Występ artystki poprzedzony został prezentacją utalentowanej tomaszowskiej młodzieży, uczestników zajęć wokalnych prowadzonych w Tkaczu. Zebrana publiczność wysłuchała utworów w wykonaniu Adama Wiączka, Aleksandry Banasiak oraz Szymona Pietruszczaka, króry wziął na warsztat utwór-wyzwanie, "Dziwny jest ten świat" z repertuaru Czesława Niemena.
Wokalistka wystąpiła z koncertem walentynkowym, na repertuar złożyły się więc głównie utwory poruszające kwestie sercowe, choć nie tylko. Można było usłyszeć pojedyncze utwory z poprzednich płyt artystki - "Piąta rano", "Piosenki z klasą", czy "Listy z daleka" nagranej z Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia, zawierającej piosenki z repertuaru Kaliny Jędrusik. Wybrzmiały utwory znane i lubiane jak "Kalinowe serce", "Ciepła wdówka", czy "Nieduża miłość", ale również starsze przeboje z repertuaru m.in. Ireny Santor w swingujących aranżacjach, czy wielkie zagraniczne przeboje filmowe w polskich tłumaczeniach ( "Cabaret" śpiewany przez Lizę Minnelli, czy "Kwiaty dla kobiety"- nieco zmnieniona w warstwie tekstowej wersja utworu śpiewanego przez Marylin Monroe "Diamonds are a girl's best friend") jak i wiele innych...
Wspaniałego koncertu spodziewali się chyba wszyscy, Olga Bończyk zaskoczyła natomiast swoim talentem gawędziarskim. Patrząc z perspektywy całego wieczoru, utworów muzycznych w programie było tak samo wiele jak i licznych anegdot o znanych i sławnych artystycznego światka- przepełnionych humorem, bez uszczypliwości.Widownia słuchała z zaciekawieniem, a śmiech po przeciwnej stronie sceny, kończący każdą z nich przeplatał się z oklaskami.
Można było dowiedzieć się np.który ze znanych artystów stwierdził, że jedyne czego się boi wychodząc na scenę to, że mu za występ nie zapłacą, któremu ze znanych i lubianych wokalistów zdarza się notorycznie zapominać własnych tekstów i korzystać z tekstowych ściągawek, kto stwierdził, że nie lubi uczyć się nowych tekstów tłumacząc, że wszystko czego miał się w życiu nauczyć na pamięć nauczył się już 30lat temu"... Nawet z sytuacji tak niezręcznej jak dzwoniący na widowni telefon, pani Olga wybrnęła dowcipną anegdotą... było miło i niesłychanie zabawnie.
Nie obyło się oczywiście bez wspomnień o roli Edyty Kuszyńskiej, w jaką aktorka wcieliła się na planie serialu "Na dobre i na złe". Przy okazji okazało się, że dla wielu jest to postać nie do zapomnienia. Jak mogliśmy się przekonać na podstawie kilku zabawnych opowiastek, niektórym fanom rozdzielenie między serialową kreacją, a rzeczywistością potrafi sprawić prawdziwy problem.
Podczas tego wieczoru, Olga Bończyk dała się poznać nie tylko od strony artystycznej,ale i tej zwykłej, ludzkiej. Były chwile bardziej osobiste... a to przy okazji zapowiadania jednej z piosenek.
Artystka opowiadała o swoich rodzicach, którym-choć obojgu głuchoniemym-urodziła się dwójka utalentowanych muzycznie dzieci, nigdy nie usłyszeli jak grała na fortepianie, a jej brat na skrzypcach, nigdy nie mieli możliwości usłyszeć, jak śpiewa...
Po takim wstępie, utwór "Moja Mama", który Olga Bończyk skomponowała i napisała sama, wzruszył publiczność do łez...dosłownie.
Aktorka dała się poznać, jako wrażliwy człowiek i osoba spełniona, która kocha swoją pracę i potrafi docenić ludzi, których los stawia na jej drodze. Zawodowo zajmuje się tym, o czym marzyła od najmłodszych lat i jak sama przyznała -"nigdy nie miałam wątpliwości, że scena powinna być moim miejscem".
Wdzięk, klasa, subtelność, wrażliwość, naturalność, profesjonalizm. Piękny głos, a przy tym równie piękna dusza. Ponoć artystą człowiek po prostu się rodzi i jest w tym nuta prawdy...
Napisz komentarz
Komentarze