Przyznam, że niedawno zrobiłem mały żart, a równocześnie prowokację. Polegała na tym, że na FB opublikowałem swoją fotografię, zrobioną na parkingu przed Firmą. Na niej moja skromna osoba i podpis, że "kochająca żona, wie jaki prezent zrobić mężowi". Na zdjęciu widoczny też samochód marki Porsche. Jak się spodziewałem zaraz pojawiły się kciuki skierowane w górę i gratulacje. Domyślam się, że wiele osób w sercu zakłuło. Ale mniejsza o zawistników i ludzi z natury złych. Chodzi o to, że ja przecież nie napisałem, bym jakikolwiek prezent dostał, nie zamieściłem też informacji, jaki mógłby to być podarunek. Ale fotografia była sugestywna (celowo nie dałem namówić się właścicielowi, by usiąść za kierownicą). I całą resztę dopisały sobie osoby, które ją oglądały. Zapewne natychmiast wyrobiły sobie opinię o mnie i niestety o mojej cudnej małżonce (którą oczywiście przepraszam za moje wariactwa). Dlaczego o tym piszę? Bo to właśnie pokazuje, jakie z pozoru nieważne rzeczy mają wpływ na ludzkie postrzeganie świata. Ludzie zajmujący się marketingiem politycznym doskonale to wiedzą i radośnie robią Was w "bambuko". Jak patrzycie na okładki gazet macie do czynienia dokładnie z tą samą sytuacją. Mają one z jednej strony zwiększyć sprzedaż, a z drugiej wpływać na opinię publiczną. Często to co na okładce nie ma nic wspólnego z treścią w środku. Nie wiem czy napisałem to dostatecznie jasno. Najkrócej ujmując, opinia publiczna, to nie jest coś co ma charakter obiektywny, to prezentacja obrazu świata, który niejednokrotnie bywa nam narzucony.
W zasadzie felieton ma być o niedzielnym marszu. Jego uczestnicy bowiem, twierdzą, że szli w nim w obronie demokracji. No brawo, tylko czy aby na pewno wymaga ona obrony? Przecież sam fakt, że manifestacja poparcia dla Donalda Tuska i sprzeciwu przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu, została zorganizowana, nikt nie przeszkadzał, Policja chroniła kilkaset tysięcy uczestników, świadczy o tym, że nie jest ona zagrożona. Nikt, nikogo nie zatrzymywał. Nikt niczego nie próbował blokować. Nikt też nikogo nie bił pałkami, ani też nie pryskał w oczy gazem. Jesienią jedne wybory, na wiosnę kolejne. Trudno uwierzyć, że ludzie na co dzień zdrowo myślący, wierzą w tego rodzaju hasła. Koniczności obrony przed reżimem, który stanowi zagrożenie dla demokracji i wolności ogólnie rozumianej. Najzabawniejsze w tej sytuacji jest jednak to, że w marszu tym brali udział również byli działacze komunistyczni, a jak dobrze pamiętam (a pamięć mnie nie zawodzi), to w czasach kiedy rządzili ich kumple (a często oni sami), to jedyną dopuszczalną manifestacją była ta na 1-go Maja. Ochoczo w nich też zresztą uczestniczyli. Wszystkie inne traktowane były podobnie. Gaz, pałki i armatki wodne, Doprowadzono więc do kuriozalnej sytuacji, że manifestują dziś ci których bito wspólnie z tymi, którzy bili.
Ktoś powie, że to odległa historia. Odpowiem, że nie tak bardzo. Rocznica "prawie wolnych wyborów" była obchodzona po raz 34. Ale czy na pewno jak mówiła w telewizji Joanna Szczepkowska, upadł wówczas komunizm? Dużo bardziej uczciwie jest zacytować Czarzastego, który mówi wprost, że nikt niczego nie obalał a jedynie jedni dogadali się z drugimi i podzielili władzą. Nie mieli wyjścia zresztą, bo nie tylko władza ale i odpowiedzialnością się podzielili. Często dogadywali się komuniści z komunistami. Ktoś się oburza? Trudno. Dziwi mnie jednak, że dzisiejsi 50-latkowie, mają problemy z pamięcią sięgająca zaledwie 30 lat wstecz. Już nie pamiętamy co się w Polsce działo w tym czasie?
Jeśli ktoś stwierdzi, że nie mam racji, to niech mi wyjaśni, jak to się stało, że kilka lat po tzw. obaleniu komunizmu, komuniści (z tym, że pod innym szyldem) powrócili w Polsce do władzy. Później zostali od niej odsunięci przez AWS, a następnie znowu do władzy wrócili. No i... znowu trzeba ich było odsunąć. Przecież PiS i PO to dwa ugrupowania, które wyrosły z tego samego, odsuniętego od władzy AWS-u, Trudno się dziwić, że tak mało między nimi różnic. Sposób myślenia, obejmujący zawłaszczenie Państwa przez tych, którzy aktualnie rządza jest ten sam, i sprowadza się do popularnego niegdyś sloganu "teraz k.... My". No i Oni zmieniają się na tym świeczniku miejscami, robiąc coraz większy bałagan. Przy okazji antagonizują i szczują. Podkreślę to mocniej: jedni i drudzy, a nawet ci trzeci.
Kiedy oglądało się niedzielny marsz, przełączając na zmianę między TVP a TVN24, miało się wrażenie, że znajduje się w dwóch równoległych rzeczywistościach. Tylko, czy aby na pewno? Wydaje się, że jednak to ta sama rzeczywistość, no i ta sama propaganda. Tyle, że jej wektory skierowane są przeciwnych kierunkach. Trochę ma to związek ze światopoglądem, ale nie tylko. Chodzi też o finansowanie, oraz transfery finansowe zasilające poszczególne media. Nie jest dla nikogo chyba tajemnicą, że TVP zasilana jest pieniędzmi rządowymi. PO przeciw temu protestowało. No ale zawsze przecież tak było. Z kolei do TVN płynęły pieniądze szerokim strumieniem w czasach rządów poprzedniej koalicji. Jeśli stawiacie się po jednej czy po drugiej stronie, pamiętajcie, że zawsze chodzi o interesy i to często prowadzone w sposób bezwzględny i brutalny. Gdzie nie ma kompromisów i nie bierze się jeńców.
Kiedy zaczynałem swoją "przygodę" z polityką, prowadziłem kampanię jednemu z kandydatów PO do Sejmu. Przyznam, że jako młody człowiek byłem strasznie naiwny. Złapałem się na "nową jakość" i że będę zmianiał świat. Szybko jednak wylano mi na głowę kubeł zimnej wody. Najpierw zdziwiłem się, że jedna kandydatka próbuje ograbić z pieniędzy na kampanię innych kandydatów. Brak kasy to mniejsze szanse na wybór. Panowie i panie nie potrafili opracowanego przez mateczkę partię regulaminu finansowania dobrze przeczytać. Zdziwili się, że ja potrafiłem. Udało mi się jakoś to krętactwo zablokować. Ale kiedy usłyszałem, że nie ma sensu pchać się do sejmu, bo prawdziwa kasa jest w samorządach, to już nie było zdziwienie a raczej coś co da się w sposób komunikatywny określić kilkoma gwiazdkami (*******). I przez kolejne 20 lat przekonywałem się, że takie podejście do sprawowania władzy publicznej jest raczej patologiczną normą, a nie wyjątkiem.
A my "biedne żuczki" jesteśmy kantowani na potęgę. Jak to działa? Na przykładzie. Nie jest tajemnicą, że starłem się w Sądzie z Tomaszem Zdonkiem. Oskarżył mnie o to, że w jednym z artykułów, najkrócej to ujmując, opisałem jego kosmiczną niekompetencję w zarządzaniu publicznymi podmiotami. Sprawę wygrałem we wszystkich instancjach, a Sąd podkreślił profesjonalizm tekstu napisanego przeze mnie. To, co najlepiej obrazuje ten samorządowy świat, to moje pytania w trakcie rozprawy do człowieka, który był prezesem spółki kapitałowej, a który jak się okazało nie miał najmniejszego pojęcia o podstawowych wskaźnikach finansowych używanych na co dzień do oceny kondycji finansowej spółek, choćby w zakresie nadzoru nad bieżącą płynnością. Wydaje się to żartem, ale takim nie jest. Tomasz Zdonek o analizie finansowej nie wiedział nic
Tak więc w obronie czego lub kogo organizuje się podobne marsze? Koniecznie w liczbie mnogiej, bo i opozycja robiła go nie po raz pierwszy, a i PiS wcześniej organizował podobne autokarowe wycieczki, w których uczestnictwo było oczywiście i konieczne i obowiązkowe. To nie jest demonstracja w obronie wartości i sposobu widzenia świata. Bo to widzenie zmienia się wraz ze zmianą perspektywy patrzenia. Raz z ław opozycji, innym razem zza zielonego stolika za którym zasiada "Władza". Obrona tzw. konstytucji i Trybunału to doskonały przykład politycznej hipokryzji, bo jakoś ciężko zapomnieć mi o tym, że Rząd PO-PSL ukradł moje pieniądze z OFE i o tym, że usłużny TK orzekł, że to złodziejstwo było całkowicie zgodne z prawem. Mamy więc jedynie do czynienia z mobilizacją.
Jak oglądałem te wszystkie przekazy telewizyjne poruszyło mnie najbardziej instrumentalne traktowanie przez TVN osób niepełnosprawnych. Gdybym na co dzień nie pracował z takimi osobami, to być może również uznałbym, za skandaliczne ich traktowanie przez pisowskie Rządy. Kiedy jednak porozmawiamy z bezpośrednio zainteresowanymi dowiemy się, że zmiany w ostatnich latach są kolosalne na korzyść i oczywiście, że wiele jest jeszcze do zrobienia. Więc negowanie tego faktu jest nieuczciwe i nieprzyzwoite.
Szkody, jakich dokonano u nas w ostatnich będą trudne do naprawienia w krótkim czasie. Nie myślmy, że tylko PO robi ludziom "wodę z mózgów". Rządzący są w tym tak samo dobrzy i równie nieprzyzwoici. Kolejne nieprzemyślane decyzje doprowadziły nas już nie na skraj bankructwa, ale już przekroczyliśmy tę cienką czerwoną linię, O tym, że grozi nam skok inflacji ostrzegaliśmy jeszcze zanim Putin napadł na Ukrainę. Było to oczywiste dla każdego, kto ma minimum wiedzy ekonomicznej. Dlatego między innymi apelowaliśmy (niestety bezskutecznie) do Starosty Węgrzynowskiego o ograniczenie wydatków bieżących. Chyba jednak nie do końca pojmował co do niego się mówi. Wydatki wzrosły.
Z problemem, z jakim się obecnie spotykamy, jest brak realnej alternatywy. Kolejne pojawiające się propozycje, jak Nowoczesna, Kukiz, Polska 2050 itd. stanowią jedynie kolejne rozczarowanie. Niedawno prezydent Witko, stwierdził, że ja chyba spać nie mogę. Zapytałem dlaczego. Odpowiedział, że na pewno denerwuję się, kiedy słyszę licytacje na obietnice między PiS a PO. Cóż, spać, to ja śpię, ale faktycznie denerwuje mnie to co niemiara.
I na koniec zacytuję innego mojego znajomego, który twierdzi, że potrzebna jest rotacja. Zgadzam się z nim, tylko ja chciałbym, by ta rotacja coś ze sobą niosła, bo przez ostatnie 30 lat nikt, nikogo z niczego nie rozliczył. I samo zrotowanie spowoduje jedynie eskalacje nadużyć, bo głodny zawsze chce jeść większą łyżką i bardziej zachłannie,
Napisz komentarz
Komentarze