Turcja - Luksusy w Gazi Antep
Jeszcze w Nibylandii, skontaktowałem się z moim dobrym znajomym z Gaziantep. O 7 rano jak balony sobie już odleciały, przeszedłem do strumyczku żeby się wykąpać i na karimacie przed namiotem, włączyłem pod słońcem opcję "suszenie".
Następnie wyjście na drogę i kierunek Gaziantep (ok. 600km) albo gdzieś w pobliżu. Po drodzę sprawy się nieco pokomplikowały bo znajomy poprosił żebym był na miejscu tego samego dnia. Specjalnie dla mnie przełożył swój lot na spotkanie biznesowe w Ankarze. Na szczęście, udało się przejechać szybko i sprawnie - no może nie tak szybko bo po drodzę spiekło mnie nieco słońce i musiałem zrobić pauzę 2 godziny w cieniu. Później była kolejna dwugodzinna pauza obiadowa z kierowcą ciężarówki. Z największych "fuksów" dnia:
- jeden z kierowców dał mi paczkę Cameli (powiew luksusu)
- na zjeździe z autostrady do Gaziantep przepakowywałem plecak. W tym czasie jeden z kierowców wjeżdżających do miasta się po prostu zatrzymał bez żadnego wyraźnego znaku. Mało tego, mówił po angielsku i dodatkowo zadzwonił do Halila żeby zawieźć mnie we właściwe miejsce.
Na miejscu, Halil nie tylko zaprosił mnie na kolacje w lokalu z górnej półki ale jeszcze załatwił mi mieszkanie u swojego kuzyna. Wiedziałem, że prowadzi kilka biznesów na raz, ale o tym, że trzyma w ryzach pół miasta, dowiedziałem się dopiero w Gaziantep.
Halil - właściciel połowy miasta i mój dobry znajomy z Gaziantep.
Halil następnego dnia leciał do Ankary, ale ułożył dla mnie program dbając o moją edukację kulturową a Abdi zadbał o moją intregrację lokalną zapraszając mnie do rodziny i znajomych i pokazując nawet tureckie wesele. Chociaż jednego dnia, wchodząc do domu brata Abdiego, trafiliśmy akurat na operację wyrostka - niezbyt przyjemny widok w trakcie jedzenia. Ale sam obiat taki, że palce lizać - no i znów się najadłem na zapas.
Obiad u rodziny Abdiego. Pychotka.
Turcy to bardzo rodzinny naród.
Swoją drogą ciekawe, że tutaj, szpital przyjeżdża do pacjenta a nie pacjent w bólach do szpitala. Podobało mi się to, że Gaziantep nie ściąga wielu zagranicznych turystów więc był względny spokój od plastikowości i kiczowatości zachodu.
Mix tradycji z nowoczesnością.
Gaziantep jest bardzo naturalne :-).
Miasto mozaik.
Pobliska wieś. Gaziantep wydaje się być miastem "ukradzionym" pustyni.
Przez dwa dni w szóstym co do wielkości mieście Turcji, czułem się jak król - niczego mi nie brakowało - może jedynie ptasiego mleczka :-P. Niestety (albo w sumie dobrze - już zaczynałem zapuszczać korzenie), nadszedł czas przejazdu dalej na południowy wschód.
[reklama2]
[reklama2]
Napisz komentarz
Komentarze