Niedawno w hojnie sponsorowanej przez powiat "telewizji" lokalnej, dyrektorka szkoły, Marta Lublin, rozwodziła się szeroko o (jej zdaniem) niesprawiedliwych atakach (właściwie prześladowaniu) dzieci uczęszczających do szkoły, którą kieruje. Podkreślała, że część z nich to uczniowie niepełnosprawni. No cóż, chyba rzeczywiście tak jest. Problem jednak w tym, że nie są oni, jako niepełnosprawni wykazywani ani w sprawdzaniach składanych w urzędzie miasta ani w powiecie.
Może to poniekąd zaskakiwać, ponieważ dotacja na dziecko z orzeczoną niepełnosprawnością jest zdecydowanie większa. Czemu więc szkoła nie wykazuje takich dzieci? Teoretycznie powinno to być korzystne finansowo. Niestety tylko teoretycznie. Dlaczego? Otóż dlatego, że dzieciom należy w takim przypadku zapewnić nauczanie zgodne z wydanym orzeczeniem, w tym na przykład zajęcia rewalidacyjne. A to już sporo kosztuje. Bardziej więc opłaca się wykazać dzieci zdrowe.
Chce ktoś mnie przekonać, że jest to robione dla ich dobra? W takim razie zapraszam do dyskusji.
Kilka tygodni temu poprosiłem o rozliczenia i sprawozdania roczne i miesięczne udzielonych dotacji oświatowych dla prowadzonego przez Stowarzyszenie Katolickie Liceum. Więcej w linku poniżej, gdzie dosyć szczegółowo opisałem sposób funkcjonowania szkoły.
To, co zwróciło moją uwagę a o czym nie wspomniałem w poprzednim tekście, ponieważ wymagało to sprawdzenia był fakt, że na żadnym z dokumentów nie znalazłem kontrasygnaty skarbniczki powiatu. Nie ma też żadnych innych adnotacji o charakterze urzędowym, które świadczyłyby by o tym, że ktokolwiek w sposób rzetelny i prawidłowy przekazane pieniądze rozliczył. Powstaje więc zasadnicze pytanie: na jakiej podstawie przekazano i rozliczono pieniądze a następnie przygotowano roczne sprawozdanie z wykonania budżetu.
Zadałem je urzędnikom właściwego wydziału oraz naczelnikowi Łukaszowi Cerazemu. Dowiedziałem się, że urzędnicy ci nie są od tego, by kontrolować szkołę i udzieloną jej dotację, a pieniądze zostają wypłacane przez wydział finansowy na podstawie zlecenia wydawanego przez edukację. Ktoś, kto ma do czynienia dłużej z samorządem to rozumie?
Na zwrócenie uwagi, że gołym okiem widać, że w tych rozliczeniach coś nie gra, usłyszałem od naczelnika, że szkoła ma też przychody z innych źródeł. Zapytałem więc z jakich, bo przecież działalności gospodarczej nie prowadzi, nie pobiera też czesnego. Dowiedziałem się, że tymi źródłami są dotacje od miasta. No ale przecież dotacje miejskie przeznaczane są na szkołę podstawową a nie na liceum.
Jeszcze dziesięć lat temu, rozliczenie roczne wyglądało dosyć solidnie. Zawierało nie tylko zagregowaną kwotę wykorzystanej dotacji i liczbę uczniów ale także zestaw rachunków na pokrycie kosztów. Można było łatwo zweryfikować, czy koszty miały związek z działalnością, na jaką dotacji udzielono. Od tego obowiązku odstąpiono. Jak myślicie, dlaczego?
Szkoły nie kontrolowano pod względem merytorycznym ani też finansowym. Kontrolę obecnie prowadzi łódzkie kuratorium. Jest też mój wniosek do Komisji Rewizyjnej oraz do Referatu Kontroli Starostwa. Poszło też zawiadomienie do NIK a teraz rozważam zaproszenie do Tomaszowa inspektorów RIO.
Dla porównania rozpoczynam też w przyszłym tygodniu kontrolę podobnej dotacji udzielanej Liceum Thomas przy ulicy Sosnowej.
Napisz komentarz
Komentarze