Ponieważ moje spotkania miały charakter lokalny, a docierała na nie młodzież nie pamiętająca ludzi, realiów i historycznie ważnych miejsc w mieście (dziś w większości nieistniejących) z tamtej epoki, zmusiło mnie to do szukania we własnej pamięci, docierania do ludzi starszych, pamiętających bardziej odległe czasy, w których przyszło im żyć, a szczególnie starałem się katalogować uzyskane informacje i gadżety o ludziach i miejscach mojego miasta.
Na bazie zebranych dla moich spotkań informacji, zrodził się pomysł by utrwalić je na papierze i ... i tak powstała książka o moim mieście, o miejscach i ludziach, którym przyszło żyć w okresie kiedy do Polski przenikał muzyczny styl o "egzotycznej" nazwie ... rock’n’roll. Tak powstała pierwsza publikacja zat. "Moje miasto w rock’n’rollowym widzie". Ukazała się w przededniu, organizowanych (w/g mojego pomysłu) obchodów (sobota 29 sierpień 2009 w Sali kina Włókniarz) pt. "50 lat Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim" a nazajutrz jubileusz moich muzycznych spotkań czyli "50 Spotkanie z cyklu Herosi Rock’n’Rolla".
Książka stała się lokalnym bestsellerem. Właśnie na wyżej wymienionych imprezach rozchodziła się jak przysłowiowe, świeże bułeczki. Wkrótce po jubileuszowych wydarzeniach, Danuta Mec-Wypart (siostra zmarłego niedawno artysty, Bogusława Meca), która była wówczas pracownikiem Wydziału Kultury Urzędu Miasta, zorganizowała w Galerii spotkanie z panem Markiem Karewiczem, w ramach trwającego, prezydenckiego programu "Tomaszowianie dla Tomaszowian".
Odbyło się ono w piątek, 4 grudnia 2009 roku w imieniny Barbary. Na to spotkanie, w którym miałem zaszczyt uczestniczyć, pan Marek Karewicz przybył w asyście swojego, stałego opiekuna, Wiesława Śliwińskiego. Wiesław jest znaczącą postacią w trójmiejskim światku związanym z jazzem, rock’n’rollem. Piastował stanowisko V-ce prezesa Fundacji "Sopockie Korzenie" w Sopocie.
Właśnie ta fundacja przyczyniła się, że na Wybrzeżu powstało pierwsze w Polsce Muzeum Rock’n’Rolla, coś na wzór amerykańskiego Rock’n’Roll Hall of Fame w mieście Cleveland.
Marek Karewicz na spotkaniu z tomaszowianami między innymi, opowiedział bardzo ciekawe i zabawne sytuacje ze swojego dzieciństwa i młodości, które nierozerwalnie związane były z naszym miastem. Stał się dla mnie jeszcze bliższym, przyjaznym i bardziej dostępnym człowiekiem.
Wydarzenia, które miały odmienić moje życie, nastąpiły już nazajutrz w sobotę, 5 grudnia, na zapleczu księgarni pani Barbary Goździk przy Pl. Kościuszki 22, tuż obok Galerii ARKADY.
Księgarnia pani Barbary była wydawcą i jedynym dystrybutorem mojej książki. Właśnie w sobotę 5 grudnia przed południem, umówiony byłem w Galerii z moim kolegą, również uczestnikiem wczorajszego spotkania z Markiem Karewiczem, Zygmuntem Dziedzińskim. Zygmunt jest posiadaczem, ciągle powiększającej się kolekcji, potężnej bazy płyt CD i DVD najpiękniejszych, rock’n’rollowych koncertów i nie tylko. Korzystałem często z jego muzycznych zasobów w swoich "Herosach".
By dojść do ARKAD na spotkanie z nim, musiałem przejść obok witryny księgarni i …, i kiedy znalazłem się na jej wysokości, w drzwiach ukazała się Barbara. W sposób nieustępliwy i energiczny zaprasiła mnie do środka. Na zapleczu księgarni zastałem wiele osób konsumujących po imieninowe, Barbórkowe wiktuały a pośród nich byli wczorajsi bohaterowie z ARKAD, Marek Karewicz i Wiesław Śliwiński, Danusia Mec-Wypart, Marek Michalak nasz muzyk, puzonista, grający wczoraj na rzecz Karewicza w zespole Wojtka Lubczyńskiego, redaktor lokalnego tygodnika TIT, Janek Pampuch, ja z umówionym wcześniej Zygmuntem Dziedzińskim i oczywiście gospodyni lokalu, Barbara Goździk.
Było to moje pierwsze, tak bliskie spotkanie z panem Markiem Karewiczem jak również z jego opiekunem, Wiesławem Śliwińskim. Gdy tylko ukazałem się na zapleczu, Barbara sięgnęła z półki dwa egzemplarze mojej książki zwracając się do mnie, - "Antek wpisz tu dwie dedykacje dla naszych przyjaciół na pamiątkę z ich pobytu w naszym mieście". Uczyniłem to z wielką przyjemnością wręczając im osobiście po egzemplarzu.
Kiedy pan Marek rozpoczął opowieść o swoim życiu, o szkolnych kolegach i koleżankach, o nieistniejących już miejscach, w których zabawiał się z kolegami mieszkając w Tomaszowie w latach 40/50-tych minionego wieku, to w tym czasie Wiesław Śliwiński przeglądał egzemplarz mojej książki. Zwrócił szczególną uwagę na tył okładki . Widniał tu fragment jednego z rozdziałów, w którym przedstawiłem, jak podczas imprezy w lutym 2006 roku, "My z XX wieku", w Krzywym Domku w Sopocie poświęconej Krzysztofowi Klenczonowi, uczestniczyłem w konkursie tańca rock’n’rolla im. Elvisa Presleya.
W tym konkursie ze swoją partnerką z Tomaszowa, Bożeną Dulas wytańczyliśmy I miejsce. Zdobyliśmy Puchar Bałtyku ufundowany przez Urząd Miasta w Sopocie, wręczony przez ówczesnego v-ce Prezydenta Sopotu pana Wojciecha Fułka, w asyście pani Hanny (siostry Klenczona) oraz redaktora Marka Gaszyńskiego. Po chwili rozmowę z Karewiczem przerwał głos Wiesława, – "Antek to ty byłeś? Dobrze pamiętam tańczącego wąsacza, jego partnerkę i dopingujących was na antresoli kawiarni, mężczyznę i kobietę (byli to państwo Francke, moi przyjaciele z Gdańska, z którymi uczestniczyłem w spotkaniu)".
- Przecież tę imprezę współorganizowałem z kolegami z Fundacji, Boże jaki ten świat jest mały. Cieszę się Antku, że mogliśmy dzisiaj poznać się bliżej. Nie przypuszczałbym w najśmielszych oczekiwaniach, że kiedykolwiek może dojść do takiego spotkania, i to w twoim mieście. Po powrocie do Sopotu przyślę ci na twój adres ankietę uczestnika w konkursie Wspomnienia Rówieśników Rock’n’Rolla”. Po chwili dodał - "Chciałbym aby twoja książka wystartowała w tym konkursie".
Zrobiło się sympatycznie i swojsko. Marek, którego słuchaliśmy w ogromnym skupieniu, po książkowej Wiesia dygresji, kontynuował swoją retrospektywną opowieść – "Moi drodzy ten budynek, w którym się obecnie znajdujemy wraz z księgarnią Basi, należał do parafii ewangelickiej, natomiast tu na zapleczu księgarni była zakrystia. Przed każdym nabożeństwem pastor się tu przebierał. Tu obok, w kościele Św. Trójcy, kiedy zmarła moja mamusia, wystawiona była trumna z jej ciałem, miałem wtedy siedem lat, po raz ostatni zobaczyłem jej mądrą, piękną twarz. Nigdy nie zapomnę dla mnie tego świętego miejsca, jest ono mi najdroższe. Pamięć o mamie zawsze będzie powracała kiedykolwiek zjawię się w tym mieście. To smutne wydarzenie z mojego dzieciństwa zadecydowało, że moja pamięc i miłość do Tomaszowa Mazowieckiego na zawsze pozostanie. Dlatego z sentymentem powracam do miasta mojej młodości. Jestem rad, że za każdym pobytem w mieście, dzięki Barbarze mogę przebywać w tych pomieszczeniach. Dzisiaj będąc z wami, tu na zapleczu księgarni, radośnie czuję powracające wspomnienia".
Wspaniałe, nieznane mi opowieści Karewicza o Tomaszowie, utkwiły w mojej pamięci. Poczułem wewnętrzną potrzebę spotykania się z panem Markiem by więcej dowiedzieć się - nie tylko o ludziach jazzu, rock’n’rolla - ale szczególnie o osobach, czasie, miejscach i wydarzeniach w moim mieście - TOMASZÓW MAZOWIECKI - z epoki lat 40/50-tych minionego wieku, które na zawsze odchodzą do lamusa historii.
Napisz komentarz
Komentarze