Po raz kolejny jako zdrajczyni postanowiłam się podzielić moją subiektywną opinią. Ukraina dziś to piękny kraj, mlekiem i miodem płynący. Oczywiście nie tylko za sprawą czarnoziemów. Przede wszystkim z dobrym, bo wciąż naturalnym jedzeniem, bez chemii i za sprawą przepięknych krajobrazów, zabytków, historii i nie zadeptanych przez tysiące turystów szlaków. To póki co turystyczny raj.
Dla mieszkańców zachodniej Europy jest tu stosunkowo tanio. To takie pierwsze spostrzeżenie. Nie mam na myśli tylko tytoniu, kawy, czekolady i alkoholu. Turyści z pełną sakiewką euro są przyjmowani gościnnie, bez dystansu. Jednak ja, nie wiem czemu czułam się tam trochę jak dewizowy klient patrz: turysta z zachodu w Polsce lat dziewięćdziesiątych z sakiewką dolarów czy marek. Do tego skażona byłam na początku pobytu stereotypami i historią, a także obawami o bezpieczeństwo z całym tym politycznym bałaganem w tle, którego nie za bardzo sposób mi było i dane zrozumieć.
Dopiero po kilku dniach, zaskoczona niebywałym wręcz powiewem świeżości oraz otwartości na świat młodych ludzi, którzy żyją na Ukrainie tu i teraz oraz chcą zapomnieć o przeszłości, zobaczyłam jak spoglądają z nadzieją i wiarą w oczach w przyszłość. O nich trzeba powiedzieć: to Europejczycy, nie Ukraińcy, których pamiętamy sprzed dziesięciu czy pięciu lat,
o dalszej historii nie wspomnę. Oni nauczeni pomarańczową rewolucją i Maidanem chcą otwarcie wyrażać swoje poglądy, uczyć się i podążać za „zachodem”. Oni nie chcą rosyjskiej propagandy i korupcji, oni szukają swoich bohaterów.
Jednak kiedy rozpoczyna się rozmowę z młodzieżą, po kilku chwilach obserwuje się na ich twarzach smutek i niepokój. Ten ich smutek jest pewnie komuś na rękę. Tożsamość narodowa Ukrainy dopiero się kształtuje, zależna będzie w dużej mierze od nas sąsiadów i tego jak będziemy na Ukrainę spoglądać, czy przez pryzmat historii i pracujących tutaj ludzi z za wschodniej granicy, czy patrząc z wiarą w przyszłość.
Wspominając czasem jak trudno nam Polakom było przełamywać stereotypy zachodu o naszym kraju, który z prędkością światła przechodził transformacje, który chciał zaistnieć na arenie międzynarodowej jako bezpieczny i przyjazny należy doceniać starania Ukrainy to po pierwsze. Po drugie zrozumieć, że sankcje i rosyjska propaganda w tym biegu przez przeszkody do Europy nie są bez znaczenia.
Tak na dziś moja opinia jest taka, to dla Polaków Ukraina może się jawić jako kraj mlekiem i miodem płynący, ale i dla Ukrainy Polska jest takim miejscem na świecie, chociaż z innych powodów. Te powody znamy jako imigranci zarobkowi do Anglii, Irlandii, Niemiec… To teraz, to właśnie dziś jako Polska, jako Polacy jesteśmy dla wschodnich sąsiadów takim utopijnie skonstruowanym tworem, w którym jest rzekomo lepsze życie.
Ale przecież każdy ma swój własny zachód i wschód, a także prawo do własnych poglądów. Dlatego zachęcam do spędzenia po sąsiedzku weekendu i przekonania się na własne oczy, wyrobienia swoich własnych opinii. Sugeruję też, że rosyjska propaganda jakoby taka podróż do Lwowa, Kijowa, czy Kamieńca Podolskiego była niebezpieczna jest tylko kolejną sankcją, która ma pomniejszyć przychody Ukrainy z turystyki (jak ja nie lubię tych słów: „propaganda”, „sankcje”). P
odróżującym pragnę tylko przypomnieć, że nasze drogi przed wejściem do Unii wyglądały zaskakująco dla turystów z zachodu. Ale uwierzcie na słowo „słowiańska Florencja” czyli Lwów i Kamieniec Podolski, Dubno, Radomyśl są warte poświęceń, a smaki i kuchnia ukraińska wielu wyrzeczeń po powrocie na fitnesie.
Napisz komentarz
Komentarze