Proszę opowiedzieć coś o sobie
Mieszkam w Inowłodzu od czterech lat. To, że mieszkam tutaj tak krótko, to nie znaczy, że nie znam tych terenów. Moje związki z tą okolicą sięgają roku 1978, kiedy będąc podchorążym w Wyższej Oficerskiej Szkole Lotniczej w Dęblinie rozpocząłem szkolenie i wykonałem pierwsze loty na samolotach odrzutowych w jednostce lotniczej w Nowym Glinniku. Miałem więc możliwość oglądać i podziwiać z lotu ptaka piękno tych terenów. Tutaj też poznałem moją żonę Jolantę. Mamy dwoje dorosłych dzieci Joannę i Marcina. Syn ożenił się z Kasią Miziak, której rodzina pochodzi z Zakościela. Mam również cudownego wnuka, Bartka. Poza tym od wielu, wielu lat z całą rodziną przyjeżdżaliśmy tutaj na wypoczynek. Okolice te są tak cudowne, dlatego właśnie wybraliśmy to miejsce i tutaj zamieszkaliśmy.
Jak radzi pan sobie z kampanią wyborczą? Przekonać ludzi do swych racji nie jest łatwo…
W wojsku służyłem 35 lat. Przechodziłem poszczególne szczeble dowodzenia w różnych garnizonach. Latałem na samolotach naddźwiękowych. Praca pozwoliła mi wyrobić sobie pewną odporność na stres, nauczyłem się dawać sobie radę w sytuacjach stresowych. Od dziesięciu lat jestem wykładowcą w Akademii Obrony Narodowej. To było nowe doświadczenie. W trakcie służby ukończyłem wiele kursów i szkoleń, między innymi podyplomowe studia pedagogiczne, podyplomowe studia zarządzania jednostkami organizacyjnymi w administracji publicznej. Jak przekonać ludzi do swych racji w trakcie kampanii? Jest bardzo mało czasu, rozmowy są krótkie, trzeba konkretnie odpowiadać i chyba nie wszyscy są w stanie w krótkim czasie poznać poglądy kandydata i jego radnych. Mam taką nadzieję, że jestem pozytywnie postrzegany przez mieszkańców gminy, z którymi do tej pory rozmawiałem.
Dlaczego zdecydował się Pan kandydować na stanowisko wójta.
Powiem szczerze, namówili mnie do tego znajomi, mieszkańcy tej gminy, których poznałem i z którymi się zaprzyjaźniłem. Poza tym mieszkając tutaj 4 lata, patrząc na gminę takim „okiem z zewnątrz”, widząc jej stagnację stwierdziłem, że czas coś tu zmienić, że trzeba na to wszystko popatrzeć nieco inaczej.
Czy ma Pan jakieś konkretne plany swych działań w naszej gminie?
Czy oczekuje Pan, abym w tym miejscu wymienił wszystkie inwestycje, które omówiliśmy z radnymi w czasie naszych spotkań? Jest tego dużo. Nie chcę jednak obiecywać na wyrost. Jest to uzależnione od przychodów gminy. Zależy to też od środków, które pozyskamy z zewnątrz. Budżet obciążony jest stałymi wydatkami. Po odjęciu zostaje suma, którą będzie można wydatkować na inwestycje. Zależy to również od potrzeby pierwszeństwa inwestycji, którą będziemy realizować. Dlatego w tej chwili niełatwo jest konkretnie powiedzieć co i jak będziemy robić. Problemy znam ja i znają je moi radni. Rozmawiałem o nich z wójtem Cezarym Krawczykiem, konsultowałem się także z kierownikiem ośrodka zdrowia. Rozpocząłem rozmowy z dyrektorami szkół, aby dowiedzieć się o problemach w oświacie, jak również kontaktowałem się z nadleśniczym w Spale. Analizując wydatki trzeba też pamiętać, że najważniejsi są ludzie. Wśród tych wszystkich problemów nie można zapomnieć o dzieciach, czy o starszych mieszkańcach. Mimo, że na pomoc społeczną przeznaczane są duże kwoty jest ona nadal nie wystarczająca.
Czy ma Pan już kandydata na sekretarza?
Tak, mam już swego kandydata, jednak uważam, że ujawnianie jego nazwiska na tym etapie jest na razie niepotrzebne. Powiem tylko, że jest to człowiek odpowiedzialny, uczciwy oraz, co najważniejsze, doświadczony w pracy samorządowej.
Wracając do wspomnianego wcześniej listu, przeczytałem w nim, że od dziesięciu lat wykłada Pan w Akademii Obrony Narodowej. Czy trudno będzie Panu pogodzić rolę wykładowcy z rolą wójta?
W takim wypadku urząd wójta jest ważniejszy, przez co zrezygnuję z pracy w Akademii i całkowicie oddam się nowej roli.
Napisał Pan również, że wiedza oraz zdolności nabyte podczas służby, pracy w Akademii oraz w czasie studiów pozwolą na sprawny nadzór na funkcjonowaniem gminy.
Dowodzenie w wojsku nie różni się niczym od kierowania w administracji. Głównym celem jest doprowadzić do osiągnięcia wspólnego stanowiska, wypracowania konkretnego zdania. Polega to na tym, że dyskusję należy prowadzić tak, aby wszyscy uczestniczy wyrazili swą opinię używając przy tym odpowiednich argumentów i wspólnie osiągnęli wspólne stanowisko. Później zostaje tylko konsekwentne działanie, konsekwentna realizacja. A praca w wojsku nauczyła mnie konsekwentnej pracy, ponieważ lotnictwo wymaga precyzji. Natomiast praca w akademii oraz na innych stanowiskach kierowniczych nauczyła mnie rozmawiać z ludźmi. Tak to wygląda.
„Wybory samorządowe to nie polityka, to rozwiązywanie problemów nas wszystkich, trudnych spraw zwykłych ludzi”, to kolejne słowa z Pańskiego listu.
Politykę zostawmy na wysokich szczeblach, tutaj musimy się skupić na pracy, dzięki której nam, mieszkańcom gminy żyło się lepiej. Tu nie trzeba polityki, tu trzeba konsekwentnego działania, od podstaw, od najmniejszego problemu, który trzeba rozwiązać. Chodzimy tymi ulicami, jeździmy drogami, widzimy co się dzieje. Tu nie mamy się zajmować polityką, potrzebna jest uczciwa, rzetelna praca, to jest pozyskiwanie środków, to jest docieranie do osób potrzebujących pomocy, zapewnianie opieki dzieciom. To są rzeczy, którymi żyjemy. Nie polityką.
Wśród mieszkańców istnieje pogłoska, że w gminie rządzą układy i znajomości. Czy słyszał Pan coś na ten temat?
Tak, słyszałem o tym, nie doświadczyłem tego, a pogłoskami nie zajmuję się.
Wie Pan coś o swych konkurentach? Zna ich Pan osobiście?
Z Panem Romanem Rodakowskim często spotykam się na meczach naszej drużyny, IKS-u Inowłódz. Znam także Pana Pawłowskiego. Reszty niestety nie znam, słyszałem tylko o nich w trakcie kampanii.
Załóżmy, że 21 listopada wygrywa Pan wybory. Co Pan wtedy robi?
Dobre pytanie, co będę wtedy robił? Pójdę nad Pilicę! Wezmę spinning, pochodzę, porzucam, zapoluję na rybę. Bardzo lubię wędkować, zwłaszcza ze spinningiem chodzić wzdłuż naszej Pilicy. Szkoda, że moja żona nie „spinninguje”, jest wędkarką „spokojnej wody”, tak to byśmy razem się wybrali. A zakładam, że będzie wtedy ładna pogoda.
Słyszałem, że Pańska córka wygrała lot w kosmos.
Tak, to prawda. Było takie zdarzenie, dość dawno. Stacja radiowa ogłosiła konkurs dla wszystkich chętnych, którzy chcieliby odbyć lot w kosmos, a córka spośród ogromnej rzeszy chętnych wygrała ten bilet. Teraz czekamy, aż zostanie to zrealizowane.
I słowo na dowidzenia.
Żeby w naszej gminie żyło się lepiej. Żeby wszystkim żyło się lepiej.
Dziękuję bardzo za wywiad i życzę powodzenia w wyborach.
Dziękuję bardzo. Pozdrawiam wszystkich czytelników i proszę o poparcie mojej kandydatury.
Rozmawiał: Rafał Kowalski
Napisz komentarz
Komentarze