Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 22 stycznia 2025 12:41
Reklama
Reklama

Kulisy sukcesu Lechii

"Murowany faworyt", "Spacer do 1. ligi", "Lechia pewniakiem" – takie określenia dotyczące naszej drużyny można było spotkać w sieci przed finałowym turniejem do I ligi, który odbywał się w Andrychowie. Spoglądając jedynie na suche wyniki można faktycznie odnieść wrażenie, że pokonanie rywali, faktycznie było dla Lechii jedynie formalnością. Postanowiliśmy więc uchylić nieco rąbka tajemnicy i w kilku akapitach ukazać postronnym osobom kulisy naszego sukcesu. Poprosiliśmy kilka osób, by podzieliły się z nami swoimi "przeżyciami".

Mówi się, że każdy sukces smakuje lepiej, jeśli okupiony jest choć odrobiną wysiłku, jeśli jest wynikiem pokonywania nadciągających niedogodności. Zespół Lechii, obwołany przez wielu faworytem do awansu, nie był tu wyjątkiem.

 

Problemy zaczęły się już po turnieju półfinałowym. Na ból barku zaczął uskarżać się nasz przyjmujący Maciek Janikowski. Z początku wydawało się, że to tylko przejściowe problemy, jednak z czasem niedogodność stawała się coraz bardziej doskwierająca.

 

"Ból był coraz większy" – mówi nasz przyjmujący – "Przez 3 dni poprzedzające wyjazd do Andrychowa nie mogłem w pełni trenować z zespołem. Ustawiałem się jedynie w polu obrony, głównie by przyjmować zagrywki kolegów. Nie atakowałem. Podczas turnieju przyjmowałem tabletki przeciwbólowe, które w połączeniu z solidną rozgrzewką pozwalały rozegrać mecz. Teraz, kiedy wypełniliśmy zadanie postawione przed nami przed sezonem, mogę w spokoju skupić się na wyleczeniu kontuzji"

 

Nie mniej poważna sytuacja spotkała naszego rozgrywającego. Bartek Neroj już w trakcie turnieju półfinałowego zgłaszał ból prawego nadgarstka.

 

"Pierwsze moje odczucie to było jakby stłuczenie nadgarstka. Z każdym dniem ból się jednak nasilał. Po wizycie u rehabilitanta postanowiłem w dniu wyjazdu do Andrychowa zrobić zdjęcie RTG dłoni." - wspomina nasz kapitan.

 

Na całe szczęście nie wykazało ono żadnego pęknięcia kości. Jednakże po zwycięskim, czwartkowym meczu z Poznaniem kontuzja nasiliła się jeszcze bardziej.

 

"W piątek nie trenowałem normalnie z drużyną. Pojechałem do specjalisty na badanie USG. Lekarz stwierdził, że mam naderwane ścięgna nadgarstka. Zalecił mi 6 tygodni przerwy, bądź zastrzyk z kwasem hialuronowym do uszkodzonego stawu - wtedy mógłbym wyleczyć to w ciągu 10 dni. Skończyło się na zażywaniu leków przeciwbólowych i przeciwzapalnych przed każdym meczem."

 

Dzień później, w pojedynku przeciw Olimpii Sulęcin nasz kapitan został wybrany najlepszym zawodnikiem spotkania.

 

Za analizę gry przeciwników już od turnieju półfinałowego rozgrywanego w Tomaszowie odpowiedzialny był u nas Jarek Żmijewski. To jeden z czołowych statystyków w Polsce. Dzięki uprzejmości występującego w Plus Lidze klubu GKS-u Katowice, mogliśmy na zasadzie wypożyczenia skorzystać z usług popularnego "Żmiji". To w dużej mierze dzięki niemu przeszliśmy półfinały tracąc tylko jednego seta. Również w Andrychowie nasz statystyk świetnie rozpisał oba mecze grupowe. O tym, kto będzie naszym rywalem w decydującym, ostatnim meczu turnieju, musieliśmy czekać w sobotę do godziny 21. Wtedy bowiem zakończyło się spotkanie pomiędzy gospodarzami, a zespołem z Krosna. Kiedy po powrocie do hotelu nasi siatkarze szykowali się do snu, Jarek rozkładał sprzęt do pracy.

 

"Jeszcze będąc na hali i widząc, że gospodarze wystawiają w 3. secie rezerwowy skład wiedziałem, że muszę skupić się na Krośnie". (W przypadku wygranej Andrychowa, naszym niedzielnym rywalem byłby zespół Ostrołęki). "W hotelu, na podstawie nagranych wcześniej meczów, opisaniu akcji przeciwnika, analizie i interpretacji zebranych statystyk zabrałem się do rozpisania założeń naszej gry w niedzielnym, najważniejszym meczu sezonu. Skończyłem około godziny 5. Położyłem się spać na dwie godziny, bo o 7 rano mieliśmy pobudkę. Potem szybkie śniadanie, mocna kawa i razem z całą drużyną zebraliśmy się na omówieniu taktyki meczowej. Na halę sportową pojechałem własnym autem razem z Bartkiem Rebzdą (II trener Lechii). On prowadził. Chyba nie wyglądałem na wypoczętego" – wspomina statystyk.

 

Całkowita dominacja Lechii na parkiecie dowiodła, że ta zarwana noc była tego warta.

 

Cóż jednak znaczyłoby to wszystko, gdyby nie nasi kibice? Są z nami od początku sezonu, nie tylko na meczach domowych lecz także wyjazdowych. Nie mogło zabraknąć ich również w Andrychowie. W liczbie kilkudziesięciu osób przyjechali w niedzielę, by głośno dopingować naszych siatkarzy, a później wspólnie z nimi świętować sukces. Wyjątkowym zaangażowaniem wykazała się jednak grupa przedstawicieli Klubu Kibica w osobach: Tomka Radzikowskiego, Błażeja Musierowicza i Anii Żak, którzy podróżując własnym samochodem, wspierali Lechię na każdym meczu w Andrychowie.

 

Tomek Radzikowski:

 

"Najbardziej zwariowany był pierwszy dzień turnieju. W drodze na czwartkowy mecz z Poznaniem staliśmy w dwóch korkach. To był pierwszy raz, gdy spóźniliśmy się na mecz naszej drużyny. Wpadliśmy na halę cztery minuty po pierwszym gwizdku i z marszu uruchomiliśmy nasze gardła i kibicowski bęben. Chłopcy rozprawili się z rywalami w nieco ponad godzinę, więc nie zdążyliśmy za bardzo zagrzać miejsca i po ostatniej wygranej piłce szykowaliśmy się już w drogę powrotną – mówi pierwszy bębniarz Klubu Kibica Lechii - Łącznie, w trakcie trzech dni meczowych przejechaliśmy około 1700 km, a w samochodzie spędziliśmy jakieś 19 godzin. Każda przejechana minuta warta była jednak tego sukcesu i upragnionego awansu do I ligi".

 

Będąc niezmiernie dumnymi z tego co udało nam się osiągnąć, staramy się nie zapominać o drodze, która do tego sukcesu prowadziła. Oczywiście mieliśmy w tym sezonie świetny zespół, fantastycznych, wyjątkowych kibiców oraz olbrzymie wsparcie sponsorów wraz z władzami miasta i powiatu. Mimo tego, nie chcieliśmy niczego pozostawić ślepemu losowi i do samego końca staraliśmy się jak najlepiej wykonać swoje zadanie. Każdy dołożył małą cegiełkę do tego sukcesu. Dlatego w imieniu Klubu Sportowego Lechia chcielibyśmy podziękować wszystkim tym, którzy poświęcili swoje zdrowie, swój czas, czy też własne oszczędności. To wspólne zaangażowanie i wspólna determinacja w walce o 1. ligę w Tomaszowie sprawiło, że wszyscy razem możemy na koniec sezonu krzyknąć: MAMY TO !

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Kasia 12.05.2017 09:57
Tomaszowianie bardzo się cieszą z sukcesów naszych siatkarzy, to piękny prezent. A wcześniej inny prezent Arena Lodowa to wszystko niebywałe ale prawdziwe...

Opinie
Igor MatuszewskiIgor Matuszewski Chce skutecznie kontrolować, czy jedynie więcej zarabiać? Radny Piotr Kucharski może to robić i nie trzeba do tego pełnić żadnej funkcji. Można być zwyczajnym radnym, ale może to też robić każdy obywatel. Takie prawo daje ustawa o dostępie do informacji publicznej. Więc pisanie o jakiejś próbie blokowania czegoś jest dość śmieszne i przypomina próbę udowodnienia, że ziemia jednak jest płaska. Jak widać za 350 złotych miesięcznie można wywołać burzę w szklance wody. Jednymi z najbardziej istotnych uprawnień, jakie posiadają radni samorządowi są możliwości sprawowania kontroli nad działalnością miasta lub powiatu. Można je realizować za pomocą organu ustawowego, jakim jest komisja rewizyjna w danym samorządzie, ale także indywidualnie. Co ciekawe zmiany w ustawodawstwie wprowadzone przez PiS dają większe uprawnienia kontrolne radnym indywidualnie, niże wtedy, kiedy działają oni w formie komisji. Każdy radny ma prawo wstępu niemalże wszędzie oraz żądania wszelkich dokumentów związanych z realizacją zadań nałożonych ustawami. Co ważne (bo część urzędników próbuje to robić) jedyne ograniczenia muszą wynikać bezpośrednio z ustawy. W tomaszowskiej Radzie Miejskiej funkcję przewodniczącego Komisji Rewizyjnej pełni Piotr Kucharski. Okazuje się jednak, że inni członkowie tego gremium mają go dosyć i zamierzają odwołać. Czy chodzi o to, że jak sam twierdzi, jest niewygodny dla Prezydenta? Czy tylko o 350 złotych diety więcej. Radny już w poprzedniej kadencji dał się poznać, jako główny samorządowy śledczy. Badał nawet kaloryczność węgla w spółce ZGC. Usilnie poszukiwał nieprawidłowości w TTBS, a następnie próbował załatwiać mieszkania dla własnych kłopotliwych lokatorów. Analiza aktywności radnego z ubiegłej kadencji pokazuje dużą liczbę interpelacji i małą liczbę konkretnych i merytorycznych wniosków.
Reklama
Reklama
Walentynkowe Ale Kino Tuż przed walentynkami Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza do sali kinowej Kitka w MCK Tkacz na czarną komedię "Tylko kochankowie przeżyją". Będzie romantycznie, ale i trochę strasznie, bo tytułowi kochankowie, to... para wampirów. Projekcja odbędzie się 12 lutego o godz. 18. Bohaterowie „Tylko kochankowie przeżyją” to wampiry zmęczone setkami lat życia i zdegustowane tym, jak rozwinął się świat. Nie są jednak typowymi przedstawicielami swojego wymierającego gatunku: wprawdzie żywią się krwią i preferują mrok nocy, ale najważniejsza jest dla nich sztuka, literatura, muzyka – i trwająca od wieków miłość. To wyrafinowani smakosze życia, wytworni dandysi zatopieni w XXI wieku, wciąż pamiętający jednak intensywność romantyzmu.Adam (Hiddleston) jest unikającym rozgłosu i słonecznego światła undergroundowym muzykiem, skrzyżowaniem Syda Barreta i Davida Bowiego z Hamletem. Mieszka w odludnej części Detroit, kolekcjonuje gitary, słucha winyli i tworzy elektroniczną muzykę końca świata. Melancholijną samotność rozjaśnia długo oczekiwany przyjazd jego ukochanej, Ewy (Swinton). Razem jeżdżą nocami po wyludnionym Detroit w hipnotycznym rytmie muzyki, celebrując każdą spędzaną razem chwilę. Jednak spokojne życie zakochanej pary zostanie wystawione na próbę, kiedy niezapowiedzianie dołączy do nich nieobliczalna i wygłodniała siostra Ewy – Ava (Wasikowska).Film Jima Jarmuscha to pytanie o nieśmiertelność, o siłę uczucia i moc obietnic w obliczu nieskończenie płynącego czasu. Piękne, wysmakowane zdjęcia nocnych miast w połączeniu z atmosferą melancholii, mroczną muzyką Black Rebel Motorcycle Club, ale i charakterystycznym dla Jarmuscha wyrafinowanym, subtelnym humorem, dają w efekcie stylową, dekadencką perełkę. (Opis filmu za Gutek Film.)Bilety w cenie 10 zł jak zawsze można kupić w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 lub online przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Tylko-kochankowie-przezyja/Tomaszow-Mazowiecki). Zapraszamy. Data rozpoczęcia wydarzenia: 12.02.2025
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kolejna osoba odchodzi ze szpitala. Już czwarta. Tym razem jest to Konrad Borowski, dyrektor ds. pielęgniarstwa w Tomaszowskim Centrum Zdrowia. Złożył już wypowiedzenie i obecnie przebywa na urlopie. Jak sam twierdzi na chwilę obecną nie widzi możliwości współpracy zarówno z Prezesem szpitala, jak i Starostą Mariuszem Węgrzynowskim. Pojawia się więc wakat na kolejne stanowisko. Kto je zajmie. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że Starosta na tę funkcję chce powołać bliską mu politycznie Ewę Kaczmarek zastępca Pielęgniarki Koordynującej Oddz. Chorób Wewnętrznych. Na liście nazwisk pojawia się też córka radnego Szczepana Goski, która zdaniem pracowników TCZ ma zostać umieszczona w roli odchodzącego Borowskiego lub osoby koordynującej tomaszowskie ratownictwo medyczne. Zapewne wkrótce dowiemy się czy pogłoski ze szpitalnych korytarzy się potwierdzą. W ten sposób pełnię odpowiedzialności nad szpitalem przejmuje "ośrodek decyzyjny" w postaci Mariusza Węgrzynowskiego oraz Adrian Witczak, którego w spółce reprezentuje prokurent Glimasiński. Otwarte zostaje pytanie: kto następny: dyrektor - główna księgowa Alina Jodłowska? Z całą pewnością zostaną dyrektorzy, którzy sami nie wiedzą co w spółce robią. Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Wczorajsza sesja Rady Powiatu Tomaszowskiego zawierała co prawda tylko jeden punkt merytoryczny, ale dyskusja (jeśli można ją tak nazwać) trwa ponad 3 godziny. Jak opisać, to co się działo, by oddzielić własne opinie od prezentacji zdarzeń? Jest to w moim przypadku niezwykle trudne ponieważ sam byłem aktywnym ich uczestnikiem. Dlatego czytelnicy będą mieli możliwość przeczytania dwóch tekstów. Jeden z subiektywną oceną, w formie felietonu, mojego autorstwa. Drugi współpracującej z portalem dziennikarki. Gotowi?
Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Od kilku lat głośno krytykowana jest polityka kadrowa Starosty Mariusza Węgrzynowskiego. Mówi się nawet, że przerost zatrudnienia sięga ok 100 osób przy równoczesnym niedoborze profesjonalnej kadry urzędniczej wyspecjalizowanej w zakresie budownictwa, geodezji, gospodarowania nieruchomościami itd. Piotr Kagankiewicz szacuje, że nadmierne wydatki sięgają nawet czterech milionów złotych. Kolejne umowy miały być podpisywane z początkiem tego roku, a więc kolejne setki tysięcy złotych. Zatrudnienie znajdują członkowie rodzin polityków PiS. Dla przykładu do Wydziału Promocji trafiła córka wójta gminy Będków, Dariusza Misztala, podobnie jak Mariusz Węgrzynowski działacza PiS oraz bliskiej osoby Antoniego Macierewicza. Wójt w ubiegłej kadencji zatrudniał z kolei radnych przyjaznych Staroście. Informacja o tym, co robi konkretnie dany pracownik, okazała się być najbardziej strzeżoną przez wójta tajemnicą. Promocja pęka w szwach. Pracuje w niej kilka osób więcej niż 10 lat temu. Czy jakieś efekty działania można uznać za spektakularne? Chyba tak. Należą do nich niespotykane nigdzie indziej zakupy dewocjonaliów Umorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie w 2016 roku wszczęła śledztwo w sprawie Bartłomieja Misiewicza, byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej i szefa gabinetu politycznego szefa MON Antoniego Macierewicza. Sprawa dotyczyła tego, że 30 sierpnia tamtego roku w bełchatowskim starostwie podopieczny Antoniego Macierewicza miał obiecywać dobrze płatną pracę powiatowym radnym Platformy Obywatelskiej, w zamian za ich poparcie w głosowaniu nad powołaniem wicestarosty bełchatowskiego.
Reklama
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama