Właściwie można powiedzieć, że gdyby nie emigracja tomaszowian poza granice miasta i osiedlanie się ich w pobliskiej gminie problemu by nie było. Znajdujące się za lasem pola skutecznie absorbowały wody opadowe W ostatnich kilkunastu latach sytuacja diametralnie się zmieniła. Gmina wiejska Tomaszów zaczęła masowo przekształcać grunty rolne w tereny przeznaczone pod budownictwo mieszkaniowe. Pozwoliło to wygenerować wyższe wpływy podatkowe. Niestety przekształcenia nie zawsze szły w parze ze zdrowym rozsądkiem. Zapomniano, że dawna cegielnia na Dąbrowie powstała w tym miejscu nieprzypadkowo. Cały teren wokół zbudowany jest na kilkudziesięciometrowej warstwie gliny, której przepuszczalność jest niemalże zerowa. Widać to na polach, gdzie tworzą się okresowe jeziora. Ludzie, którzy w dobrej wierzy kupili tu działki budowlane mają teraz nie lada problem. Jak to wygląda w praktyce prezentujemy na zdjęciu poniżej. Nie pomogły drenaże i studnie chłonne. Właściciele tej działki otrzymali oczywiście pozwolenia na budowę. Tylko jak w tym miejscu cokolwiek zbudować?
Nie tylko gmina ponosi tu odpowiedzialność za problemy mieszkańców. Warto zaznaczyć, że miejsce to obejmuje przestrzeń funkcjonowania trzech samorządów. Powiatowa ulica rozdziela bowiem miasto od gminy wiejskiej. Miejscowy plan zagospodarowania przyjęto także dla działek miejskich. To właśnie od czasu rozpoczęcia inwestycji na miejskiej stronie Dąbrowskiej pojawiać zaczęły się problemy. To, że uchwalono mpzp, może nie miało aż tak istotnego znaczenia. Katastrofą okazała się zgoda Zarządu Dróg Powiatowych na wykonanie wyjazdów dla wybudowanych na tym terenie bliźniaków wzdłuż ulicy Piotrkowskiej. Po raz kolejny ktoś nie pomyślał i chcąc "zrobić komuś dobrze" zrobił wszystkim pozostałym źle. Rowy odwadniające wzdłuż tej ulicy praktycznie przestały istnieć. Woda zaczęła spływać do najniższych punktów. w ten sposób na wysokości kamienicy w ostatnich dwóch - trzech latach zaczęły pojawiać się prawdziwe rozlewiska, które wcześniej były tu rzadkością.
Sytuację próbował poprawić Zarząd Dróg Powiatowych pogłębiając rowy wzdłuż ulicy. W efekcie jest jeszcze gorzej. Teraz rozlewiska pojawiają się nie tylko w jednym miejscu. Zalewane są też prywatne posesje. Będzie jeszcze gorzej. Nie dość, że gmina wydała kuriozalną zgodę na budowę bloków przy ulicy Cegielnianej, gdzie nie zostały zapewnione możliwości odprowadzenia ścieków i olbrzymi beczkowóz odbiera je właściwie każdego dnia, to kolejne domy powstają na terenach miejskich. Każdy nowy budynek, to równocześnie zmniejszenie powierzchni chłonącej wodę. Coraz więcej deszczówki trafia i trafiać będzie na ulicę, a podtopienia nie będą już okazjonalne.
Ma to wszystko oczywiście wpływ na stan nawierzchni drogi. Zwiększony ruch i woda doprowadziły ją do katastrofalnego stanu. Można śmiało stwierdzić, że jest to obecnie jedna z najgorszych dróg powiatowych na terenie powiatu. W dodatku droga o dużym natężeniu ruchu. To też szlak dla dzikich zwierząt, które masowo się tędy przemieszczają. Jest bardzo niebezpiecznie.
Mieszkańcy od wielu lat proszą władze powiatu, miasta i gminy o remont drogi na odcinku od ulicy Bema do co najmniej Piotrkowskiej. Petycje w tej sprawie podpisało kilkaset osób. W efekcie grupie radnych z komitetu wyborczego Marcina Witko udało się wywalczyć przygotowanie pierwszego projektu obejmującego prawie kilometr drogi od ul. Bema, do zakrętu. Ma być wykonana nie tylko nowa nawierzchnia, ale też parkingi dla pobliskiego cmentarza, ciąg pieszo rowerowy wraz z oświetleniem.
W tym roku inwestycja powinna była ruszyć, a wraz z nią projektowanie kolejnego odcinka. Ma to o tyle istotne znaczenie, że aby go zaprojektować i wykonać konieczne będzie szereg uzgodnień, które potrwać mogą nawet dwa lata. Do tego doliczyć należy wykupy części nieruchomości.
Dzieje się jednak inaczej. Starosta Mariusz Węgrzynowski postanowił, że projekt za który zapłacono trafi jednak do szuflady i w tym roku nie zaplanował jego realizacji. Zamiast tego do budżetu trafiło kilka dróg prowadzących do... No właśnie
To nie jest odosobniony przypadek. W naszym powiecie bowiem przygotowuje się wiele projektów budowalnych, które nie są następnie realizowane. Jakiś radny zgłosi wniosek, więc się go dla "świętego spokoju" wpisuje w budżet i projektuje. Później trafia on do szuflady i traci swoją ważność. Pieniądze podatników idą w błoto.
Napisz komentarz
Komentarze