Mariusz Strzępek: Co skłoniło Pana do podjęcia decyzji o kandydowaniu na wójta Gminy Rokiciny
Michał Kik: Sytuacja w Gminie! Nie miałem zamiaru kandydować na wójta, ale kiedy przypadkiem dotarłem do dokumentów dotyczących realizowanych w Rokicinach Inwestycji, kiedy zacząłem rozmawiać z mieszkańcami, z pracownikami Urzędu Gminy – zmieniłem zdanie. Dodatkowo - w lipcu miałem okazje zaznajomić się z ostatnim Wystąpieniem Pokontrolnym Regionalnej Izby Obrachunkowej w Łodzi. Byłem przerażony!
Czym konkretnie?
Dla przykładu podam inwestycję znaną pod nazwą „Letnia scena”. Zgodnie z tym, co można było znaleźć na BIP-ie wybudowanie tego, usytuowanego za domem kultury obiektu, pochłonęło około 1 miliona złotych.
Ile?
Około miliona złotych. Przyznam, że realizowałem wiele inwestycji w przeszłości, więc bez dokładnej analizy wiedziałem, że jest to kwota znacząco zawyżona. Zleciłem więc szczegółową wycenę tego przedsięwzięcia.
Z jakim wynikiem?
Okazało się, że położona kostka, lampy i ławki to najdroższe materiały z możliwych. Razem z robocizną wycena mówiła o ok. 470 tys. złotych. Pomijam nawet fakt, czy taka scena była gminie potrzebna i czy nie lepiej byłoby położyć kilka kilometrów chodnika w tej cenie. Istotne jest, że Gmina wydała 100% więcej niż wynika to ze zleconej przeze mnie wyceny. Gdzie jest różnica? Pytanie pozostawiam bez odpowiedzi. Za milion złotych można wybudować około 15 kilometrów chodnika lub ścieżki rowerowej. Milion złotych to kilka kilometrów kanalizacji.
Może w Gminie chodniki i kanalizacja nie są potrzebne?
Proszę nie żartować. Dla mnie jest to podstawa do zawiadomienia prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. Tego zostawić tak nie można. I chodniki i kanalizacja byłyby użytkowane przez mieszkańców przez cały rok a nie tylko kilka razy w roku.
Myśli pan, że mieszkańców Gminy takie problemy interesują?
Przeciętny mieszkaniec Gminy nie ma pojęcia co i ile kosztuje. I nie musi tego wiedzieć, bo nie każdy musi się na tym znać. Odnoszę jednak wrażenie, że u nas w Rokicinach od pewnego czasu niby są realizowane jakieś inwestycje, ale czy naprawdę one są uzasadnione potrzebami mieszkańców? Czy ktoś za to wszystko odpowiada? Wg mnie, jest duże prawdopodobieństwo, że ludzie są delikatnie mówiąc oszukiwani.
To mocne słowa
Trudno używać lżejszych. Jedno chcę powiedzieć : jeśli wyborcy mnie poprą w wyborach, to na pewno sprawdzę dokładnie wydawane w Gminie pieniądze i pokażę ludziom ile kosztowały inwestycje na terenie naszej Gminy a ile powinny kosztować przy uwzględnieniu cen rynkowych. Nie można w nieskończoność ogłupiać ludzi.
Pan zamierza ludzi oświecić?
Tak. Zamierzam ludziom otworzyć oczy i pokazać, że można lepiej zarządzać gminą, lepiej realizować inwestycje. Być skutecznym i reagującym na oczekiwania mieszkańców.
Wspominał Pan o Wystąpieniu Pokontrolnym RIO....
Już po przeczytaniu pierwszych stron nie wierzyłem, że coś takiego może mieć miejsce. Znam ustawę o rachunkowości. Nie sądziłem, że w naszej Gminie mogą być łamane podstawowe zasady. Jak mogą się nie zgadzać salda kont na koniec roku i na początek kolejnego roku? Jak zdarzenia gospodarcze mogą być księgowane nie chronologicznie? To jest jakiś ponury żart.
Jaki ma Pan zatem pomysł na Gminę?
Biorąc pod uwagę że fundusze unijne powoli się kończą, Gmina musi być zarządzana w sposób biznesowy przy uwzględnieniu optymalizacji kosztów funkcjonowania samego Urzędu Gminy jak i wszystkich kosztów generowanych w Gminie.
To tak się teraz nie dzieje?
Moim zdaniem dziś tego nikt nie kontroluje, a niedobory łata się kolejnym kredytem lub pożyczką. Gmina ,jako jednostka samorządowa w swoich kompetencjach nie ma wpisanego działania komercyjnego zatem musi powołać do życia spółkę komunalną, która zacznie zarabiać pieniądze, które następnie w formie dywidendy (wypracowanego zysku) trafią z powrotem do Gminy. Pozwoli to redukować zadłużenie oraz realizować potrzebne w Gminie inwestycje.
Tych przychodów może nie starczyć na realizację wszystkich zadań i oczekiwań
Nawet kilkaset tysięcy złotych rocznie moglibyśmy uzyskać przez obniżenie podatku od środków transportowych, zachęcając przy tym różne firmy transportowe do przenoszenia siedzib do naszej Gminy. Kiedyś doradzałem jednej takiej firmie, która miała 500 pojazdów. Przenieśli siedzibę z dużego miasta do podmiejskiej gminy przez co obniżyli swoje koszty stałe rocznie o kilkaset tysięcy złotych, a gmina uzyskała kilkaset tysięcy złotych dodatkowych wpływów.
A jakich inwestycji mogą oczekiwać mieszkańcy Rokicin?
Na pewno będę chciał skanalizować całą Gminę. To niedopuszczalne, żeby ludzie nie mieli kanalizacji w swoich domach. Każda ulica będzie oświetlona. Postawię na chodniki i ścieżki rowerowe, tak by ludzie mogli bezpiecznie docierać do pracy czy szkoły. Takie są dziś standardy. Nic nowego i wymyślnego.
Czym w takim razie miałaby się zajmować spółka komunalna, o której pan wspomniał?
Wszystkim na czym można zarobić pieniądze. Na pewno świadczyłaby usługi transportowe związane z przewozem osób. Bardzo łatwy sposób na stałe zasilanie kasy Gminy. Oczywiście pod warunkiem, że się o tym ma pojęcie. Proszę wyobrazić sobie taką sytuację, kiedy Gmina jako właściciel bez przetargu zleca własnemu podmiotowi usługę związaną z dowożeniem dzieci do placówek oświatowych na jej terenie. Rozkład jazdy musi być układany w taki sposób, żeby jak najsprawniej przewieźć dzieciaki, a nie tak jak pasuje przewoźnikowi. Dziś mamy sytuację że kilkuletnie dzieci jeżdżą w obrębie Gminy nawet ponad godzinę, żeby dojechać do szkoły.
Strasznie długo!
To jest niedopuszczalne! Rozmawiałem z matkami tych dzieci. Czy wyobraża sobie Pan, że te dzieci jadąc tak długo śpią w autobusie? Spółka ta świadczyłaby usługi przewozowe na rzecz innych gmin, różnych grup zorganizowanych, biur podróży itd. W wakacje autobusy jeździłyby na kolonie. Ponadto Spółka aktywizowałaby zawodowo ludzi bezrobotnych z terenu naszej Gminy znajdując im pracę albo na terenie Gminy albo poza nią. Świadczylibyśmy różnego rodzaju usługi w formie outsourcingu przy wykorzystaniu naszych pracowników, których wcześniej aktywizowaliśmy zawodowo.
Jeśli przekona Pan do siebie Wyborców, będzie Pan najmłodszym wójtem w historii Gminy Rokiciny
W historii Rokicin może tak, ale na pewno nie w historii polskiego samorządu. Czy wyborcy powinni patrzeć na kandydata wyłącznie przez pryzmat jego wieku, czy raczej przez jego kompetencje, doświadczenie i pomysły na dalsze funkcjonowanie Gminy. Mam 35 lat. Czynny zawodowo jestem od 2004 roku, a wieku 29 lat zacząłem kierować ponad stu osobowym zespołem pracowniczym. W wieku 31 lat zarządzałem już ponad dwustu osobowym zespołem, a rok później zarządzałem grupą ponad trzystu pracowników. Realizowałem z powodzeniem wielomilionowe inwestycje. Niektórym profesor kojarzy się z osobą w starszym wieku. W dzisiejszych czasach mamy już profesorów zwyczajnych po trzydziestym roku życia. Czy wójt w gminie musi mieć 50 albo 60 lat? Wiele się zmieniło. Według mnie najważniejsze są posiadane kompetencje, doświadczenie i dynamizm w działaniu. Mam te atuty.
Kandyduje Pan również na radnego powiatu z listy Platformy Obywatelskiej
Zgadza się. Zanim zdecydowałem się startować w wyborach na wójta Gminy Rokiciny zgłosili się do mnie przedstawicie tomaszowskiej Platformy z zapytaniem czy nie chciałbym wystartować z ich listy z pierwszej pozycji do powiatu. Pomyślałem - czemu nie? Oczywiście warunek był taki, że wystartuję jako kandydat bezpartyjny. Tak na dobrą sprawę nie ma znaczenia z jakiej listy się startuje, tylko liczy się kto startuje, a w wyborach samorządowych ma to szczególne znaczenie, gdyż głosuje się na ludzi a nie na partię. Pomyślałem, że jeśli wyborcy by mnie wybrali jako swojego przedstawiciela w powiecie, wówczas mógłbym coś zdziałać z pożytkiem dla naszej Gminy.
Co się stanie jeśli zostanie pan wybrany i na radnego i na wójta?
Z punktu widzenia prawa wyborczego można kandydować na radnego powiatu czy sejmiku wojewódzkiego oraz na wójta czy burmistrza jednocześnie. Jeśli zostałbym równocześnie wójtem i radnym powiatowym wówczas automatycznie mandat radnego z mocy ustawy wygasa, a radnym powiatowym zostaje kolejna osoba z największą liczbą głosów z danej listy wyborczej. Proszę zwrócić uwagę jakie to jest ważne, by mieć dobre relacje w powiecie czy województwie, żeby cokolwiek załatwić na rzecz naszej Gminy. Zwrócono się do mnie z prośbą o pomoc w ukształtowaniu listy do powiatu, pomogłem i wiem, że w przyszłości - jeśli mieszkańcy Gminy poprą mnie i zostanę wójtem, też będę mógł liczyć na pomoc chociażby w finansowaniu chodników i ścieżek rowerowych na drogach powiatowych. Pomoc naszego powiatu widzę również w innych obszarach naszej gminnej działalności. Będę o tym mówić na spotkaniach z wyborcami.
Swoją karierę zawodową rozpoczął Pan w MPK-Łódź …
Zgadza się. Tak się dobrze złożyło, że w sumie od razu po obronie pracy magisterskiej w 2004 roku udało mi się dostać na trzymiesięczny staż absolwencki do MPK do Działu Kontrolingu, gdzie od razu mogłem wykorzystać zdobytą na studiach wiedzę. Robiłem różnego rodzaju analizy ekonomiczne i finansowe, rozliczałem kontrakty kierownicze, przygotowywałem również jedno z najtrudniejszych sprawozdań finansowych – Rachunek przepływów pieniężnych.
W 2006 roku przygotowałem biznes plan pn.: „ELA – Ekskluzywne Linie Autobusowe”, który po akceptacji Zarządu Spółki został wdrożony. To był czas, kiedy PKP przebudowywało infrastrukturę kolejową i były utrudnione połączenia komunikacyjne między Łodzią a Warszawą. Projekt ten znakomicie wkomponował się w popyt na tego typu usługi. Wówczas jako pierwsi wprowadziliśmy stewardessy na pokładach wysokopokładowych autobusów. To było coś nowego. Wtedy też opracowałem internetowy system rezerwacji biletów autobusowych na liniach międzymiastowych. Z tego co pamiętam, w tamtym czasie byliśmy pierwszym przewoźnikiem, który taką funkcjonalność wprowadził. W 2006 roku przygotowałem plan, na podstawie którego władze Spółki i Miasta Łodzi podjęły decyzję o sposobie finansowania inwestycji „Łódzki Tramwaj Regionalny” – jednej z największych inwestycji w województwie łódzkim współfinansowanej w połowie środkami unijnymi. Przez ostatnie około 9 miesięcy pracy w MPK kierowałem jeszcze jednym działem Spółki. Moje zadania wyznaczał kontrakt menedżerski.
Później wskoczył Pan na głębszą wodę
Tak. Pamiętam to jakby to było wczoraj. W listopadowe przedpołudnie pędzę do mojego szefa z prośbą czy mógłbym do pracy przychodzić cztery razy w tygodniu pracując dłużej, gdyż załatwiłem sobie praktykę – jeden dzień w tygodniu, w biurze biegłego rewidenta. Było mi to potrzebne w całym procesie egzaminacyjnym na biegłego rewidenta, który kilka miesięcy wcześniej rozpocząłem. A szef na to: dobra Michał, nie ma sprawy, ale mam lepszą, nie do odrzucenia propozycję: wyjeżdżasz jutro do Myślenic. Miałem kilka godzin na zastanowienie się. W ciągu kilku godzin zebrała się Rada Nadzorcza PKS Myślenice i zmieniono Zarząd Spółki. I tak z dnia na dzień zmieniło się wszystko w moim życiu. I sfera zawodowa i prywatna.
Żałuje Pan tej decyzji z perspektywy czasu?
Tej nie. Ale tej kolejnej, jaką podjąłem po 3 latach tak. Ale po kolei. Nowe miejsce, nowe wyzwania. Żadnych znajomych osób i rodzina daleko. Prawie 120 pracowników. Przede mną była duża restrukturyzacja przedsiębiorstwa we wszystkich jego obszarach działalności. Dzieciństwo nauczyło mnie, że trzeba być twardym, więc zakasałem rękawy i do dzieła. Przez 3 lata przeprowadziłem restrukturyzację przedsiębiorstwa we wszystkich możliwych obszarach: majątkowym, eksploatacyjnym, personalnym.
Udało się Panu zrestrukturyzować firmę?
W pewnym sensie tak. Niestety nie doprowadziłem procesu naprawczego do końca, gdyż po prawie 3 latach z powodów rodzinnych musiałem zrezygnować z pełnionej przeze mnie funkcji. Obejmowałem fotel prezesa zarządu pod koniec listopada 2008 roku. Wówczas Spółka zanotowała prawie 3,5 miliona straty z działalności operacyjnej. Odchodząc w październiku 2011 roku przedsiębiorstwo zanotowało na działalności operacyjnej stratę 855 tysięcy. Wynik poprawiłem czterokrotnie. Prawie udało mi się zbilansować finanse Spółki.
I tej decyzji Pan żałował?
Że zrezygnowałem?
Tak.
Patrząc na to od strony prywatnej, czyli rodzinnej, to musiałem wówczas wrócić i tego nie żałuję. Od strony zawodowej do dziś dnia nie mogę się pogodzić z tym, że zrezygnowałem. Wiem, że w 2012 roku – tak jak zakładano -Spółka mogła już być rentowna. Pod jednym warunkiem – to ja musiałbym dokończyć program naprawczy.
Ale będąc na południu Polski dorzucono Panu chyba jeszcze obowiązków.
Od 2010 roku przez około 15-16 miesięcy pełniłem funkcję Prezesa Zarządu w PKS Nowy Targ, a w 2011 roku przez około 5 miesięcy Prezesa Zarządu PKS Żywiec. W PKS Nowy Targ przeorganizowałem całą komunikację. Uruchomiłem pierwszą w historii Spółki linię dalekobieżną Zakopane - Ustka. To było niesamowite jak szybko nowe połączenie się przyjęło wśród pasażerów. Pamiętam, że miesięczne przychody z usług przewozowych na początku 2011 roku wynosiły 300 tysięcy złotych a gdy odchodziłem prawie 800 tys. złotych miesięcznie. Rentowność na działalności przewozowej poprawiłem ponad dziewięciokrotnie. PKS Nowy Targ zaczął wypierać innych przewoźników z rynku. Ze sprzedaży zbędnych nieruchomości mieliśmy środki, które przeznaczyliśmy na odnowę taboru autobusowego. Firma przechodziła renesans. W 2011 roku złożyłem rezygnację we wszystkich trzech spółkach. Przyszedł czas na powrót do domu.
Bez problemów odnalazł się Pan po powrocie do domu?
Musiałem zorganizować się na nowo i zacząłem świadczyć usługi doradcze różnym firmom. W 2012 roku zaangażowałem się w zbudowanie od podstaw Działu Transportu Towarowego w KPTS SA, a od lipca 2013 roku pełnię funkcję prezesa Zarządu w dwóch spółkach: Just oraz Infra-tec Serwis. Pierwsza z nich zajmuje się transportem towarowym i doradztwem biznesowym, druga natomiast zajmuje się leasingiem pracowników.
Tych podmiotów nie musi już Pan restrukturyzować?
Nie, to przedsiębiorstwa w fazie rozwojowej. W Spółce Just udało mi się zwiększyć przychody prawie pięciokrotnie w stosunku do 2013 roku i zysk ponad dziesięciokrotnie.
Czym są dla Pana Rokiciny?
To miejsce gdzie obecnie mieszkam, gdzie się wychowywałem. Stąd pochodzi mój ojciec Zygmunt i niemal cała rodzina z Jego strony. Pamiętam czasy kiedy nie było komputerów i telewizji kablowych, czas wolny jako dzieci spędzaliśmy głównie na powietrzu. Pamiętam zabawy w chowanego pod ośrodkiem zdrowia, codzienną grę w piłkę na boisku w parku, gdzie teraz jest „Orlik”. W każdą sobotę z samego rana ustawiałem się po gazety w kolejce pod kioskiem Ruchu. Kto był szybciej, ten miał większe szanse na kolorowe tygodniki typu Panorama, czy Dziennik Ludowy – tam zawsze były kolorowe plakaty. Pamiętam jeszcze pierwsze filmy na dużym ekranie, kiedy moja kuzynka Ewa zabrała mnie do świetlicy gminnej, gdzie objazdowe kino zaprezentowało premierowo Elektronicznego Mordercę. Kuzynka czytała mi napisy przez całą projekcję. Dopiero po latach dotarło do mnie, że to był Terminator. Pamiętam wycieczki z GSu, na które zabierała mnie babcia Helenka i strzelnicę pod Gospodą, na której strzelałem do tarczy, by wygrać zdjęcie Bruce Lee. Jako kilkuletnie dzieciaki, żeby mieć kilka złotych dla siebie sprzedawaliśmy butelki w Wiejskim Domu Towarowym. Dużo jeździliśmy na rowerach, później na motorach. Po tacie miałem Jawę 50 Mustang. To były czasy…
Ostanie zdanie do Pana przyszłych wyborców …
Proszę o Wasz głos - każdy będzie bardzo potrzebny, by wprowadzić normalność w funkcjonowaniu naszej Gminy. Wszyscy oczekujemy dobrych zmian. Będę gwarantem ich wprowadzenia.
Napisz komentarz
Komentarze