Ale skoro kilkaset rodzajów świetnego piwa w Brukseli smakuje najlepiej z czekoladą, albo frytkami i mulami to trzeba ten zestaw prędzej czy później „oddać naturze”. I to właśnie demonstrację owego aktu obejrzeć można, aż w trzech odsłonach. Manneken Pis (siusiający chłopiec), Jeannene Pis (siusiajaca dziewczyna) symbol feminizmu, równouprawnienia i poczucia humoru, Zinneke Pis (siusiający pies).
Zinneke oznacza w miejscowym dialekcie zarówno kundla jak i osobę o mieszanym pochodzeniu etnicznym. To więc symbol brukselskiej wielokulturowości. Ta wielowymiarowość jest widoczna także w Delirium Tremens Cafe, znajdującym się niedaleko obok siusiającej dziewczynki. W tym kultowym lokalu serwuje się bowiem ponad 2004 rodzaje piwa i wpis do Księgi Rekordów Guinesa to potwierdza.
Bruksela w pigułce wyróżnia się oczywiście nie tylko czekoladą, piwem, czy wielokulturowością, ale przede wszystkim według mnie industrializmem dzielnicy gdzie znajdziemy Parlament i Parlamentarium takie oto „szklane domy” Żeromskiego, w których przebywają „zwyczajni ludzie” i Grand-Place z mieszaniną stylów, a w tym melanżu widoczne piękno różnorodności. Atomium, Pałac Królewski, Katedry, ogrody i parki, centrum Komiksu, Muzeum Sztuki Dawnej i Nowoczesnej z Boshem, Van Dyckiem, Rubensem, Monetem, Gauginem, Picassem, Chagalem… to „rozrywki” nie tylko dla miłośników „disco polo”, ale i studenckiej bohemy.
Moim okiem Bruksela to jednak wielokulturowy betonowy świat rozmów o niczym przy piwie i czekoladzie z owocami morza i frytkami z majonezem w tle, z drogim metrem, ekologią na siłę. Tak, zastanawiam się czy potrafiłabym żyć w takim mieście, gdzie przy wejściu do metra linii nr 6 witają mnie panowie z długą bronią w rękach w tle których widzę napis ”respect”, a wielu przecież pamięta napis „BOOM”.
Napisz komentarz
Komentarze