Zespół ze stolicy rundę wiosenną rozpoczął od porażki z Wartą Sieradz 0:1. Tydzień później zawodnicy czarnych koszul odpoczywali, gdyż mecz z wycofanym w przerwie zimowej GKP Targówek Łódzki Związek Piłki Nożnej zweryfikował jako walkower 3:0.
Polonia to zespół w tym sezonie nieobliczalny. Podobnie jak Lechiści, stołeczni gracze potrafią walczyć z teoretycznie silniejszymi ekipami, by kolejno stracić punkty z tym rzekomo słabszymi.
W wyjściowym składzie mała niespodzianka. Pierwszy raz w tym sezonie nie zobaczyliśmy Mireckiego. Bramkostrzelny napastnik Lechii, tym razem usiadł na ławce rezerwowych.
Już przed pierwszym gwizdkiem wiadomo było że dzisiejszy pojedynek nie będzie łatwym spotkaniem dla zielono – czerwonych. Nasze przypuszczenia potwierdziły się już w trzeciej minucie. Groźna akcja gości skrzydłem zakończyła się posłaniem piłki wzdłuż pola karnego. Na nasze szczęście żaden z graczy przyjezdnych nie zamknął akcji.
Mnóstwo walki, problemy z przełamaniem defensywy rywala. Gospodarze kilkakrotnie zdołali podejść w obręb pola karnego, jednak na sytuacje czysto bramkowe to się nie przełożyło. Rośli obrońcy Polonii grali twardo, na co nie mogli znaleźć recepty piłkarze z Nowowiejskiej. Nie pomogły nawet sytuacje ze stałych fragmentów gry. Obrona Polonii perfekcyjna.
W 30 minucie swojego szczęścia uderzeniem z około 16 – 18 metra próbował Szymczak, ale Przemysław Kazimierczak nie dał się zaskoczyć.
Kilkadziesiąt sekund później Poloniści przeprowadzili ofensywę skrzydłem. Wysokie podanie ląduje na głowie… Milczarka, który nie porozumiał się z wychodzącym do piłki Holewińskim i byliśmy świadkami bramki samobójczej.
Do przerwy wynik nie uległ zmianie. Lechia po przeciętnym meczu w ofensywie i nienajgorszym w defensywie (jeden bardzo poważny błąd) przegrywała z byłym Mistrzem Polski.
Trener Dariusz Rogulski nie kalkulował. W 46 minucie murawę opuścił pechowy Milczarek. W jego miejsce pojawił się Mirecki. Marcin aktywny od początku starał się momentami wziąć ciężar gry na siebie, jednak na dobrze grającą Polonię to nie wystarczyło.
Piłkarze z Warszawy co prawda pozwolili naszym graczom na atak pozycyjny, ale sami znakomicie odpowiadali szybką kontrą. Jedna z takich ofensyw zakończyła się nawet bramką, ale arbiter odgwizdał pozycję spaloną piłkarza przyjezdnych.
Lechiści nie prezentowali się dzisiaj najlepiej. Sporo niedokładności, schematyczna gra na połowie rywala. Zielono – czerwony nie przypominali niczym zespołu, który osiem dni wcześniej zaprezentował nam ładną ofensywną piłkę w Sieradzu,
W 80 minucie byliśmy świadkami kolejnego kontrataku. Długa piłka w obręb pola karnego Lechii do 17 – letniego Przemysława Płachety kończy się wyjściem „jeden na jednego” z Andrzejem Dolotem. Młodziutki piłkarz nie przestraszył się naszego rosłego i zazwyczaj twardo grającego obrońcy, wygrał pojedynek i umieścił piłkę w siatce obok bezradnego Holewińskiego.
W tym momencie teoretycznie mecz dobiegł końca. Praktycznie odbyło się jeszcze dziesięć minut regulaminowego czasu gry plus to co doliczył arbiter. Lechia jednak nie odpowiedziała niczym ciekawym i tym samym przegrała dziewiąty mecz w sezonie 2014/2015, fundując jednocześnie swoim kibicom tydzień przed Wielkanocnymi Świętami, bardzo zimny śmigus dyngus.
Lechia po 20 grach ligowych zajmuje obecnie znajduje się w strefie spadkowej. Nasza obecna lokata to 15 miejsce w lidze. Kolejna seria gier odbędzie się w środę. Drużyna zielono – czerwonych swojego pojedynku z GKP Targówek jednak nie rozegra.
Na kolejne emocję z piłkarską trzecią ligą poczekamy do 4 kwietnia. W Wielką Sobotę podopieczni Dariusza Rogulskiego zmierzą się w Nowy Dworze Mazowieckim z dziewiątym w tabeli Świtem. Informacje dotyczące wyjazdu kibiców na mecz znajdziecię TUTAJ.
tabele: 90minut.pl
Napisz komentarz
Komentarze