W mediach, jako pierwsza pojawiła się kandydatura Marcina Witko. Cieniem na niej kładzie się na pewno fakt, że aktualnie w Powiecie PiS rządzi w koalicji z postkomunistami z SLD.
Dodatkowo casus Wiesława Pawłowskiego i prywatyzacji Tomaszowskiej Fabryki Filców Technicznych pokazuje, że niektórzy działacze partii Jarosława Kaczyńskiego o nic nie potrafią zadbać tak dobrze, jak o samych siebie.
Mimo to, Witko jest bardzo poważnym kandydatem, przetartym w kilku kolejnych wyborach i startującym w samorządowym wyścigu z pozycji posła. Partia w sondażach zwyżkuje, a Tomaszów to jej prawdziwy bastion.
Można więc liczyć na to, że druga tura należeć będzie do niej. Gdybym miał obstawiać, to stawiałbym na powtórkę sprzed czterech lat i pojedynek Witko – Zagozdon. Dużo trudniej jednak jest przewidzieć, kto wyjdzie z tych zmagań zwycięsko.
Wszystko zależy od sposobu prowadzenia kampanii i tego, co Marcin Witko zaproponuje mieszkańcom. To ważne, bo potencjał wyborczy obecnego prezydenta jest większy niż się to większości osób wydaje.
W grze będą też inni kandydaci, chociaż ci typowo partyjni (SLD i PO) raczej będą odgrywać drugorzędną rolę. Wydaje się, że dla wyborców obu tych ugrupowań poparcie kandydata PiS może być niewykonalne, nawet jeśli zdarzyłoby się, że liderzy takiego poparcia w drugiej turze zdecydowaliby się udzielić. Tak więc już na starcie Zagozdon zyskuje sporą grupę osób, negatywnie nastawionych do PiS.
Wydaje się jednak, że tomaszowianie czekają na jakiegoś „czarnego konia”. Można tak wnosić po kuriozalnym głosowaniu sprzed czterech lat, kiedy kilka tysięcy osób postanowiło, nie wiedzieć czemu, zagłosować na generała Kemparę.
Z całym szacunkiem do tego kandydata, jako człowieka, ale mieszkańcy miasta całkiem bezmyślnie postawili krzyżyk przy nazwisku osoby, która nie przedstawiła żadnego programu, żadnej koncepcji, żadnego pomysłu na rządzenie miastem, nie mówiąc już nawet o jego rozwoju.
W dodatku nie posiadała żadnego doświadczenia w zarządzaniu, bo przecież wydawanie rozkazów w wojsku, czyli w środowisku hermetycznym i zarządzanie skomplikowaną strukturą miejską to jednak nie całkiem to samo.
Ciekawe, że jedyny argument, jaki się pojawiał na poparcie tej kandydatury był taki, że generał zrobi porządek. Jeśli miałby być to taki porządek, jaki najczęściej panuje w wojsku, to na szczęście nic z tych pomysłów nie wyszło, bo mielibyśmy wiele działań na pokaz i malowanie krawężników, zamiast naprawy chodników
Najgorsze jest jednak to, że nawet po czterech latach wiele osób uważa, że ten niedorzeczny pomysł, wymyślony przez jakiegoś mistrza destrukcji, był doskonały. Podobne opinie czytuję nie tylko w komentarzach na portalu NaszTomaszów.pl ale słyszę także w bezpośrednich rozmowach z ludźmi.
[reklama2]
Napisz komentarz
Komentarze