Zacznijmy od samych wyborów. Zakończyły się one dosyć dziwacznym wynikiem. Szczególnie w Radzie Miejskiej, gdzie popularny wśród mieszkańców i lubiany Marcin Witko nie ma większości w Radzie. Co gorsza ma przeciwko sobie większość Rady, która z całą pewnością będzie utrudniać mu życie. Czy aby na pewno robić to będzie w interesie tomaszowian? Śmiem w to wątpić. Już pierwsze posiedzenia Rady Miejskiej pokazują, że cel jest tylko jeden: atakować Witko i prawdopodobnie wbrew woli mieszkańców doprowadzić do referendum o jego odwołanie. Kto wie, może jest to nawet jakieś rozwiązanie, bo w razie przegranej, to Rada zostanie rozwiązana a nie Prezydent odwołany. Mamy przed sobą jako miasto bardzo trudne pięć lat. Będziemy mogli za to "podziękować" radnym przy wyborach. Tyle, że straconego czasu nikt nam nie odda. Tak samo jak pieniędzy, które możemy stracić, bo przecież dla wielu "polityków", wciąż istotna jest zasada. że "im gorzej, tym lepiej". Witko liczył na jakieś porozumienie łączące wspólne cele mieszkańców miasta i powiatu. Okazało się ono jednak właściwie nieosiągalne. W samorządzie miejskim mówi się wprost o koalicji PiS Macierewicza - PO Witczaka. Znalazła ona zresztą swoje odzwierciedlenie w Prezydium rady miejskiej.
W samorządzie powiatowym jest równie ciekawie. Tutaj podział mandatów jest taki, że właściwie bez KWW Marcina Witko nikt nie może rządzić. Z tym, że tak jest tylko teoretycznie. Dlaczego? Bo Adrian Witczak wcale nie chce konstruktywnej współpracy z kimkolwiek. Swoją pozycję zbudował przecież na agresywnym blisko pięcioletnim krytykowaniu. Współpraca w powiecie a nie daj Boże Starosta z KO odbierała mu rolę jedynego i niepodważalnego lidera. Mieszkańcy? Ich sprawy? Jakie to ma znaczenie? Idealne jest więc nieformalne porozumienie a nie oficjalna koalicja. Wspomnę tylko, że wzór porozumienia KWW Witko - KO - PSL był gotowy, tylko radni Adriana Witczaka go nie podpisali. Tak więc Mariusz Węgrzynowski tak czy inaczej miesiąc temu zostałby Starostą. Z tą tylko różnicą, że dzięki głosom KO a nie KWW MW. Przecież głosowania są tajne i nikt nie wie, kto i na kogo oddał swój głos. Ten plan się nie udał. Stąd demonstracyjne opuszczenie sali obrad przez posła i groźby rzucane pod adresem różnych osób.
Przez ostatni miesiąc osoby rekomendowane przez Marcina Witko do Zarządu Powiatu Tomaszowskiego trwały w dziwacznym zawieszeniu. W tym czasie nie udało się przyjąć sensownego regulaminu organizacyjnego ani podzielić obowiązków. Zofia Szymańska, która otrzymać miała najtrudniejsze zadania, związane z budownictwem, inwestycjami i pozyskiwaniem funduszy każdego dnia była zbywana a Starosta na jej prośby o uporządkowanie formalne spraw pozostawał głuchy. Tymczasem, jak ona sama twierdzi, zastała w wydziałach chaos. Mimo to, nie zakładaliśmy nie udzielenia absolutorium Zarządowi. By odwołać jeden Zarząd trzeba mieć możliwość porozumienia się w innej grupie.
W poniedziałek zostaliśmy zaskoczeni. O rozmowę poprosili nas radni KO i PSL. Padła z ich strony propozycja, by Starostę odwołać i w miejsce Starego Zarządu ustanowić nowy złożony z radnych Marcina Witko, Koalicji Obywatelskiej i PSL. Zapewniano nas, że wszyscy radni są takim rozwiązaniem, że do tej pory byli oszukiwani i że jest to w zasadzie już uzgodnione. Jedynie "KO" miało temat "klepnąć" na wtorkowym Zarządzie partii. Przekonywano nas też, że poseł Witczak prosi o budowanie wzajemnego zaufania. Tym ostatnim byliśmy mocno zaskoczeni. No ale cóż.... Czemu zakładać z góry złe intencje?
Jedyny problem miał charakter formalny. Nie można poważnych decyzji podejmować ad hoc. Zaproponowałem więc, by przegłosować dwutygodniową przerwę w obradach i w tym czasie spróbować ustalić szczegóły ewentualnej współpracy a umowę zawrzeć w formie pisemnej. Poprosiłem też o upoważnienia Zarządu Powiatowego PO dla radnych do podpisania umowy koalicyjnej. Nadmienię, że nie mieliśmy problemu z tym, by to KO rekomendowało nam swojego Starostę, a nawet zdecydowaliśmy, że możemy dać od siebie tylko jedną osobę do Zarządu Powiatu. Podeszliśmy do rozmów "na miękko". Nie bijemy się o stołki.
Zabawnie zrobiło się dopiero we wtorek wieczorem, kiedy dowiedzieliśmy się, że poseł Witczak na żadne przerwy się nie zgadza. Rozmów dalszych więc nie będzie, a już na pewno nie będą prowadzić ich radni. Podjęto za to decyzję, że 6 radnych KO nie będzie głosowało za absolutorium dla Mariusza Węgrzynowskiego. Bezpiecznie i bez ryzyka. Zarówno dla Węgrzynowskiego, jak i Witczaka.
Podobną decyzję podjęło 2 radych PSL. Postanowiliśmy zrobić więc to samo i nie brać udziału w głosowaniu. brak wotum zaufania i absolutorium jest równoznaczne z wnioskiem o odwołanie Zarządu. Tu jednak jest już głosowania tajne. No i potrzeba 14 głosów. Dzisiaj jestem gotów założyć się, że jednak nie wszyscy radni KO będą głosować za odwołaniem Starosty. Ktoś z grupy związanej blisko z posłem się pomyli albo wyłamie.
Co dalej? Dokładnie to samo co wcześniej. Z tego, co mówią radni KO, dostali od posła Witczaka zakaz prowadzenia jakichkolwiek rozmów. Będzie je prowadził on sam, do spółki z Barbarą Klatką, a radni będą się od nich dowiadywać, że z radnymi od Witko i samym Prezydentem nie można się dogadać. Za pół roku znów przyjdą i powiedzą, że ktoś ich oszukał. Tymczasem my działamy całkowicie inaczej. Spotykamy się wspólnie z innymi radnymi. Decyzje podejmujemy wspólnie. Każdy ma prawo do własnej opinii.
W Powiecie nieformalna koalicja KO Witczaka - PiS Macierewicza zapewne przetrwa. Z tym, że w Zarządzie będą już tylko ludzie Macierewicza i to w trzyosobowym składzie, bo trudno będzie bez naszych głosów powołać kolejnosoby. Będzie mógł to zrobić Mariusz Węgrzynowski w porozumieniu z Adrianem Witczakiem. Czy będą to osoby z KO? Raczej mało prawdopodobne, bo wówczas współpraca byłaby już całkiem otwarta, a tego zwolennicy "***** ***" mogliby nie wybaczyć.
Napisz komentarz
Komentarze