Spotkanie w hali mieszczącej się przy Zespole Szkół Ponadagimnazjalnych numer 2, tradycyjnie zgromadziło sporą grupę fanów siatkówki. Niesieni głośnym dopingiem tomaszowscy siatkarze, od początku rywalizacji narzucili mocne tempo, szybko wychodząc na prowadzenie 5:1.
Przy stanie 10:7 na zagrywkę wszedł młody rozgrywający drużyny gości Filip Troczyński. Nękani silnymi serwami Lechiści nie potrafi dokładnie przyjąć piłki i po chwili na tablicy wyników widniał już remis 10:10.
Gra „punkt za punkt” toczyłą się do stanu 14:14. Kolejne trzy piłki to seria poważnych błędów przeciwnika, dzięki którym tomaszowianie obejmują trzypunktowe prowadzenie 17:14.
Ponowne problemy z koncentracją, pozwoliły rywalom podgonić rezultat w końcowym fragmencie seta. Przy stanie 23:21 oglądaliśmy dłuższą wymianę piłek. Janikowski i Mysera blisko skuteczneg bloku, ale nie mieliśmy tym razzem szczęścia i Kaliszanie ponownie złapali kontakt (23:22).
Trwała wojna nerwów. Więcej zimnej krwi zachowali jednak Lechiści. Kolejne piłki to skuteczny atak Mysery (24:22), oraz kolejna wymiana ciosów, po której Musiał kończy partię wynikiem 25:22.
Drugą część gry, od pierwszego gwizdka była bardzo wyrównana. Przy wyniku 6:6 to tomaszowianie przejmują inicjatywę i wychodzą na kilkupunktowe prowadzenie. Po mocnym ataku Puskiego prowadziliśmy już 12:9.
Siatkarze MKS Kalisz nie odpuścili i w ekspresowym tempie odrobili straty. Po autowym ataku z lewego skrzydła jednego z Lechistów mieliśmy remis 14:14. Przy stanie 16:16 mieliśmy przesuniętą krótką, oraz skuteczny atak po bloku w wykonaniu gospodarzy. Ta ostatnia piłka była dość sporna. Arbitrzy uznali jednak, iż uderzona przez naszego gracza piłka dotknęła graczy Kalisza z formacji bloku i tym samym Lechia mogłą cieszyć się z korzystnego wyniku 18:16.
Po celnym ataku Musiała nasza sytuacja robiła się co raz lepsza (19:16). W tym momencie trener drużyny Kalisza poprosił o czas. Chwila oddechu i przekazane uwagi nie pomogły jednak przyjezdnym.
Kolejny atak ze skrzydła gości to skuteczny, podwójny blok Lechistów. Piłka zatrzymuje się na rękach Obermelera i wpada w pole gry po stronie Kalisza. Lechia prowadzi 20:16 i szansę MKS-u na wygranie partii są bliskie zeru.
Szkoleniowiec gości nie czeka i po raz kolejny prosi o wstrzymanie gry. Po wznowieniu meczu Lechia dalej robi swoje i po znakomitej obronie naszego Cymermana, Janikowski kończy zabawę. Set wygrywamy 25:18.
Trzecia odsłona gry, to set "bez historii". Lechia szybko obejmuje prowadzenie, po czym kontroluje przebieg gry. Najwyższa nasza przewaga w tej odsłonie wynosi siedem punktów (20:13). Swoją szansę dostają rezerwowi. Ostatecznie zielono – czerwoni wygrywają 25:20, oraz cały mecz 3:0.
- Zadowoleni jesteśmy najbardziej z punktów. Udało się nie stracić seta a nasz przeciwnik sety "zgubił". Mamy fotel lidera i mam nadzieję, że długo z niego nie zejdziemy. Co do samego meczu mieliśmy lepsze i gorsze chwile. nie mieliśmy dłuższego przestoju i cieszy nas wynik - mówi Bartłomiej Rebzda, trener asystent tomaszowskiej Lechii
KS Lechia – MKS Kalisz 3:0 (25:22; 25:18; 25:20)
Skład wyjściowy: Wiktor Musiał, Michał Cymerman, Michał Mysera, Maciej Janikowski, Jakub Guz, Bartłomiej Neroj (k, Rafał Obermeler
Skład pełny: Neroj, Mysera, Janikowski, Cymerman (libero), Gruz, Pruski, Obermeler, Kucharski, Laskowski, Szewczyk (l), Mihała, Reszka, Kubryn, Pająk
Sztab: Tomasz Migała, Bartłomiej Rebzda, Andrzej Zając
Napisz komentarz
Komentarze