[reklama2]
Dokładnie wsłuchując się w to, co protestujący mają dziś do powiedzenia, byłem ciekaw argumentów ZNP dotyczącej zmiany systemu szkolnictwa. Niestety oglądając różnego rodzaju serwisy informacyjne, mam wrażenie że większość z tych ludzi sama nie wie przeciw komu, bądź przeciw czemu protestuje. Dotyczy to nie tylko samych działaczy ZNP, ale także tych, którzy protestowali. Reasumując - jeden wielki chaos.
Pan prezes ZNP Sławomir Broniarz w co drugiej wypowiedzi przedstawia różne wersje. W jednej wypowiada się o podwyżce w zarobkach i gwarancji zatrudnienia, w drugiej o demolce polskiej oświaty i rzekomo źle ułożonym programie, w trzeciej krytykuje likwidację gimnazjów.
Pan prezes Broniarz jeszcze 17 lat temu protestował przeciwko utworzeniu gimnazjów. Dwa lata temu Pan prezes ZPN w imieniu swojego związku podpisał się pod projektem Zjednoczonej Lewicy, która zawierała m.in. punkt:
„Likwidacja gimnazjów. Powrót do ośmioklasowej szkoły. Gimnazja to nieudany eksperyment oświatowy. Takie same cele edukacyjne można było osiągnąć, dokonując reformy podstawy programowej, bez zmian struktury organizacyjnej polskiego szkolnictwa. Podkreślamy że gimnazja przyczyniają się do kumulacji problemów wychowawczych (…)”
Za panem Broniarzem ogólnie ciężko trafić. Z mojej strony, jako rodzic przyszłego ucznia mogę tylko pogratulować wszystkim tomaszowskim nauczycielom, którzy odcięli się od tego protestu. Nie jestem przeciwnikiem zgromadzeń publicznych, uważam że należy walczyć o swoje prawa – ale protest ten musi być dobrze zorganizowany, z mocnymi postulatami, prowadzony przez znającego dzisiejsze realia człowieka.
Jedynym osiągnięciem Pana Sławomira „Chorągiewki” Broniarza podczas piątkowych wystąpień to zwykłe pośmiewisko z zawodu „nauczyciela”.
Nauczyciele to dzisiaj jedna z najbardziej uprzywilejowanych grup. Duża część Polaków pracująca za 2000zł brutto, czy też za 1200 złotych na umowę zlecenie to co się dzieje na ulicach Warszawy oglądała z niesmakiem i dość dużą pogardą – nie rozumiejąc czemu ci protestują, gdyż oni sami mają gorzej, a jednak aby utrzymać swój skromny byt - pracować muszą i nie rzadko wymiar godzinowy w ich przypadku to 40 – 60 jednostek tygodniowo.
Pan Broniarz wciągając do swoich gier przedstawicieli edukacji sprowokował nie tylko falę hejtu w kierunku nauczycieli, ale pośrednio wymusił na części rodziców „wolny” dzień w pracy. Niestety w wielu przypadkach – bezpłatny. Część z nich musiała zostawić dzieci w domu, część zapłacić za opiekę. W imię czego to wszystko? W imię sfiksowanej polityki...i "lotów" Pana prezesa.
Napisz komentarz
Komentarze