Uroczysta gala, przy wypełnionej po brzegi sali widowiskowej TKACZA była imprezą świetnie przygotowaną przez Wydział Kultury, Promocji i Turystyki, który to reprezentował Piotrek GAJDA (chwała Ci za to Piotrze), nie było żadnych przestojów, programowych potknięć, pomyłek, przejęzyczeń czy przenikającej tremy.
- Antku uczestniczyłem w swoim bogatym życiu w tysiącach tego typu imprezach tak w kraju jak i za granicą ale to co mnie spotkało w ukochanym Tomaszowie przerosło moje oczekiwanie (wypowiadając te słowa miał łzy w oczach), nie spodziewałem się tego. Wszystko było dla mnie tak cudownie zorganizowane, że po prostu brakło mi słów by to ogarnąć. Antku, przekaż wszystkim, że ich bardzo, bardzo kocham. Kocham mój na zawsze, Tomaszów Mazowiecki. Do końca życia nie zapomnę tych cudownych doznań, przeżyć jakie mi stworzyliście - powiadział do mnie nazajutrz po imprezie główny bohater wieczoru.
Do tej przepięknej imprezy dostroił się zespół Wojtka Lubczyńskiego (Wojtek jako muzyk dobrze jest znany Karewiczowi, niejednokrotnie na spotkaniach w ARKADACH przygrywał jazzowe partie, wielkiemu znawcy tego stylu, mistrzowi fotografii) Part-Time Jazz Quintet, wystąpił w OK TKACZ w klasycznym składzie: Wojciech Lubczyński – perkusja, Mirosław Misiak - gitara, Mateusz Olszewski - instrumenty klawiszowe, Paweł Filipek – tenorowy saksofon, klarnet. Dobór utworów, ich poziom wykonania, łagodna i spokojna interpretacja, mogła zadowolić najbardziej wybrednych znawców jazzu (na zakończenie koncertu brawa i owacje na stojąco). Pochlebną opinię na temat koncertu miał także Paweł Brodowski, redaktor naczelny czasopisma Jazz FORUM, jeden z największych w Polsce znawców jazzu, który swoje całe życie poświęcił temu stylowi muzycznemu, długoletni, zasłużony dyrektor warszawskiego Jazz Clubu TYGMONT przy ul. Mazowieckiej 6 (przedwojenna, słynna restauracja ZIEMIAŃSKA), pana Marka Karewicza.
Pozwolę sobie wymienić gości specjalnych, przyjaciół Marka Karewicza, którzy do Tomaszowa na tę uroczystość przybyli: z Warszawy Paweł Brodowski – naczelny redaktor JAZZ FORM, Maryla Tejchman przyjaciel Karewicza, z Gdyni dotarł przyjaciel Wiesław Wilczkowiak wice prezes Stowarzyszenia Muzycznego CHRISTOPHER im. Krzysztofa Klenczona, z Gdańska Wiesław Śliwiński wice prezes Fundacji Sopockie Korzenie, sprawujący opiekę nad Karewiczem czy lokalni przedstawiciele miasta, starostwa powiatowego, dziennikarze wszystkich, lokalnych mediów, łódzka TV, rodzina Jochanów, Ewa Komar przyjaciel Karewicza (zapisała swoją kamerą na filmowej taśmie wiele wydarzeń w mieście z udziałem Marka Karewicza), Monika Fiszer szczególny przyjaciel Marka (zebrała ponad 200 podpisów niezbędnych dla Rady Miasta przy UM w celu rozpatrzenia wniosku o nadanie w/w tytułu).
Nazajutrz, w piątek 12 lutego 2016 roku, po uroczystościach w TKACZU, na Facebooku, po trzytygodniowej walce o głosy w plebiscycie „Dziennika Łódzkiego” „Człowiek Roku 2015 Powiatu Tomaszowskiego” odbyła się w godzinach 22.00-23.59 (piątek był ostatnim dniem trwającego od 22 stycznia plebiscytu) niesamowita bitwa o głosy. Do godziny 22.15 prowadziłem ponad 500 głosami nad drugą osobą przy ogólnej liczbie głosów około 7.500. Prawdziwa wojna, wyścig, rozpoczął się około 22.30. Wszystko w szybkim tempie zmieniało się jak w przysłowiowym kalejdoskopie. Raz byłem na trzeciej pozycji, ponownie okupywałem drugą, pierwszą by po paru minutach znów zostać wyprzedzonym spadając na trzecią, drugą pozycję. Około godz. 23.15 wyszedłem na pierwszą pozycję by już do północy (koniec głosowania w plebiscycie) nie oddać palmy pierwszeństwa. Jak emocjonująca była walka niech ten fakt odsłonią zmieniające się nieustannie liczby głosów. Przez trzytygodniowe trwanie plebiscytu utrzymałem się sumą 7.500 głosów na miejscu pierwszym. W ciągu jednej godziny i czterdziestu minut przybyło mi ich ponad 100% (na godzinę 24.00 uzbierałem 14.558 głosów). Drugie miejsce zajął Arkadiusz Gajewski (11.051 głosów) a trzecie prezydent miasta Marcin Witko (10.713 głosów).
Markowi Karewiczowi
Artyście Fotografikowi
HONOROWEMU OBYWATELOWI MIASTA
TOMASZÓW MAZOWIECKI
Nasz Wyraz
Być
marzyć przeżywać dni
zdarzeń mrowie
Śnić o młodzieńczych latach
W Tomaszowie
Pochłaniać mijane krajobrazy
w czasie i przestrzeni
Cieszyć się tak jakby każdy
diamentami się mienił
Znaczyć swoimi barwami świat
Być
jak każdy najpiękniejszy kwiat
Być
Kimś na ludzkim firmamencie
Człowiekiem zwykłym
z wzięciem
Uchwycone w różnych ujęciach
na zdjęciach
Chwile też z Miles’em Davies’em Ray’em Charles’em
Czy z innych jazzowych
koncertowych tras
Zdjęć dżungla
ponad dwumilionowy las
Minęły
są pokrywane coraz grubszą patyną
Ludzie tak
ale one nigdy nie miną
Wielce Szanowny Marku Karewiczu
Ze swoim atelier zdjęć
Królewiczu
Zostawiłeś swe ślady na plebani kościoła Zbawiciela
u księdza pastora Gastpary’ego
Willi Landsbergów Studium Fotograficznym
Tadeusza Ulikowskiego
W „końskich jatkach”
Dziś ARKADY
Wszystkich wymienić
nie da rady
Znaczone w życiowym krajobrazie
w biegu chwile
Jedna myśl przyćmiewa inne
i po głowie się błąka
Chcesz być na bieżąco w sporcie
Idź do fryzjera Mieczysława Bąka
W jego raporcie
dowiesz się wszystkiego
o OM TURze
Spójni Lechii Pilicy
O Gienku Furgalskim
szybszym od wiatru
Henryku i Zygmuncie Wątróbskich
Białkowskim Wędraku
Kaziu Pietruszczaku (Walczyku)
O wschodzących piłkarskich gwiazdach
i co w zaniku
O „Isiu” Komarze
wyczyniającym w bramce cuda
To były piękne czasy
a nie ułuda
Szanowny Marku synu Juliana
kiedyś prezesa OM TURu
Przypomniane z Twojej młodości
zdarzenia
Są naszym wyrazem sympatii
Dla Ciebie
i nowego pokolenia
Przeżyłeś je jeszcze raz
od nowa
Od dziś HONOROWY OBYWATELU
MAZOWIECKIEGO TOMASZOWA
Dobrane z pietyzmem
powyższe słowa
Są Naszym Wyrazem
dla Ciebie
Oddaję Papieżowi co papieskie
Są naszym uznaniem
Płynących z głębi serc
TOMASZOWIAN
- autor wiersza Henryk Myśliwiec
W piątek 19 lutego w „Dzienniku Łódzkim” (dodatek „Tygodnik 7 Dni”) oficjalnie ogłoszono wyniki i tak pisano o zwycięzcy tego plebiscytu, - „Antoni Malewski, wielki popularyzator muzyki rozrywkowej w Tomaszowie, działacz Wspólnoty AA, został wybrany głosami naszych czytelników na „Człowieka Roku 2015 Powiatu Tomasowskiego”. Tak wielkiego kręgu fanów nie miał żaden z kandydatów biorących udział w naszym plebiscycie. Antoni Malewski w świetnym stylu wywalczył ten tytuł”.
Szczerze przyznam, że ten fakt plebiscytowego zwycięstwa sprawił mi wielką radość ale też pobudził do myślenia: jak to się stało, co było przyczyną, co zadecydowało, że pokonałem wiele (startowały w konkursie 24 osoby) wspaniałych postaci z lokalnej polityki, działaczy kultury, sportu czy ludzi podobnych do mojej, społecznej działalności. Muszę jednak na to wydarzenie spojrzeć bardziej odważnie, nie wyrzekając się, nie wstydząc się swojej przeszłości powiedzieć asertywnie, rozstając się z „Subiektywną Historią R&R”, kim jestem?. Od ponad 26 lat nie piję alkoholu, jestem alergicznie uczulonym na ten napój. Tyleż właśnie lat związany jestem ze WSPÓLNOTĄ AA będąc jej „przewodnikiem” oraz ze Stowarzyszeniem Abstynenckim ALA do dziś niosąc posłanie innym, jeszcze cierpiącym ludziom na alkoholizm. W latach, sierpień 1989/marzec 2015, byłem, przez blisko 26 lat, członkiem MKRPA pełniąc w tym okresie funkcję przewodniczącego, sekretarza, wice przewodniczącego tej specyficznej, szczególnej (nieustanny kontakt z ludźmi z alkoholowym problemem), niezbędnej dla osób dotkniętych alkoholizmem, ich rodzin, bliskich, przyjaciół – KOMISJI. Przez lata trzeźwienia odbyłem blisko 80 spotkań ze szkolną młodzieżą z zakresu alkoholowej problematyki (w Liceach Ogólnokształcących I, II, III, w Technikum Gastronomicznym, Szkołach Zawodowych, w Szkole Specjalnej przy ul. Majowej czy w Domach Pomocy Społecznej przy ul. Polnej i Farbiarskiej).
W międzyczasie, trzeźwiejąc, reanimowałem w sobie zaniedbaną przez lata picia miłość do stylu muzycznego Rock’n’Roll. Od 13 sierpnia 2005 roku tworzyłem w tym mieście muzyczne, cykliczne spotkania „Herosi Rock’n’Rolla” (dotychczasowe miejsca spotkań Galeria ARKADY, Bar ALIBI, Restauracja ALABASTRO, SCh TOMY, SCh PROEM w Zakościelu, Galeria BULWARY, Bar TYSKI) nieustannie trwające do dzisiaj. Uczestniczyło w tych (ponad 130) spotkaniach tysiące tomaszowian i wielu fanów, miłośników dobrej muzyki z innych miast a nawet z innych państw jak USA, Szwecja, Niemcy a nawet, byli mieszkańcy naszego miasta, państwo Krystyna i Edward Wolscy z antypodów, dalekiej, Nowej Zelandii.
Kiedy prezentowałem ten cykl spotkań „Herosi R&R” zacząłem kronikować te wydarzenia w wyniku czego powstało kilka publikacji. Napisałem i wydałem oficjalnie trzy książki, które ukazały się na półkach księgarskich („Moje miasto w rock’n’rollowym widzie”, A jednak Rock’n’Roll”, „Rodzina Literacka ‘62”), czytelniach i bibliotekach miasta oraz kilka tytułów napisanych do tak zwanej przysłowiowej szuflady („Marek Karewicz Złoty Fryderyk w Tomaszowie Mazowieckim”, „Subiektywna Historia Rock’n’Rolla”, „Herosi Rock’n’Rolla w Tomaszowie Maz.” oraz Suplement jako część druga do „Subiektywnej Historii Rock’n’Rolla”. Odbyłem kilka spotkań przy wypełnionych po brzegi salach, promując swoje książki (w Miejskiej Bibliotece przy ul. Mościckiego, w Centrum Dialogu przy Pl. Kościuszki, w Galerii ARKADY). Moje publikacje rozeszły się jak przysłowiowe, ciepłe bułeczki, w większości rozdystrybuowałem je na cyklicznych, swoich spotkaniach „Herosi Rock’n’Rolla”. Dzisiaj jest potrzeba wznowienia tych publikacji ale sytuacja ekonomiczna w moim domu nie jest przyjazna dla wykonania tego przedsięwzięcia.
Zorganizowałem również dwa „Spotkania po latach” tomaszowskich dinozaurów, prekursorów w naszym mieście tanecznego rock’n’rolla. Pierwsze w byłej, kultowej kawiarni LITERACKA a drugie „Spotkanie po latach BIS” w Zakościelu n/Pilicą. Były to wydarzenia historyczne, bez precedensu, które w annałach miasta zapisały się na zawsze. Przybyli na te spotkania po 50 latach i więcej, ludzie przez wiele lat nie widzący się z sobą, których los porozrzucał po całym świecie (Nowy Jork, Toronto, Berlin, Malmoe), po całym kraju (Szczecin, Gdańsk, Gdynia, Bieszczady, Żary, Kraków, Wrocław, Lubliniec, Warszawa, Nowe Miasto, Łódź). Nigdy nie zapomnę tych spotkań, ludzi, którzy z wielkimi trudnościami, zę łzami w oczach, rozpoznawali się. By po rozpoznaniu rzucając swoje ciała w objęcia, tulili się do siebie niczym, szekspirowscy kochankowie z Werony. Jeszcze trudniejsze niż spotkania były rozstania. Wielu przybyłych na „Spotkanie po latach” dinozaurów, przekroczyło siedemdziesiątkę a wielu innych było grubo po sześćdziesiątce, dlatego, żegnający się mieli świadomość, że mogło to być ich ostatnie spotkanie. Co wkrótce stało się faktem. Jeszcze w roku tego spotkania, dwie osoby odeszły na zawsze.
Dlaczego przedstawiam, właśnie teraz, całą swoją publiczną działalność? Dlaczego wybrałem te trzy przedsięwzięcia, tj: przeciwdziałanie alkoholowe, rock’n’rollowy cykl spotkań, pisarstwo?
DLACZEGO? DLACZEGO? DLACZEGO? Teraz właśnie mogę głośno wykrzyczeć wszem i wobec, EUREKA. To plebiscyt, a właściwie jego wyniki odkryły „kuchnię” sukcesu, dając mi jednoznaczną odpowiedź. Moja publiczna działalność przysporzyła, trwająca od co najmniej 26 lat w trzech w/w dziedzinach życia, wielu przyjaznych mi ludzi dobrej woli, których dziś mogę określić tytułem ostatniego songu wyśpiewanego przez Bogusia Meca „Przyjaciele po to są”.
W trakcie trzytygodniowych, plebiscytowych zmagań odbyłem dwa spotkania w moim cyklu „Herosi Rock’n’Rola”, na których obecni, bez nakłaniania, wyjęli swoje „komórki” wpisując mój kod „CTM.15”, wysyłając jego treść do konkursowej bazy, wykrzyczeli, - Antek, głosujemy na ciebie!!! Musisz wygrać!!!
Przyjaciele po to są
Kiedy wszystko wyjdzie źle
Wezwij mnie, wezwij mnie
Kiedy znajomych tłum jak wróg odwróci się
Wezwij mnie, zjawię się.
Gdy Twój świat rozpada się
Wezwij mnie, wezwij mnie
Czuję, że dziś jak dziecko boisz sięPrzeprowadzę Cię przez mrok
Wezwij mnie, zjawię się
Nie pozwolę ranić łzom
I nie będziesz już się bać
Przyjaciele po to są
Kiedy już, kiedy już Ci braknie sił
Wezwij mnie, wezwij mnie
Boisz się, że nie wesprze Cię już nikt
Wezwij mnie, zjawię się
I pomogę z kolan wstać
I zbudować nowy dom
I znów poczujesz życia smak.
PRZYJACIELE PO TO SĄ
Korzystając z zapisu kończącego felietonu, mojego cyklu „Subiektywnej Historii Rock’n’Rolla” pozwolę sobie na tych łamach wymienić kilka osób, moich nieocenionych przyjaciół, którzy tworzyli tzw sztaby plebiscytowe głosujące na moją osobę. Dwa z nich stworzyli przyjaciele ze WSPÓLNOTY AA Monika F. i Basia B. oraz drugą, bohaterowie ZMARTWYCHWSTANIA mojego artykułu, Jadzia S. i Bogdan S. w DPS-ie przy ul. Farbiarskiej. Bardzo prężny sztab powstał w dalekich Kozienicach gdzie moi przyjaciele od rock’n’rollowych spotkań Hania i Tadeusz dorzucili ogromną ilość głosów, których ich liczby nie jestem w stanie określić, przybliżyć. Wiesław Wilczkowiak. z Gdyni ze swoimi trójmiejskimi przyjaciółmi w ostatnich dwóch dniach plebiscytu bez przerwy mnie informował jak jego silna grupa głosuje na osobę o kryptonimie„CTM.15”. Również szczecinianie Ania Hoffmann z rodziną i przyjaciółmi. czy Mietek Kałużny z synami i synowymi, uczestnicy moich tomaszowskich spotkań, informowali o swoich „ludziach” z rodzinnych sztabów, głosujących na moją osobę.
Mój przyjaciel Sławek ORWAT z Londynu, „przetwarzający muzycznie” moje felietony, okazał się najbardziej pomysłowym ze wszystkich plebiscytowych sztabowców. Na stronie Facebooku zamieścił informację o mojej sylwetce, działalności gdzie jego przyjaciele, fani, czytelnicy z całej Europy i nie tylko, portalu MUZYCZNA PODRÓŻ okazali się bardzo skuteczni w głosowaniu. Jestem za to im bardzo wdzięczny. Również z dalekiego Nowego Jorku mój przyjaciel, Wojtek „Szymon” Szymański ze swoimi, polskimi kolegami z nowojorskiej Long Island, przyczynili się do mojego zwycięstwa. Kończąc plebiscytową sekwencję nie sposób z czytelnikami podzielić się tym, że jeszcze do dzisiaj odbieram telefoniczne gratulacje i informacje o głosowaniu na moją osobę przez całe rodziny, bliskich ich znajomych, za rozpowszechnianie wszechnicy oświatowej związanej ze stylem rock’n’roll, najpiękniejszych lat (50/60-tych) XX wieku w cyklu moich spotkań „Herosi Rock’n’Rolla”.
Chciałem zakończyć moją felietonową przygodę w naszym Tomaszowie Mazowieckim zapisaną w postaci„Subiektywnej Historii Rock’n’Rolla” sprawozdaniem (poniedziałek 29 luty 2016 roku) z uroczystej Gali, która odbyła się w Centrum Idei Ku Demokracji przy Kościele Akademickim Panien Dominikanek w Piotrkowie Tryb.
Do Piotrkowa Tryb., podczas nieustannie padającego deszczu, pojechaliśmy we troje, to znaczy ja ze swoim dwuosobowym sztabem plebiscytowych wyborów. Praktycznie z naszego powiatu odhaczyło się najwięcej osób (9) uczestniczących w plebiscycie oraz trzyosobowa (Andrzej Wdowski, Barbara Pożyczka i Beata Dobrzyńska) grupa redakcyjnych dziennikarzy oddziału tomaszowskiego „Dziennika Łódzkiego” i „Tygodnika 7 Dni”. W galowych uroczystościach uczestniczyło pięć powiatów naszego województwa (opoczyński, tomaszowski, bełchatowski, radomszczański, piotrkowski) czyli dziesięcioosobowe składy zajmujące wg kolejności miejsc na plebiscytowych listach.
Spotkanie, punktualnie o godzinie 18.30 otworzył Redaktor Naczelny „Dziennika Łódzkiego” pan Robert Sakowski. Przedstawił w kilku słowach uzasadnienie, popularyzację pierwszego w historii istnienia dziennika plebiscytu, po czym głos oddał szefom lokalnych, powiatowych redakcji, którzy to dziennikarze wręczali swoim „dziesiątkom” dyplomy uznania za uczestnictwo i miejsca zajęte, jak również dla pierwszej, plebiscytowej TRÓJKI na specjalnej desce, na srebrnej blasze (format A4) treść dedykacji za zajęte miejsce w plebiscycie:
[Dużego formatu litery treści Człowiek Powiatu Roku 2015, pod którym to napisem piękne motto, sentencja Jana Pawła II – „Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, czym dzieli się z innymi”. Następnie napis „Szanowny Pan” a pod nim imię i nazwisko osoby i zajęte miejsce w plebiscycie (w moim przypadku – „Otrzymał tytuł”) „Człowieka Roku 2015 Powiatu Tomasowskiego” w plebiscycie organizowanym przez „Dziennik Łódzki” i „Tygodnik7 Dni”. Po lewej nazwisko i imię Redaktora Naczelnego „Dziennika Łódzkiego” pod nim logo gazety „DzŁ”, po prawej imię i nazwisko Szefa Redakcji Lokalnej „DzŁ” w danym powiecie i pod nim logo „7 Dni” oraz na dole tabliczki data: LUTY 2016].
Pierwszą grupą nagrodzonych w plebiscycie byli uczestnicy z powiatu bełchatowskiego, zaraz po nich pani Beata Dobrzyńska Szef tomaszowskiej Redakcji dziennika, czytając nazwiska od tyłu (od zajętego 10 miejsca) zapraszała laureatów na scenę, gdzie wręczano w/w ”gadżety”.
Jako ostatni ja wszedłem na scenę, wręczono mi bukiet kwiatów i tabliczkę (A4). Do mikrofonu, by podzielić się plebiscytowymi wrażeniami, powiedzieć o sobie, o swoim mieście, „dopuszczano” tylko zwycięzców z poszczególnych powiatów. Miałem to szczęście zabierając głos, opowiedzieć właśnie o sobie, o moim Tomaszowie, o swoich trzech pasjach, które najprawdopodobniej, wg mojej sugestii, opinii zadecydowały o zwycięstwie w tym plebiscycie.
Po uroczystym zakończeniu wręczania plebiscytowych „gadżetów” na scenę weszli dwaj lokalni muzycy, którzy na swoich klasycznych gitarach wykonali, na niezłym poziomie, kilka znanych, tematów (w stylu flamenco np. „Hey Jude”) jazzowych. Po zakończonym krótkim mini koncercie wszyscy przeszliśmy w kuluarowe krużganki, gdzie gospodarze przygotowali sakralną, małą wystawę dzieł sztuki malarskiej. Jak to bywa na tego typu imprezach, towarzyskie kuluary miały swoje zakończenie przy suto zastawionych szwedzkich stołach. Po pogawędkach w podgrupach, grupach, przy nadal padającym deszczu, około 22.00 powróciliśmy do swoich domów.
Tak się złożyło, kończąc przygodę z „Subiektywną Historią Rock’n’Rolla w Tomaszowie Maz.”, że w moim pożegnaniu z tytułem zamieściłem reportaże z dwóch wydarzeń w naszym mieście z nadania w/w, społecznych uhonorowań. Jedno związane z przyjacielem, wybitnym artystą fotografikiem, bohaterem niektórych moich felietonów, Markiem Karewiczem a drugie, podobne wydarzenie z autorem tych publikacji. Lepszego zakończenia nie byłbym w stanie wymyślić. Wyręczył mnie przypadek, ślepy los, zbieg okoliczności czy siła większa ode mnie samego? Nie będę dywagował, komentował zaistniałych faktów, niech czytelnik tych publikacji, felietonów sam oceni i znajdzie swoją odpowiedź. Do spotkania na portalu „nasz Tomaszów”, choć w innej formie pisanych artykułów, felietonów powrócę. A jakich? Jeszcze na tu i teraz nie odpowiem ale myślę, zarażony pisarstwem, że coś wymyślę i że tak całkowicie od ukochanego Rock’n’Rolla nie odejdę. Jak zajdzie potrzeba, konieczność, niespodziewane wydarzenie w mieście, w kraju czy na świecie to wrócę poświęcając czas temu tematowi, temu stylowi.
Do Z O B A C Z E N I A, do U S Ł Y S Z E N I A. na portalu „nasz Tomaszów”.
Napisz komentarz
Komentarze