NT: Co młodego człowieka kręci w polityce?
Piotr Hrabski: W polityce? Absolutnie nic! To że kandyduję do Rady Miasta, nie oznacza wcale, że kręci mnie polityka. Nie ma się co oszukiwać - politykiem nie byłem i raczej nie będę, to nie zawód dla mnie.
Więc skąd pomysł, żeby kandydować do Rady Miasta?
Kandydowanie to jeszcze nie polityka. Po prostu uważam, że lokalny samorząd nie został stworzony po to, by - mówiąc kolokwialnie - "robić w nim politykę", jaką widzimy na co dzień w telewizji. Tutaj nie powinno być miejsca na układy, kontakty, znajomości. Nie po to dostaliśmy możliwość samodzielnego decydowania o losie naszego najbliższego otoczenia, żeby teraz ten los uzależniać od tego, czy ktoś z kimś pozostaje w dobrych stosunkach, czy też nie.
Zatem jeśli nie polityka, to co według Ciebie powinno stanowić filar cz filary samorządu, chociażby Rady Miasta?
Dla mnie podstawą sukcesu w każdej dziedzinie jest nastawienie na działanie. Siedząc z założonymi rękami, nic nie osiągniemy. Możemy co najwyżej doczekać emerytury wiecznie narzekając na to jak nam źle, że nic się nie dzieje i że nic nie da się z tym zrobić.
Czy to właśnie z narzekaniem zamierzasz walczyć jako radny?
Narzekanie to raczej nasza narodowa cecha i walka z nią byłaby zapewne niczym walka z wiatrakami. Chciałbym jednak ograniczyć, a najchętniej zupełnie wyeliminować powody do narzekania.
Brzmi to dość zagadkowo. Czego konkretnie chciałbyś się pozbyć w pierwszej kolejności, żeby osiągnąć swój cel?
Niekoniecznie pozbyć, chciałbym raczej postawić na zmiany, a najważniejsza w tym zakresie zmiana dotyczyłaby wizerunku miasta i nie chodzi tu absolutnie o ogólny wygląd ulic czy elewacje budynków, bo to z czasem zmieni się na lepsze, jeżeli zajmą się tym odpowiednie i kompetentne osoby. Dla mnie jako rodowitego tomaszowianina nie do przyjęcia jest sytuacja, w której mieszkańcy wstydzą się swojego pochodzenia i w zasadzie – patrząc obiektywnie – mają czasami ku temu powody. Współczesne media to potężne narzędzie opiniotwórcze, a przekaz dotyczący Tomaszowa to zwykle niezbyt pozytywny obraz naszego miasta.
Masz jakąś receptę co z tym zrobić, jak to zmienić?
Myślę, że gotowej recepty na to nie ma nikt, a nawet jeśli to „w praniu” może się okazać, że nie działa ona tak jak powinna. Ja planuję jednak dążyć do tego, żeby Tomaszów z symbolu siedliska rodzin dysfunkcyjnych, źle przeprowadzonych inwestycji, czy nieprawidłowo funkcjonujących placówek wychowawczych znowu stał się miastem do którego z taką ilością ciepła i sympatii odnosił się Tuwim, gdzie główną atrakcją są trzy rzeki, Niebieskie Źródła czy jeden z niewielu skansenów poświęconych rzece, nie zaś rozpadające się pozostałości po zakładach chemicznych i przejście dla pieszych trudne w pokonaniu. Chciałbym przypomnieć o tym przede wszystkim mieszkańcom, bo jeśli my sami nie będziemy przekonani o wartości naszego miasta, to jak mamy przekonać o tym innych?
Skąd takie wnioski? Wstyd, brak przekonania o wartości miasta? To bardzo ostre słowa.
Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale przykłady mnożą się same. Chociażby promowany tu na portalu Turniej Miast – Tomaszów w okolicach 80 miejsca, z nieco ponad tysiącem głosów. To raczej nie świadczy, o dumie jaka płynie z niemal 60 000 mieszkańców. Kolejny przykład – Happy Tomaszów. Same komentarze pokazują, że dla ludzi nie jest ważne to, że nasze miasto miało okazję pokazać się całemu światu, tylko fakt, że w filmie nie ma rozkopanego Placu Kościuszki, a Tomaszów to i tak „dziura zabita dechami”
To jaki jest plan na zmiany?
To nie jest coś co musimy zrobić sami. Co nam stoi na przeszkodzie ściągnąć tutaj ludzi czy całe ekipy które zrobią to za nas? My musimy im tylko dać taką możliwość. Stwórzmy festiwal, konkurs czy zawody na który przybędzie więcej niż 100 osób. Ci ludzie sami zrobią nam pozytywną reklamę. W tym roku miałem przyjemność być na festiwalu w Brzegu. Odniosłem wrażenie, iż pół miasta na te kilka dni żyło tylko i wyłącznie tym festiwalem. A z tego co wiem, to nie jedyny festiwal w roku.
A skąd na to wszystko pieniądze?
Oczywiście miasto musiałoby część takich wydarzeń dofinansować. A wszystko można zrobić z oszczędności w budżecie, ale żeby móc oszczędzać, trzeba najpierw zainwestować. Możemy iść przykładem gminy Trzebielino która zainstalowała lampy LED do oświetlania ulic. Oświetlenie LED zużywa dużo mniej prądu daje lepsze światło. Niesie to ze sobą dodatkową korzyść w postaci bezpieczeństwa nocą, oraz lepiej by to współpracowało z systemem monitoringu. Koszt inwestycji zostałby spłacony w różnicy w rachunku za prąd. Spokojnie można prognozować spadek wydatków w granicy 50%, a może więcej. Maksymalnie w przeciągu 3-4 lat inwestycja zostałaby spłacona, a później mamy czysty zysk na realizację innych rzeczy.
Jakich rzeczy?
Z naszego „zysku” można by dotować zawody sportowe, wydarzenia kulturalne, festiwale, wybudować siłownie pod chmurką w każdym parku czy postawić profesjonalny skatepark. Myślę, że co roku któreś z zadań bylibyśmy w stanie zrealizować.
Sporo zadań jak na jednego człowieka.
Myślę, że nie będę w tym sam. Dobry pomysł, odpowiednio uargumentowany, poparty tabelkami finansowymi znajdzie swoich zwolenników, nie zważając na podziały.
Rozmawiał Kamil Kubiak
Zapraszamy na stronę www.hrabski.org
Napisz komentarz
Komentarze