W Tomaszowie przeprowadzono badania unikatowe w skali kraju, warte dziesiątki milionów złotych, na które miasta nie byłoby stać, a na które nie wydano z samorządowego budżetu ani złotówki. To, czy woda występująca tysiące metrów pod ziemią ma odpowiednią temperaturę, by wykorzystać ją do ogrzewania gospodarstw domowych jest loterią. Nie ma na to wypływu ani prezydent ani nikt inny. Warto jednak było sprawdzić, szczególnie, że zapłacił za to ktoś inny. Ale mniejsza o to. Nie o odwiertach chcę pisać, ale braku elementarnej wiedzy wśród radnych, którzy na sesjach potrafią prowadzić wielogodzinne dyskusje o… niczym i prowadzić agresywne tyrady, pozbawione jakiejkolwiek wartości merytorycznej.
Przypomnę, że we wrześniu 2018 roku radni Rady Miejskiej wyrazili zgodę na sprzedaż blisko 2 ha terenów położonych przy ulicy Strzeleckiej na tzw. tomaszowskich boniach. Z propozycją zakupu terenu wystąpiła wrocławska firma "Aleja Wiśniowa" będąca częścią Grupy Hasco, działającej w branży farmaceutycznej. Przedstawiciel Firmy przedstawił samorządowcom prezentację z wizualizacją hotelu, który miałby w tym miejscu w przyszłości powstać i idealnie komponowałby się nie tylko z otoczeniem ale również z Areną Lodową i rewitalizowaną przystanią miejską. Radni nie mieli większych obiekcji co do sprzedaży, dyskutowali głównie o bryle architektonicznej obiektu, która specjalnie im się nie spodobała.
Przetarg na zbycie nieruchomości ogłoszono w styczniu następnego roku. Cena wywoławcza za 2 hektarową działkę, jaka widniała w ogłoszeniu to 2 miliony 91 tysięcy złotych. Na 12 kwietnia zaplanowano otwarcie ofert, co miało stanowić wstęp do drugiej fazy przetargowej. Niestety, okazało się, że nie zgłosił się nikt zainteresowany kupnem terenu. Sporym zaskoczeniem był fakt, że nie przystąpiła do niego nawet wspomniana firma z Dolnego Śląska. To tyle krótkiej historii tego miejsca i planowanej inwestycji. Tylko tyle albo i aż tyle.
Tylko tyle, zapewne dla radnego Piotra Kucharskiego, reprezentującego Koalicję Obywatelską, który na ten temat wypowiada się w ostatnim wydaniu Tomaszowskiego Informatora Tygodniowego. Zacytuję tę wypowiedź w całości.
- Jako radni byliśmy przekonywani, że tereny inwestycyjne w sąsiedztwie Areny Lodowej powinny być sprzedane za zgodą Rady Miejskiej pod budowę hotelu o wysokim standardzie. Przyjrzałem się uważnie i co odkryłem? Ano to, że mamy wystawić ciekawe tereny w dobrej lokalizacji jako „tereny zielone” za cenę z metra znacznie niższą od wycen innych działek. Nabywca miał cenę wywoławczą ustaloną na poziomie brutto poniżej 100 zł z metra. Zażądałem obostrzenia warunków, że jeżeli nabywca nie wywiąże się z budowy obiektu hotelowego, to miasto ma prawo pierwokupu z zakazem zbywania dalszego lub wnoszenia aportem przez nabywcę do innych organizacji - dodaje. P. Kucharski zwraca uwagę, że nikt nie przedstawił realnego biznesplanu. Cały pomysł uważa za nieekonomiczny i oderwany od rzeczywistości. No i... jakoś trudno się z tym nie zgodzić.
- czytamy w gazecie.
Przyznam, że z równie niemądrą wypowiedzią w lokalnym samorządzie dawno nie miałem okazji się zapoznać, nawet w wykonaniu radnego Witczaka, który tak bardzo skupia się na własnej osobie, że unika mu sens jego własnej egzystencji w Radzie Miejskiej.
Zacznę od końca. Co prawda fragment nie stanowi cytatu ale formę relacji wypowiedzi autorstwa dziennikarza, ale skoro nie ma dementi, więc uznaję, że jest to skrót rzeczywistej opinii. Dotyczy ona biznes planu, który ktoś (prawdopodobnie inwestor) winien był przedstawić Radzie Miejskiej. Nie pozostaje nic innego, jak złapać się za głowę i westchnąć z rezygnacją. Niby dlaczego jakiś prywatny przedsiębiorca miałby się tłumaczyć się radnym ze szczegółów zamierzeń inwestycyjnych. Dlatego, że zgłosił chęć budowy obiektu na działce, którą mógłby kupić od miasta? To żart, czy może przejaw megalomanii radnego. Osobiście stawiam na to drugie i brak elementarnej wiedzy w zakresie prowadzenia jakiegokolwiek większego biznesu.
Więc gwoli nie tyle pedagogizacji (bo to zadanie innej radnej Rady Powiatu Tomaszowskiego – która wypełnia je z niezwykłą wręcz cierpliwością) ale edukacji wyjaśnię, że podobne działania dużych firm (szczególnie występujących w formie spółek akcyjnych) zajmujących się działalnością deweloperską są właściwie codziennością. Służą wielu różnym celom w tym budowaniu odpowiedniego PR. Wiele zapowiadanych inwestycji nie dochodzi do skutku, bo celem wcale nie jest ich realizacja. Zdarza się, że koszty z tego tytułu (chociażby przygotowania przetargu) ponoszą samorządy.
Na temat wycen nieruchomości i oferowanej ceny przetargowej, trudno jest nawet dyskutować. W metodzie porównawczej przyjmuje się ceny transakcyjne przy sprzedaży podobnych nieruchomości. Zna ktoś podobne transakcje w okolicach Tomaszowa? Oczywiście można zastosować podejście dochodowe ale w przypadku jednostek samorządu terytorialnego to raczej nie wchodzi w grę.
Twierdzenie więc, że „cena z metra znacznie niższą od wycen innych działek” jest kompletnie nieuzasadnione, bo niby co i do czego możemy tu porównywać? Do działek o powierzchni 600-800 metrów przeznaczonych pod budownictwo jednorodzinne? No ale „fachowiec” się wypowiedział a czytelnik odniesie wrażenie, że ktoś jakiś „przekręt” szykował, tylko jakimś dziwnym trafem do niego nie doszło.
Ale być może mogłoby dojść, gdyby zastosować propozycje ogłoszone, niczym prawdy objawione przez radnego Kucharskiego. Nie żartuję. Co proponuje polityk KO? Przypomnę jeszcze raz: „obostrzenia warunków, że jeżeli nabywca nie wywiąże się z budowy obiektu hotelowego, to miasto ma prawo pierwokupu z zakazem zbywania dalszego lub wnoszenia aportem przez nabywcę do innych organizacji”.
Specjaliści od gospodarki nieruchomościami muszą mieć niezły ubaw czytając te androny. Niestety większość osób się na tym nie zna i znać nie musi. Chciałbym poznać mechanizm tego obostrzania warunków, zakazu zbywania lub wnoszenia aportem do innych spółek. Warto może więc aby radny i w tym temacie się doedukował. Zbycie nieruchomości co do zasady ma charakter bezwarunkowy, a jej właściciel ma prawo dysponowania nią ograniczone jedynie zapisami planu miejscowego, którego akurat w tym miejscu o ile dobrze pamiętam nie ma.
Najbardziej niebezpieczny ale i korupcjogenny jest pomysł stosowania zasady pierwokupu. Nie wiem czy radny wie na czym taki mechanizm polega, ale przypomnę, że jest on uregulowany w polskim Kodeksie Cywilnym. Dotyczy ona przypadków, kiedy pierwotny właściciel danej rzeczy uprawniony jest do jej odkupienia, w przypadku, gdyby jego nabywca planował tę rzecz zbyć. I teraz najważniejsze: odkupuje ją po cenie, jaką oferuje potencjalny kolejny nabywca. Co to znaczy? Że cena może być wielokrotnie wyższa od pierwotnej. W Krakowie kilka lat temu był podobny przypadek. Prokuratury i inne służby zajmowały się nim przez wiele lat. Należałoby sprawdzić z jakim finałem.
Napisz komentarz
Komentarze