Blizna, to stosunkowo nowy twór na muzycznej tomaszowskiej scenie. Trzy dotychczasowe koncerty nie przysporzyły jeszcze zespołowi dużej rzeszy fanów. Każdy z poprzednich występów był katastrofalnie nagłośniony. Przyznam, że osobiście z WOŚP wyszedłem, ponieważ po 20 minutach wsłuchiwania się w hałas poczułem się tak zmęczony, że musiałem „wziąć nogi za pas”. Chłopaki mają jednak potencjał i duże poczucie humoru. Brakuje natomiast wyczucia scenicznego. Tutaj dobrym wzorcem jest ekipa TOS, którą mam nadziej też wkrótce będziemy mieli okazję zobaczyć z nową wokalistką.
Scenicznego obycia nie można natomiast odmówić ekipie Plagiatu 199. Panowie i pani doskonale wiedzą czego się od nich oczekuje i do czego scena służy. Zespół nie dość, że sprawnie posługuje się instrumentami, to na pierwszy „rzut oka” widać, że bawi się tym co robi. Nic dziwnego, że muzycy są w stanie rozbujać i wciągnąć do zabawy nawet najbardziej znudzoną i ospałą publiczność. Ale przecież tomaszowska publika do ospałych nie należy. Przynajmniej ci, którzy przychodzą na koncerty, marazm pozostawiają w domach. Ci, którzy pozostali w domach cytując niezawodnego Jana Pietrzaka „manipulują członkami” z tym, że nie „pod płaszczykiem” a przed monitorem. (mowa oczywiście o członkach społeczności lokalnej).
Plagiat 199 to zespół typowo koncertowy. O swojej nowej płycie mówią, że ich zamiarem było nagranie jej w taki sposób, by brzmiała tak, jak grupa brzmi na koncercie. I chyba im się to udało. O samej płycie pisaliśmy na portalu w ubiegłym i zainteresowanych odsyłamy do tekstu „Cierpienia młodej egzystencjalistki”
Sama „egzystencjalistka” o nieco anarchistycznym usposobieniu, to prawdziwe sceniczne zwierze (mam nadzieję, że Magda nie poczuje się urażona, bo ma to być komplement). Talent wokalny to czasami zbyt mało, by zostać osobowością sceniczną. Trzeba jeszcze czuć scenę. Wokalistka Plagiatu czuje ją doskonale. Nie ma tu żadnego nadętego i pustego gwiazdorstwa jest za to sporo dystansu do samej siebie. Do tego fantastyczny kontakt z publicznością. Czy trzeba czegoś więcej?
No może przydałyby się ciekawe i nieszablonowe teksty, chwytliwe, wpadające w ucho refreny. Płyta „Do przodu” jest w nie wyposażona w stopniu co najmniej zadowalającym.
Warto wspomnieć kilka słów o samym miejscu koncertu. Przyznam, że do budowy TKACZ-a od początku nastawiony byłem dosyć sceptycznie. Mimo świadomości, że w mieście brakuje miejsc, gdzie można by organizować różnego rodzaju imprezy nie byłem przekonany, że to właściwa na ten moment inwestycja. Okazuje się, że byłem w błędzie.
Jest jednak kilka mankamentów. Przede wszystkim komunikacja. Co prawda TKACZ jest wyposażony w parking, to jednak wiele osób będzie docierać tam korzystając z komunikacji miejskiej. Drugim problemem może być nieco zbyt niska scena i prawdopodobnie przy większych imprezach będzie konieczność ustawiania barierek ochronnych
[reklama2]
Oświetlenie sceny, w jakie klub został wyposażony jest moim zdaniem wystarczające, efekty wizualne uzupełniają wytwornice dymu. Dźwięk całkiem niezły, chociaż przy okazji kolejnej imprezy można nad nim jeszcze odrobinę popracować.
Mam nadzieję, że zgodnie z deklaracją złożoną nam przez dyrektor Monikę Olczyk, będzie to pierwszy z całego cyklu koncertów. Być może na jeden z kolejnych będzie możliwość zaproszenia zespołu Farben Lehre.
Napisz komentarz
Komentarze