Już w drugim kwartale tego roku może rozpocząć się remont zamku w Inowłodzu.
MariuszT
17.02.2007 10:42
(aktualizacja 03.08.2023 08:09)
O takiej możliwości pisaliśmy już wcześniej - artykuł tutaj. Niedługo te plany mogą się urzeczywistnić. Do Ministerstwa Kultury wpłynął już wniosek o dofinansowanie od władz gminy. Cała inwestycja ma kosztować 4 mln zł. Jest szansa, że aż 90% tej sumy będzie pochodzić z kont funduszy zewnętrznych.
Planowana jest częściowa odbudowa zamku oraz wieży. Odbudowane pomieszczenia będą wykorzystywane do celów kulturowych i oświatowych. Być może powstanie tam niewielkie muzeum.
Historia zamku w Inowłodzu
Obronny zamek w Inowłodzu był jedną z blisko pięćdziesięciu murowanych warowni, zbudowanych za życia i panowania Kazimierza Wielkiego. Wystawiony w latach 1356-1366 pełnić miał powinność lokalnej siedziby władzy monarszej i punktu militarnego chroniącego granicę Polski z państewkiem książąt mazowieckich, pobliski bród oraz komorę celną na szlaku handlowym, przekraczającym w tym miejscu Pilicę. W okresie między 1387 a 1390 zamek, w zamian za pożyczone królowi fundusze, przeszedł na własność braci Jana i Abrahama Niemirów (Niemierza) Nowodworskich herbu Nałęcz , ale już w roku 1393 król Władysław Jagiełło wykupił go z zastawu i kilka lat później sfinansował prace, polegające na powiększeniu jego powierzchni użytkowej i mieszkalnej. Jagiełło budował dla siebie, bowiem podczas swego 48-letniego panowania gościł w Inowłodzu co najmniej sześć razy. Świadczy to o dużym wówczas znaczeniu kazimierzowskiego gmachu i jego znacznych względach u monarchy, który pod koniec życia zainstalował tutaj starostwo z Piotrem ze Strykowa jako pierwszym stanowionym lokalnym starostą królewskim. W 1458 warownia ponownie przeszła w prywatną dzierżawę - tym razem w zamian za pożyczone Kazimierzowi Jagiellończykowi 1000 florenów zasiedlił ją wojewoda mazowiecki Wincenty z Giżyc. Po Wincentym na zamku mieszkali Leżajscy herbu Nałęcz, od których w 1515 odkupili go: biskup wrocławski Mikołaj oraz kasztelan radomski Andrzej Drzewieccy. Wkrótce po tej transakcji gmach spłonął i przez kilka następnych lat stał uszkodzony. Rozpoczęta po 1519 roku odbudowa połączona była z gruntownym przemodelowaniem całej konstrukcji, zmianą usytuowania bramy i przeformowaniem podziałów wewnętrznych. Dalsze prace budowlane (także prowadzone przez Drzewieckich) miały miejsce po roku 1563 - nie zmieniono jednak bryły zniszczonego przez kolejny pożar założenia, ograniczając się jedynie do przebudowy zespołu bramnego i prac przy wnętrzach części mieszkalnej.
Jako ostatni mieszkali na zamku przedstawiciele rodu Lipskich herbu Łada. W roku 1648 rozpoczęli oni przygotowania do następnej przebudowy, której jednak nigdy nie ukończyli, ponieważ niedługo potem los złośliwie nadesłał im bezwzględnych Szwedów, a strategiczne położenie zamku i jego walory obronne sprawiły, że kilkakrotnie toczyły się o niego zacięte potyczki. Nie wiadomo dokładnie, jakie wydarzenie miało decydujący wpływ na ostateczny upadek warowni, choć powszechnie uważa się, że podminowali ją i wysadzili w powietrze wycofujący się w 1657 żołnierze szwedzcy. Potem nikt nie podjął już skutecznej próby ratowania budowli, której stan przez następne 200 lat systematycznie pogarszał się, a traktowanie murów jako kamieniołomu w drugiej połowie XIX wieku spowodowało, że ich pozostałości przestały być widoczne na powierzchni gruntu. Na tym polu duże "zasługi" miał łódzki fabrykant, niejaki Antoni Urbanowski - na jego polecenie bowiem wywieziono aż 600 stosów kamienia z zamku w celu realizacji jakieś bliżej nieokreślonej inwestycji nad rzeką Pilicą. W latach następnych przestrzeń zamkowa służyła już tylko jako grajdołek, na którym wypasano krowy, aż do lat 70-ych XX wieku, kiedy rozpoczęto tutaj prace archeologiczne, zakończone w 1985 odkopaniem zachowanych reliktów i ich częściową rekonstrukcją celem zabezpieczenia w formie trwałej ruiny. Podczas wspomnianych prac odnaleziono ponad 38 tysięcy ruchomych zabytków w postaci szkła, ceramiki, przedmiotów metalowych, kafli i in.
Wcale nie trzeba do niemiec jechać, żeby zobaczyć takie cudo.W Krakowie od półtora roku organizowane są Wycieczki po PRL-owskiej Nowej Hucie :D Pomysł przedni moim zdaniem szczególnie dla zagramanicznych turystów. A u nas ten zamek na pewno by się nieźle sprzedał. Inowłódz świetnie się nadaje na tego typu festyny średniowieczne itp. Może sam bym się zaraził i z wami wariatami kolczugi z kółek do kluczy skręcał :P
Reklama
Marcel
18.02.2007 14:18
I tu się z Tobą zgadzam mój angielski chłopcze. Kawałek zamku, warsztaty średniowieczne, festyny z rycerzami, można pokusić się o zlot. Przecież widać na przykładzie Skansenu Rzeki Pilicy czy też schronów na Konewce (które zgarniają nagrody) że ludzie chcą oglądać zabytki i znaleziska takimi jak dawniej wyglądały i jak ich używano a nie w formie skorup podobnych do potłuczonego fajansu mojej babci. Inowłódz ma klimat, można nad nim popracować i świetnie go sprzedać. I z Fryszerki blisko :) Podobno również jest plan na skansen po PRL-lowski na Wistomie i piszę to zupełnie serio. Na wzór podobnej inwestycji w Niemczech która świetnie zarabia na siebie. Dla młodych nauka a dla dziedków wspomnienia młodości i siarczku :) Niech sie coś dzieje...
sickboy
18.02.2007 13:00
też prawda.. zależy jeszcze kto się za to weźmie i co będzie się znajdować w środku. Ja bym z tego zrobił coś w formie skansenu raczej jak muzeum.Realistyczne ekspozycje (nawet reprodukcje w większości jeśli konieczne) raczej niż same kawałki naczyń itepe itede.. Może być też angielska ekspozycja, a co ? :P
Marcel
17.02.2007 20:57
takie angielskie, romantyczne :) ale zupełnie nie kojarzące sie z budowlą średniowieczną. A taki zrekonstruowany może sie dobrze sprzedać turystycznie. Kościólek Św. Idziego też był po I wojnie ruiną i choć fatalnie zrekonstruowany pod względem architektonicznym to jednak jest wizytówką inowłodza.
sickboy
17.02.2007 12:47
Pomysł niezły, ale sam już nie wiem, czy te ruiny czasem nie powinny zostać takie jakie są..trochę tajemnicze.
Napisz komentarz
Komentarze