Opowiadając o naszych podróżach chcemy jak zwykle nieść nasze przesłanie „Podróż bez reklamacji”. Czy mamy na nie wpływ, w dużej mierze tak i to już na etapie planowania. O naszych przygotowaniach pisaliśmy już wcześniej. Teraz opowiemy o naszej podróży w nieco odmienny sposób. Opiszemy ją oczami Czarnogórzanina, który tą część Polski widział pierwszy raz w życiu. Jeśli nie widzieliście naszego fejsbookowego story to oczywiście zapraszamy. A tymczasem opowiemy jakie są Kaszuby latem dla obcokrajowca z wybrzeża Adriatyku podróżującego z Polką.
Toruń, Malbork, Rewa, Mechelinki, Mosty, Gdańsk, Sopot, Gdynia, Rumia, Władysławowo, Puck, Chałupy, Jastarnia, Jurata, Hel, Wdzydze Koszewskie w nieco ponad tydzień, dzięki udogodnieniom jakie w dzisiejszych czasach daje Internet i autostrada A1 (Amber One) nie są już wyzwaniem. Większym jest natomiast bezpieczne podróżowanie w dobie COVID. Zachowanie zasad bezpieczeństwa jest bowiem w czasie wakacji bardzo trudne.
Oczywiście jak wynika z naszych obserwacji większość turystów i branża turystyczna zapomniało o tzw. reżimie sanitarnym, co niewątpliwie było dla nas szokiem, bo wydawać by się mogło, że to właśnie przez ów reżim ceny zwariowały. Dosłownie tylko w kilku miejscach, które odwiedziliśmy czuliśmy się bezpiecznie.
Do jednego z nich na pewno należy Willa Bursztynowa w Rewie, ozonowanie, wietrzenie, śniadania w pełnym zabezpieczeniu z zachowaniem zaleceń, bardzo zdyscyplinowani turyści. Wszystko współmiernie do ceny.
Zauroczył nas Malbork pomimo cen (25 zł za parking, kolejka do kas, wejście o pełnej godzinie tylko z audio przewodnikiem). Polecamy zdecydowanie zakup biletów wcześniej przez Internet naprawdę warto. Malbork nie tylko dla obcokrajowca jest warty grzechu (bilet normalny na trasie audio historycznej 2020 w cenie 47 zł.). Przenieśliśmy się zatem na trzy godziny zamaskowani na amen w czasy wypraw krzyżowych, piękna bogato zdobionej broni białej, mnisich zaleceń dietetycznych, rzeźb, gobelinów. Pomimo dość dużej liczby osób jednocześnie zwiedzających to miejsce, dzięki zastosowanym limitom, można było znaleźć przestrzeń do odczuwania historii po swojemu.
Omijaliśmy jednak wiele miejsc, tzw. szerokim łukiem właśnie z powodów w naszym subiektywnym przekonaniu narażania naszego bezpieczeństwa. Do tych miejsc zaliczamy niestety Gdańską Starówkę, ulicą Długą szliśmy jak UFO w maseczkach, nie zafascynował nas też w dzisiejszych czasach tłum wokół Sopockiego Molo. Molo zobaczyliśmy z drugiej jego strony, nie płacąc za wejście (od maja 2020 to 9 zł bilet normalny) i wyglądało ono zgoła odmiennie bez tego szpanu, snobizmu, teatralności, ale już ulica Monte Cassino, na której kumulował się tłum turystów nas zdecydowanie przerosła, zwiewaliśmy gdzie pieprz rośnie, ale to może nasza naturalna samoobrona wzięła górę.
Rejs śmierdzącym statkiem w ramach uciekania przed tłumem z Gdańska do Sopotu nas zafascynował. Od drugiej strony medalu wszystko widać inaczej i choć godzina to 50 zł od osoby warto było zobaczyć jaki to wysiłek kiedy trzeba zadbać o nasz rewers. Hel zobaczyliśmy późnym popołudniem to zdecydowanie mniejsze natężenie ruchu na drodze i troszkę mniej ludzi.
Byliśmy nim zaskoczeni, pięknie na każdym kroku wyeksponowana natura i to nie tylko ze względu na fokarium, Muzeum Rybołówstwa, Kolei, latarnia morska, Rejsy czym się da, Nadmorski Park Krajobrazowy czy deptak widokowy z Neptunem „Bolońskim”. Ten stosunkowo młody ponad pięciometrowy symbol mocy i wigoru niesie za sobą konkretny przekaz. Uwalnia ludzką wyobraźnię, ujmuje mocą zagłębiania mądrości, siły, mocy charakteru człowieka szczególnie w dążeniu do spełniania pasji. Jest tak inny niż Gdański i to nie tylko w materiale, z którego został wykonany. A krótka bo dopiero rok trwająca na Helu legenda głosi, że kto okrąży dwa razy pomnik w stronę przeciwną do ruchu wskazówek zegara, tak jak zrobił to rzeźbiarz Jean de Boulogne, zapewni sobie powodzenie i sukces.
Początek lub jak kto woli koniec Polski (zdania są oczywiście podzielone) to także teatr w Remizie, z repertuarem, który nie dość, że bogaty to pełen przekazu. Do tego ciekawe w swej architekturze miejsca gastronomiczne z bogatą historią oraz port rybacki sugerujący dostawy świeżych ryb z codziennych połowów.
Cała Mierzeja Helska nas urzekła, choć to niewielka zdawać by się mogło przestrzeń, ale każdy tu może znaleźć wytchnienie tylko dla siebie, słuchając oczywiście tylko i wyłącznie radia kaszubskiego, i jak to w walijskich nadmorskich klimatach odczarowując drogowskazy dwujęzyczne. Zniewalająca pisakiem jak mąka Plaża w Jastarni, młodzieżowy klimat Chałup pełnych kempingów i pól namiotowych, czy lekko oldskulowy wręcz retro w charakterze wygląd Kużnicy to tylko kawałek półwyspu między morzem a zatoką z wieloma atrakcjami dla dzieci (labirynt w kukurydzy), czy seledynowymi eko skuterami dla młodzieży, sportami wodnymi dla każdego, ścieżką rowerową, wąskotorową kolejką. dla nas jednak to przede wszystkim zniewalający na pustej plaży… widok bezkresu Bałtyku o zachodzie słońca.
Ta nasza wycieczka na Hel to także flagi, kaszubski język (nie dialekt czy gwara - często zapominamy, że Polska to kraj nie tylko wielokulturowy ale i multiinarodowy), godło, kuchnia bogata w ryby. Ta odmienność Kaszub (nie tylko autochtoniczna), żywa dbałość o piękno natury połączona z pewnego rodzaju frywolnością, nie tylko w nazewnictwie potraw, czy odczuwalnym tu i ówdzie, odurzającym zapachu (nie tylko tabaki) towarzyszyła nam w podróży przez bezkres pól i łąk na Hel.
Port w Gdyni i w Gdańsku zaskoczył Czarnogórzanina swoją monstrualnością, zupełnie jak i zaskakiwać potrafią mnie tranformersi, tylko kolorystyka inna. Ta szarość metalu chyba wkomponowała się w trudna historię, która przemycana w korkach budziła niejednokrotnie spore oburzenie. Warto jednak nie zapominać o Wolnym Mieście Gdańsk, Westerplatte, strajkach w stoczniach całkiem niedawno bo dopiero co 40 lat temu (historii PRL).
Nasza bursztynowa podróż utknęła jednak w Muzeum Bursztynu w Gdańsku, Dworze Artusa, ołtarzu w parafii św. Brygidy, ale to nadrobimy jak już wszyscy nauczą się żyć z wirusem, a sezon wakacyjny odejdzie w zapomnienie. Tak samo z Toruniem, którego starówka zarówno późną nocą jak i wczesnym porankiem urzekła nas pięknem, troską o każdy drobiazg, historią, muzyką organową, gościnnością, młodością, radością życia, „niewidzialnym domem”, pierniczkami, Kopernikiem, powiewem nadwiślańskich nut wdzierających się przez otwarte bramy do miasta… „To najpiękniejsze miasto jakie w życiu widziałem” chcę tu wrócić, to jedyny komentarz.
A Wrocław, Warszawa, Łódź, Kraków, Gdańsk, Lublin zapytałam? Te piękne polskie miasta widziałeś i nie chcesz tam wrócić, „po co?” Ta odpowiedź jednak mnie zaskoczyła. Mieszkanie wakacyjne w Rewie wspominać zawsze będziemy miło, a to nie tylko za sprawą położenia tej turystycznej wioski nad zatoką, miejsc do spacerów, wypraw rowerowych, możliwości uprawiania sportów wodnych. To wszystko u podnóża czarnego krzyża poświęconego ofiarom morza. Miejscowość, chociaż typowo turystyczna, urocza tak jak opodal położone Mechelinki. W Rewie cypelek w Mechelinkach klif, spacery plażą, to nasze wakacyjne zbliżenie do natury, fenomen wakacji.
Faunistyczny Rezerwat przyrody Mechelińskie Łąki na Pobrzeżu Kaszubskim w Gminie Kossakowo przylegający do Zatoki Puckiej z Mikołajkiem nadmorskim i jego wydmowa część niestety niedługo zostaną zadeptane przez ludzi, a szkoda bo jego fauna i flora to naprawdę całkowita ucieczka od zgiełku dnia codziennego i nadmorskich plaż tętniących życiem rozrywkowym, wręcz wymarzone miejsce do relaksu, jogi, medytacji. Wytchnienie dla oczu, starganych nerw, taka błoga leniwa radość z każdej chwili obcowania z tą przyrodą, która nam co dzień ucieka w niebyt.
Winnica opodal klifu w Mechelinkach powitała nas merdaniem psich ogonów, niebanalnym poczuciem humoru gospodarza, nieziemskim widokiem i wysublimowanym w smaku białym, idealnie schłodzonym winem. Po powrotach z łazęgi wieczorami i o poranku w wygodnym pokoju radował nas widok z balkonu na zatokę i łąki. Niezwykle nas odprężał przy porannej kawie, tak jak i krzątanina gospodarzy.
Komponowanie muzyki wróciło zatem do łask pewnie nie tylko za sprawą wiejącego co dzień wiatru, który cieszył pewnie tylko kiterów. Z plażingiem w modnym w tym sezonie parawaningiem było nam jednak nie po drodze, a to nie tylko ze względów na bezpieczeństwo. Otóż okazało się, że opalanie wiatrem nie jest mocną stroną dla osoby z inną karnacja skóry i nawet koszula z długim rękawem, krem z filtrem czy zakopane w piachu nogi, parasol czy leżak nie pomagają. Dlatego piękne polskie plaże były naszą muzą dopiero późnymi popołudniami.
Miejscem, które skradło nasze serca stały się Wdzydze Kiszewskie, nie tylko za sprawą malowniczego położenia nad jeziorem, ale przede wszystkim Muzeum Kaszubskiego Parku Etnograficznego, odkryciu kaszubskiej sztuki ludowej w ponad 50 autentycznie wyposażonych obiektach mieszkalnych i użytkowych. To miejsce przeniosło nas na kaszubską wieś jak za sprawą wehikułu czasu. Tu doświadczyliśmy nie tylko autentycznej gościnności, ale i bezpłatnego miejsca parkingowego. Co więcej doświadczyliśmy kultury rowerzystów pomimo braku ścieżek, to niebywałe, ale widać, że można poruszać się po wąskich, wiejskich drogach tak, aby nie utrudniać sobie życia.
Nasze dotykanie Kaszub, odbywało się nie tylko poprzez frywolne nazwy dań kuchni regionalnej, ale przede wszystkim poprzez dary natury. Zapachy, smaki, miejsca widokowe, budynki, historia… Turystyka poznawcza, której jesteśmy zwolennikami to podróżowanie połączone z poznawaniem świata w dość szerokim spectrum, nie tylko pogłębia wiedzę o historii miejsc i obiektów, ale w naszym odczuciu rozwija świadomość, kształci charakter, zaspokaja ciekawość, uczy.
Może oczywiście przybierać różnorakie formy, poprzez poznawanie przyrody, krajobrazów, kultury, etnografii,, kulinariów. Oczywiście u nas podczas poroży mamy gości to nasza miłość i uwielbienie do muzyki, która nas prowadzi przez świat. Kochamy podróże ona nas bawią, uczą poprzez poznawanie piękna otaczającego świata. Uwrażliwiają pokazując różnorodność nie tylko zachowań ludzkich, fauny czy flory, starego i nowego, bliskiego oraz dalekiego. Zatem zapraszamy na naszą stronę www i fejsbokową „Podróż bez reklamacji” do dzielenia się wrażeniami z podróży.
PS. Zapytani po powrocie przez znajomych ile razy można się pokłócić podczas wakacji, odpowiadamy, że …
Napisz komentarz
Komentarze