednak, miały skończyć na talerzu. Torturowanie zwierząt dla zabawy, w istocie jest przejawem choroby psychicznej. Pozbywanie się udomowionych na dobre ulubieńców wskazuje na kompletny debilizm, brak wyobraźni, a bardzo często również, brak mózgu. Kilka lat temu, rozstałem się z dziewczyną tylko dlatego, że chciała zostawić psa w schronisku, po trzech dniach od przygarnięcia go. Kiedy zobaczyłem jakie panują tam warunki, miałem ochotę samą ją tam zostawić. W momencie znalezienia, Tosia, która mieszka z moimi rodzicami i ma się dobrze, była przywiązana do słupa i pozostawiona samej sobie w krzakach. Gdy początkowo szukałem dla niej właściciela wśród uczniów, bez ogródek, ku uciesze i oburzeniu niektórych, nazywałem rzeczy po imieniu, mówiąc wprost, że "Jakiś kompletny pojeb bez mózgu, w bestialski sposób chciał pozbyć się żywej istoty". Takie zachowania, faktycznie, należy tępić. Co jednak gdy mamy do czynienia z ubojem zwierząt w celach spożywczych? Czy jest to obiektywnie złe?

 

Gdy przejrzymy się w lustrze i wyszczerzymy zęby w głupkowatym uśmiechu do samego siebie, zauważymy, że mamy coś takiego jak kły (to te takie wystające trójkąciki z przodu). Posiadacze sztucznych szczęk mogą przyjrzeć się im z bliska i z każdej strony. Kły, jak sama nazwa wskazuje, nie służą nam do żucia gumy czy trawy - od tego są zęby trzonowe i przedtrzonowe. Natura wyposażyła nas w nie, byśmy z łatwością mogli rozerwać na strzępy pożywienie, które akurat trafia do naszej jamy ustnej - nie ważne, czy jest to gruszka, czy kawałek wołowej wątroby. Budowa układu pokarmowego, a także historia gatunku ludzkiego, pokazuje, że człowiek jest istotą, zarówno mięso, jak i roślonożerną. Naszym wolnym wyborem jest czym się odżywiamy.

 

Dania mięsne, istniały od początku istnienia człowieka. W miarę rozwoju technologii, zmieniały się techniki i, w mniejszym stopniu, źródła pozyskiwania cennych aminokwasów pochodzących z białek zwierzęcych. Przenikanie się kultur pozwoliło na wzajemną wymianę doświadczeń kuchennych, ale także, dało grunt wielkim lokalnym oburzeniom wynikającym, najprawdopodobniej ze zbyt małej otwartości w postrzeganiu otaczającego nas świata. W Chinach, w regionalnej kuchni kantońskiej, na przykład, istnieje potrawa zawierająca mięso kota. Z kolei, przed wejściem do eleganckiej restauracji, do której miałem okazję być niedawno zaproszony znajdowały się klatki ze specjałami dnia. Wijące się zielone węże szykowały się do ataku za każdym razem gdy tylko ktoś chciał się z nimi pobawić. Wąż, choć jest jadalny, nie jest tutaj lokalnym chlebem powszednim. To rarytas, którego upolowanie wcale nie jest takie łatwe. Łapacz węży, to w Azji elitarny i dobrze płatny zawód, wymagający ogromnych umiejętności, dużej wiedzy i odwagi.

 

Wężówka w Chinach potrafi osiągać kolosalne ceny.

 

Przyjezdnym z "dalekich stron" gościom, takie potrawy mogą smakować lub nie. Nie można ich jednak potępiać, lecz, wypadałoby uznać, że są to elementy lokalnego folkloru. Gdyby tak podjąć wojnę z kulturą, zakładając, że zakończyłaby się sukcesem racji zachodnich, cały świat, żywiłby się u Rudego Klauna czy Wesołego Farmera z Kentucky.

 

Nadal uważacie, że jedzenie kota jest nieetyczne?Wyobraźcie sobie co mógłby powiedzieć przykładny Muzułmanin zaproszony na tradycyjny, polski bigos gdyby dowiedział się, że mięsne kosteczki to nic innego jak prosię. Jaka byłaby reakcja Hindusa gdyby przez przypadek przeszedł obok targowego stoiska z wołowiną. Kiedy podczas rodzinnej kolacji w marokańskim domu, powiedziano mi, że pulpeciki w sosie pomidorowo-czosnkowym zostały zrobione z mielonki wielbłądziej, wyobraziłem sobie jak można zabić takiego słitaśnego garbuska. Od tamtej pory, gdy mam wątpliwości co do pochodzenia mięsa, po prostu nie pytam co jest w moim talerzu ani jakie dźwięki z siebie wydawało, koncentrując się jedynie na walorach smakowych. Możliwe, również, że wyrobiłem sobie jakąś dziwną odporność i obojętność na dziwne potrawy. Wychodząc ze stołówki piątego liceum w Yangchun, zauważyłem ładnego, białego gołąbka:

 

 

 

- Czemu on taki smutny w klatce siedzi?

- Bo czeka na obiad?

- To będziecie go resztkami karmić?

- Nie, on jutro będzie obiadem.

- Aha.... szkoda, bo ładny ptaszek

 

Następnego dnia, dopiero w połowie posiłku, przypomniało mi się, że szare kawałki drobiu są prawdopodobnie gołąbkiem. Wzruszyłem tylko ramionami, przez chwilę zastanawiając się jednak w jaki sposób, taki mały fruwak, mógł wykarmić całą stołówkę.

 

 

 

Od jakiegoś czasu, nie pytam co jest na moim talerzu ani jakie dźwięki z siebie wydawało tylko cieszę się, że mi smakuje i, że w ogóle michę dostałem.

 

Ci, którzy nie deklarują się jako wegetarianie, w samym jedzeniu prosiaków, krów, jaków, dzików, kotów, psów, węży czy nawet komarów nie powinni widzieć nic złego, pod warunkiem, że zwierzaki nie znajdują się na liście gatunków zagrożonych wyginięciem, a zadanie śmierci następuje w szybki i najmniej bolesny sposób. Zamiast och-achowych oburzeń, wypadało by przyjąć, zasadę, że "co kraj to obyczaj", a podróżujemy właśnie po to by poznać te obyczaje, nie patrząc bynajmniej przez pryzmat naszej własnej kultury (bo nie jesteśmy pępkami Świata, a nawet jeśli tak jest to już niedługo, bo inne pępki bardzo szybko się rozwijają). Pamiętać też trzeba, że jako gość, trzeba zdjąć buty przed wejściem do cudzego domu i nie narzucać w nim swoich własnych reguł, ciesząc się, że w ogóle coś do jedzenia dostaliśmy. Jeśli ktoś dalej widzi w przytoczonym na początku handlarzu pozbawionego skrupułów sadystę, polecam wizytę na którejkolwiek europejskiej fermie kur lub przyjrzeniu się z bliska jak wygląda połów ryb czy krabów.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie
Igor MatuszewskiIgor Matuszewski Chce skutecznie kontrolować, czy jedynie więcej zarabiać? Radny Piotr Kucharski może to robić i nie trzeba do tego pełnić żadnej funkcji. Można być zwyczajnym radnym, ale może to też robić każdy obywatel. Takie prawo daje ustawa o dostępie do informacji publicznej. Więc pisanie o jakiejś próbie blokowania czegoś jest dość śmieszne i przypomina próbę udowodnienia, że ziemia jednak jest płaska. Jak widać za 350 złotych miesięcznie można wywołać burzę w szklance wody. Jednymi z najbardziej istotnych uprawnień, jakie posiadają radni samorządowi są możliwości sprawowania kontroli nad działalnością miasta lub powiatu. Można je realizować za pomocą organu ustawowego, jakim jest komisja rewizyjna w danym samorządzie, ale także indywidualnie. Co ciekawe zmiany w ustawodawstwie wprowadzone przez PiS dają większe uprawnienia kontrolne radnym indywidualnie, niże wtedy, kiedy działają oni w formie komisji. Każdy radny ma prawo wstępu niemalże wszędzie oraz żądania wszelkich dokumentów związanych z realizacją zadań nałożonych ustawami. Co ważne (bo część urzędników próbuje to robić) jedyne ograniczenia muszą wynikać bezpośrednio z ustawy. W tomaszowskiej Radzie Miejskiej funkcję przewodniczącego Komisji Rewizyjnej pełni Piotr Kucharski. Okazuje się jednak, że inni członkowie tego gremium mają go dosyć i zamierzają odwołać. Czy chodzi o to, że jak sam twierdzi, jest niewygodny dla Prezydenta? Czy tylko o 350 złotych diety więcej. Radny już w poprzedniej kadencji dał się poznać, jako główny samorządowy śledczy. Badał nawet kaloryczność węgla w spółce ZGC. Usilnie poszukiwał nieprawidłowości w TTBS, a następnie próbował załatwiać mieszkania dla własnych kłopotliwych lokatorów. Analiza aktywności radnego z ubiegłej kadencji pokazuje dużą liczbę interpelacji i małą liczbę konkretnych i merytorycznych wniosków.
Reklama
Reklama
Walentynkowe Ale Kino Walentynkowe Ale Kino Tuż przed walentynkami Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza do sali kinowej Kitka w MCK Tkacz na czarną komedię "Tylko kochankowie przeżyją". Będzie romantycznie, ale i trochę strasznie, bo tytułowi kochankowie, to... para wampirów. Projekcja odbędzie się 12 lutego o godz. 18. Bohaterowie „Tylko kochankowie przeżyją” to wampiry zmęczone setkami lat życia i zdegustowane tym, jak rozwinął się świat. Nie są jednak typowymi przedstawicielami swojego wymierającego gatunku: wprawdzie żywią się krwią i preferują mrok nocy, ale najważniejsza jest dla nich sztuka, literatura, muzyka – i trwająca od wieków miłość. To wyrafinowani smakosze życia, wytworni dandysi zatopieni w XXI wieku, wciąż pamiętający jednak intensywność romantyzmu.Adam (Hiddleston) jest unikającym rozgłosu i słonecznego światła undergroundowym muzykiem, skrzyżowaniem Syda Barreta i Davida Bowiego z Hamletem. Mieszka w odludnej części Detroit, kolekcjonuje gitary, słucha winyli i tworzy elektroniczną muzykę końca świata. Melancholijną samotność rozjaśnia długo oczekiwany przyjazd jego ukochanej, Ewy (Swinton). Razem jeżdżą nocami po wyludnionym Detroit w hipnotycznym rytmie muzyki, celebrując każdą spędzaną razem chwilę. Jednak spokojne życie zakochanej pary zostanie wystawione na próbę, kiedy niezapowiedzianie dołączy do nich nieobliczalna i wygłodniała siostra Ewy – Ava (Wasikowska).Film Jima Jarmuscha to pytanie o nieśmiertelność, o siłę uczucia i moc obietnic w obliczu nieskończenie płynącego czasu. Piękne, wysmakowane zdjęcia nocnych miast w połączeniu z atmosferą melancholii, mroczną muzyką Black Rebel Motorcycle Club, ale i charakterystycznym dla Jarmuscha wyrafinowanym, subtelnym humorem, dają w efekcie stylową, dekadencką perełkę. (Opis filmu za Gutek Film.)Bilety w cenie 10 zł jak zawsze można kupić w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 lub online przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Tylko-kochankowie-przezyja/Tomaszow-Mazowiecki). Zapraszamy. Data rozpoczęcia wydarzenia: 12.02.2025
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
bezchmurnie

Temperatura: 0°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1015 hPa
Wiatr: 10 km/h

Reklama
Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kolejna osoba odchodzi ze szpitala. Już czwarta. Tym razem jest to Konrad Borowski, dyrektor ds. pielęgniarstwa w Tomaszowskim Centrum Zdrowia. Złożył już wypowiedzenie i obecnie przebywa na urlopie. Jak sam twierdzi na chwilę obecną nie widzi możliwości współpracy zarówno z Prezesem szpitala, jak i Starostą Mariuszem Węgrzynowskim. Pojawia się więc wakat na kolejne stanowisko. Kto je zajmie. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że Starosta na tę funkcję chce powołać bliską mu politycznie Ewę Kaczmarek zastępca Pielęgniarki Koordynującej Oddz. Chorób Wewnętrznych. Na liście nazwisk pojawia się też córka radnego Szczepana Goski, która zdaniem pracowników TCZ ma zostać umieszczona w roli odchodzącego Borowskiego lub osoby koordynującej tomaszowskie ratownictwo medyczne. Zapewne wkrótce dowiemy się czy pogłoski ze szpitalnych korytarzy się potwierdzą. W ten sposób pełnię odpowiedzialności nad szpitalem przejmuje "ośrodek decyzyjny" w postaci Mariusza Węgrzynowskiego oraz Adrian Witczak, którego w spółce reprezentuje prokurent Glimasiński. Otwarte zostaje pytanie: kto następny: dyrektor - główna księgowa Alina Jodłowska? Z całą pewnością zostaną dyrektorzy, którzy sami nie wiedzą co w spółce robią.Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Wczorajsza sesja Rady Powiatu Tomaszowskiego zawierała co prawda tylko jeden punkt merytoryczny, ale dyskusja (jeśli można ją tak nazwać) trwa ponad 3 godziny. Jak opisać, to co się działo, by oddzielić własne opinie od prezentacji zdarzeń? Jest to w moim przypadku niezwykle trudne ponieważ sam byłem aktywnym ich uczestnikiem. Dlatego czytelnicy będą mieli możliwość przeczytania dwóch tekstów. Jeden z subiektywną oceną, w formie felietonu, mojego autorstwa. Drugi współpracującej z portalem dziennikarki. Gotowi?
Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Od kilku lat głośno krytykowana jest polityka kadrowa Starosty Mariusza Węgrzynowskiego. Mówi się nawet, że przerost zatrudnienia sięga ok 100 osób przy równoczesnym niedoborze profesjonalnej kadry urzędniczej wyspecjalizowanej w zakresie budownictwa, geodezji, gospodarowania nieruchomościami itd. Piotr Kagankiewicz szacuje, że nadmierne wydatki sięgają nawet czterech milionów złotych. Kolejne umowy miały być podpisywane z początkiem tego roku, a więc kolejne setki tysięcy złotych. Zatrudnienie znajdują członkowie rodzin polityków PiS. Dla przykładu do Wydziału Promocji trafiła córka wójta gminy Będków, Dariusza Misztala, podobnie jak Mariusz Węgrzynowski działacza PiS oraz bliskiej osoby Antoniego Macierewicza. Wójt w ubiegłej kadencji zatrudniał z kolei radnych przyjaznych Staroście. Informacja o tym, co robi konkretnie dany pracownik, okazała się być najbardziej strzeżoną przez wójta tajemnicą. Promocja pęka w szwach. Pracuje w niej kilka osób więcej niż 10 lat temu. Czy jakieś efekty działania można uznać za spektakularne? Chyba tak. Należą do nich niespotykane nigdzie indziej zakupy dewocjonaliówUmorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Umorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie w 2016 roku wszczęła śledztwo w sprawie Bartłomieja Misiewicza, byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej i szefa gabinetu politycznego szefa MON Antoniego Macierewicza. Sprawa dotyczyła tego, że 30 sierpnia tamtego roku w bełchatowskim starostwie podopieczny Antoniego Macierewicza miał obiecywać dobrze płatną pracę powiatowym radnym Platformy Obywatelskiej, w zamian za ich poparcie w głosowaniu nad powołaniem wicestarosty bełchatowskiego.
Reklama
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama