Takiej relacji jeszcze w historii naszego portalu jeszcze nie robiliśmy. Blisko 6 godzin podróży autokarem w jedną stroną, około 11 godzin spędzonych na kutrze. Rozanielony opowieściami mojego brata, korzystając z okazji postanowiłem sam spróbować swoich sił.
Pierwszy mój poważny błąd to podejście do samego Bałtyku. Wydawało mi się, iż wędkarstwo morskie to nic innego to tylko i wyłącznie wrzut pilkera z przywieszką do wody i mocne „pukanie” przynętą od dno, a efektem będą dorsze, które same sie zatną, czy to na jedną przynętę czy też na drugą. Nic bardziej mylnego. Zwyczajnie nie te czasy.
Dzisiaj wędkarstwo morskie rozpoczyna się od odpowiedniego doboru kija, kołowrotka, czy też multiplikatora. Jednostki, który wypływają z portów oferują swoim klientom wypożyczenie sprzętu. My za taką przyjemność zapłaciliśmy 20 złotych. Jest to dobra opcja, tyle, że na pierwszy raz. Wędka i kołowrotek, którą dostajemy nie jest wysokiej klasy. Plecionka, którą operujemy podczas połowu także swoje historie wędkarskie pamięta. Osobiście zachęcam do kupna własnego sprzętu.
Prowadzenie przynęty. Mój drugi i najpoważniejszy błąd podczas tego rejsu. Dorszy tego dnia nie dopisywały, więc tym bardziej odpowiednie podanie pilkera z przywieszkami miało ogromne znaczenie. Niestety upłynęło sporo wody w morzu, przecięliśmy mnóstwo fal zanim ogarnąłem temat, czego efektem był upragniony dorsz.
Dla ludzi takich jak ja, którzy nie mieli do czynienia z dżigowaniem na wodach słodkowodnych - czy ciężką blachą, czy też kogutem – trudna sprawa. Najlepiej wówczas mieć obok siebie osobę, które poświęci pierwsze momenty łowienia na kutrze, aby spokojnie wytłumaczyć nam, w jaki sposób to robić, przy czym wskaże błędy.
Samo wędkarstwo morskie, jest niezwykle interesujące i kryje za sobą sporo niespodzianek. Mimo niepowodzenia, z pewnością nie była to moja ostatnia wyprawa. Bogatszy o doświadczenia z pewnością spróbuję swoich sił jeszcze raz. Łowienie na 30, 40 czy też 70 metrach kosztuje sporo wysiłku, ale też w zamian daje sporo wrażeń. Wędkarze oprócz Dorszy złowili także kilka Śledzi. Były też Belony, oraz niezbyt piękny dla oka Kur Diabeł.
Zwycięzca złowił 33 sztuki naszego rodzimego drapieżnika, z czego duża większość trafiła z powrotem do wody, jednak był to wyjątek. Niestety Dorsza w Bałtyku z roku na rok jest co raz mniej. Niezbyt ekonomiczna polityka związana z rybołówstwem, a której byliśmy świadkami przez ostatnie lata sprawiła że dzisiaj Dorsz nie tylko karłowacieje, ale za chwilę może okazać się rarytasem wśród ryb morskich.
W tegorocznym przewodniku fundacji WWF mówiącym o najczęściej spożywanych rybach, gatunek po raz drugi w historii został zaznaczony kolorem czerwonym. Przewodnik każdą z ryb określa kolorem zielonym, żółtym, lub czerwonym. Określenie to wskazuje, czy ryby są odławiane zgodnie z ekologicznymi zaleceniami i czy połowy nie wpływają negatywnie na daną populację.
Napisz komentarz
Komentarze