Do wypadków z udziałem motocyklistów podchodzę zawsze w sposób bardzo osobisty. Jeżdżę jednośladami od blisko 30 lat. W tym czasie przeżyłem wiele różnych, często bardzo niebezpiecznych sytuacji. Zdarzało się, że ocierałem się o śmierć. Mógłbym każdy z nich w tym miejscu szeroko i w ekspresyjny sposób opisać. Nie zrobię tego jednak powiem krótko: nigdy do niebezpiecznej sytuacji nie doprowadziłem sam. Może z jednym wyjątkiem, kiedy zamyślony wjechałbym w tył jadącej z przodu ciężarówki. Każdy z pozostałych przypadków wiązał się z bezmyślnością kierowcy samochodu.
Za każdym razem kiedy słyszę o dawcach nerek, wariatach i świrach na motocyklach denerwuję się, ponieważ wiem, że wielu z moich kolegów, którzy zginęli na polskich drogach miała umiejętności jazdy, o których większość prowadzących blaszane pudełka może jedynie pomarzyć. Zginęli, bo komuś zabrakło wyobraźni.
Swoimi motocyklami jeżdżę najczęściej w sposób „turystyczny” ale zdarza się, że odkręcam manetkę nieco mocniej i strzałka szybkościomierza zbliża się do swojego maksimum. Za każdym razem mam świadomość tego, co robię. Świadomość niebezpieczeństwa, jakie mi grozi. Nie jeżdżę 200 km/h godzinę w centrum miasta i nie sądzę, by znalazło się wielu takich, którzy to robią. Gdy jednak mam możliwość, by pojechać przez chwilę nieco szybciej, korzystam z niej z przyjemnością. Zwalniam natomiast przed każdym skrzyżowaniem. Szczególnie wtedy, gdy widzę stojące przed nim auto.
Niestety nie wszystko da się przewidzieć. Kto pomyśli, że jadący z przeciwka samochód skręci nagle w lewo. Doświadczeni motocykliści zauważyliby zapewne kierunkowskaz, o ile kierowca nie zapomniałby go włączyć.
Inną całkowicie sprawą jest dobór odpowiedniego sprzętu do własnych umiejętności. Jazdy motocyklem człowiek uczy się cale życie a sprzęt jest coraz szybszy, coraz mocniejszy i pozornie tyko bezpieczniejszy. Żadne systemy kontroli trakcji, czy ABS nie zastąpią umiejętności nabieranych z każdym tysiącem przejechanych kilometrów. Nie warto przeceniać samych siebie. O wypadek nietrudno a przypadki motocykli wyjeżdżających spod swoich kierowców nie należą wcale do rzadkości.
Jeżeli dla kogoś pierwszym motocyklem jest Hayabusa, CBR, czy Ninja to znaczy, że nie ma najmniejszego pojęcia o jeździe na jednośladzie i nie czuje do niego respektu. To podstawowy i najczęściej spotykany błąd. Pamiętajcie! Nie ważne czym jeżdżą koledzy. Jeszcze zdążycie im dorównać, kiedy naprawdę nauczycie się jeździć.
Pozostaje sprawa bezpiecznego wyposażenia. Nie warto tu oszczędzać. Bezpieczeństwo kosztuje mniej niż koszty ewentualnego leczenia. Porządny kask, koniecznie z atestem, kurtka i długie spodnie (!!) nawet wtedy gdy jest ciepło i świeci słońce. Koleś na „przecinaku” w sandałach i krótkich gaciach jest nie tylko śmieszny ale i po prostu głupi.
Oficjany komunikat KPP Tomaszów w tej sprawie
Kolejny tragiczny wypadek. 3 września o 14:20 na skrzyżowaniu Piłsudskiego i Zgorzeleckiej, kierujący tico 22 letni mieszkaniec powiatu tomaszowskiego, nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu i doprowadził do zderzenia z motocyklem, którym kierował 18 letni mieszkaniec Tomaszowa. W wyniku poniesionych obrażeń kierujący jednośladem zmarł. Kierowca pojazdu był trzeźwy, sprawę prowadzą policjanci z Tomaszowa.
Napisz komentarz
Komentarze