Ponoć pierwszy rok w nowym mieście bywa najtrudniejszy. Po czteroletnim już pobycie w tym mieście nie sądzę, żeby było to twierdzenie prawdziwe. tylko ten. Dopiero pół roku temu przestałam płakać, że zmuszona zostałam tutaj zamieszkać. Oczywiście ktoś powie: droga wolna i adieu i będzie oczywiście miał rację. Tylko co to za życie, gdy rodzina nie mieszka razem a tatuś bywa w domu tylko w niektóre weekendowy? Nie ma innego, wyjścia trzeba zacisnąć zęby i jakoś to przetrwać, może uodpornić się. Brzmi survivalowo, ale niestety taka prawda. Kiedy tylko mogę uciekam do siebie, w swoje rodzinne strony. Jeszcze nie nauczyłam się mówić o Tomaszowie: „mój dom”. To stwierdzenie zawiera w sobie dużo ciepła, bezpieczeństwa a tego mi tutaj brakuje. Jak żyć w mieście, gdzie czas stanął w miejscu a jedyne co się zmienia to władza i pory roku (to pierwsze jedynie pozornie). Wiem, że marudzę ale kto mi zabroni.
Próbowałam Tomaszów poznać i polubić, przecież Ewa Demarczyk z taką tęsknotą śpiewała „a może byśmy tak najmilszy…”. Niestety z marnym skutkiem. Tomaszów ma więcej wad (nie można ich wyliczyć na jednym wdechu) niż zalet (choć jakieś niewątpliwie są).
Jest jednak coś co mi się podoba. To pewna linia sporu przebiegająca przez sam środek Urzędu Miasta. To temat, który wciąż pojawia się w mediach i prezentowany jest na 1000 możliwych sposób. O czym mowa? Oczywiście o planowanej Galerii Handlowej. Mnie się podoba… jej brak. Dlaczego? Ponieważ nie ma tutaj spędzania wolnego czasu na zakupach albo bezsensownym chodzeniu po sklepach i oglądaniu wystaw. Sprzyja to moim zdaniem zacieśnianiu więzi rodzinnych.
Jest przecież gdzie się wybrać na spacer (druga zaleta). Niebieskie Źródła, Skansen Rzeki Pilicy czy Zalew Sulejowski, Spała, Inowłódz. Jest jeszcze parę pięknych miejsc, gdzie można sobie zrobić bardzo przyjemne wycieczki. To jest największy plus Tomaszowa, który mógłby być pięknym miastem a jest zaniedbanym, brudnym i bez perspektyw dla młodych ludzi.
Zaciekawiło mnie, jak swoje miasto widzą ludzie, którzy tu mieszkają od lat. Przepytałam trochę znajomych i co się okazuje…
- My jesteśmy przyzwyczajone, bo tutaj się urodziłyśmy, ale dla młodych nie ma perspektyw – mówią dwie moje sąsiadki. - Tomaszów jest brzydki. Brakuje miejsc pracy, zakładów. Tutaj od lat rządzą znajomości.
Kolejna znajoma, która niedawno wróciła z Irlandii - Dlaczego Irlandia za Unijne pieniądze może remontować a my nie? – pyta. – Brakuje dobrego gospodarza, który by o to miasto zadbał. Przede wszystkim jednak brakuje miejsc pracy, bezrobocie jest ogromne - dodaje.
- W 1953r. chodziłam do szkoły w Tomaszowie i muszę stwierdzić, że na przestrzeni lat nie zmieniło się to miasto znacząco - twierdzi matka jednej z moich znajomych. – Jest chyba tylko bardziej zaniedbane. Czy lubię Tomaszów? Wolę Rawę Mazowiecką, bo tam jest czyściej, większy porządek - dodaje.
Młodsi znajomi narzekają, że w Tomaszowie „wieje nudą”, że nie ma kina i że strach jest wyjść na ulicę. – Tomaszowskie lokale i dyskoteki to pomyłka – opowiada mi Michał, syn sąsiadów. – Z jednej dyskoteki jakiś osiłek, podobno ochroniarz, porwał dziewczynę wywiózł w okolice Zalewu i po prostu zgwałcił. Teraz lokal zmienił nazwę i dalej funkcjonuje. W sobotnią noc strach główną ulicą miasta spacerować, bo wzdłuż Św. Antoniego, kręcą się zgraje „napranych” gości, szukających zaczepki.
- Tomaszowianie są niemili, podli i podkładają sobie nogi – taka jest opinia innej mojej znajomej.
Większość rozmów przebiega w podobnym tonie. Moi rozmówcy pytani, czy da się cos zmienić, wzruszają tylko ramionami.
Napisz komentarz
Komentarze