W jego zbiorach znajdują się cztery motorówki pozyskane w ostatnich latach z terenu naszego miasta. Te „pływadła”, zbudowane z drewna i sklejki oraz napędzane bocznym silnikiem benzynowym, reprezentują specyficzną formę, ukształtowaną właśnie przez tomaszowskich motorowodniaków. Motorówki te charakteryzują się bowiem szerokim i niskim kadłubem ze ściętą na prosto rufą, a także szczególnie starannym wykończeniem obfitującym w różnego rodzaju „patenty”. Te ostatnie wykonywano (nie zawsze oficjalnie) m.in. w warsztatach mechanicznych tomaszowskich zakładów pracy. Wiele z tych motorówek budowali na podstawie skopiowanych ręcznie szablonów sami właściciele, ale najbardziej cenione były wykonywane na zamówienie dzieła takich wytrawnych wodniaków – szkutników, jak Tadeusz Czerny, Tadeusz Szmidel, czy Bronisław Błażejewski.
Najprawdopodobniej dziełem tego ostatniego jest motorówka, która trafiła do naszego skansenu przed dwoma tygodniami. Została mu podarowana przez ostatnich właścicieli: Stanisława Bożęckiego i jego syna – Dariusza, prowadzących wspólnie warsztat ślusarsko-tokarski przy ulicy Szczęśliwej. Oprócz samej, kompletnej motorówki przekazali oni także pochodzący od niej silnik wraz z… bogatym zestawem części zamiennych. Ofiarowanie tych eksponatów pilickiemu skansenowi zachęciło do motorowodniackich wspomnień Stanisława Bożęckiego, liczącego sobie dzisiaj 73 lata.
- Tego bakcyla zaszczepił mi jeszcze na początku lat 50-tych mój kolega z pracy, Jerzy Badek - opowiada pan Stanisław (bardziej znany w wodniackim światku pod imieniem Marian bądź pseudonimem „Uszczelka”), dodając – Pracowaliśmy wtedy w warsztacie mechanicznym ówczesnych Tomaszowskich Zakładów Przemysłu Wełnianego przy dzisiejszej ulicy Konstytucji 3 Maja. Wstąpiłem do działającej tutaj sekcji motorowodnej, która dysponowała kilkoma motorówkami. Do każdej z nich było przypisanych dwóch członków klubu, pływających na zmianę. To mi nie wystarczało i dlatego postarałem się o własną motorówkę. Kupiłem ja od Mariana Majkuta i przeniosłem się na przystań RKS „Lechia”.
Z dalszej opowieści S. Borzęckiego wynikało, że wodniacką przygodę zaczął kilka lat wcześniej od uprawiania kajakarstwa, w tym również wyczynowego. Pamięta pierwsze, tuż powojenne lata na nadpilickiej przystani, kiedy z braku sprzętu wpływającego on i podobni mu zapaleńcy przerabiali na kajaki-jedynki pozostawione przez Niemców… wojskowe tobogany. Ponieważ te przeróbki były bardzo wywrotne, to szybko nazwano je „kaczajkami”.
Większość tych wspomnień zajmują jednak lata spędzone na Pilicy w motorówce. Pan Stanisław z wielkim sentymentem powraca do częstych, wspólnych wypraw na niezapomniane biwaki, zwłaszcza w górze rzeki koło Zygmuntowa i Przewozu. Bywało, że zaprzyjaźniona motorowodniacka ferajna, do której należeli m.in. również Ryszard Mirowski, Wiesław Zambrzycki, Witold Nowak, Jan i Witold Szczepańscy i Kazimierz Ostalak, docierała z przystani Pilicą aż do Przedborza, a nawet do Koniecpola. Wyprawiano się na biwaki także w dół rzeki, do Myślakowca i Domaniewic. A ponieważ były to najczęściej rodzinne eskapady, to uczestniczył w nich również jego syn – i to już od trzeciego roku życia.
[reklama2]
Właśnie on przejął na początku lat 70-tych motorówkę od swojego ojca. Wtedy „garażowała” on już na przystani „Wistomu”. Pan Dariusz wypływał stąd na pilickie wody jeszcze dosyć długo, zaś po raz ostatni chyba w 1985 roku. Przez następnych 10 lat rodzinna motorówka dożywała swych dni w hangarze „wistomowskiej” przystani, skąd została zabrana na wspomnianą wcześniej posesję przy ul. Szczęśliwej. Jak się rzekło, ostatnio powróciła nad Pilicę, by wzbogacić skansenowe zbiory.
Po odpowiednim opracowaniu i ta motorówka niebawem zostanie tutaj poddana pieczołowitej renowacji i konserwacji. Do tego zadania już przygotowuje się zaprzyjaźniony ze skansenem, znany tomaszowski wodniak i szkutnik – Marek Jeżak. To jego dziełem jest przywrócenie do życia już kilkunastu starych kajaków i motorówek ze skansenowej kolekcji. O efektach tej „reanimacji” można było się przekonać choćby podczas zorganizowanego w ub. roku przez Skansen ogólnopolskiego zlotu kajaków i łodzi rzecznych retro. Uświetniła go sunąca po Pilicy niecodzienna parada odrestaurowanych pilickich kajaków i motorówek. Można mieć nadzieję, że ozdobą następnych tego typu wodniackich imprez „z myszką” będzie także motorówka ostatnio ofiarowana Skansenowi.
Tekst: Andrzej Kobalczyk, Skansen Rzeki Pilicy
Napisz komentarz
Komentarze