PAP: Czy liczba rozwodów, od lat utrzymująca się na wysokim poziomie, oznacza, że Polacy przestali szanować instytucję małżeństwa?
Karolina Skrzypczyńska: Z informacji Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że ostatnio na około 150 tysięcy zawartych małżeństw ponad 50 tys. zakończyło się rozwodami. Dawniej kobieta bała się zostać sama, ponieważ wobec rozwódki stosowany był ostracyzm, istotne były również kwestie finansowe - obawa o możliwość utrzymania siebie i dzieci. Duży wpływ na decyzje o rozwodzie miała też kiedyś kwestia religijności, wychowania w wierze katolickiej i przestrzegania przysięgi małżeńskiej. Ludzie trwali w związku, nawet w tym najbardziej patologicznym. Teraz kwestia wiary to jeden z dalszych powodów pozostawania razem.
PAP: Dlaczego ludzie się rozwodzą?
K.S.: Staż małżeński ma tutaj mniejsze znaczenie. W swojej karierze rozwiodłam małżeństwo z trzymiesięcznym stażem i z ponad 50-letnim. W tym drugim przypadku pozew wniosła kobieta, która nie chciała być dalej sprzątaczką i opiekunką dla męża. Ale z mojego doświadczenia zawodowego wynika, że najczęstsza przyczyna rozwodów to zdrada. I nie ma tutaj reguły, zdradzają panowie i panie.
PAP: Skoro już do niej dochodzi, to który z małżonków szybciej decyduje się na rozwód?
K.S.: Statystyki milczą na ten temat. Łatwość podejmowania decyzji o rozwodzie wśród moich klientów mają młodzi ludzie. Moim zdaniem, wzrost liczby rozwodów obecnie wynika z większej odwagi kobiet. Ich decyzje o rozwodzie są zawsze bardzo przemyślane. W przypadku mężczyzny to decyzja szybsza i łatwiejsza. Kiedyś przychodzące do mnie panie były zahukane i wystraszone, bały się opinii publicznej i tego, że sobie nie poradzą bez męża. Teraz mają swoje kariery, są aktywne zawodowo i niezależne finansowo. Zauważyłam jeszcze jedną ciekawą prawidłowość: w trakcie rozwodu mężczyzna kwitnie. Ten proces traktuje jako powrót do stanu kawalerskiego, odzyskanie wolności i przeżywanie drugiej młodości. Kobieta jest zmęczona, zmartwiona, czuje się mniej atrakcyjna. Odejście mężczyzny traktuje jako osobistą porażkę. Po upływie czasu jest odwrotnie. Mężczyzna zaniedbuje się, życie bez żony okazuje się problematyczne, kobieta natomiast promienieje, rozwija się, ma nowe pasje.
PAP: O co walczy rozwodząca się para?
K.S.: Dla kobiety orzeczenie o winie małżonka ma bardzo duże znaczenie. Na 10 spraw 8 z nich zapada z orzekaniem o winie. Udowodnienie winy ma znaczenie na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze: kobieta odczuwa emocjonalne zwycięstwo. Decyzję sądu odbiera bardzo personalnie, jako potwierdzenie, że była dobrą żoną. Po drugie: to kwestia alimentów. Małżonek, który jest uznany za wyłącznie winnego rozpadu pożycia małżeńskiego musi liczyć się z tym, że alimenty płaci nie tylko na dzieci, ale także na współmałżonka. Z kolei dla mężczyzny chyba ważne jest, żeby rozwieść się jak najszybciej i by nadal mógł uczestniczyć w opiece nad dziećmi.
PAP: Właśnie, jak to jest z tą opieką?
K.S.: Niestety, zauważam, że w szczególności kobiety próbują zawłaszczać dzieci i uzurpować sobie wyłączne prawo do opieki nad nimi. Czasami chcą doprowadzić do alienacji rodzicielskiej. Uważam, że nawet jeżeli kobieta ma uzasadniony żal do mężczyzny jako męża, to w kwestii opieki na dziećmi musimy patrzeć na niego, jakim był tatą. W takich sytuacjach bardzo często polecam kobietom psychoterapię, bo tutaj pojawia się problem natury psychicznej. Kobieta musi zrozumieć, że mężczyzna, jeżeli jest dobrym ojcem, to ma prawo do opieki i powinien uczestniczyć w życiu dziecka. Jeżeli kobieta upiera się i nie chce przyjąć takiego kierunku, to z taką klientką rozstaję się. Dla mnie bardzo ważne jest uczciwe podejście do sprawy, biorąc pod uwagę dobro i los dziecka.
PAP: Jak dzisiaj sądy spoglądają na rolę mężczyzny w sprawowaniu opieki nad dziećmi?
K.S.: Coraz więcej ojców uzyskuje pełne prawo rodzicielskie i dzieci zostają pod wyłączną opieką mężczyzn. Sądy zauważają i stoją na stanowisku, że ojciec jest równoprawnym opiekunem dla dzieci i chcą, żeby angażował się w ich w życie. Kiedyś było to nie do pomyślenia. Z proponowanych przez sąd nowych form opieki nad dzieckiem bardzo podoba mi się opieka naprzemienna, ale ta sprawowana w domu rodzinnym dzieci. Polega na tym, że to nie dzieci wprowadzają się do rodziców, tylko rodzice naprzemiennie wprowadzają się na czas opieki do dzieci. Celem jest zapewnienie dzieciom azylu, poczucia stabilności i bezpieczeństwa w ich rodzinnym domu.
PAP: Czy sprawy rozwodowe są trudne?
K.S.: Od strony prawnej - nie. Są jednymi z prostszych, ale są trudne pod względem sfery emocjonalnej. Na niejednym rozwodzie więcej potu się wyciśnie i wyleje łez, niż na ciężkiej sprawie karnej. W moim zawodzie trzeba być trochę psychologiem. Do adwokata nikt nie przychodzi z dobrymi wieściami, ludzie przychodzą tylko z problemami. Podczas rozmów osoba skrzywdzona musi mieć możliwość wygadania się, wylania swoich żalów i pretensji. Takie przyjęcie zwierzeń ciąży. Z drugiej strony im więcej wiem przed złożeniem pozwu rozwodowego, tym mniej nas w sądzie zaskoczy.
Kiedyś ciężko mi było z bagażem doświadczeń innych osób. Nadal słucham swoich klientów i pomagam im jak najlepiej, ale uczę się też stawiać granice w naszych relacjach.
Rozmawiała: Ewa Bąkowska (PAP)
Napisz komentarz
Komentarze